środa, 15 marca 2017

Odcinek 14



Wolałabym, żeby czytały to osoby 16+...


Moja ręka uderzyła o policzek Miiko zanim zdążyłam w ogóle pomyśleć o tym, co robię. Ale zasłużyła na to, wiem, że zasłużyła. Wpatrywałyśmy się w siebie przez chwilę.
- Wynoś się. – Wycedziła przez zęby.
- Oh, uwierz mi, że zamierzam! – Syknęłam na nią. Ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Chyba się nie zrozumiałyśmy. Wynoś się. Natychmiast! – Krzyk Miiko rozniósł się echem po sali.
Złączyłam wargi, wiedziałam, że nie mam już tutaj niczego. Z resztą ani tutaj, ani na ziemi. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam szybko w stronę wyjścia. Musiałam biec, żeby Miiko nie zobaczyła moich łez. Przebiegłam przez schronisko, aż po kiosk centralny. Tam dopiero stanęłam, żeby ochłonąć i złapać oddech. Nie mogłam jeszcze pozwolić sobie na łzy, choć te i tak ściekały mi po policzkach. Tego już dla mnie za dużo, tego już dla mnie za wiele.
Zobaczyłam Ykhar idącą od strony bramy. Ukryłam się szybko przy fontannie, na szczęście mnie nie zauważyła. Pobiegłam w stronę bramy, nikogo nie było. Zatrzymałam się na chwilę, wzięłam głęboki oddech i… Wyszłam.

~*~

- Widziałaś Gardienne?!  - Ykhar stanęła wystraszona, nikt na nią tak nie naskakiwał, a już na pewno nie Miiko z Ezarelem w duecie.
- N-nie… - Odpowiedziała szybko, głos trząsł jej się nawet bardziej, niż nogi. – Zrobiła coś…? – Oczy Małej Brownie spoczęły na policzku swojej szefowej z widocznym śladem dłoni.
- Powiedzmy, że… Musiałam podjąć decyzję, której nie akceptowała… - Miiko próbowała się uspokoić, ale widać, że emocje wprost się w niej gotowały.
- Miiko trochę poniosło i kazała Gardienne opuścić straż…
- Ale…?! Przecież ona tam nie przeżyje!
- Wiemy!! – Odpowiedzieli jednocześnie. Miiko wściekła, ale także jakby zmartwiona. Widocznie rozumiała złość swojej ludzkiej podopiecznej, tylko emocje na chwilę wzięły w niej górę.
Ezarel złapał się za głowę. Przed chwilą opowiedział Miiko, co zrobił, ta chyba dzięki temu zrozumiała także złość Gardienne. Nie miała jednak prawa krytykować teraz Ezarela za wybór metody. Sama kazała mu podać eliksir za wszelką cenę.
- Musimy ją znaleźć, szybko! Ykhar, biegnij po resztę, Leiftan też się przyda, no, leć!

~*~

Nadchodził już wieczór, robiło się zimno. Tutaj spotkałam z Ezarelem Ponuraka po raz pierwszy. Uratowaliśmy małego Kappę, a Ezarel nie chciał go nieść, bo ten cuchnął jak stara kapusta. Normalnie na to wspomnienie uśmiechnęłabym się. Tym razem tak nie było. Ezarel, któremu zaczynałam już ufać, Ezarel, który zawsze mnie rozśmieszał. Ezarel, który ratował mnie, kiedy była taka potrzeba. Ezarel, który mnie zdradził. Ezarel którego…
Pozwoliłam sobie na łzy. Musiałam, po prostu. Nie byłabym w stanie znieść tego dłużej. Zaniosłam się płaczem, z którym wypływały ze mnie wszystkie emocje. Nie mam już nic. Nie mam rodziny na ziemi, nie mam nikogo tutaj, nie mam dachu nad głową, nie mam nawet co jeść.
Usiadłam pod drzewem. Musiałam to wszystko przemyśleć. Powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że działanie eliksiru jest trochę absurdalne. Przecież na ziemi są zdjęcia, dokumenty, chociażby mój akt urodzenia, dowód osobisty. Gdzieś istnieję… Jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja… Musi być sposób, żebym mogła wrócić do domu… Ludzie, którzy są na Eldaryi. Oni… Mogliby…
Usłyszałam za sobą kroki. Byłam zaskoczona, że usłyszałam je dopiero, kiedy były tuż za mną. Ktoś doskonale potrafił się skradać.
- A kogo my tu mamy o tej porze… - Usłyszałam czyiś głos, lekko syczący.
Odruchowo odwróciłam głowę. Wysoki, czerwono-włosy chłopak. W uszach, choć w nikłym świetle księżyca, połyskiwały mu kolczyki. Widziałam też oczy. Miałam wrażenie, że same wydzielają światło.
- Człowiek… - Podszedł do mnie bezszelestnie, kucnął i uniósł mój podbródek.
Uderzyłam jego rękę dłonią. Ten jednak momentalnie chwycił mnie w nadgarstku, jęknęłam cicho próbując się wyrwać.
- Nie myślałem, że trafi mi się zabawka… - Wycedził przez zęby. Oblizał się.
- P-puszczaj! – Syknęłam. Poczułam, że ugryzł mnie w ucho. Krzyknęłam, a ten przewrócił mnie na ziemię. Zdałam sobie sprawę, że tak samo jak Nevra, chłopak jest wampirem.
- Spokojnie… Gorsze rzeczy robi się z ludźmi, powinnaś być mi wdzięczna za ostatnie chwile przyjemności w życiu…
Polizał mnie po szyi. Krzyczałam, dostałam siarczysty policzek.
- Morda suko. – Przytrzymał mnie kolanami, choć zdawał się wątły, był ode mnie silniejszy.
Szarpałam się, ale na próżno. Mężczyzna zdawał się czerpać przyjemność z tej całej sytuacji. Ja nie mogłam nawet o tym myśleć. Czułam, jak dosłownie zrywa ze mnie bluzkę. Nie zdjął jej, za bardzo się szarpałam, więc ją zwyczajnie rozerwał. Tym razem przytrzymał mnie łokciem, wykręcił mi drugą rękę, bardzo mocno i wygiął. Krzyknęłam, tym razem nie w celu wołania o pomoc, ale z bólu.
- Zamknij tę morde… - Syknął.
Przydusił mnie, przez chwilę zabrakło mi tchu. Czułam jak ręka podnosi mój stanik do góry. Zahaczył o piersi, nie miałam tchu, by syknąć. Napastnikowi nie udało się go jednak jeszcze zdjąć, choć wiedziałam, że za chwilę to zrobi. Nie myślałam nawet o tym, czy widzi mnie w ciemnościach. Myślałam tylko, że nikt mi już nie pomoże, w głowie widziałam, co się zaraz stanie, ciarki mnie przechodziły, chciałam walczyć, chciałam się wyrwać, ale byłam za słaba.
Wtem nad nami pojawił się jakiś cień. Nie zdążyłam nawet pisnąć, gdy osoba nade mną przyłożyła coś do ust mojemu oprawcy, a ten padł jak martwy obok mnie. Moja nadzieja zniknęła jednak, gdy zobaczyłam, że moim wybawicielem był Ezarel…
Krzyknęłam, zakryłam się w panice, ta naprawdę ledwie łapiąc oddech.
- Trzymaj… - Narzucił na mnie swoją kurtkę. Jego głos był wyjątkowo łagodny. Nigdy go takiego nie słyszałam, przynajmniej nie wobec mnie.  
Okryłam się szczelnie jego kurtką, tak, jakby miała ona ochronić mnie przed całym złem tego świata, choć wiem, że tak by nie było. Przez tę jedną chwilę poczułam się… Bezpieczna.
Na świecie, tym, czy tamtym nie został mi już nikt. Ale tu jest Ezarel. Przyszedł mnie obronić… Czy…? Zwątpiłam. Po co tutaj przyszedł? Czego ode mnie chce?
Cofnęłam się i syknęłam. Wykręcona ręka bolała niesamowicie, a ja wciąż byłam w pozycji pół leżącej na plecach. Nie powinnam opierać się o tą rękę. Ezarel najwyraźniej też tak myślał. Podszedł do mnie bliżej i kucnął plecami do mnie.
