poniedziałek, 28 listopada 2016

Rozdział XIV



Krótka notka. Wybrałam zdjęcia ubrań, a nie opisywanie ich z dwóch powodów. Pierwszy powód to taki, że sama długo nie wiedziałam, co jest kompletem. Brakuje mi przykładowych kompletów w  grze. Przynajmniej zrobiłam trochę reklamy :P Drugi powód to taki, że czytanie nie jest takie monotonne. Lubię obrazki podczas czytania. Poza tym to stroje z gry. Pomogą wam wyobrazić sobie Gardzię w oryginalnych strojach z Eldaryii, co według mnie nadaje trochę obecności tego świata w Fanficku.

Wróciłam do swojego pokoju cała dygocząc. Odłożyłam prezent od Leiftana do szafy. Zbliżała się pora obiadu, więc pójście na stołówkę wydało mi się bardzo dobrym pomysłem. Niestety szybko tego pożałowałam.
Kiedy weszłam do środka od razu czmychnęłam za ściankę. Przy stoliku, tuż na brzegu siedzieli Nevra, Valkyon i Ezarel.
- Tyle pracy, Taa? – Pomyślałam przygryzając wargę i widząc elfa, który już dawno skończył jeść, ale zabawiał się rozmową z pozostałą dwójką. Nie wyglądało mi to na rozmowę „służbową”
- Gar..
- Ciii!!! – Odwróciłam się szybko do Leiftana. Na szczęście chłopcy niczego nie zauważyli. Tylko Nevra na chwilę zerknął w naszą stronę.
Leiftan kucnął przy mnie.
- Co się dzieje? – Szepnął.
- Mówił, że ma dużo pracy… Pfff… po prostu mnie zbył!
- Czemu Cię zbył?
- Nie wiem… Złapałam go za rękę, a on.. Chyba się mnie brzydzi, bo jestem człowiekiem.
- Jesteś faery.
- Ja… - Ale Ezarel tak nie uważa… - Przemknęło mi przez myśl.
- Poczekaj tu.
Leiftan wstał i podszedł w stronę chłopców.
- Ezarel? Co ty tu robisz?! – Wyglądał na tak szczerze zdziwionego, że aż mnie zatkało. Grał tak dobrze, że od razu bym się nabrała, gdybym nie wiedziała, że widział Ezarela tuż przed chwilą. – Gardienne mówiła, że masz strasznie dużo pracy… W ogóle… Zrobiłeś jej coś…?
- Co masz na myśli…? - Ez od razu spochmurniał. Przygryzł wargę i odwrócił wzrok. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Spotkałem ją w drodze tutaj, ale szybko uciekła.. Zatrzymałem ją i zapytałem o co chodzi i powiedziała, że masz – Udał mój wkurzony ton – Bardzo dużo pracy… Oh! – Wykrzyknął. – Chyba rozumiem…
- Co niby rozumiesz?! – Zapytał wściekły.
- To na Ciebie tak wtedy krzyczała?
- Daj mi spokój! – Ezarel wstał, ale Leiftan złapał go za rękę.
- Nie dotykaj mnie!!
- Powinieneś był jej lepiej wyjaśnić, że nie lubisz być dotykany. To dlatego była taka smutna. Nawiązałeś do jej człowieczeństwa.
- Puść mnie wreszcie!
- Musisz w końcu przywyknąć do tego, że ktoś Cię dotyka. – Valkyon wtrącił się w dyskusję.
- Poza tym… - Nevra dodał z uśmiechem. – Ona Cię chyba lubi.
Ezarel wyrwał się w końcu Leiftanowi. Zrozumiałam, że mam ostatnią szansę na ucieczkę. Wyszłam ze stołówki najszybciej i najciszej jak umiałam. Wiedziałam, co Leiftan chciał mi pokazać. W ogóle nie chodziło o mnie. Zrobiło mi się głupio. Na szczęście udało mi się uniknąć Ezarela. Chyba Leiftan mi w tym trochę pomógł.
W każdym razie nadal jestem głodna…
- GARDIENNEEE!!! – Usłyszałam za sobą głos. Już wiedziałam, kto mnie woła.
- Ykhar?
- Oh, widzę, że założyłaś strój ode mnie! Czyżby przypadł Ci kolor?!
- Szczerze mówiąc spodobał mi się krój… Poza tym spódnica jest zwiewna, a całość wygodna. – Obróciłam się w piruecie. – Potrzebujesz czegoś ode mnie?
- Nie zawsze się czegoś potrzebuje, czasami przychodzi się tylko porozmawiać.
- Racja… W sumie Ykhar… Mam propozycję. Tak się składa, że jestem jeszcze przed obiadem.
- Chcesz, żebyśmy zjadły razem? Jasne! Też jeszcze nic nie jadłam.
Poszłyśmy na stołówkę. Ezarela już tam nie było, tak samo jak Nevry i Valkyona. W zasadzie więcej rozmawiałyśmy niż jadłyśmy. Okazało się, że obie jesteśmy wielkimi miłośniczkami książek. Ykhar obiecała mi pożyczyć co nieco ze swojej kolekcji. Bardzo ją polubiłam, chyba nawet z wzajemnością. Byłam szczęśliwa… W końcu znalazłam przyjaciółkę… Chyba nie będę tutaj już aż taka samotna.
Następne kilka dni minęły mi spokojnie. Nie widziałam też Ezarela, okazało się, że poszedł na jakąś kilkudniową misję do lasu. Dowiedziałam się też, dlaczego dokładnie jest zakaz wychodzenia poza kwaterę samotnie. Mieszkańcy od czasu do czasu ginęli i już nie wracali. Miiko podejrzewa, że ma to jakiś związek z osłabnięciem kryształu. Dziwne… Ale dotychczas nie docierało do mnie tak bardzo, z jakimi kłopotami się zmagają.
Wpadłam na kogoś.
- Uważaj, jak..! Oh..
- Ezarel? Co ty tutaj robisz, miałeś być na misji.
- Przecież nie przez całe moje życie. Trzymaj. – Wcisnął mi torbę w ręce.
- Co to jest?
- Fleeting Liana. Specjalny strój straży Absyntu. 



- Oh… Dziękuję.
- W środku jest też Twoja sukienka.
- Jeszcze raz dziękuję…
Staliśmy tak przez chwilę, najwidoczniej żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. W końcu się przemogłam.
- Mogłeś powiedzieć mi wcześniej, że nie lubisz być dotykany.
- Cóż, teraz już wiesz… Nevra Ci powiedział?
- Nie, Leiftan… - Cóż, było to poniekąd prawdą.
- Często ze sobą rozmawiacie…?
- Rozmawiałam z nim raptem kilka razy.
- I od razu rzuciłaś mu się na szyję?
- O co Ci chodzi? O to, że uściskałam Alajeaę i zjadłam obiad w towarzystwie Ykhar i spędziłam wieczór z Nevrą i Valkyonem też będziesz się boczył?! Inni nie mają nic przeciwko bycia dotykanym, wiesz!
- Dobrze, dobrze… Rozumiem. Pójdę już, mam dużo pracy.
- Pójdę już, mam dużo pracy. – Uśmiechnął się do mnie – Ale wrócę później, obiecuję.
- Co będziesz robił?
Pokazał mi książkę.
- To najlepsza książka do alchemii jaka istnieje. Jest kilka mikstur, których przepisy znam tylko ja.
- Inni chyba też ją mogli kupić, prawda?
- Nie, napisałem ją sam. Mam dla niej specjalne miejsce, kiedyś Ci pokażę!
- Ziemia do Gardienne!
- Oh… Wybacz, Ezrael, zamyśliłam się.
- Często odpływasz, chyba ludzki mózg potrzebuje chwili, żeby przyswoić informacje.
- chciałabym Ci przypomnieć, że Twój p o n o ć poprawny test wykazał, że jestem faery.
- BYŁ poprawny!
- No widzisz! Mądry chłopiec. – Poklepałam go „w powietrzu” po ramieniu (bo wyżej nie sięgałam). Wzdrygnął się, ale uspokoił, gdy zobaczył, że udaję. Prychnął lekko śmiechem i oddalił się. Poszłam w kierunku biblioteki, ale gdy weszłam do Sali drzwi…
- Tędy, spokojnie!
- No nie wiem… Jesteśmy już bardzo daleko, ja… Nikt nas nie zobaczy?
- Jestem pewien, że nie! Jest noc, nikogo nie ma.
Świecił mi latarnią. Zeszliśmy w dół po krętych schodach.
- Oooh!
- Pięknie prawda? To nasza piwnica… Sam zająłem się tutejszymi roślinami. Ale to, czego szukamy jest nieco dalej.
Poprowadził mnie niżej, kolejnymi schodami.
- Zaraz…  - Rozejrzałam się dookoła. Byłam w tym samym pomieszczeniu, z którego uciekłam za pierwszym razem!

2 komentarze:

  1. No no 😏 wyczuwam chemię xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo mi się wydaje albo Gardzia czyta w myślach Eza,
    nie niemożliwe to było by chyba zbyt łatwe...

    OdpowiedzUsuń