środa, 30 listopada 2016

Rozdział XVI



Ktoś gładził mnie po głowie. Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Zobaczyłam przez łzy zmartwioną twarz Valkyona, który zszedł ręką niżej i teraz gładził mnie delikatnie po plecach. Powoli się uspokajałam.
- Nie mam tu nikogo… - Pociągnęłam nosem. – Nikt we mnie nie wierzy… Jestem tu zupełnie sama… Miiko mnie nienawidzi, Ezarel też. Chcę wrócić do domu… - Wtuliłam się z powrotem w dowódcę straży obsydianu. Znów cicho się zanosząc.
- Nie nienawidzę Cię… - Pierwszy raz usłyszałam tak łagodny głos Miiko.
Odwróciłam się powoli. Wszyscy patrzyli na mnie, po części zmartwieni, po części zmieszani. Nie widziałam nigdzie Ezarela. Musiał wyjść. Poczułam wstyd. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to nie były do końca moje obecne emocje… Te wizje, one tak na mnie wpływają…
- Po prostu… Ech, ja… - Wyglądała, jakby walczyła sama ze sobą. – Nie spodziewałam się tego po kimś, kto nigdy nie był w Eldaryi, po kimś, kto jest w większości… Człowiekiem. Widocznie masz wrodzony talent… Skąd wiedziałaś, czego użyć?
- Kero.. – Pociągnęłam nosem. – Dał mi dużo książek. W tym o alchemii… - Było to prawdą. W zasadzie tylko je przejrzałam, ale… I tak sporo wiedziałam już stamtąd. – No i tak.. Jakoś… Intuicyjnie wiedziałam c-co robić. – Dostałam czkawki. Valyon poklepał mnie po plecach – Nie umiem tego… Wy-tłumaczyć…
Nevra podszedł do mnie z uśmiechem i podał mi chusteczkę. Wydmuchałam nos i oddałam mu ją dziękując. Wziął ją niepewnie.
- N-nie ma za co.. – Powiedział niepewnie wciąż próbując się uśmiechnąć.
- I nikt Cię nie nienawidzi… - Dodała Ykhar.
- Właśnie, wszyscy Cię bardzo lubimy! – Syrena wzięła mnie za ręce.
- No, już nie płacz… - Miiko zwróciła się do mnie - Ja… Prz… - widocznie nie umiało jej to przejść przez gardło. – Prze… proaszam. – Powiedziała dość niewyraźnie. – No… W każdym razie dostaniesz swoje miejsce w laboratorium.
- I dam Ci więcej książek o alchemii, żebyś mogła ćwiczyć- dodał Kero.
- Widzisz? Wszyscy Cię bardzo lubią. Nawet Miiko, choć nie chce się do tego przyznać
- Leiftan…!
- Mówiła o Tobie wiele dobrego, kiedy znalazłaś kryształy.
Miiko się zarumieniła?! A to nowość!
- Właśnie! – Klepnęłam się w czoło – Kryształ!
- Wyjęłam go z kieszeni.
- Co?!  - Tym razem wszyscy krzyknęli.
- Gdzie go znalazłaś?! Kiedy?!
- Um… - Wszyscy na mnie patrzyli. Chyba postąpiłam zbyt pochopnie. – Był w więzieniach…
- Kiedy go znalazłaś?
- Wczoraj w nocy. Mijałam Ezarela, ale był tak zmęczony, że nawet mnie nie zauważył… Widziałam, że ciężko pracuje, więc zrobiłam mu ten napój… Który ten sk… - Ugryzłam się w język – Który on wylał!
- Ale… Co ty tam robiłaś w nocy?! – Leiftan patrzył na mnie w wyraźnym szoku.
- Poczułam, że jest tam coś ważnego… Myślałam, że jak wam powiem, że w środku nocy obudziło mnie dziwne przeczucie, że muszę iść aż do więzienia to byście mnie zbyli, że pewnie mi się coś śniło..
- Zapewne tak by było… - Miiko zacisnęła wargi.
- W którym miejscu go znalazłaś? – Aż podskoczyłam, zapomniałam, że Valkyon stoi wciąż za mną.
- W wodzie…
- Weszłaś do wody w środku nocy?! – Alajea aż krzyknęła. – Ale tam jest…
- Oh, to coś… Popryskałam go Twoimi perfumami i schował się głębiej. Wyszedł stamtąd dopiero, jak wychodziłam… Chyba chciał mnie gonić. Co to było?
- Grindylow. – Tym razem odpowiedziała mi Ykhar. – Już wiemy, co go przyciągnęło, kryształ… Już od dawna się zastanawialiśmy, czemu się tam kręci.
- I chcieliście mnie z nim zostawić?!
- Cóż… Nie dosięgnąłby Cię w klatce… Ale w nocy mogą być bardzo niebezpieczne, o której ty tam poszłaś?
- Uhm… Nie wiem… Leiftan właśnie zmieniał straż z Jamonem, kiedy wracałam.
- Czyli około trzeciej w nocy.
- Zaraz… - Leiftan spojrzał na mnie. – Jakim cudem Cię nie zauważyliśmy.
Uśmiechnęłam się do Nevry.
- Odpowiednie do skradania się po nocy, a także seksowne.
Wszyscy spojrzeli nie wiedząc, o co chodzi, tylko Nevra wybuchnął śmiechem
- Mówiłem, że strój ode mnie Ci się przyda. – Widząc miny innych dodał – Czarny Misty Rogue.
- Jest odważna… Wciąż uważam, że pasowałaby do mojej straży.
- Dzięki Valkyon… - Już całkiem się uspokoiłam. – Przepraszam, że się tak na Ciebie rzuciłam… Ja tylko… Tyle razy mi pomogłeś i… Chyba tylko w Tobie widziałam sojusznika…
- Hej, a ja? – Ykhar uśmiechnęła się do mnie, miałam wrażenie, że tym razem bardziej szczerze. – Ostatnio często razem chodzimy na obiad, dużo rozmawiamy… Myślałam, że już się przyjaźnimy!
- Przepraszam – Zaśmiałam się, Valkyon był chyba bliżej.
- Wybacz, że przerwę, ale.. Potrzebny mi przepis na ten eliksir… Mówiłaś też coś o eliksirze dodającym energii.
- Oooh, no nie wiem. – Spojrzałam na Miiko, tym razem się uśmiechając – Nie otrujecie się?
Odesłała mi uśmiech. Chyba pierwszy raz widziałam ją uśmiechniętą.
- Zaryzykujemy.
- W takim razie zgoda! Ten przepis wam zapisałam. Udał się po trzech próbach, ale głownie dlatego, że nie umiałam dobrze oddzielić i podzielić składników. Jednak przepis jest zapisany poprawnie. Ten drugi podam Ci z pamięci.
- Cóż, chyba wszyscy możemy już wrócić do swoich obowiązków. – Leiftan uśmiechnął się. – A ty pewnie jesteś zmęczona całym tym zajściem, prawda?
- Oh… Wypiłam całą szklankę eliksiru dodającego energii… Powinno się wypić filiżankę… Chyba wyczuwam nadchodzącą nieprzespaną noc.
Ewelein zaśmiała się. Wszyscy się rozeszli, została tylko Miiko.
- Jak skończysz, przyjdź do Sali kryształu. Trzeba zwrócić kryształ… No i musimy porozmawiać, co dokładnie potrzebujesz do swojego nowego stanowiska. – Wyszła. Szybko się z tym uporałyśmy, jednak coś mnie tknęło
- Ezarel teraz na pewno mnie nienawidzi.
- Raczej boli go jego duma.
- To znaczy?
- Jest najlepszy w naszej straży. Męczył się nad eliksirem od długiego czasu, a ty zrobiłaś go w dwadzieścia minut.
- Może to dziwne, ale… Czasem choć nigdy wcześniej czegoś nie widziałam, wiem czym to jest. Tak było z ziołem, które Ci wtedy przyniosłam. Możliwe, że to ma coś wspólnego z moim przodkiem faery.
- Tak, to możliwe… Choć dziwne, że aż w takim stopniu. Musisz mieć wyjątkowy talent. Na pewno będziesz dla nas ogromną pomocą.
- Dziękuję… - Poczułam, że się rumienię. Ba, było mi wstyd, że dostaję pochwały za czyjąś pracę, jednak z drugiej strony, zrobiłam ten eliksir sama, ba, skądś wiedziałam, jak go zrobić. Może rzeczywiście jest w tym trochę talentu… Ale.. Czym są te wizje?
Poszłam do Miiko. Znów pozwoliła mi samej oddać kryształ. Dodatkowo bardzo poważnie podeszła do wyposażania mojego stanowiska pracy. Zrobiła całą długą listę „rzeczy mi potrzebnych” w tym przyborów, składników, fartucha ochronnego i innych. Nagle do Sali wszedł Jamon.
- Ja czekać na Gardienne, żeby wrzucić do lochu.
- Zmiana planów, Jamon. Udało jej się.
- Oh. Jamon szczęśliwy. Jamon nie chciał wrzucać Gardienne do lochu.
Uśmiechnęłam się. To było bardzo miłe.
W końcu po paru dniach moje miejsce w laboratorium zostało oficjalnie otwarte, a ja otrzymałam swoje pierwsze misje, które polegały głownie na hurtowym wykonywaniu prostych eliksirów. Nareszcie byłam potrzebna! Czułam, że robię coś ważnego, a nie coś, co mógłby robić każdy. Dziś znów weszłam do Sali alchemii, żeby rozpocząć pracę. Spotkałam w niej Ezarela. Nie widywałam go od jakiegoś czasu, jednak regularnie zostawiał mi porcję miodu w spiżarni, o czym poinformował mnie Karuto.
- Cześć. – Powiedziałam nieśmiało.
- Dobra robota. – Powiedział odwróciwszy wzrok. – Nawet ja nie umiałem tego zrobić.
- Prawdę mówiąc… Pomogła mi jedna z książek.
- Która?
- Już nie pamiętam, czytałam ich już całkiem sporo. Po prostu zapamiętałam informacje o kwaśnym źdźble. Tak naprawdę nie mam aż takiej wiedzy o alchemii, ale ciągle się uczę.
- Widzę, że bierzesz to na poważnie, nie spodziewałem się.
- Alchemia to coś, co należy brać na poważnie. Jeden błąd i można komuś poważnie zaszkodzić.
- Widzę, że mnie rozumiesz…
- Właściwie, to w ogóle Cię nie rozumiem.
- Wybacz, że wtedy się tak zachowałem… Myślałem, ze tylko się puszysz bo „wydaje Ci się”, że coś wiesz i chcesz być ważna. Widocznie się myliłem…
- Nadal mam sporo braków. Miałam duże problemy z oddzieleniem poszczególnych składników chemicznych kwaśnego źdźbła. Nie wiem też wielu podstaw… Sporo się naczytałam, zanim zrobiłam te proste eliksiry o które prosiła Miiko.
- W takim razie będę Ci pomagał, jeśli będziesz chciała. Rozumiem, jeśli poprosisz Ewelein zamiast mnie… W końcu… Raczej mnie nie lubisz.
- Oh daj już spokój! Gdzie ten Ezarel, którego ciągle trzymają się żarty?! Ezarel, który zawsze się uśmiecha i wkurza ludzi na około. Weź się w garść człowieku!
- Myślałem, że mnie nienawidzisz – Uśmiechnął się. W końcu.
- To źle myślałeś.
- Przedtem mówiłaś coś innego.
- Kobieta zmienną jest!
- Albo zapominalską! Znowu zapomniałaś imienia swego mistrza!
- Nie przypominam sobie.
- A nie mówiłem? Zapominalska! Często się mylisz i mówisz na mnie Ezrael.
- Ezrael… - Coś mi zaczęło świtać.
- Tak Ezrael. Mam na imię Ezarel, zapamiętaj sobie.
- WŁAŚNIE! – Chwyciłam go za ramiona, po czym wybiegłam z Sali zostawiając osłupiałego elfa za sobą…
Dotknął swoich ramion, nie mógł powstrzymać wzdrygnięcia.
- Ciekawa z niej dziewczyna… - Uśmiechnął się lekko

wtorek, 29 listopada 2016

Rozdział XV



- Więzienie!? – Stęknęłam. Nie miałam z tym miejscem zbyt dobrych wspomnień. Nie do końca byłam świadoma, dlaczego tu jestem. Jednak coś mnie tknęło.
- Miałam tu coś znaleźć… - Rozejrzałam się. Ostatnim razem w wodzie było jakieś dziwne coś… - Muszę… Muszę przyjść w nocy… - Powiedziałam do siebie. Odwróciłam się i biegiem ruszyłam do swojego pokoju.
Poczekałam, aż się ściemni. Ykhar była u mnie, zapytała co robię, ale gdy powiedziałam jej, że czytam odpowiedziała
- Nie lubię, jak ktoś mi przeszkadza, gdy to robię!
I zostawiła mnie w spokoju. Przebrałam się w mój strój Misty Rogue, który dostałam od Nevry. Miał rację, dobrze się maskuję. Wzięłam latarnię, ale na razie schowałam ją pod peleryną Po chwili namysłu chwyciłam też próbkę perfum, które dała mi Alajea parę dni temu. W całej kwaterze było strasznie ciemno. Przemknęłam się przez korytarz. Przez salę drzwi przechodził Ezarel. Wyglądał na zmęczonego. Wcisnęłam się w kąt z bijącym sercem, ale na szczęście wcale mnie nie dostrzegł. Pracował do późna?
Wyrzuciłam go z myśli. Miałam misję do wykonania. Nie wiem, czemu, ale czułam, że muszę tam pójść... Przemknęłam przez schody, piwnicę, kolejne schody… Dotarłam do więzienia. Te okropne klatki wzbudzały we mnie dreszcze
Podeszłam do zielonkawego jeziora. Dziwna postać, którą widziałam już wcześniej wyłoniła się z niego. Wzdrygnęłam się.
- Odejdź…
Zbliżała się. Wyciągnęłam perfum i psiknęłam prosto w to coś. Zatrzęsło się i znikło w wodzie. Z bijącym sercem zdjęłam buty i pelerynę i weszłam do wody.
- Co ja robię… To szaleństwo, nie wiem nawet, czego szukam!  Ale…
Przełknęłam ślinę i powoli weszłam głębiej.
- To już tutaj. Nie bój się, wchodź.
- Nie umiem pływać.
- Nie trzeba wchodzić głęboko. Zobacz, tu, zaraz pod pomostem. Nikt tu nie zagląda, nie ma po co.
Zanurzyłam się. Otworzyłam oczy. Było to trudne, nigdy tego nie robiłam pod wodą.. Rzeczywiście pod pomostem była ledwie zauważalna wnęka. Wyciągnęłam do niej rękę.
Poczułam coś w środku. Trochę obślizgłe, ale jakby… Z jakiegoś metalu. Pociągnęłam. Najwyraźniej utknęło. Wstałam, żeby nabrać powietrza i znów kucnęłam w wodzie. Po dłuższej szarpaninie w końcu udało mi się wyciągnąć starą skrzynkę. Wyglądała, jakby miała tysiące lat. Jednak w środku poczułam coś jeszcze. Sięgnęłam głębiej i wyjęłam… Kawałek kryształu! Schowałam go szybko. Wyszłam z wody, ubrałam buty i okryłam się peleryną.
Jak to otworzyć?! Jest pokrętło… Zaczęłam szukać kombinacji losowo. 346, nie… 243 nie. 999? Również nie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wskazówki… I nieoczekiwanie ją znalazłam!



- Zapisałem ją, żeby nie zapomnieć! Przecież nikt się nie domyśli, po co to jest.
Użyłam kodu, który odczytałam. 166. Usłyszałam ciche kliknięcie. Kłódka puściła! Nagle usłyszałam coś za sobą, nie brzmiało jak kłódka... Dziwna kreatura znów wyszła z jeziora. Co gorsza zmierzała w moją stronę! Wzięłam szybko w jedną rękę skrzynkę, w drugą latarnię i wybiegłam z więzienia co sił w nogach. Dałam sobie odpocząć dopiero u szczytu schodów.
- Było blisko… - Westchnęłam. Usłyszałam głosy z Sali drzwi.
- Jamon nikogo nie widział.
- Bardzo dobrze. – Leiftan odpowiedział ogrowi – Teraz ja idę na wartę.
Minęli się. Jamon najwyraźniej wrócił do siebie. Leiftan wyszedł z kwatery. Odczekałam chwilę i ruszyłam do swojego pokoju.
Z drżącym sercem otworzyłam skrzynkę. W środku było kilka rzeczy. Fiolka z jakimś dziwnym płynem, kilka już dawno zwiędłych kwiatów i ziół, ładna, świecąca wstążka i… Dziennik oprawiony w skórę. Otworzyłam go. Ręce mi się trzęsły. Na pierwszej stronie było kilka informacji, większość z nich trudno było odczytać Dz_ _ _ _ i _ zi _ ł i prz_p_ _ _ _ alche_ _cz _ ych.
- To najlepsza książka o alchemii… - Zmrużyłam oczy starając sobie przypomnieć jak najwięcej. Powoli udało mi się rozszyfrować napis. „Dziennik ziół i przepisów alchemicznych” Coś było jeszcze pod spodem, ale niemożliwe do odczytania. U dołu był podpis właściciela. Jednak jakkolwiek się nie starałam, nie mogłam się doczytać… M _ _ ae _ . Przygryzłam wargę. Nie dam rady.
Zerknęłam na następną stronę. Tam zachowało się już więcej. Niektóre opisy ziół były nie do odczytania, ale jak przejrzałam cały dziennik, dało się odczytać około 80% opisów i przepisów. Spojrzałam na zegarek. Była czwarta rano. Schowałam dziennik pod poduszkę i położyłam się spać. Jutro pomyślę, co zrobić dalej.
Rankiem, a raczej przedpołudniem ruszyłam na targ. Zaspałam trochę, ale po tej nocnej przygodzie wcale się nie dziwię. Kupiłam ładny dziennik, może już nie oprawiony w skórę, ale z twardą oprawą. Cały dzień spędziłam na przepisywaniu „książki”, którą znalazłam wczorajszej nocy. Oczywiście nie zdążyłam przepisać całej, jednak nauczyłam się już sporo ciekawych rzeczy. Zastanawiam się, czy byłabym w stanie samodzielnie zrobić miksturę…
Kupiłam na targu kiść ziaren kawy, arkaniczny płyn, jedną fiolkę i mleko moogliz. Pikantny melon miałam już wcześniej. Serafina przyniosła mi go, razem z paroma innymi rzeczami. Wzięłam miód pitny ze spiżarni i weszłam do Sali alchemicznej. Nikogo nie było. Zapisałam sobie przepis na kartce. Nie chciałam ryzykować przynoszenia tutaj dziennika. Zaczęłam według przepisu. Z ziaren zaparzyłam kawę. Dolałam do niej mleka i miodu. Wycisnęłam sok z pikantnego melona i na małym ogniu, dolewałam go do kawy. Teraz trzeba było ostrożnie. Dwie krople arkanicznego płynu… Znalazłam pipetę, na wszelki wypadek wyparzyłam ją i ostudziłam. Odmierzyłam dokładnie dwie krople. Przelałam mieszankę do dwóch kubków. Zadowolona z pracy zaczęłam sprzątać, gdy nagle otwarły się drzwi.
- Co tu się wyprawia?! – Ezarel zawołał wyraźnie wściekły.
- Korzystam z laboratorium. Nie mogę?
Miiko, która przyszła razem z nim spojrzała na mnie z nutą zdziwienia i wściekłości.
- Potrafisz w ogóle coś tutaj zrobić?! Skąd wzięłaś składniki!?
- Kupiłam! – Warknęłam na nią – I tak, potrafię. Zrobiłam miksturę uzupełniającą energię, żeby Ezarel nie chodził jak zombie po nocy!
Ezarel złapał się za czoło.
- Nie ma takiej mikstury…
- Owszem, jest! Najwidoczniej nie wiesz o alchemii tyle co ja!
- WYSTARCZY! – Miiko wrzasnęła, ogien pojawił się na jej dłoni.  – Ezarel, wylej to, zanim ktoś się otruje, a TY posprzątaj tu! Ezarel ma dużo pracy.
Tym razem przegięła. Zanim Ezarel zdążył cokolwiek zrobić, wzięłam kubek i wypiłam duszkiem mieszankę.
- C-co ty?! – Elf podbiegł do mnie i wyrwał mi kubek z ręki, ale nie zostało tam już prawie nic.
- No pięknie, jak się otrujesz, nie będę marnować na Ciebie leków!
- I dobrze, bo się nie otruję! – Poczułam przyjemne ciepło w całym ciele. – Ez! – Zwróciłam się do niego wściekle. – Myślałam, że jestem w straży Absyntu… Ale ty nawet nie próbujesz pomóc mi się zapoznać z alchemią. Więc działam na własną rękę! A ta mikstura działa, jeśli mi nie wierzysz… - Ostatnie wycedziłam przez zęby – to sprawdź! Bo zrobiłam to dla Ciebie… I żałuje, że w ogóle chciałam Ci pomóc.
- I jak się bawisz?
- To wcale nie jest takie trudne…!
- Mówiłem Ci, że się nauczysz. Chodź! Pokażę Ci jak się robi trudniejsze mikstury!
- Nie rozumiesz, ze nie mamy teraz czasu?! – Z zamyślenia wyrwał mnie wściekły głos Miiko. Wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć. – Ezarel musi zrobić miksturę sprawdzającą czystość wody, a przepis zaginął wieki temu! Ktoś prawdopodobnie zatruł studnię, a my nie mamy bliskiego źródła czystej wody, muszę wysyłać po kilku strażników do rzeki za lasem, podróż trwa cały dzień! Jak coś Ci się nie podoba, możesz wracać do więzienia, bo jak na razie do niczego się nie przydajesz, TYLKO PRZESZKADZASZ!
- Świetnie! – Wrzasnęłam na nią.
Ezarel zabrał się do roboty, wyrzucając resztki moich produktów do śmieci. Wyjął parę składników i czekał, aż wyjdziemy. Zawahałam się… Wczoraj czytałam ten przepis… Podeszłam do stołu.
- czego znowu chcesz? – Elf zapytał, a Miiko dodała, a raczej do wrzeszczała.
- Kazałam Ci WYJŚĆ!
- Oh, ZAMKNIJ SIĘ!
- CO!?- Płomień na jej ręku urósł jeszcze bardziej.
- Próbuję pomyśleć!
- Pff… Myślisz, że na coś się przydasz? – Ezarel zaśmiał się kpiąco. Posłałam mu nienawistne spojrzenie. Po czym spojrzałam na Miiko. Powiedziałam powoli i wyraźnie.
- Jeśli mi się uda… - Ręka mi drżała. – Spróbuję TYLKO raz. – Dodałam szybko, bo Miiko zaczęła już mówić, że nie mają na to czasu. – To dostanę własne miejsce w laboratorium – Każdy z tej straży miał swój własny stolik i szafkę – Oraz wyposażenie i zapas składników za darmo od Ciebie. – Wskazałam na Miiko.
Ezarel najwidoczniej nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- A tyy…! Oddasz mi swoją porcję miodu codziennie przez tydzień!
- Niech Ci będzie… Ale jak Ci się nie uda, spędzisz tydzień w celi… - Lisica wycedziła przez zęby.
- I ja będę dostawał Twoją porcję miodu
Ruszyłam do drzwi.
- O, już się poddajesz?
- Nie, idę po coś. A wy dwoje wypad! Wróćcie za dwadzieścia minut! Biorę wszystko co tutaj jest, przynieście mi jeszcze kwaśne źdźbło.
Wróciłam do pokoju i spisałam sobie przepis na kartkę. Na szczęście był czytelny i kompletny. Wróciłam do laboratorium. Zaraz za mną wszedł Ezarel. Szybko ukryłam kartkę.
- Czego chcesz?
- Przyniosłem kwaśne źdźbło. Już go próbowałem – Wciąż chichotał. – Miłego tygodnia w celi! – Zawołał za mną wychodząc.
- Jeszcze się zdziwisz…
Mikstura była dość prosta… Jednak wymagała jednej trudniejszej rzeczy. A mianowicie trzeba było oddzielić część składników kwaśnego źdźbła od innych. Na szczęście miałam do tego odpowiedni sprzęt. Mimo to kosztowało mnie to aż trzy próby, zanim mi się udało. Dobrze, że osoba, która tworzyła ten dziennik opisała wszystko bardzo dokładnie. Nawet ja zrozumiałam. Już prawie kończyłam, gdy do pomieszczenia weszli prawie wszyscy. Nevra, Valkyon, Miiko, Ezarel, Ewelein, Ykhar, Kero, Alajea, a nawet Leiftan.
- No, czekamy na pokaz! – Miiko tupnęła nogą.
- Chwila, ostatni składnik.
- Mówiłaś dwadzieścia minut…
Wszyscy patrzyli zmieszani. Miałam wrażenie, że nikt nie wierzy w to, że mi się uda. Kero nawet szeptał do Ykhar.
- Może będzie dla niej nieco łagodniejsza…
- Ale co jej w ogóle odbiło?! – Ewelein szepnęła do Ezarela, ten tylko zachichotał.
- Cisza tam! To jest alchemia! – Spojrzałam Miiko prosto w oczy. Poważna sprawa, z którą NIE WOLNO się śpieszyć! Myślałam, że ktoś taki jak ty powinien to rozumieć… Jak widać nie…
Miiko zdawała się zaraz eksplodować. Podeszła bliżej, ale Leiftan ją powstrzymał.
- Już. Gotowe. Jeśli woda jest zanieczyszczona zabarwi się na czerwono, jeśli nie, nic się nie stanie.
- Zaraz to sprawdzimy. Jamon naszykował Ci już celę. – Lisica wycedziła przez zęby.
Ewelein podeszła do mnie, wyraźnie zmieszana z dwoma fiolkami.
- W tej oznaczonej krzyżykiem jest zanieczyszczona przez nas na potrzeby testu woda. Druga jest czysta. – Patrzyła na mnie niepewnie, jakby było jej mnie żal.
- Nalej po kropli. – Mruknęłam patrząc Miiko prosto w oczy. Wszyscy patrzyli niepewnie, Kero odwrócił wzrok. Dostrzegłam spojrzenie Valkyona. Uśmiechnęłam się do niego. Patrzył na mnie chwilę i też odwzajemnił uśmiech.
- Uda jej się. – Powiedział głośno.
- Taa… - Ez aż prychnął. - Raczej mi się uda! Dodatkowa porcja miodu przez tydzień!
Ewelein wlała ostrożnie po kropli do każdego z pojemników.
- Nie… Nie wierzę! – Oczy Miiko rozszerzyły się.
- To… - Ezarel aż złapał się za głowę.
Woda w pojemniku oznaczonym literą X zabarwiła się na czerwono. Valkyon powoli zaczął bić brawo. Leiftan przyłączył się do niego, ale reszta była najwidoczniej zbyt osłupiała, by zrobić cokolwiek.
- Spróbujmy na innych wodach… - Głos Miiko drżał. – Ewelein, przynieś próbki z innym zanieczyszczeniem…
Ale substancja którą stworzyłam podziałała na każdą dokładnie tak samo.
- Nie wierzę, to niemożliwe! – Lisica złapała się za głowę – Ja… Skąd ty… Jak ty?!
- Skąd wiedziałaś, jak używać laboratorium? – Ewelein zapytała.
- I skąd znałaś przepis?! – Ezarel dodał podchodząc do mnie.
Oczy zaszkliły mi się. Może z tych emocji, ale przełknęłam łzy i spojrzałam na niego wręcz władczo.
- Nienawidzę Cię. – Powiedziałam głośno i wyraźnie. Sama wyczułam jad w moim głosie.
Odepchnęłam elfa i pobiegłam w stronę Valkyona, który niczego się nie spodziewając objął mnie, gdy schowałam głowę w jego klatce piersiowej.
- Nienawidzę tego świata! – Skąd te emocje…?  - Nienawidzę faery! NIENAWIDZĘ ELDARYI! – Zaczęłam krzyczeć.
- Nienawidzę tego świata! – Łzy płynęły z moich oczu, a ja nawet nie próbowałam ich powstrzymać.
- Spokojnie… - Czyjaś ręka gładziła mnie po głowie. – Wszystko będzie dobrze… Po prostu… Musisz… Stąd… Odejść…