- Chodź. Zaniosę Cię do przychodni.
Ani drgnęłam. Wciąż ściskałam jak skarb jego kurtkę. Elf westchnął, odwrócił się do mnie, ale nie do końca miał odwagę spojrzeć mi w oczy. Co chwila miałam już wrażenie, że to zrobi, ale spuszczał wzrok.
- Miiko chce Cię przeprosić. – Powiedział w końcu.
- A ty? – Syknęłam. Teraz chce mnie przeprosić? Teraz?!
- Ja… Chciałbym, żebyś zrozumiała.
Prychnęłam. Wcale nie chciałam tam wracać z Ezarelem… Ale wiedziałam, że cokolwiek powie, będę musiała.
- Co mam zrozumieć. To, że zniszczyłeś mi życie? – Może posuwam się za daleko. Może, nie wiem. Nie obchodzi mnie to.
- To, że chcemy Cię chronić… Będzie Ci łatwiej tu zostać, Twoja rodzina nie będzie się zamartwiać…
- Nawet jak wrócę, bo nie będę dla nich istnieć! – Krzyknęłam. Usłyszałam jęk wampira leżącego obok, Ezarel rzucił na niego szybkie spojrzenie.
- Nikt nie mówił, że to nie jest odwracalne.
Spojrzałam niepewnie.
- A jest?
- To bardzo trudne, ale możliwe. A teraz chodź, musimy się stąd zmywać, wszystko Ci wyjaśnię po drodze… Proszę. – Dodał po chwili milczenia.
Odwrócił się znowu, a ja wspięłam mu się na plecy. Czułam, jakie jego ciało jest ciepłe… A może ja tak przemarzłam? Było zimno… Ale szyja Ezarela ogrzewała moje ręce. Nie chciałam z nim iść, nie chciałam też go puścić.
Słuchałam jak mówi o kontr eliksirze. Nie podał mi składników, ale wyjaśnił trudność w jego wykonaniu
- Nie zrobimy go jednak prędzej, niż znajdziemy sposobu, żeby zabrać Cię na ziemię.
- Mhm. – To jedyna odpowiedź, na jaką było mnie teraz stać. Czułam się straszliwie wyczerpana. Miiko chce mnie przeprosić… Zrobili to dla mojego dobra, ale… Dlaczego ze mną o tym nie porozmawiali?
Minęliśmy schronisko i targ. W międzyczasie dołączyli do nas Nevra i Valkyon. Udałam, że śpię, choć Nevra chyba się domyślał. Ezarel naprędce wyjaśnił im co się stało, wolałabym, żeby tego nie robił. Nie wdawał się na szczęście w szczegóły. Nevra dodatkowo okrył mnie swoim szalem. Nagle poczułam się chciana. Może jednak jest tu dla mnie miejsce, może jednak gdzieś należę? W domu często się kłóciliśmy, ale potem godziliśmy się równie szybko. Tu też jest jak w domu… Choć może trochę inaczej, to jednak podobnie.
Kiedy Ezarel położył mnie wreszcie na łóżku w przychodni, a ja otworzyłam oczy, Miiko nie skomentowała tego co się stało. Zamiast tego, zapytała mnie jak się czuję, po czym wzięła Ezarela na stronę. Na pewno jej wszystko powiedział. Ewelein poszła z nimi.
Przyszli do mnie, gdy skończyli rozmawiać. Zdałam sobie sprawę, że nadal ściskam kurtkę Ezarela. Nie chciałam jej jednak oddawać. Nie wiem, czemu.
Miiko westchnęła i zebrała się w sobie, ale nie pozwoliłam jej zacząć zdania.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś…? Gdybyś powiedziała mi prawdę, zamiast robić takie rzeczy podstępem zrozumiałabym. Teraz nie rozumiem.
- Nie spodziewałam się, że się zgodzisz… A wiesz, że sama musiałaś ten eliksir wykonać, nie mielibyśmy drugiej szansy.
- Skoro ty mi nie ufasz, jak ja mam ufać Tobie? Jak po tym wszystkim mam Ci zaufać? Wiem, że było jak było, wiem, że tęsknię za rodziną, wiem, że wiele nie wiem o Eldaryi, ale muszę tu być… Wiem, że wiele dla mnie zrobiłaś, że mnie tu przygarnęłaś… Ale ja nigdy nie chciałam tu trafić. Co ja mam TERAZ zrobić?
Zapytałam, wciąż ściskałam kurtkę, chyba jeszcze mocniej. Do oczu cisnęły mi się łzy, ale starałam się je powstrzymać.
- Przepraszam. – Usłyszałam tylko, a może aż. – Nie wiedziałam, czy Twoje uczucia nie wezmą góry nad rozsądkiem. A jak mówię, nie miałabym drugiej szansy. To się więcej nie powtórzy.
Brzmiało szczerze. Rozluźniłam się, poczułam się spokojniejsza, jakby zrelaksowana. Ewelein zbadała mnie. Ezarel wyszedł. Miał szansę zabrać kurtkę, ale tego nie zrobił. Dostałam coś na uspokojenie, Miiko przyniosła mi piżamę z pokoju, żebym mogła się przebrać. Zostaję tu na noc. Mam ciepłe, wygodne łóżko, dostałam spóźnioną kolację, mam ach nad głową.. Tu czuję się… Bezpieczna.
Przytuliłam do siebie kurkę Ezarela. Takie przyjemne ciepło… Takie… Jak w domu.

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział II



Jest późno...Wybaczcie błędy, naprawdę szukałam czasu, żeby wam coś napisać... Nie miałam siły sprawdzać...
 

Ezarel wyszedł pozostawiając mnie samą. Dopiero Ewelein wyrwała mnie z zamyślenia.
- Jeszcze tu jesteś? Po Twoich policzkach wnioskuję, że już wyjaśnione? W takim razie zmykaj, mam mnóstwo pracy.
- T-tak tak… Już idę!
Wróciłam do mojego pokoju płonąc rumieńcem. Ezarel oczekuje ode mnie bielizny! A-ale żeby już?! Tak szybko? Wiedziałam, że będzie czegoś takiego oczekiwał, ale nie sądziłam, że to wszystko potoczy się takim tempie! Ja przecież nie mam jeszcze doświadczenia!
Próbowałam wyobrazić sobie różne sceny ze mną i z Ezarelem w łóżku… I wszystkie wyglądały komicznie!!!
Nie, nie, nie! M-muszę zasięgnąć czyjejś rady… Ugh! Dlaczego tu nie ma Internetu! Ale… Przecież ponoć to przychodzi naturalnie, prawda? Czy w Eldaryi są jakieś metody antykoncepcji!? Nie chcę mieć jeszcze dzieci! W ogóle czy elfy robą TO tak samo jak ludzie?!
Padłam na łóżko cała czerwona. Artemis spojrzał na mnie zdziwiony. Ciekawe, skąd biorą się chowańce… Muszę zapytać Oracle.
Wstałam gwałtownie płosząc Artemisa. Oracle!!! Oh nie, zupełnie zapomniałam posłuchać o stworzeniu świata! Chyba będę musiała wypożyczyć książkę.
Poszłam do Sali Kryształu. Ykhar wciąż tam była i wciąż prowadziła zapiski, wyglądało na to, że jest dopiero w połowie.
- Chcesz odpocząć? – Zapytała Oracle. Wyglądała, jakby bardziej SAMA chciała odpocząć.
- Ależ nie, to jest wspaniałe, nawet sobie czegoś takiego nie wyobrażałam!!
- R-rozumiem… Kontynuujmy…
Miiko i Leiftan nadal się przysłuchiwali. Od czasu do czasu coś komentowali. Wyszłam, przeczytam książkę jak będzie gotowa, mało co na chwilę obecną rozumiałam, przyszłam trochę za późno.
Poszłam na stołówkę. Rozejrzałam się, byli tam Nevra, Valkyon i Alajea.
Oczami wyobraźni widziałam już jak pytam o to Nevrę…
- A co, chcesz się dowiedzieć więcej o TYM? – Uniósł zalotnie brwi. – Zapraszam na zajęcia praktyczne!
Nie, nie i nie! Nevra to zdecydowanie zły wybór. Może Valkyon? Jest moim przyjacielem i niczego nie rozgada.
- Co w tym trudnego, ty leżysz goła, a on…
Nie, nie, podejście Valkoyna dość czarno widzę!
Alajei nawet nie śmiem pytać, nie bardzo ją lubię a już w szczególności po ostatnich wydarzeniach… Pewnie powiedziałaby coś w stylu.
- Oh, Gardienne, nie wiesz TEGO! Ależ to proste, jestem pewna, że wszystko wam się ułoży!
Po czym cała straż i schronisko wiedziałoby, że się na tym nie znam…
