Uwaga Miiko sprawiła, że zdałam
sobie sprawę z tego, że to, co zrobiłam było dość dziecinne. Chociaż
poskutkowało… Przydałoby się jakoś pogodzić z Ezarelem. Zaczęły mnie gryźć
wyrzuty sumienia, w końcu zniszczyłam mu ubranie… Z tak brudnej podłogi raczej
już się nie doczyści…
Przygryzłam wargę. Dostałam od
Miiko trochę pieniędzy na początek… Mogę sobie coś kupić… Ale najpierw…
Poszłam w stronę spiżarni. Nikogo
tu nie było. Wzięłam trochę miodu i mleka, po chwili namysłu wzięłam też mąkę,
jajka, cukier, margarynę, kakao… i parę innych rzeczy. Nie znalazłam nigdzie
olejków, ale i bez nich mogę się obyć.
Weszłam do kuchni, była pusta.
Zajęłam się pieczeniem, szybko znalazłam piekarnik i formy. Ciężko mi było
utrzeć samej ciasto, stół był dość wysoki, więc musiałam pomóc sobie krzesłem.
Kiedy już myślałam, że nie dam rady, jakaś postać weszła do kuchni
- CO TU SIĘ WYPRAWIA?! –
Zagrzmiał na mnie jakiś wielki typ. Wyglądał trochę jak.. Em… Jak Mery, tylko
dużo, dużo brzydszy… W sumie to przypominał jakąś hybrydę człowieka i kozy.
- Gotuję.
- Kto Ci tu pozwolił wleźć?!
- Nikt mi nie zabronił…. To
weszłam. Ty tu jesteś szefem kuchni?
- Tak, a co?!
- Wspaniale, przydasz się! Chodź,
pomożesz mi utrzeć ciasto!
- Nie mam czasu na takie..
- NATYCHMIAST! – Warknęłam. – Nie
widzisz, że masz tutaj damę w potrzebie?! Rusz te kopyta i pomóż mi z tym!
Przez chwilę był w takim szoku,
że nawet podszedł
- Wiesz w ogóle co robisz? Umiesz
niby gotować? – Prychnął. – Nie znam Cię, nowa jesteś?! To ludzkie jedzenie,
pewnie nigdy takiego nie widziałaś!
- Jestem człowiekiem. – Mruknęłam.-
A przynajmniej tak myślałam do wczoraj! Pomożesz mi czy nie!?
- I tak nic z tego Ci nie wyjdzie…
- Spojrzał na moje ciasto – To tylko jakaś papka!
Mimo wszystko pomógł.
Powiedziałam mu co ma robić, nie był zachwycony i co chwila zwracał mi uwagę,
że marnuję jedzenie, a z tego i tak nic nie wyjdzie. Mimo wszystko wyszło.
Satyr Karuto, jak się później dowiedziałam, starał się ukryć zdziwienie.
Ukroiłam mu kawałek, gdy już babka ostygła na tyle, by móc ją zjeść. Przeżuwał
przez chwilę w ciszy.
- Nie jest taka najgorsza… Choć
wiele jej brakuje, chyba kiepsko Ci to idzie. – Wziął jednak kolejny gryz. –
Użyłaś tego czarnego proszku? Dziwne, zawsze był gorzki.
- To kakao. Najlepiej smakuje,
jak weźmiesz łyżeczkę „tego proszku” dodasz dwie łyżeczki cukru i zalejesz
ciepłym mlekiem. To trochę jak… jak kawa. Ale nadaje się też do ciast.
- Dobrze, więc, zabieraj mi to
stąd teraz. – Warknął na mnie. Uśmiechnęłam się tylko. Z jakichś powodów lubię
tego gościa…
Wzięłam ciasto, całą blachę, po
czym pokroiłam na kawałki. Nałożyłam dwa na talerzyk i wzięłam szklankę
ciepłego mleka z miodem. Poszłam w stronę mojego pokoju. Słyszałam tam głosy,
lecz szybko ucichły, prawdopodobnie usłyszeli, że idę. Za zakrętem zobaczyłam
Miiko i Ezarela, stali przed moim pokojem.
- Co? Panienka przyszła
sprawdzić, czy się nie lenię…? – Prychnął. – Nie martw się, już wracam do
roboty! – Odwrócił się, Miiko chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłam.
- Ez, poczekaj! Przyniosłam Ci
poczęstunek, no wiesz… Nie powinno się pracować o pustym żołądku.
- Nie dzięki, już jadłem!
- Ezarel…! – Miiko spojrzała na
niego wzrokiem wściekłego bazyliszka.
- Mam mleko z miodem…. I ciasto…
- Mleko z miodem? – Ezarel odwrócił
się nagle w moją stronę
- Zaraz, jakie ciasto? – Miiko spojrzała
na mnie – Skąd je masz?
- Upiekłam.
- Skąd wzięłaś składniki? – Były w
spiżarni.
- I wzięłaś je?
- Nie mogłam….?
- Posłuchaj, jedzenie jest tutaj
wydzielane, nie wolno przywłaszczać sobie wszystkiego!
Ezarel zaśmiał się, widocznie
spodobało mu się, że dostało mi się od Miiko.
- Nie przywłaszczyłam! Zrobiłam
dla wszystkich! Dla Ciebie też, ale skoro nie chcesz…
- Zaraz… - Miałam wrażenie, że
oczy Miiko zabłysły. Spojrzała na ciasto. – Jest dobre…? Znaczy… Umiesz robić
takie rzeczy? Zwykle gotuje u nas Karuto..
- Umiem piec i gotować. Mój
dziadek miał piekarnię, wiele mnie nauczył, a moja mama zawsze mówiła, że
kobieta powinna umieć gotować.
Miiko walczyła chwilę ze sobą.
- Ez, spróbuj!
- Mam być królikiem
doświadczalnym?! – Ale Miiko spojrzała na niego srogo. Z wielkim, wręcz
aktorskim obrzydzeniem na twarzy wziął kawałek do ust. Prawdopodobnie chciał
odegrać coś w stylu scenki otrucia… Ale mu nie wyszło. Zamiast tego wykrzyknął
tylko. – Jakie to… Dobre! Co to jest? Jest słodkie!
- I idealnie pasuje do mleka z
miodeeeem… - Powiedziałam słodko. Patrzyliśmy chwilę na siebie.
- Wiesz… Chyba jednak zrobię Ci
ładny pokój… - I… wszedł do mojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Nie planował zrobić mi ładnego
pokoju? – Zwróciłam się do Miiko.
- Po tym wszystkim… Powiedzmy, że
uznał, że lubisz kąpiele błotne… I słomę.
- Nie jestem świnią… - Obruszyłam
się. Miiko wpatrywała się we mnie.
- Na co czekasz? Przynieś mi tego
ciasta!
Ciasto zrobiło furorę w całej
straży Eel. Miiko zjadła aż trzy kawałki ustalając, że raz w tygodniu zrobię
jakieś dla całej straży. W sumie spodobał mi się ten pomysł, nareszcie czułam
się potrzebna. Babki starczyło na szczęście dla wszystkich, nawet dla mnie.
Karuto wydzielił kawałek każdemu. Okazało się, że nigdy wcześniej nie jedli
ciast, dlatego mój „wynalazek” stał się numerem jeden w ostatnich plotkach.
Oczywiście Eldarya miała swoje książki kucharskie, ale niestety większość z
nich została stracona dawno, dawno temu. Zapisałam przepis dla Karuto. Udawał,
że go to nie obchodzi, ale miałam wrażenie, że jest zadowolony.
Poszłam jeszcze na targowisko i
kupiłam parę rzeczy. Będzie mnie czekało trochę pracy, ale mam nadzieję, że będzie
warto. Zaraz po tym wróciłam do swojego pokoju. Drzwi były zamknięte, więc
zapukałam.
- O, idealnie, właśnie
skończyłem. – Ezarel otworzył mi drzwi. Efekt zaparł mi dech w piersiach
- Oh… -Powiedziałam w końcu –
Jaki śliczny… Nie myślałam, że aż tak się postarasz…
- Zawsze robię wszystko porządnie
– Obruszył się.
Uśmiechnęłam się nieco. Pokój
miał śliczne kolory. Delikatny róż, brąz i sporo zieleni. Był nawet zegar,
umywalka i łóżeczko dla Serafiny.
- Masz dużo szaf na swoje babskie
ciuchy. No i Twój Plumobec powinien się zmieścić w tym łóżku nawet jak urośnie.
Spojrzałam w dół.
- Trawa… Chciałabym móc ją
zobaczyć…
- Przecież widziałaś już trawę –
Ezarel zaśmiał się – Ktoś tu się chyba nie wyspał.
- Co? – Spojrzałam na niego
szczerze zdziwiona. – Nic nie mówiłam
- Przed chwilą mówiłaś, że
chciałabyś zobaczyć trawę
- Takie wielkie uszy, a się
przesłyszał. – Zakpiłam sobie lekko.
- A, właśnie… Otworzył jedną z
szafek. – tu masz ścierki do podłogi, ściereczki, gąbki i środki czystości.
Wara. Od. Moich. Rzeczy.
Wyszedł. Cóż, chyba pogodzenie
się nie do końca wyszło.
Serafina wróciła. Miała coś w
pysku, coś, co się wiło i szarpało..
- Mysz z różą na ogonie?!
SERAFINO, WYPLUJ JĄ!!!
Wzięłam myszkę na ręce. Wyglądała
na wystraszoną, porządnie wystraszoną, ale na szczęście na żywą, całą i zdrową… Wyciągnęłam z nowo zakupionych rzeczy mój „pas
alchemika”. Kieszonka w nim zamieszczona wydawała się teraz wprost idealna.
Włożyłam jeszcze trzęsącą się mysz do środka i wyszłam z pokoju. Serafina, choć
wciąż niezadowolona ze zbesztania, od razu wskoczyła na swoje posłanie.
- Chodź, mała, poszukamy Twojego
właściciela…
- Szukasz kogoś?
- Oh, część Kero. Serafina
przyniosła mi dzisiaj mysz, szukam jej właściciela.
- Mysz? – Pokazałam mu stworzonko
w moim pasku. – Oh, to Floppy! Uciekła dzisiaj rano, idź do Valkyona, na pewno
się ucieszy, że się znalazła.
- To jest chowaniec VALKYONA?!
- Aż tak Cię to dziwi?
- No… trochę. Powiedzmy, że
spodziewałam się jakiegoś… Um… Większego…
- Haha, rozumiem. Idź już,
Valkyon na pewno się martwi.
Poszłam do pokoju z głową
niedźwiedzia nad drzwiami, tak, jak poinstruował mnie Kero. Zapukałam kilka
razy.
- Wybacz, Gardienne. – Valkyon uchylił
mi drzwi, wyglądał dość blado. – Jestem teraz zajęty.
- Ah, rozumiem… Powinnam się
zająć Floppy aż skończysz?
- Co!? – Od razu wyszedł z
pokoju, a mała myszka wystrzeliła z mojego pasa wprost w jego ręce. – Floppy…
Gdzie ją znalazłaś?!
- Serafina mi ją przyniosła…
Bardzo Cię za to przepraszam, już ją zbeształam!
- Nie przejmuj się, myślę, że nie
chciała jej zrobić krzywdy… - Pogładził delikatnie myszkę.
- Nie spodziewałam się, że
będziesz mieć tak… Pięknego chowańca.
- Prawda? Jest naprawdę piękna,
wszystko przez jej długie wąsiki. Nie boisz się myszy?
- Haha, nie…
- W zasadzie jestem trochę
zdziwiony…
Spojrzałam na niego pytająco
- Twój plumobec.. Ma dziób, ma pióra…
A jego ogon wygląda jak u gada…
- Ma mile futerko… Poza tym,
wiesz, jak to mówią, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!
- Więc jesteśmy przyjaciółmi. –
Uśmiechnął się do mnie lekko.
- Nie rozumiem…
- Potrzebowałem pomocy w
znalezieniu Floppy, a ty mi ją przyniosłaś. Jestem do niej bardzo przywiązany.
Kiedy przestraszył ją dzisiaj chowaniec Leiftana bałem się, że już jej nie
znajdę…
- Rozumiem… - Ciekawiło mnie,
jakiego chowańca ma Leiftan, ale wolałam nie pytać. Valkyon wydawał się już
zmęczony tą rozmową. Chociaż zdawało się, że o Floppy może rozmawiać godzinami…
Ostatecznie opowiedział mi o jej drzemkach, podwieczorku, o tym, że podzielił
się z nią ciastem, które zrobiłam, że kupił jej niedawno nowy kocyk i zapytał,
czy nie chciałabym jej nakarmić. Dał mi kilka trujących biedronek. Floppy
bardzo smakowały. Wzięłam jedną do ust.
- G-gardienne! – Spojrzał na mnie
z lekkim przerażeniem.
- HmN?
- Nie powinnaś ich jeść, są
trujące!
Szybko ją wyplułam
- Wprawdzie dawka trucizny nie
jest zbyt duża, ale..
- Floppy może je jeść?
- Tak, nie szkodzą jej… nie
rozumiem, skąd te Twoje zamiłowanie do jedzenia owadów…
- Sama nie wiem, ale… Jedzenie
chowańców bardzo mi smakuje. Szczególnie eskimo. Są jak lody waniliowe!
- Jadłaś je?! Oh..
- Jadłam też cukrową chmurę i
parę pączków bambusa… I nie wiem, czemu wam nie smakują, dla mnie każde z nich
przypomina mi jakieś jedzenie z domu.
- Wiesz, są faery, które jedzą
takie rzeczy… Myślę, że to dobry trop do znalezienia kim jesteś, ale… Ale to
trochę nie ma sensu.
- To znaczy?
- Myślę, że nie jestem zbyt dobrą
osobą, by Ci to tłumaczyć.. Powinnaś zapytać Kero albo Ykhar.
- Rozumiem…
Nastała niezręczna cisza.
- To… Ja już pójdę.
- Dobrze. Dziękuję za znalezienie
Floppy.
- Nie ma za co.
Poszłam w stronę biblioteki.
Muszę pogadać z Kero.
Super sie czytalo <3 Wez pogodz sie z Eziem, zeby tej jego szmaty nie wypominal xDDD Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jakby wyglądał pokój Gardzi ze słomą i błotem :D
OdpowiedzUsuńMoże coś w stylu polskiej obory XD
Czekam na next i życzę weny :D
Pozdrawiam :*