wtorek, 8 listopada 2016

Rozdział I



Bieg po tylu schodach rzeczywiście był męczący, szczególnie, gdy teraz miałam pod górkę, nic więc dziwnego, że dostałam lekkiej zadyszki. Miałam chwilę czasu, by przyjrzeć się ogromnej sali, w której się znalazłam. Był tam prawdziwy OGROM drzwi! Po chwili namysłu podbiegłam do wielkich wrót, były jednak zamknięte. Rozejrzałam się szybko. Drzwi z czerwonym plusem były oczywiste. Znaki schodów po lewej i prawej stronie także. Uznałam, że na piętrze raczej wyjścia nie znajdę… Wybrałam drzwi po prawej stronie. Na moje nieszczęście z tyłu pokoju stał bardzo zdziwiony, białowłosy mężczyzna.
- Ojej… Pomyliłam się! – Powiedziałam szybko i zaraz wybiegłam do drugich drzwi, tym razem po lewej stronie. Zamknęłam je za sobą, słysząc głosy.
- Dlaczego jej nie złapałeś?!
- Byłem zaskoczony! – Odrzekł drugi.
Równie zaskoczony jednak był mężczyzna siedzący w rogu i opychający się miodem. Nasze spojrzenia spotkały się…
- … - Szeroki uśmiech rozpostarł się na twarzy elfa – No…! Co my tu mamy?
- Dz… Dzień dobry? – Uśmiechnęłam się równie promiennie.
- Tutaj jest nasz mały uciekinier! – Elf zawołał na całe gardło. Tym razem nie miałam szans na ucieczkę. Drzwi otwarły się przede mną tak gwałtownie, że padłam na podłogę (podejrzewam, że to Jamon je otwierał)
- Ty! – Lisia dziewczyna naskoczyła na mnie – Znowu ty!? Przynajmniej Cię mamy, ty mała złodziejko, oddawaj łzę smoka!
- Ł-łzę? Jaką…
- Nie wkręcaj mi tutaj! Chleba Ci z trzewi nie wyrwę.. Choć bym chciała… Ale łza smoka jest zbyt cenna... Oddawaj, złodziejko!
- Zaraz, ja nic nie…
- Co do chleba… - Wtrącił się czarnowłosy mężczyzna – Wiem, kto go zabrał. To chłopiec ze schroniska.
- Żadnej łzy też nie ukradłam, nawet nie wiem, co to jest!
- Przeszukać ją i z powrotem do celi – Warknęła dziewczyna.
- Nie chcę do żadnej celi! – Z jakichś przyczyn odruchowo pobiegłam i schowałam się za elfem.
- Ej ej! – mężczyzna zaczął, ale wtrącił się jakiś inny dziwak, tym razem z rogiem na głowie.
- Miiko…Może… dajmy jej się wytłumaczyć…?
- Ech… Niech będzie. No, gadaj!
Lekko się jąkając opowiedziałam im całą historię. Miiko nie spodobała się wiadomość, że portal otworzył się w kryształowej Sali, zadała mi jednak inne pytanie.
- Jak się uwolniłaś…?
- Co?
- Zapytałam jak się uwolniłaś! – Jej brew wyraźnie drgnęła.
- Przecież sami mnie wypuściliście! – Odparłam, w sumie nie wiedziałam, po czyjej stronie był tamten mężczyzna.
- Jamon! – Krzyknęła Miiko, ale przerwałam jej.
- Nie on… taki gościu w masce…
Na chwilę zapadło milczenie. Zaraz potem… Wybuch…
- To my się zajmujemy jakimś człowiekiem, a ON znowu tu jest?! – Wykrzyknęła. – Jamon, Nevra, Valkyon! Za mną! – Rozkazała. – A ją! – Dodała, gdy już nabrałam nadziei – Zamknąć z powrotem!
Elf z… Jednorożcem? Spojrzeli na mnie… Elf z drobnym kłopotem, bo wciąż trzymałam się kurczowo jego pleców.
- Kero, mógłbyś zabrać ze mnie tego człowieka?
Od razu poczułam, że jednak go nie lubię. Co mnie podkusiło, żeby szukać sojusznika akurat w nim? Sama go puściłam, odpychając od siebie
- Zabierzesz go do więzienia, prawda? – Rzucił do jednorożca – Ja mam robotę. Muszę sprawdzić, czy z sali alchemii nic nie zginęło. Pasuje Ci to?
- Tak, nie ma problemu
Zostaliśmy sami z Kero.
- A więc… Pójdziesz ze mną…?
- NIE! – Warknęłam – I moglibyście nie mówić do mnie per, „człowiek”, może chociażby „ta dziewczyna”!?
- D-dobrze, już… Dobrze… Mam pomysł, jak Cię stąd wyciągnąć.- uniosłam brwi na jego słowa. – Może jak pomożesz mi znaleźć zaginione rzeczy, Miiko będzie dla Ciebie łagodniejsza?
- Czyli nie wsadzi mnie do celi…?
- Myślę, że nie. Ja się za Tobą wstawię… No i jak pomożesz, może też inaczej spojrzy…
Spojrzeliśmy na siebie. Od razu się uśmiechnęłam.
- Wiedziałem, że nie możesz być zła. Jestem pewien, że Miiko też to widzi.
Poszliśmy razem, Kero oprowadził mnie po tym dziwnym miejscu, przy okazji opowiedział mi o straży. Porozmawialiśmy trochę. Zaczęłam czuć pewien miły sentyment do tego miejsca. Choć wszystkie te stworzenia różniły się ode mnie, wydawały się bardzo zżyte. Oczywiście aż wybuchnąłem, gdy usłyszałam, że ten bucefał… To… znaczy Ezrael jest dowódcą jakiejś straży, jednak Kero tylko się zaśmiał pytając, czymże jest bucefał. Ostatecznie wyszliśmy na zewnątrz, do okolicznej wioski.
- W zasadzie nie zapytałem Cię o imię. – Zagadnął, gdy zbliżyliśmy się do wioski.
- Jestem Gardienne. – Uśmiechnęłam się. – A ty jesteś Kero?
- Keroshane. Kero, to tylko przezwisko. Cóż… Oto jesteśmy, to jest schronisko Eel. Prawdopodobnie ktoś stąd zabrał jedzenie.
- Myślisz, że jeszcze go nie zjadł?
- Za dużo ukradł, by zjeść wszystko na raz. Każda porcja jest ważna.
Strażnicy, schronisko… Wydzielanie jedzenia… Czy tu ma miejsce jakaś wojna?
- Cos w tym rodzaju… Pamiętasz kryształ, który był w Sali, w której się pojawiłaś?
- Tak… To dziwne, ale strasznie mnie do niego ciągnęło, jakbym już go kiedyś widziała… - Kero spojrzał na mnie badawczo.
- Jeszcze nie tak dawno był kilka razy większy. – Spojrzałam na niego – Ten kryształ daje nam coś w rodzaju… Energii do życia, Maana.
- Dlatego ta lisica tak się wściekła, gdy mnie tam znalazła…
Zaczęliśmy przeszukiwać okolicę.
- Nie dziw się jej, ostatnio ma naprawdę wiele na głowie. To już jednak nasze sprawy.
- Oh… - Poczułam coś pod krzakiem, jakieś zawiniątko. – Chyba znalazłam! Tak… Jest chleb! – Podałam go Kero. Ten jednak zawahał się, po czym zostawił kawałek pod krzakiem.
- Tylko nie mów Miiko.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Nagle poczułam dla niego ogromny przypływ sympatii. Kero jako jedyny tutaj wydał mi się tu osobą… O dobrym sercu.
- Powinniśmy już wracać, odnieśmy to a potem… Potem spróbujemy porozmawiać z Miiko.
Wetchnęłam na samą myśl o tym… Wcale nie chciałam tam iść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz