- Więzienie!? – Stęknęłam. Nie
miałam z tym miejscem zbyt dobrych wspomnień. Nie do końca byłam świadoma,
dlaczego tu jestem. Jednak coś mnie tknęło.
- Miałam tu coś znaleźć… -
Rozejrzałam się. Ostatnim razem w wodzie było jakieś dziwne coś… - Muszę… Muszę
przyjść w nocy… - Powiedziałam do siebie. Odwróciłam się i biegiem ruszyłam do
swojego pokoju.
Poczekałam, aż się ściemni. Ykhar
była u mnie, zapytała co robię, ale gdy powiedziałam jej, że czytam
odpowiedziała
- Nie lubię, jak ktoś mi
przeszkadza, gdy to robię!
I zostawiła mnie w spokoju.
Przebrałam się w mój strój Misty Rogue, który dostałam od Nevry. Miał rację,
dobrze się maskuję. Wzięłam latarnię, ale na razie schowałam ją pod peleryną Po
chwili namysłu chwyciłam też próbkę perfum, które dała mi Alajea parę dni temu.
W całej kwaterze było strasznie ciemno. Przemknęłam się przez korytarz. Przez
salę drzwi przechodził Ezarel. Wyglądał na zmęczonego. Wcisnęłam się w kąt z
bijącym sercem, ale na szczęście wcale mnie nie dostrzegł. Pracował do późna?
Wyrzuciłam go z myśli. Miałam
misję do wykonania. Nie wiem, czemu, ale czułam, że muszę tam pójść...
Przemknęłam przez schody, piwnicę, kolejne schody… Dotarłam do więzienia. Te
okropne klatki wzbudzały we mnie dreszcze
Podeszłam do zielonkawego
jeziora. Dziwna postać, którą widziałam już wcześniej wyłoniła się z niego.
Wzdrygnęłam się.
- Odejdź…
Zbliżała się. Wyciągnęłam perfum
i psiknęłam prosto w to coś. Zatrzęsło się i znikło w wodzie. Z bijącym sercem
zdjęłam buty i pelerynę i weszłam do wody.
- Co ja robię… To szaleństwo, nie
wiem nawet, czego szukam! Ale…
Przełknęłam ślinę i powoli
weszłam głębiej.
- To już tutaj. Nie bój się,
wchodź.
- Nie umiem pływać.
- Nie trzeba wchodzić głęboko.
Zobacz, tu, zaraz pod pomostem. Nikt tu nie zagląda, nie ma po co.
Zanurzyłam się. Otworzyłam oczy.
Było to trudne, nigdy tego nie robiłam pod wodą.. Rzeczywiście pod pomostem
była ledwie zauważalna wnęka. Wyciągnęłam do niej rękę.
Poczułam coś w środku. Trochę
obślizgłe, ale jakby… Z jakiegoś metalu. Pociągnęłam. Najwyraźniej utknęło.
Wstałam, żeby nabrać powietrza i znów kucnęłam w wodzie. Po dłuższej
szarpaninie w końcu udało mi się wyciągnąć starą skrzynkę. Wyglądała, jakby
miała tysiące lat. Jednak w środku poczułam coś jeszcze. Sięgnęłam głębiej i
wyjęłam… Kawałek kryształu! Schowałam go szybko. Wyszłam z wody, ubrałam buty i
okryłam się peleryną.
Jak to otworzyć?! Jest pokrętło…
Zaczęłam szukać kombinacji losowo. 346, nie… 243 nie. 999? Również nie.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu wskazówki… I nieoczekiwanie ją znalazłam!
- Zapisałem ją, żeby nie
zapomnieć! Przecież nikt się nie domyśli, po co to jest.
Użyłam kodu, który odczytałam.
166. Usłyszałam ciche kliknięcie. Kłódka puściła! Nagle usłyszałam coś za sobą,
nie brzmiało jak kłódka... Dziwna kreatura znów wyszła z jeziora. Co gorsza
zmierzała w moją stronę! Wzięłam szybko w jedną rękę skrzynkę, w drugą latarnię
i wybiegłam z więzienia co sił w nogach. Dałam sobie odpocząć dopiero u szczytu
schodów.
- Było blisko… - Westchnęłam.
Usłyszałam głosy z Sali drzwi.
- Jamon nikogo nie widział.
- Bardzo dobrze. – Leiftan
odpowiedział ogrowi – Teraz ja idę na wartę.
Minęli się. Jamon najwyraźniej
wrócił do siebie. Leiftan wyszedł z kwatery. Odczekałam chwilę i ruszyłam do
swojego pokoju.
Z drżącym sercem otworzyłam
skrzynkę. W środku było kilka rzeczy. Fiolka z jakimś dziwnym płynem, kilka już
dawno zwiędłych kwiatów i ziół, ładna, świecąca wstążka i… Dziennik oprawiony w
skórę. Otworzyłam go. Ręce mi się trzęsły. Na pierwszej stronie było kilka
informacji, większość z nich trudno było odczytać Dz_ _ _ _ i _ zi _ ł i prz_p_
_ _ _ alche_ _cz _ ych.
- To najlepsza książka o
alchemii… - Zmrużyłam oczy starając sobie przypomnieć jak najwięcej. Powoli
udało mi się rozszyfrować napis. „Dziennik ziół i przepisów alchemicznych” Coś
było jeszcze pod spodem, ale niemożliwe do odczytania. U dołu był podpis właściciela.
Jednak jakkolwiek się nie starałam, nie mogłam się doczytać… M _ _ ae _ .
Przygryzłam wargę. Nie dam rady.
Zerknęłam na następną stronę. Tam
zachowało się już więcej. Niektóre opisy ziół były nie do odczytania, ale jak
przejrzałam cały dziennik, dało się odczytać około 80% opisów i przepisów.
Spojrzałam na zegarek. Była czwarta rano. Schowałam dziennik pod poduszkę i
położyłam się spać. Jutro pomyślę, co zrobić dalej.
Rankiem, a raczej przedpołudniem
ruszyłam na targ. Zaspałam trochę, ale po tej nocnej przygodzie wcale się nie
dziwię. Kupiłam ładny dziennik, może już nie oprawiony w skórę, ale z twardą
oprawą. Cały dzień spędziłam na przepisywaniu „książki”, którą znalazłam
wczorajszej nocy. Oczywiście nie zdążyłam przepisać całej, jednak nauczyłam się
już sporo ciekawych rzeczy. Zastanawiam się, czy byłabym w stanie samodzielnie
zrobić miksturę…
Kupiłam na targu kiść ziaren
kawy, arkaniczny płyn, jedną fiolkę i mleko moogliz. Pikantny melon miałam już
wcześniej. Serafina przyniosła mi go, razem z paroma innymi rzeczami. Wzięłam
miód pitny ze spiżarni i weszłam do Sali alchemicznej. Nikogo nie było.
Zapisałam sobie przepis na kartce. Nie chciałam ryzykować przynoszenia tutaj
dziennika. Zaczęłam według przepisu. Z ziaren zaparzyłam kawę. Dolałam do niej
mleka i miodu. Wycisnęłam sok z pikantnego melona i na małym ogniu, dolewałam
go do kawy. Teraz trzeba było ostrożnie. Dwie krople arkanicznego płynu…
Znalazłam pipetę, na wszelki wypadek wyparzyłam ją i ostudziłam. Odmierzyłam
dokładnie dwie krople. Przelałam mieszankę do dwóch kubków. Zadowolona z pracy
zaczęłam sprzątać, gdy nagle otwarły się drzwi.
- Co tu się wyprawia?! – Ezarel
zawołał wyraźnie wściekły.
- Korzystam z laboratorium. Nie
mogę?
Miiko, która przyszła razem z nim
spojrzała na mnie z nutą zdziwienia i wściekłości.
- Potrafisz w ogóle coś tutaj
zrobić?! Skąd wzięłaś składniki!?
- Kupiłam! – Warknęłam na nią – I
tak, potrafię. Zrobiłam miksturę uzupełniającą energię, żeby Ezarel nie chodził
jak zombie po nocy!
Ezarel złapał się za czoło.
- Nie ma takiej mikstury…
- Owszem, jest! Najwidoczniej nie
wiesz o alchemii tyle co ja!
- WYSTARCZY! – Miiko wrzasnęła,
ogien pojawił się na jej dłoni. –
Ezarel, wylej to, zanim ktoś się otruje, a TY posprzątaj tu! Ezarel ma dużo
pracy.
Tym razem przegięła. Zanim Ezarel
zdążył cokolwiek zrobić, wzięłam kubek i wypiłam duszkiem mieszankę.
- C-co ty?! – Elf podbiegł do
mnie i wyrwał mi kubek z ręki, ale nie zostało tam już prawie nic.
- No pięknie, jak się otrujesz,
nie będę marnować na Ciebie leków!
- I dobrze, bo się nie otruję! –
Poczułam przyjemne ciepło w całym ciele. – Ez! – Zwróciłam się do niego
wściekle. – Myślałam, że jestem w straży Absyntu… Ale ty nawet nie próbujesz
pomóc mi się zapoznać z alchemią. Więc działam na własną rękę! A ta mikstura działa,
jeśli mi nie wierzysz… - Ostatnie wycedziłam przez zęby – to sprawdź! Bo
zrobiłam to dla Ciebie… I żałuje, że w ogóle chciałam Ci pomóc.
- I jak się bawisz?
- To wcale nie jest takie
trudne…!
- Mówiłem Ci, że się nauczysz.
Chodź! Pokażę Ci jak się robi trudniejsze mikstury!
- Nie rozumiesz, ze nie mamy
teraz czasu?! – Z zamyślenia wyrwał mnie wściekły głos Miiko. Wyglądała, jakby
miała zaraz wybuchnąć. – Ezarel musi zrobić miksturę sprawdzającą czystość
wody, a przepis zaginął wieki temu! Ktoś prawdopodobnie zatruł studnię, a my
nie mamy bliskiego źródła czystej wody, muszę wysyłać po kilku strażników do
rzeki za lasem, podróż trwa cały dzień! Jak coś Ci się nie podoba, możesz
wracać do więzienia, bo jak na razie do niczego się nie przydajesz, TYLKO PRZESZKADZASZ!
- Świetnie! – Wrzasnęłam na nią.
Ezarel zabrał się do roboty,
wyrzucając resztki moich produktów do śmieci. Wyjął parę składników i czekał,
aż wyjdziemy. Zawahałam się… Wczoraj czytałam ten przepis… Podeszłam do stołu.
- czego znowu chcesz? – Elf
zapytał, a Miiko dodała, a raczej do wrzeszczała.
- Kazałam Ci WYJŚĆ!
- Oh, ZAMKNIJ SIĘ!
- CO!?- Płomień na jej ręku urósł
jeszcze bardziej.
- Próbuję pomyśleć!
- Pff… Myślisz, że na coś się
przydasz? – Ezarel zaśmiał się kpiąco. Posłałam mu nienawistne spojrzenie. Po
czym spojrzałam na Miiko. Powiedziałam powoli i wyraźnie.
- Jeśli mi się uda… - Ręka mi
drżała. – Spróbuję TYLKO raz. – Dodałam szybko, bo Miiko zaczęła już mówić, że
nie mają na to czasu. – To dostanę własne miejsce w laboratorium – Każdy z tej
straży miał swój własny stolik i szafkę – Oraz wyposażenie i zapas składników
za darmo od Ciebie. – Wskazałam na Miiko.
Ezarel najwidoczniej nie
wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- A tyy…! Oddasz mi swoją porcję
miodu codziennie przez tydzień!
- Niech Ci będzie… Ale jak Ci się
nie uda, spędzisz tydzień w celi… - Lisica wycedziła przez zęby.
- I ja będę dostawał Twoją porcję
miodu
Ruszyłam do drzwi.
- O, już się poddajesz?
- Nie, idę po coś. A wy dwoje
wypad! Wróćcie za dwadzieścia minut! Biorę wszystko co tutaj jest, przynieście
mi jeszcze kwaśne źdźbło.
Wróciłam do pokoju i spisałam
sobie przepis na kartkę. Na szczęście był czytelny i kompletny. Wróciłam do
laboratorium. Zaraz za mną wszedł Ezarel. Szybko ukryłam kartkę.
- Czego chcesz?
- Przyniosłem kwaśne źdźbło. Już
go próbowałem – Wciąż chichotał. – Miłego tygodnia w celi! – Zawołał za mną
wychodząc.
- Jeszcze się zdziwisz…
Mikstura była dość prosta… Jednak
wymagała jednej trudniejszej rzeczy. A mianowicie trzeba było oddzielić część
składników kwaśnego źdźbła od innych. Na szczęście miałam do tego odpowiedni
sprzęt. Mimo to kosztowało mnie to aż trzy próby, zanim mi się udało. Dobrze,
że osoba, która tworzyła ten dziennik opisała wszystko bardzo dokładnie. Nawet
ja zrozumiałam. Już prawie kończyłam, gdy do pomieszczenia weszli prawie
wszyscy. Nevra, Valkyon, Miiko, Ezarel, Ewelein, Ykhar, Kero, Alajea, a nawet
Leiftan.
- No, czekamy na pokaz! – Miiko
tupnęła nogą.
- Chwila, ostatni składnik.
- Mówiłaś dwadzieścia minut…
Wszyscy patrzyli zmieszani.
Miałam wrażenie, że nikt nie wierzy w to, że mi się uda. Kero nawet szeptał do
Ykhar.
- Może będzie dla niej nieco
łagodniejsza…
- Ale co jej w ogóle odbiło?! –
Ewelein szepnęła do Ezarela, ten tylko zachichotał.
- Cisza tam! To jest alchemia! –
Spojrzałam Miiko prosto w oczy. Poważna sprawa, z którą NIE WOLNO się śpieszyć!
Myślałam, że ktoś taki jak ty powinien to rozumieć… Jak widać nie…
Miiko zdawała się zaraz
eksplodować. Podeszła bliżej, ale Leiftan ją powstrzymał.
- Już. Gotowe. Jeśli woda jest
zanieczyszczona zabarwi się na czerwono, jeśli nie, nic się nie stanie.
- Zaraz to sprawdzimy. Jamon
naszykował Ci już celę. – Lisica wycedziła przez zęby.
Ewelein podeszła do mnie,
wyraźnie zmieszana z dwoma fiolkami.
- W tej oznaczonej krzyżykiem
jest zanieczyszczona przez nas na potrzeby testu woda. Druga jest czysta. –
Patrzyła na mnie niepewnie, jakby było jej mnie żal.
- Nalej po kropli. – Mruknęłam
patrząc Miiko prosto w oczy. Wszyscy patrzyli niepewnie, Kero odwrócił wzrok.
Dostrzegłam spojrzenie Valkyona. Uśmiechnęłam się do niego. Patrzył na mnie
chwilę i też odwzajemnił uśmiech.
- Uda jej się. – Powiedział
głośno.
- Taa… - Ez aż prychnął. - Raczej
mi się uda! Dodatkowa porcja miodu przez tydzień!
Ewelein wlała ostrożnie po kropli
do każdego z pojemników.
- Nie… Nie wierzę! – Oczy Miiko
rozszerzyły się.
- To… - Ezarel aż złapał się za
głowę.
Woda w pojemniku oznaczonym
literą X zabarwiła się na czerwono. Valkyon powoli zaczął bić brawo. Leiftan
przyłączył się do niego, ale reszta była najwidoczniej zbyt osłupiała, by
zrobić cokolwiek.
- Spróbujmy na innych wodach… -
Głos Miiko drżał. – Ewelein, przynieś próbki z innym zanieczyszczeniem…
Ale substancja którą stworzyłam
podziałała na każdą dokładnie tak samo.
- Nie wierzę, to niemożliwe! –
Lisica złapała się za głowę – Ja… Skąd ty… Jak ty?!
- Skąd wiedziałaś, jak używać
laboratorium? – Ewelein zapytała.
- I skąd znałaś przepis?! –
Ezarel dodał podchodząc do mnie.
Oczy zaszkliły mi się. Może z
tych emocji, ale przełknęłam łzy i spojrzałam na niego wręcz władczo.
- Nienawidzę Cię. – Powiedziałam
głośno i wyraźnie. Sama wyczułam jad w moim głosie.
Odepchnęłam elfa i pobiegłam w
stronę Valkyona, który niczego się nie spodziewając objął mnie, gdy schowałam
głowę w jego klatce piersiowej.
- Nienawidzę tego świata! – Skąd
te emocje…? - Nienawidzę faery!
NIENAWIDZĘ ELDARYI! – Zaczęłam krzyczeć.
- Nienawidzę tego świata! – Łzy
płynęły z moich oczu, a ja nawet nie próbowałam ich powstrzymać.
- Spokojnie… - Czyjaś ręka
gładziła mnie po głowie. – Wszystko będzie dobrze… Po prostu… Musisz… Stąd…
Odejść…
Eh, co człowiek się wciągnie to mu przerywają i musi czekać :< jesteś jak Polsat xD
OdpowiedzUsuń