Weszliśmy do butiku. Leo
przywitał nas uprzejmie.
- Lavielle! Rozalia strasznie się
o Ciebie zamartwiała, czy wszystko…
- Musimy się zobaczyć z Rozalią.
– Kastiel wciąż był strasznie poważny, to aż do niego nie podobne.
- Nie mam jej teraz…
- Natychmiast. – Dodał spoglądając
na mnie wymownie. Zanim zdążyłam zaprotestować, podwinął mi rękaw bluzki, spod
którego wystawał bandaż.
Leo wytrzeszczył na chwilę oczy,
ale już po chwili się opanował.
- Zadzwonię do niej.
- Nie trzeba… - Próbowałam się
obronić, ale Kastiel nadal trzymał mnie mocno.
- Idźcie na zaplecze. Możecie
sobie zrobić herbaty. – Powiedział wyciągając telefon.
Kastiel natychmiast mnie tam
zabrał. Posadził mnie na kanapie i zamknął drzwi. Nie spuszczał mnie z oka,
jakby się bał, że ucieknę.
- Chcesz coś? – Rzucił
niecierpliwie. Pokręciłam tylko głową. Rozalia zjawiła się jakieś pięć minut
później cała zdyszana, od razu się na mnie wydarła.
- Leo powiedział, że się
pocięłaś! – Chwyciła mnie za ramiona.
- T-to nie tak…
- No proszę, nawet ja byłem
bardziej subtelny.
Rozalia zignorowała komentarz Kastiela,
usiadła obok mnie próbując się uspokoić. Nagle spojrzała na Kastiela wymownie,
jakby chciała mu dać do zrozumienia, że powinien wyjść, ale ten nie ruszył się
z miejsca.
- Daruj sobie. Też tam wtedy
byłem, to przez to, że Lysander ją zapomniał. Za bardzo się przejmujesz. – Zwrócił
się teraz do mnie – Przecież lekarze powiedzieli, że mu przejdzie.
Spojrzałam na Rozalię. Znowu cały
ten gniew powrócił, znowu widziałam ich w tej dwuznacznej scenie.
- To może jak już wyjdzie ze
szpitala będziecie tworzyć piękną i słodką parę!? – Warknęłam w stronę Rozalii.
Kastiel spojrzał na nas zmieszany.
- Coś mnie ominęło…?
Tym razem Roza spojrzała na niego
gniewnie.
- Kastiel…!
- Przecież Lysander podkochuje
się w niej. – Wskazał na mnie. To jeszcze bardziej mnie rozzłościło.
- No widać Twój… Przyjaciel… -
Rzuciłam z niesmakiem – Nie mówi Ci wszystkiego! – Wstałam, Roza złapała mnie
za rękę, ale wyszarpnęłam się.
- Muszę wracać do domu, mam
szlaban!
- Lavielle, czekaj, wiesz, że to
nie tak! – Rozalia próbowała mnie zatrzymać, ale ją z kolei zatrzymał Kastiel.
- Może mi ktoś to wszystko
wytłumaczyć?! – Warknął.
Skorzystałam z okazji i wyszłam. Do
sklepu przyszła pracownica, więc Leo zapytał, czy mnie nie podwieźć, ale
zignorowałam go. Na szczęście po ulicy kręciło się sporo ludzi, nawet jeśli ktoś
za mną poszedł, musiał mnie już zgubić.
Na szczęście dotarłam do domu w
porę. Ledwie zdążyłam się przebrać, moi rodzice wrócili do domu. Pomogłam mamie
z zakupami, znowu uśmiechając się, jak gdyby nigdy nic.
- Ostatnio jesteś bardzo
szczęśliwa, cieszy mnie to – Zwróciła nawet uwagę przy obiedzie.
- Myślę, że to już koniec Twojego
szlabanu. – Tata wyraźnie też ma dzisiaj dobry humor. W końcu miał dobry dzień
w pracy.
I tak nie chciałam wychodzić…
* * *
Następnego dnia musiałam pójść do
szkoły. To oznaczało konfrontację z Kastielem. Nie miałam za bardzo na to
ochoty. Zastanawiałam się, czy nie udawać chorej, ale zrobienie tego po raz
drugi w tak krótkim czasie raczej by nie przeszło.
Ukryłam się w szatni, zanim
zaczęły się lekcje. Siedziałam tam też na każdej przerwie. W pewnym momencie
poczułam coś pod butami. Sięgnęłam ręką. Notatnik. Notatnik Lysandra! Czy to
jakieś fatum?! Ale… Wzięłam go i schowałam do torby. Oddam mu go raz na zawsze.
Albo dam go dzisiaj Rozalii. Niech mu go odda.
Miałam szczęście nie natknąć się
na Kastiela nigdzie na początku. Był w klasie i patrzył się na mnie znacząco.
Rozalii nigdzie nie było, znowu nie przyszła. To chyba nawet lepiej, nie miałam
ochoty na nią patrzeć. Alexy przysiadł się do mnie, ale nie udało mu się
zaciągnąć mnie do rozmowy.
- Słuchaj, widzę, że coś się
dzieje! Nie ukryłabyś niczego przede mną, prawda?
- Jak chcecie sobie porozmawiać,
proponuję zrobić to po lekcji! – Faraz chyba nie był dzisiaj w dobrym humorze.
- Przepraszam. – Kastiel nagle
podniósł rękę. Wyjątkowo grzecznie jak na niego, nie czekał jednak na
odpowiedź. – Chodzi o to, że Lavielle dzisiaj źle się czuje, widzi pan, jak
blado wygląda? Już rano nie wyglądała najlepiej, może lepiej będzie, jak
odprowadzę ją do domu, wiem, gdzie mieszka, to niedaleko… A to już nasza
ostatnia lekcja.
Profesor Farazewski zastanowił
się przez chwilę w milczeniu.
- Źle się czujesz? – Zagadnął mnie
w końcu.
- Trochę… - Mruknęłam. Cóż, może
przynajmniej uda mi się wrócić do domu.
Faraz westchnął.
- No dobrze, odprowadź ją. Nie
będziesz sama w domu?
- Rodzice niedługo wracają…
- No dobrze…
Wstałam powoli. Kastiel podszedł
do mnie i wziął mnie pod rękę. Amber wyglądała, jakby chciała mnie zabić.
Wiedziałam, że Kastiel robi to, żeby się upewnić, że mu nie ucieknę.
Postanowiłam mu na to pozwolić. Będzie wyglądać bardziej realnie.
- Lysander o Ciebie pytał. –
Powiedział, kiedy wyszliśmy już ze szkoły.
- Oczywiście.
- Miałaś go odwiedzić następnego
dnia
- Ale tego nie zrobiłam.
Krótkie milczenie.
- Rozalia powiedziała mi wszystko.
Wiem, że Lysander podkochiwał się w Rozie, ale to było bardzo dawno temu. Nawet
nie tyle co podkochiwał. Podobała mu się, że szybko z niej zrezygnował.
- A jeśli nie?! - Krzyknęłam spoglądając mu prosto w oczy. Ale
Kastiel tylko się zaśmiał. – No i co Cię tak bawi?!
- Ty. Jesteś zabawna. Słuchaj,
znam Lysandra znacznie dłużej, niż ty. I wygląda na to, że wszystko, czego
zapomniał, dotyczy…
- Mnie.
- Niny.
Spojrzałam na niego niepewnie.
- Nie pamięta czasów jeszcze dużo
wcześniej, zanim się pojawiłaś. Dokładnie od momentu, w którym Nina zaczęła się
za nim szwendać. Najwidoczniej również Nina była przyczyną jego wielu
problemów. To nie ma nic wspólnego z Tobą. Poza tym powoli sobie przypomina, a
ja też nie jestem ślepy. Z początku myślałem, że chodzi taki zdołowany nie z
powodu ojca, ale czegoś… Bardziej dla mnie oczywistego.
- Czego?
- Tego, że wam się nie układa.
Nie patrz tak na mnie, od dawna to widzę. Już od czasu biegu zaczęłaś mu się
podobać. Może nawet wcześniej, ale wtedy dopiero ja zauważyłem. Powoli mu się
przypominasz… Powinnaś do niego pójść.
- LAVIELLE!!! – Rozalia stała pod
moim domem. Złapała mnie za ramiona. -
Nie myśl, że mi uciekniesz, musimy iść do szpitala, już!
- Coś się stało? Gadaj! – Kastiel
przestraszył się jej nagłego wybuchu.
- Oczywiście, że się stało, ona
się stała! Lysander jutro wychodzi i pewnie pojedzie na wieś na kilka dni. Musi
z nim porozmawiać TERAZ.
Kastielowi widocznie wzrosło
ciśnienie, ale Roza się tym nie przejęła. Targały mną mieszane uczucia.
- Ty jedziesz z nami. – Warknęła na
Kastiela. – Pilnuj jej, idziemy!
Nie zdążyłam nawet zaprotestować,
gdy doszliśmy do przystanku. Rozalia zapłaciła za mnie. Jechaliśmy, wydawało mi
się, że jedziemy wieczność.
- Lysander powiedział mi wtedy… -
Powiedziała – Zanim przyszłaś, gdy powiedziałam mu o Tobie… Że miał wrażenie,
że utracił coś bardzo bliskiego. Że Twój głos wydawał mu się bardzo znajomy.
Ale nie mógł Cię ulokować, bo myślał, że jego miłością jestem ja. Gdy
wybiegłaś, szukałam Cię, ale nie znalazłam, więc wróciłam do Lysia. Wtedy
zaczął sobie przypominać…
Nie odpowiedziałam. Resztę drogi
przejechaliśmy w milczeniu. Siostry Felicji nie było akurat w pobliżu. Dzięki
temu Kastiel spokojnie przemknął. Praktycznie wepchnęli mnie do Sali Lysandra i
zamknęli za mną drzwi.
- Przyszłaś… - Spojrzał na mnie.
Na stoliku było mnóstwo słodkości, jakieś soki, jogurty. Obok stały jeszcze
kwiaty, które mu przyniosłam. – Lavielle…
Jeszcze nigdy nie widziałam go
tak smutnego. Coś we mnie pękło, znowu zaczęłam płakać.
- Lavielle… Przepraszam.
- To nie Twoja wina… To ja byłam…
Bezużyteczna.
- Wcale nie. – Pogładził mnie po
policzku.
Usiadłam na jego łóżku i szybko
sięgnęłam do torebki szukając chusteczek. Notatnik Lysandra wypadł mi z niej.
Był na wierzchu. Serce mi zamarło, ale on podniósł go powoli.
- Czytałaś? – Zagadnął.
- Nie. Chciałam Ci go oddać. Po prostu
o nim zapomniałam.
- To może… Przeczytamy?
Spojrzałam zaskoczona, ale on
pochylił się nade mną i otworzył notatnik na moich kolanach. W sumie widziałam
tylko jakieś bazgroły. Na niektórych kartkach były teksty piosenek, na innych
dość … Nietypowo wykonane komiksy.
- Co to jest?
- To jak się poznaliśmy. Ten
duch, to ja. Przestraszyłem Cię wtedy. A
ten kupidyn – Wskazał na drugą stronę – To ty. Pomagasz Rozie i mojemu bratu.
Przeglądaliśmy powoli kartki.
Lysander narysował wszystkie ważne wydarzenia z nami. Złapał mnie za rękę, ale
pisnęłam szybko.
- Kastiel mi wspominał…
- Powiedział Ci?! – Zdziwiłam się,
nie powinien był go denerwować.
- Tak. Dlatego jesteśmy tak dobrymi
przyjaciółmi. Kastiel nigdy nic przede mną nie ukrywał… I ja nie powinienem
był. Przepraszam Cię. – Ucałował mnie delikatnie. Było tak, jak za pierwszym
razem, Lysander robił to z niewiarygodną pasją. Powoli zamknęłam oczy i
zrelaksowałam się.
- Obiecaj, że nigdy więcej tego
nie zrobisz.
- Nawet tego nie chciałam zrobić.
To był… Wypadek. – Spojrzał na mnie sceptycznie, ale dodałam. – Naprawdę!
Gdybym się cięła miałabym więcej ran! A mam tylko jedną! – Zdjęłam bandaż. Rana
już się goiła, nie była głęboka, wyglądała trochę jak dłuższe podrapanie przez
kota.
Lysander westchnął. Wyraźnie mu
ulżyło.
- Będę przez kilka dni na wsi.
Ale wrócę wkrótce do szkoły. Lekarz powiedział, że powrót do normalnego życia
dobrze mi zrobi. Nie zapomnisz o mnie, do tego czasu, prawda?
- Nie… Nie zapomnę. –
Uśmiechnęłam się. Tym razem szczerze.