Nie, dosyć tego! Porozmawiam z tym zarozumiałym elfem! To prawda, ze jesteśmy… Parą…
Nie zdążyłam nawet przywyknąć do tej myśli, a co dopiero posuwać się tak daleko! Ezarel, ty bucefale niewyżyty!
Wzięłam porcję jedzenia ze stołówki i ruszyłam z nim do piwnicy. To idealne miejsce, żeby pobyć samej i pomyśleć. Nie byłam jednak sama.
- Ćii! – Oracle szybko przyłożyła palec do ust. – Chowamy się.
Siedzieli z Mikaelem. Najwidoczniej udało im się już skończyć, albo… Uciec przed Ykhar.
- Oh… Też chciałam się schować, przepraszam, już sobie idę.
- Przed czym chciałaś się schować? – Mikael, jak zwykle uprzejmy, chociaż im przeszkodziłam.
- W sumie nie wiem… Chciałam pomyśleć w spokoju.
Spojrzeli na siebie.
- Coś Cię trapi?
- Chodzi o Ezarela… - Poczułam, że robię się czerwona.
- Co z nim? – Mikael wyraźnie się zainteresował. – Chyba Cię nie nęka, co?
- N-nie… Tyle, że… Zostaliśmy parą, prawda… No i mam wrażenie, że posuwamy się za szybko…
- Nie chcesz z nim być?
- N-nie nie! Nie o to chodzi! – Powiedziałam natychmiast bojąc się, że mogę też urazić Mikaela. – Tylko… Mam wrażenie, że oczekuje ode mnie więcej, niż jestem gotowa…
- Ah.. O to chodzi… Wiesz, myślę, że powinnaś spróbować, to ważna sprawa. Pamiętam nasz pierwszy z Orą…
- Mikael, proszę Cię…
Zaczerwieniła się?! Jak mogą mówić o tym tak swobodnie?!
- M-mam spróbować?
- Jeśli jesteś pewna swoich uczuć… - Zaczęła Oracle.
- Chyba nie ma powodu, by się wahać, prawda? – Mikael uśmiechnął się miło.
Zaraz! Jest wiele powodów!! Ale może to ja wyolbrzymiam!? Może to ze mną jest coś nie tak?
- M-macie racje… Przynajmniej spróbuję.
- Oh, jakbyś mogła… Nie mów nikomu, że nas widziałaś, dobrze? – Moje ja puściło mi oczko. To dziwne, z jednej strony czuję, jakby Oracle rozumiała mnie lepiej, niż ktokolwiek inny, a ja rozumiem ją… Z drugiej strony tym razem nie jestem pewna, czy to wszystko idzie w dobrym kierunku. Odłożyłam jednak trochę grosza, jeśli oni radzą mi spróbować, chyba powinnam…
Poszłam na targ i pierwszy raz w życiu kupiłam sobie seksowną bieliznę… Oraz kilka dodatków. Dostałam jedną koronkową od Ewelein, ale… To chyba powinna być wyjątkowa bielizna. Taka, jaką ja wybiorę.
W nocy trudno mi było zasnąć. Czułam jednocześnie strach i ekscytację. Obracałam się z boku na bok aż do późnej nocy. Rankiem jednak wcale nie byłam niewyspana. Wręcz przeciwnie. Strach wzrósł jeszcze bardziej.
Zaczęłam przymierzać to, co wczoraj kupiłam i… Coraz bardziej myślałam, że to ZŁY pomysł…



- Wyglądam jak jakiś zapakowany prezent urodzinowy… - Burknęłam do siebie. Artemisowi jednak przypadł do gustu różowy.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- T-tak? – Zapytałam z wyraźnie słyszalną paniką w głosie.
- To ja, wchodzę. – Usłyszałam głos Ezarela.
Panika, nie ma czasu się przebrać. Ledwie zdążyłam się rozejrzeć w poszukiwaniu ratunku, gdy elf był już w środku.
- . . .
Patrzyliśmy w milczeniu.
- Widzę, że wzięłaś sobie do serca to co powiedziałem wczoraj o bieliźnie… - Nagle na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech. – Szkoda, że Nevra tego nie widzi, mina by mu zrzedła z zazdrości, gdyby wiedział, jak mnie dzisiaj powitała dziewczyna.
Zrobiłam się czerwona jak burak. Nie musiałam nawet się widzieć, żeby to wiedzieć. Elf popchnął mnie lekko na łóżko. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu, ale… Nic się nie stało. Ezarel położył się tuż obok.
- Wszystko gra, wydajesz się jakaś spięta… Niespodzianka wyszła, jeśli o to chodzi.
- N-no bo… Czekam, kiedy… Zaczniesz.
- Zacznę…?
- Z-zdejmować ze mnie wszystko… - Czułam, że płonę ze wstydu.
- … Zdejmować…? Chyba jednak pasowałabyś do Nevry, nie wiedziałem, że jesteś taka… Niewyżyta.
- Ja!? To ty mi wczoraj kazałeś założyć bieliznę!!!
- A co, na co dzień jej nie nosisz? – Zdziwił się tak wyraźnie, że zaczynałam dostrzegać, że coś tu nie gra.
- Ale po co to mówiłeś, skoro czegoś ode mnie nie oczekiwałeś?!
- Bo ostatnio, kiedy wszedłem do Twojego pokoju z jakichś sobie tylko znanych powodów paradowałaś w samej spódnicy, bez stanika… Zaraz… - Spojrzał na mnie tym jego wzrokiem. – Co ty sobie myślałaś? – Nienawidzę tego uśmiechu… - Naprawdę, jak można być tak głupim? Przecież my się nawet nie całowaliśmy!
Poczochrał mnie po włosach. Jak mogłam być tak głupia?!
- Ale na to jest chyba idealny moment, hmm? – Już po chwili znalazł się nade mną. Jego lewa ręka z prawej strony mojej twarzy… Jego prawa z lewej strony… Widziałam go nad sobą, uśmiechał się, ale chyba sam się denerwował… Pochylił się nade mną…
- Gardienne, Oracle znikn…! – Miiko wparowała do mojego pokoju jak burza zastając nas w następującej sytuacji. Ja w różowej, wyzywającej bieliźnie z kokardą na głowie, nade mną Ezarel, na łóżku, tuż nade mną.
Miiko patrzyła na nas przez równe trzy sekundy po czym zatrzasnęła drzwi z takim impetem, że słychać było je chyba w całym budynku.
- Nic nie widziałam! – Usłyszeliśmy jej głos z coraz odleglejszych części korytarza – NIC A NIC!!!
- No to… - Odezwałam się po chwili ciszy. – Może ja się ubiorę…?
- Chyba tak…
Usiedliśmy na skraju łóżka trochę zażenowani.
- Pójdę sprawdzić co się stało… - Powiedział Ezarel wyraźnie zakłopotany. W końcu to on nie zamknął drzwi o czym nie zapomniałam mu wspomnieć.
Ubrałam się szybko, zmieniłam bieliznę na zwykłą, a tamtą wcisnęłam w najciemniejszy zakamarek szafy. Gdy weszłam do Sali Kryształu zdałam sobie sprawę, o co chodziło.
Oracle jednak sama się znalazła, zwabiona trzaskiem i wrzaskami Miiko sama uznała, że coś się chyba stało. W sumie sporo osób się zebrało. Zerkałam na Ezarela z ukosa. Poczułam nieprzyjemne uczucie w sercu. Naprawdę chciałam tego pocałunku…
- I jak Ci poszło? – Zapytali mnie Oracle z Mikaelem, gdy byliśmy sami. – Jak Twój pierwszy pocałunek?
Spojrzałam na nich. Nawet oni się zorientowali, tylko ja głupia, nie!
- Nie udało się…
- Co? Czemu? – Oracle wyraźnie się zdziwiła.
- Miiko weszła w złym momencie…
- Oh… Chyba rozumiemy co masz na myśli. Ale zaraz, dlaczego tak krzyczała?
- Pomyślała chyba, że przyłapała nas w trochę innej sytuacji…
- Jakim cudem!?
- Bo… - Wymyślałam naprędce. – Nie zdążyłam wybrać ubrań i jak Ezarel przyszedł byłam w staniku, ale bez bluzki… - Nie miałam odwagi przyznać się do swojej głupoty, szczególnie przed samą sobą.
Oracle zaśmiała się, chyba nie mogła się powstrzymać. Zaraz… Czyżby wiedziała?!
- Ja też zawsze długo wybierałam ciuchy… - Powiedziała nieco wymijająco, jakby chciała rozładować atmosferę.
- Jeszcze będzie sporo okazji, nie martw się. Potem to już będzie dla was normą. – Mikael mnie nie wyśmiał! Chociaż on!
Tylko, że… Ja chciałabym tę okazję już teraz…