sobota, 19 listopada 2016

Rozdział IX



- Kero? – Zapytałam wchodząc do środka.
- Oh, Gardienne, nie ma go tutaj! – Tylko uszy Ykhar wystawały zza stosu papierów.
- Wygląda na to, że masz dużo pracy…
- Oh, tak… Sporo papierkowej roboty…
- Kiedy wróci Kero? Chciałam was o coś zapytać..
- Obawiam się, że nawet jak wróci, to do jutra jesteśmy wprost zawaleni robotą! To mi przypomina, kiedy kilka tygodni temu mieliśmy z Kero tyle pracy, że siedzieliśmy z tym wszystkim do późnej nocy! Wtedy Kero poszedł dla nas po herbatę i…
- Um… Ykhar… Praca…
- A-ah tak…
- To może ja Cię już zostawię…?
- Tak, tak…
Opuściłam bibliotekę. Chyba muszę trochę poczekać na odpowiedź na moje pytania. Wpadłam na kogoś w drodze do mojego pokoju.
- Oho, widzę, że jakaś ślicznotka na mnie wpadła! – Nevra mrugnął do mnie zalotnie. Zignorowałam go. – Co jest, nie w humorze?
- Ech… Po prostu mam wiele pytań i nikogo, kto mógłby mi na nie odpowiedzieć…
- Jakich pytań?
- Rozmawiałam z Valkyonem… Powiedział mi, że są faery które jedzą rzeczy typu jedzenie dla chowańców, ale to nie możliwe, żebym takim była, ale nie powiedział mi dlaczego. Kazał mi zapytać Kero lub Ykhar.
- Oh… Widzisz… Większość faery przybyła tutaj z waszego świata.
- Co? Jak to?!
- Cóż… Nie tylko z waszego… Jednak były takie, które narodziły się tu, w Eldaryi i tylko one mogą jeść to, co tutaj się znajduje. Dlatego to nie ma sensu. Przejść z Twojego świata do Eldaryi jest łatwo, ale w drugą stronę… - Zawahał się. – Dlatego to niemożliwe.
- Oh… Rozumiem…
- Ale to rzeczywiście ciekawe… Zastanawiam się, czy to jedzenie w jakikolwiek sposób Cię odżywia?
- Nie mam pojęcia…
- Gardienneeee!! – Ykhar przybiegła do mnie zdyszana – Wszędzie Cię szukałam!
- Parę minut temu się widziałyśmy. Nie mogłam odejść daleko.
- Tak, wiem, ale pamiętaj, że mam bardzo krótkie nóżki! Miiko ma dla Ciebie zadanie, dla Ciebie i Ezarela, chyba chce was pogodzić!
Serce zabiło mi mocniej… Moje pierwsze zadanie!
- Lepiej już do niej idźcie, zostawię was.
- Co robiłaś z Nevrą?
- Oh, rozmawialiśmy o moim możliwym pochodzeniu, to wszystko.
- Hmn… Może mogłabym Ci jakoś pomóc? Poszukam czegoś w moich książkach jak tylko uwinę się z tym nawałem papierkowej roboty…
- Dziękuję! – Uścisnęłam ją przyjaźnie, małą brownie to chyba jednak przestraszyło.
- C-co robisz?!
- Oh, przepraszam… Zwykle tak przytulam tych, którzy są mi bliscy, albo których lubię.
- W takim razie… - Odwzajemniła uścisk – Nie mam nic przeciwko.
***
-O, jesteś wreszcie… Ezarel już poszedł – Miiko znów nie była w dobrym humorze.
- Poszedł na misję beze mnie!?
- Nie. Na misję pójdziecie jutro. Udacie się w miejsce do którego wpadłaś ostatnim razem. Jest tak trochę żyznej gleby idealnej pod uprawę zioła, które znalazłaś. Ezarel zajmie się zasiewem, pomożesz mu w tym.
- Dobrze, zrozumiałam.
- Resztę dnia masz wolną… Możesz już iść… - Wyglądała, jakby naprawdę chciała, żebym sobie poszła. W każdym razie i tak musiałam iść. Czekało mnie jeszcze sporo pracy…
Zajęło mi to cały dzień i prawie całą noc. Dopiero o czwartej nad ranem w końcu mogłam usnąć. Serafina wychodziła wtedy na swoje „łowy”. Nie dane mi było jednak dłużej pospać, gdyż koło szóstej usłyszałam pukanie, a po chwili walenie do drzwi.
- Kto to…? Jeszcze wcześnie rano…
- Mamy misję, zapomniałaś? Chyba, że mam iść sam. – Ezarel stał przed moim pokojem. Nie musiałam się nawet przebierać, usnęłam w ubraniach.
- Nie powiedziano mi, o której godzinie wychodzimy… Poczekaj, już się zbieram… Tylko… Coś wezmę… Z bijącym sercem wzięłam do rąk moje dzieło. Dobrze, że umiałam szyć, wyszła całkiem nieźle. Otworzyłam drzwi.
- Ezarel… Twoja kurtka!?
- Ah, to? Mam kilka zestawów tych samych strojów.
Żyła na mojej skroni zadrżała niebezpiecznie.
- Wiesz, w laboratorium łatwo się pobrudzić, niektóre plamy nie schodzą… - W tym momencie dosłownie rzuciłam mu w twarz kurtkę, którą szyłam mu całą noc, kurtkę, na którą wydałam większość moich pieniędzy. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem cała w złości.
- Możesz iść sam!!!
- Co to jest…?
Nie odpowiedziałam.
- To ręczna robota. Skąd wzięłaś miarę…?
- Zmierzyłam Twoją starą kurtkę, którą wywaliłeś do śmieci! Zejdź mi z oczu!
- Przecież mnie nie widzisz.
- …
- Znowu Cię mam. – Usłyszałam jego śmiech zza drzwi. – Hmn… Cóż… Od razu widać, że ludzka robota…
- Możesz ją wyrzucić! – Syknęłam.
Nastała cisza. Przez chwilę myślałam, że może sobie poszedł, ale uświadomiłam sobie, ze nie słyszałam żadnych kroków.
- Gardienne…
Starałam się go ignorować. Mimo woli popłynęły mi łzy. Po co ja się tak starałam? Dla kogo? Dla Ezarela?! Poza tym wydałam bardzo dużo pieniędzy…
- … Chodź.
- Sam sobie idź!
- Płaczesz?
- Nie!!! – Wykrzyczałam przez łzy.
- Spotkajmy się o dwunastej przy kiosku centralnym…
Poszedł. Rzuciłam się na łóżko. I tak nie miałam zamiaru tam iść. Usnęłam po chwili. Znowu obudziło mnie pukanie do drzwi, było pół do pierwszej.
- Powiedziałam Ci, że z Tobą nie idę!!
- Gardienne…
Ogarnęła mnie panika.
- M-Miiko?! P-poczekaj, już Ci otwieram…. – Podbiegłam do drzwi. Miiko zmierzyła mnie wzrokiem do góry do dołu.
- Obawiam się, że ten strój nie nadaje się do chodzenia po lesie… - Wzięła w palce moją podartą sukienkę. – Przyniosłam Ci coś wygodniejszego. Przebierz się szybko, bo Ezarel na Ciebie czeka. – I zanim zdążyłam zaprotestować… - ŻADNYCH DYSKUSJI!
Chyba nie mam wyboru…

2 komentarze:

  1. Też bym chciała taką ręcznie szytą kurtkę :)
    Coś czuję że Ezarel będzie chciał zrobić przyjemność dla Gardzi i założy ją :D
    Życzę weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co dalej *o* z niecierpliwością czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń