piątek, 24 lutego 2017

Rozdział I



- Już, już, bekso. – Poczułam, jak Ezarel gładzi mnie po głowie.
Odsunęłam się od niego i otarłam łzy. Ezarel wreszcie przywykł do tego, że go dotykam, choć innym na to nie pozwalał. Czy to znaczy, że on też coś do mnie czuje? Policzki zapłonęły mi rumieńcem.
- Skończyły gołąbeczki? – Nevra zapytał wesoło. – No proszę, mamy nową parkę w kwaterze. Szkoda, widocznie się spóźniłem.
Miiko posłała mu jednak karcące spojrzenie. Ewelein wróciły wraz z Ykhar.
- Przyszłyśmy po pacj… - Zaczęła Ewelein wesoło, ale Miiko przerwała jej.
- Oto stoi przed nami wcielenie stworzycielki naszego świata. Oracle.
Zapadła cisza. Większość jakby dopiero zdała sobie z tego sprawę, nawet Ezarel spojrzał na mnie, jakby mnie pierwszy raz zobaczył. Ja z kolei byłam… Dziwnie spokojna. To tak, jakbym wiedziała to od zawsze, ale ktoś musiał mi to powiedzieć, żebym zrozumiała. Zdawało się, że nikt nie wie, jak ma zareagować. Ykhar klęknęła, Kero za nią, a ja zaczęłam machać rękami.
- Czekajcie, Czekajcie, stop! Prawda, byłam nią, ale… Ale już to nie jestem. Nasze dusze są już… Oddzielne.
- Powiedziałabym, że to trochę tak, jakbyśmy były bliźniaczkami. – Dodała Oracle. – Startowałyśmy jako prawie identyczne, ale otaczający nas świat nas zmienił.
- Nie bardzo rozumiem… - Miiko zwróciła się do niej – Jak to działa?
- Zostańmy przy tych bliźniętach. – Mikael odezwał się. Wzdrygnęłam się, nie wiedziałam, że może się odzywać…! - Powiedzmy, że bliźnięta zostały rozdzielone tuż po narodzinach. Każde z nich miało wrodzony talent, którym było… - Zamyślił się na chwilę. – Malarstwo. Jedno z bliźniąt trafiło do biednej rodziny. Rodzice czasem kupowali mu tanie kredki, ale nie mieli dość Maany, by pozwolić mu to rozwijać. Zamiast tego przymusili dziecko, by rozwinęło jakiś zawód, który zapewni mu przyszłość. Dzięki temu jedno z bliźniąt nigdy nie rozwinęło swojego talentu, za to nauczyło się wspaniale szyć i otworzyło mały salon krawiecki. Drugie było w bogatej rodzinie, rodzice szybko zauważyli jego talent, kupili mu wszystkie możliwe przybory malarskie, by mogło się rozwijać i zainwestowali w szkołę, płótna… Dziecko zostało więc wspaniałym malarzem.
- Chyba trochę zbyt zawile, prawda? – Oracle spojrzała na Miiko – Ja nabyłam cech, których nie ma Gardienne, a Gardienne nabyła cech, których nie mam ja, chociaż większość jest taka sama. Obie jesteśmy uparte, silne i zaradne, ale Gardienne nie kocha Mikaela, nie zna się na magii, którą posiada.
- Posiadam?! – Przerwałam jej nagle.
- Właśnie o tym mówię. Myśleliśmy, że podzielenie duszy będzie wyglądało trochę inaczej. Cechy, które chciałam zostawić tutaj nie pojawiły się w Twoim ciele… To znaczy miłość do Eldaryi i Miłość do Mikaela. Ale to nie zaprzecza, że nie możesz ich nabyć. Nigdy nie pokochałaś Mikaela, ale pokochałaś Eldaryę. Moje umiejętności magiczne również w Tobie są, ale przez wieki nie były rozwijane, więc zanikły. Jednak moja magia wciąż tam jest. Tutaj. – Wskazała na serce.
- Czyli ten kryształ…?
- Mam taki sam.
- Ale to część ciała…! – Zaprotestowałam – Nie duszy.
- Wiem. Podarowałam Ci moje umiejętności w duszy… Ale zdecydowałam się dać Twojemu ciału dwie cechy stałe. Moją magię i moje oczy. Reszta została pomieszana przez geny.
- To znaczy, że mogę używać magii?
Oracle spoważniała.
- Nauczę Cię tego… Istnieje szansa, że będziesz mogła nas stąd uwolnić. – Skinęła na Mikaela, który z kolei spojrzał na Oracle zaciekawiony.
- Ale chyba nie masz zamiaru jej więzić? – Ezarel wtrącił się szybko.
- Nie, nie…! – Odpowiedziała elfowi lekko rozbawiona - Ja już nie mogę stąd wyjść… Ale ty tak! Możesz stworzyć więcej punktów kontrolnych i zwiększyć ich działanie.
- Jak? – Zapytałam szybko.
- Nie potrafisz jeszcze Tworzyć własnych kryształów, więc zbieraj fragmenty tego. Nie oddawaj ich tutaj, tylko zbierz, aż będzie ich wystarczająco na punkt kontrolny. Dzięki Mikaelowi, a raczej jego duszy obszar mojego kryształu zwiększył się. Teraz możemy wychodzić na zewnątrz. Granica jest chyba przy alei łuków.
- Zaraz, to znaczy, że potrzebujemy czyichś dusz, żeby zwiększyć zasięg? – Zapytała Miiko, sama właśnie zaczynałam nad tym myśleć.
- Nie wiem… - Oracle przygryzła wargę. Zupełnie jak ja, kiedy się denerwuję. – Obawiam się, że będziemy musieli zapytać o to moich pobratymców, ale… Nie wiem, czy będą chcieli nam pomóc. Na razie skupmy się na punktach kontrolnych.
- Kim są Twoi pobratymcy? – Miiko widocznie chciała się dowiedzieć wszystkiego.
Mikael spojrzał na Oracle przepraszająco.
- To długa historia, a ona jest ranna. – Oracle westchnęła. – Ale… Postaram się wszystko wam opowiedzieć. – Zwróciła się nagle do Ykhar. – Wiem, że lubisz pisać książki.
- S-skąd wiesz?! – Ykhar zrobiła się zielona na twarzy. Chyba przerażał ją fakt, że ktoś tak ważny jak Oracle zwraca się do niej.
- Słyszę wszystko, co się tu dzieje – Zaśmiała się – Cóż, może to nie to samo, ale… Czy chciałabyś na nowo spisać historię stworzenia Eldaryi?
- J-ja?! – Zapytała teraz już bladozielona.
- Tak… Jeśli się zgodzisz oczywiście, opowiemy Ci wszystko. Będziesz mogła stworzyć kilka kopii i umieścić je w bibliotece, żeby każdy mógł ją przeczytać.
- A-ależ oczywiście!
Ktoś położył mi dłoń na plecach.
- Chodź, Ewelein czeka.
Ezarel wyprowadził mnie z Sali Kryształu. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Miiko i Leiftan zostali, aby posłuchać o historii powstania Eldaryi. Szczerze mówiąc też chciałam ją usłyszeć.
Ewelein zajęła się moimi zadrapaniami. Dopiero jak sobie o nich przypomniałam zaczęły boleć. Zagadnęła mnie, gdy Ezarel poszedł po mikstury.
- A więc oficjalnie jesteście parą?
- P-parą!? – Spłonęłam rumieńcem – A-ale… Ja i Ezarel?!
- Nie, Nevra i Valkyon. No oczywiście, że wy.
- Ale… Ezarel nie powiedział nic.. Czy chcę zostać jego dziewczyną i…
- Tego nie trzeba mówić. Każdy na Sali Kryształu zrozumiał tamtą… Hmn… Scenę dość jednoznacznie…
Nie mogłam kontynuować, gdyż Ezarel wszedł z maścią. Ewelein zostawiła resztę roboty jemu i wyszła machając mi ręką.
- Nie masz ty czasem gorączki? – Sprawdził moje czoło. – Strasznie czerwona się zrobiłaś. Ciśnienie Ci skoczyło?
- Ez… No bo… My jesteśmy… - Przełknęłam ślinę. – Chłopakiem i dziewczyną, tak?
- . . . Uhh… Nigdy Ciebie nie sprawdzałem, ale mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jestem mężc…
- Nie, nie! Mam namyśli, że ty… i ja… Jesteśmy… Razem!
- Oczywiście, że jesteśmy tu razem. Poza tym nie licząc nas nie ma tu nikogo.
- Nie! – Powiedziałam szybko i spojrzałam na elfa, który… Miał niezły ubaw. – No bo… Nie chciałeś, żebym odeszła i…
- No pewnie, że nie, masz jeszcze tonę pracy w Sali alchemicznej, poza tym nie obiecałaś mi przypadkiem swojej racji miodu?
- C-co?! – Łzy stanęły mi w oczach. – Nic Ci nie obiecywałam…
Ezarel położył rękę na mojej głowie.
- Jeśli pytasz, czy jesteśmy parą – Powiedział z uśmiechem – to myślę, że tak. O ile Tobie to odpowiada.
- Idiota!
- Ale wiesz… Nigdy bym się nie spodziewał, że będziesz kimś tak ważnym…
- Haha, bardzo śmieszne…
- Mówiłem poważnie. Poza tym… Z tego co zrozumiałem, mój pradziadek też podzielił swoją duszę, chyba nie myślisz, że ja…
- Nie. Zdecydowanie nie, jesteś za mało… em… Miły..? – Widząc jego minę dodałam. – No wiesz, Mikael nigdy nie zaśpiewałby Ykhar piosenki o myśliwym, który zastrzelił królika…
- Musisz przyznać, że jest całkiem zabawna.
- Na pewno nie dla Ykhar…
- No właśnie!
- Jesteś niemożliwy. Dobry żart to taki, z którego wszyscy się śmieją.
Skończył opatrywać mi ręce.
- Za dobry żart to pewnie mieszkańcy uznają Oracle paradującą po schronisku.
Zadrżałam. Co właściwie będzie jeśli Oracle tak po prostu sobie wyjdzie!? Chyba powinnam o tym z nimi pomówić.
- Spokojnie… - Ezarel powiedział chyba wyczytując z mojej twarzy wszystko – Nie jest głu… A nie, w końcu to ty… W sumie może to zrobić… Ale Miiko ją pewnie powstrzyma.
- Wielkie dzięki…
- Ja muszę się już zbierać – Wstał. – Mam misję po południu, ale powinienem wrócić jutro rano. Wpadnę do Ciebie, więc załóż bieliznę! – Powiedział śmiejąc się.
B-b-bieliznę?!?!

środa, 22 lutego 2017

Alternative Ending - Mikael

Kojarzycie takie gry "otome"? Na pewno tak! Takie gry mają zwykle kilka zakończeń i właśnie to postanowiłam zrobić! Zakończenie z Ezarelem jest główne i raczej tylko ono będzie kontynuowane.
To zakończenie, które wam dzisiaj przedstawię miało być jednak zakończeniem głównym ale stety (niestety?) zmieniłam zdanie w połowie pisania fanfiction. Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba. Enjoy!

PS. Zaznaczam wam kolorem miejsce, w którym się zaczyna "kolejna" historia. Ale możecie też przeczytać całość i sobie odświeżyć!





Obudziłam się w dziwnym miejscu. Łóżko było miękkie, a pościel delikatna w dotyku. Ale coś tu nie pasowało. Wokół było dużo świec, Pokój był ciemny, na podłodze były czarne płytki, lśniły w blasku świec. Tylko łóżko, białe, jasne…
- Wreszcie się obudziłaś.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam. Obok mnie na brzegu łóżka siedział mężczyzna w masce.
- Spałaś kilka dni.
Dotknął palcem mojego policzka. Przejechał po nim.
- Czego… Ode mnie chcesz? – Zapytałam, gdy odzyskałam mowę.
Zdjął maskę. Zobaczyłam go. Oczy, takie same jak u Ezarela. Długie, elfie uszy, włosy, które wprost wypadły mu spod maski. Długie, dokładnie takie, jakie zapamiętałam. Tak… Już pamiętam…
- Mikael. – Powiedziałam cicho.
Uniósł mój podbródek, zbliżył się do mnie.
- Dzisiaj wszystko możemy zmienić. Mogę Cię wreszcie uwolnić.
- O czym ty… - Coś przeszkadzało mi i spadało co chwila na moją twarz. Poprawiłam to coś. – Zaraz… To nie jest moje ubranie… Spojrzałam na siebie.

Miałam na sobie coś, co wyglądało jak suknia ślubna.
- Znowu… Znowu mnie przebrałeś?! – Warknęłam na niego. Bałam się. Nigdy się tak nie bałam. Chociaż nie… Nie, nie mogłam się bać, to Mikael, Mikael by mnie nie skrzywdził… Mikael ma dobre, czyste serce…
- Możemy to zakończyć. Skoro nie chcesz stąd odejść… Skoro nie chcesz umrzeć… Jest jeszcze jedna opcja.
- Dlaczego miałabym chcieć umrzeć!?
Spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie umrzesz naprawdę. Odrodzisz się na nowo, na ziemi.
- Jak to „odrodzę”?! A co z moimi przyjaciółmi, z moją rodziną…?!
- Odradzasz się od setek lat.
- Ja… C-co? – Kimkolwiek ten człowiek nie był, a raczej ten elf, wiedziałam jedno. Był chory psychicznie.
- Tak samo ja… Nie powiedziałem Ci, że to zrobię…
- Obiecaj, obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy. Obiecaj, że znajdziesz kogoś, kogo pokochasz, że założysz rodzinę… Obiecaj, że nigdy nie będziesz sam…
- Obiecuję.
- Ty… - Spojrzałam na niego, ale już po chwili złapałam się za głowę. – Obiecałeś mi, że będziesz… Szczęśliwy.
- Nie mogłem być szczęśliwy… - Przytulił mnie do siebie. – Nie bez Ciebie. Znalazłem żonę, tak jak chciałaś… Ale ty nadal byłaś w moim sercu. Nie potrafiłem jej kochać, więc… Podzieliłem swoją duszę.
- Jak to… Podzieliłeś swoją duszę?
- To starożytna, zakazana alchemia. Zabrałem część swojej duszy, tę która Cię kochała… Dzięki temu mogłem żyć szczęśliwie, tak jak chciałaś. Jednak po tym, gdy moje ciało „umarło”, a dusza, która w nim była odeszła, ta dusza przejęła je. Musiałem spalić wszystkie księgi, wszystkie dowody… Podłożyłem ogień w bibliotece. Żebyś mogła być szczęśliwa.
- J-ja nie rozumiem…
- Ale teraz możemy być szczęśliwi… Razem! -  Przybliżył się do mnie. Przytulił mnie mocniej. – Zniszczymy kryształ, uwolnimy się od tego..!
Wtedy już wiedziałam, że…
Że tego właśnie pragnę… To dziwne, ale wspomnienia i uczucia zaczynały do mnie wracać.
- To nie zadziałało tak, jak chcieliśmy, prawda? – Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Nie zauważyłam, kiedy nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Zawsze Cię kochałem. – Szepnął.
- Dlaczego nie powiedziałeś…?
- Chciałem, żebyś była szczęśliwa…
- Bez Ciebie?
- Zawsze pragnąłem zobaczyć Cię w sukni ślubnej…
Objął mnie, potem byłam już pod nim.
- Kocham Cię… - Szepnął… - Najbardziej we wszechświecie…
Ubrałam się rankiem, moje ciało wciąż było rozgrzane. Jeszcze nie byliśmy wolni.
- Mikael… - Obudziłam go pocałunkiem. Zawsze o tym marzyłam.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Moje serce wciąż dygotało na jego widok. Wstał i objął mnie delikatnie.
- Musimy to zrobić… - Powiedział.
- Zróbmy to dzisiaj.
Spojrzał na mnie pytająco. Tak mało mówił, od tak dawna z nikim nie rozmawiał…
- Najważniejsi w straży są teraz na tutaj, na misji. Jeśli się pośpieszymy, wrócimy na noc do kwatery.
- Leiftan też tu jest?
- Nie, on jest tam gdzie ja.
Wstaliśmy.
- Wiesz, co się wtedy stanie, prawda?
- Wahasz się…? – Zapytałam.
- Nie, chyba nie… Po prostu nie chcę zrobić niczego wbrew Tobie…
- Będą mieli kilka tygodni zanim Maana całkiem zniknie z tego świata. Zdążą uciec.
Czekałam przy wejściu do kryjówki. Mikael przyprowadził dwa Rawisty, te same, które ciągnęły powóz Nevry. Pomógł mi wsiąść na jednego z nich, sam zasiadł na drugim.
- To ich spowolni… Choć na pewno zauważą ich brak.
- Jedźmy, nie mogą nas złapać.
Ruszyliśmy. Mikael doskonale znał ten las, prowadził nas przez najkrótsze, a jednocześnie bezpieczne ścieżki.
- Wjeżdżamy bramą? – Zapytałam.
- Nie. Nie chcemy zwracać na siebie uwagi, musimy zrobić to szybko. – Przybliżył do mnie wierzchowca – Nie martw się. Jestem przy Tobie… Już zawsze będę.
Uspokoiło mnie to. Wiedziałam, że jestem z nim bezpieczna. Wiedziałam też, że to co robię jest samolubne, ale… Nigdy nie chciałam, by moje życie było jednym wielkim heroizmem! Tez pragnęłam być szczęśliwa, czy to złe?! Nikt nie może mnie winić za to, że chcę być wolna! Że nie chcę cierpieć! Mikael to rozumiał. On zawsze mnie rozumiał.
- Kocham Cię…! – Powiedziałam drżąc z emocji.
Gdy dojechaliśmy chowance były już bardzo zmęczone. Mikael zostawił je blisko wodopoju. Od razu się doń rzuciły.
- Tędy – Powiedział.
Weszliśmy ukrytym przejściem do ciemnego korytarza. Mikael ujął moją dłoń. Serce biło mi jak szalone. Byłam szczęśliwa, szczęśliwa jak nigdy dotąd. Moje wieczne więzienie zbliża się ku końcowi.
Mikael pchnął dźwignię. Usłyszałam szum spływającej wody.
Słyszałam swoje dudniące kroki, gdy wchodziliśmy po schodach w górę… Słyszałam je odbijające się echem po Sali drzwi. Aż w końcu razem pchnęliśmy już ostatnie drzwi, dzielące nas od naszego szczęścia.
Miiko była tam razem z Leiftanem. Gdy mnie zauważyła od razu podskoczyła.
- Gardienne! Uff, dzięki wielkie, jesteś cała! Kim jest ten elf? – Zapytała.
- Uratował mnie. – Odpowiedziałam z uśmiechem.
W tym momencie Leiftan się uspokoił.
- Miło mi Cię poznać. – Skłonił się do Miiko. – Ciebie również… - Podszedł do Leiftana i bez ostrzeżenia wbił mu nóż prosto w serce.
Minęły sekundy, zanim do Miiko dotarło co się stało. Zaufanie, które w nich wzbudziłam już minęło. Została tylko rozpacz. W momencie gdy Leiftan upadł bezwładnie na podłogę, Miiko wydała z siebie krzyk. Krzyk, jakiego dotąd nie słyszałam, ściskający za serce, przepełniony bólem krzyk. Padła na kolana przy ciele swojego największego sługi. Teraz jednak, w jej głosie wyczułam, że był to dla niej ktoś więcej.
Spojrzała na mnie, zdradzonym, przerażonym spojrzeniem. Przyłożyłam palec do ust.
- Ciii… On nie umarł. On już zawsze będzie szczęśliwy. – Powiedziałam do niej. Usłyszeliśmy trzask, potem tupot. Karenn wraz z Chromem wbiegli do Sali, ale było już za późno. Kryształ był rozbity. Ze środka wypadło nagie ciało Oracle. Mikael podniósł nóż, ale znieruchomiał.
- Pozwól mi… - Powiedziałam i podeszłam bliżej.
- Zaraz… Co tu się dzieje?! – Chrome próbował do mnie podbiec, Miiko zapłakana wzięła berło i wycelowała w Mikaela.
Ten jednak był szybszy, uderzył ją w dłoń. Coś chrupnęło, Miiko wydała okrzyk bólu. Nie patrzyłam co działo się z tyłu za mną, wzięłam nóż i poderżnęłam gardło budzącej się mnie samej…
Odwróciłam się. Chrome leżał na podłodze nieprzytomny. Karenn gdzieś pobiegła, prawdopodobnie po pomoc…
Podeszłam do Mikaela.
- Teraz my…
- Tak.. – Odpowiedział. Pocałował mnie. – Spotkamy się tam.
- Będziemy szczęśliwi…
Wyciągnęłam swój nóż. Mikael wziął ode mnie swój. Czułam jak wbija go w moje serce, czułam, jak moja ręka zatapia nóż w jego piersi. Piękna, radosna śmierć…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Gardienne! – Usłyszałam głos mojej matki – Mikael przyszedł!
Natychmiast zerwałam się z łóżka. Zeszłam na dół szczerząc się od ucha do ucha.
- Cześć Gardienne. – Ucałował mnie lekko, zawstydzony robiąc to przy mojej mamie. – Właściwie to zawsze chciałem zapytać… Dlaczego imię Gardienne? – Zwrócił się do mojej mamy. Ta uśmiechnęła się blado.
- Trochę… Na cześć mojej zaginionej kuzynki. Pewnego dnia wyszła na spacer i nigdy już nie wróciła.
- Bardzo mi przykro… - Powiedział, chyba zrobiło mu się głupio. Chwyciłam go za rękę, by dodać mu otuchy.
- To stara historia, nie przejmuj się. – Poklepała go po plecach.  – No, ja wychodzę, Gardie, moja zmiana zaraz się zacznie.
- Twoja mama pracuje w aptece, prawda? – Mikael zapytał, gdy weszliśmy na górę.
Poznałam go w liceum. Gdy tylko się spotkaliśmy od razu się w sobie zakochaliśmy… Choć minęło trochę czasu, zanim to sobie powiedzieliśmy.
- Tak, tata jest dentystą.
- Tak, to wiem… - Powiedział bezwiednie dotykając dłonią policzka. Już się z moim tatą poznali. – Co dzisiaj robimy?
- Wypuścili kolejną część The Elder Scrolls, chcesz zagrać? – Zapytałam.
Uśmiechnął się.
- Chętnie.
Stworzyliśmy postać. Głośno wyrażałam swoje niezadowolenie, ze postacie są takie brzydkie, ale Mikaelowi to nie przeszkadzało.
- Zrób sobie kota, koty są ładne.
- Hej, Mikael… Jak myślisz, fajnie byłoby tak żyć w świecie fantasy, prawda? Z elfami, smokami, wróżkami… - Uśmiechnęłam się.
Mikael zaśmiał się, pociągnął mnie na łóżko i przytulił.
- Wolę Cię tu i teraz. Myślę, że tak jest najlepiej.
Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Mikael miał racje. Tak było najlepiej. Byłam szczęśliwa…

wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział LI



Widząc moje zdezorientowanie Mikael delikatnie ujął moją rękę…  Po czym wcisnął ją w szczelinę w ścianie. Naprawdę był bardzo delikatny… Dotąd myślałam, że to szczelina jak każda inna, wiele ich tu było. Wyczułam coś jednak, tak jak wtedy w jeziorze.
- Dużo masz tutaj takich ukrytych szczelin? – Zapytałam.
- Wyglądają najbardziej naturalnie, nikt w nich nie będzie grzebać. – Odpowiedział. – Dobrze poznałem ten budynek… Kiedyś nie było tu lochów. No… Naciśnij.
Zrobiłam to. Usłyszałam dziwny dźwięk. Woda z jeziorka zaczęła opadać.
- Musimy iść. – Powiedział.
Poprowadził mnie w dół. Najpierw było dość stromo, ale objął mnie mocno ramieniem, żebym się nie przewróciła. Kawałek dalej skręciliśmy w mniejszy zakamarek i doszliśmy już do szczelnie zamkniętej klapy. Otworzył ją i zeszliśmy schodami w dół. Mikael dokładnie zamknął za sobą przejście. Pociągnął za wajchę znajdującą się na końcu schodów. Usłyszałam szum wody.
- Tu jest ciemno. – Powiedział i chwycił mnie za rękę.
Szliśmy bardzo długo, może nawet pół godziny. Nic dziwnego, że gdy wyszliśmy byliśmy już daleko w lesie.
- Musimy skręcić. Las jest monitorowany, idziemy.
Szliśmy w stronę plaży. Zeszliśmy kamiennym zejściem. Byłam już strasznie zmęczona, musiało być koło czwartej rano. Mikael pomagał mi w każdy możliwy sposób, ale nie narzucał się, gdy chciałam zrobić coś sama. Wydawał się być szczęśliwy, że idę z nim dobrowolnie.
W końcu ruszyliśmy płytką wodą kawałek dalej. Obeszliśmy kwaterę… I wspięliśmy się na małą wysepkę. Usiadłam na chwilę na brzegu.
- Chodź, już czas…
- Daj mi chwilę… - Powiedziałam. – Muszę odpocząć.
- Nie zabijaj go, nie niszcz ciała.
Usłyszałam. Musiałam myśleć szybko.
- Mikael… Usiądź ze mną na chwilę…
Znów spojrzał złowrogo.
- Przecież nie ucieknę, siadaj… Chciałam Cię o coś zapytać… w sumie o parę rzeczy zanim odejdę. I tak już za późno, żebym się z tego wycofała, jeśli będziesz chciał, siłą wrzucisz mnie do tego portalu.
Usiadł.
- Powiedz mi… - Szukałam w myślach tematu zaczepienia – Dlaczego byłeś taki zły na mnie wtedy w ogrodzie?
Przyglądał mi się przez chwilę, po czym zdjął maskę.
- Myślałem, że mnie rozpoznasz…
- To znaczy? – Zapytałam ostrożnie. Na szczęście go nie zdenerwowałam.
- Myślałaś, że ja to Ezarel… Ale wiesz, kim jestem, prawda?
- Chyba tak. – Powiedziałam szybko, chociaż wcale nie wiedziałam. Nie chciałam go jednak denerwować, więc dodałam szybko – Ale Ezarel przypomina mi Ciebie, bo macie takie same oczy. Twoje oczy są bardzo piękne, a… Moja dusza niekompletna, prawda?
Ostrożnie przytaknął.
- Ale Twoje oczy coś we mnie obudziły. Musiały być dla mnie ważne.
Niespodziewanie przytulił mnie do siebie. To było tak nagłe, że aż się przeraziłam, ale nie robił mi niczego złego.
- Ja nie… - Mówił wolno, jakby szukał w głowie swoich myśli. – Nigdy nie chciałem Cię krzywdzić. Chcę Twojego dobra.
- Opowiem Ci bajkę…
- Chciałem, żebyś była szczęśliwa.
- Ale czy ty jesteś szczęśliwy…? – Zapytałam.
- Nie… Ty nadal nie jesteś wolna… Znajdę sposób… Znajdę go. To nie miało tak zadziałać, to nie miało tak być…! – Miałam wrażenie, że mówi jak szaleniec. Jest źle, nie powinnam była doprowadzać go do takiego stanu, ale…
- Ciało!
To była moja szansa. Sięgnęłam jedną ręką, żeby go objąć, drugą sięgnęłam do paska. Miałam ze sobą nóż, leki… Bandaże… Nie mogłam uszkodzić ciała, ale… Fiolki? Nie pamiętam, żebym je tu wkładała… Ez…! Jesteś kochany! Tylko co jest z czym, musiałabym je zobaczyć w świetle.
- Mikael… Już wszystko będzie dobrze… Przybliżyłam go do siebie i pozwoliłam jego głowie oprzeć się na moim ramieniu, tak, żeby nie widział, co robię. Ścisnął mnie mocno, trochę za mocno, ledwie łapałam oddech. Wyjęłam pierwszą fiolkę… To zapali ogień… Wyjęłam drugą… Mgła. Dobre do ucieczki, ale nie to mi teraz potrzebne, jeszcze dwie fiolki Trzecia? Jest! Środek nasenny. Odsunęłam jedną ręką Mikaela od siebie. Nie patrz na ręce… Tak, patrzy mi w oczy. Otworzyłam fiolkę i chlusnęłam zawartością prosto na jego twarz. Zakryłam się chustą.
Środek nie zaczął jednak działać od razu. Mikael zauważając co się święci rzucił się na mnie i powalił mnie na ziemi. Uderzyłam dość mocno o kamienie, łzy napłynęły mi do oczu.
- Ty…! Powinienem był Cię zabić…!- Wycedził
Próbowałam walczyć, szamotać się i nie oddychać jednocześnie. Stoczyliśmy się w dół, wpadłam plecami w wodę. Mikael padł bezwładnie na mnie.
- Jak długo to działa?! – Zapytałam sama siebie. - Musze go związać…
Ból przeszkadzał, było ciężko mi go zabrać, ale na szczęście miałam linę. Zawiązałam bardzo ciasno, będą go boleć ręce, ale trudno. Tylko teraz… Jak ja mam go zanieść do kwatery!? Nie dam rady go tak daleko zaciągnąć! Zaczynało świtać, nie mam jak wezwać pomocy…!
Coś podpłynęło do wysepki. Odwróciłam się przerażona ale był to tylko chowaniec. Widywałam go wcześniej w straży.

- Ty nie jesteś czasem chowańcem Leiftana? – Zagadnęłam do niego. Co ja robię… Littlest Pet Shop normalnie!
Ale Panalulu uniósł łeb, po czym położył się, jakby na coś czekał. Gdy nie wiedziałam o co chodzi zniecierpliwiony pacnął mnie ogonem.
- Zaniesiesz go?!
Chowaniec powoli przytaknął a ja „zapakowałam” Mikaela na jego grzbiet. Dla pewności jeszcze go przywiązałam. Panalulu był dość szybki. Musiałam biec, aby dotrzymać mu kroku. Zgrabnie wspiął się po kamiennym zejściu i nim się spostrzegłam byliśmy przy branie. Nikogo jednak tam nie było. Dlaczego nikt nie pilnuje bramy?! 
W końcu jednak zrozumiałam. Było już po czasie śniadania… a ja się nie pojawiłam.
Panalulu zaniósł Mikaela aż pod same drzwi.
- Dziękuję. – Szepnęłam, ale ten tylko na mnie spojrzał i wbiegł do środka.
Wtaszczyłam Mikaela po schodach w dół. Raz niechcący uderzyłam go w ramię, gdy mi się lekko ześliznął, ale nic mu się nie stało. Zaczął się jednak budzić. Niedobrze…
Wzięłam go znów na ramiona i wtaszczyłam wreszcie do Sali Kryształu. WSZYSCY tutaj byli. Nawet Panalulu, który był teraz w ramionach Leiftana. Zobaczyli mnie całą zakrwawioną i poodzieraną, z zakrwawionym i poodzieranym Mikealem na plecach i… Zamarli.
- Gardienne?! – Miiko ruszyła w moją stronę, ale krzyknęłam do niej, żeby się zatrzymała.
- Czy on jest… Martwy?! – Ykhar zrobiła się zielona na twarzy.
Położyłam Mikaela tuż przed kryształem.
- Przyniosłam Ci go! – Krzyknęłam. - Tak jak chciałaś!
Oracle wyłoniła się z kryształu. Mikael też już skojarzył chyba co się dzieje. Szarpnął się, ale byłam dumna, ze swoich więzów.
- Skończmy to… - Usłyszałam, jak wyrocznia zwraca się do niego. – Nie chcę widzieć, jak cierpisz…
- Wystarczy, że zniszczymy kryształ, że ich zabijemy! – Oczy Mikaela zaczęły błyszczeć niebezpiecznie. Oracle powoli pokręciła głową.
- Ja ją tu sprowadziłam, Mikaelu.
Usłyszałam cichy jęk Ezarela.
- Dzięki niej mam dość mocy, by móc stanąć tu teraz przed Tobą… By móc z Tobą porozmawiać. Ba, udało mi się na chwilę opuścić to miejsce…
Mikael uspokoił się.
- Wiem, co zrobiłeś…Ja też to zrobiłam…
Spojrzał na nią z rozpaczą. Nikt z pozostałych nie zdawał sobie sprawy o co chodzi, ale ja rozumiałam przypominając sobie wyjazd za las…

- Podzieliłem swoją duszę.
- Jak to… Podzieliłeś swoją duszę?
- To starożytna, zakazana alchemia. Zabrałem część swojej duszy, tę która Cię kochała…

Moja miłość do Mikaela zawsze we mnie pozostanie. Nawet, gdy wszystko inne odrodzi się w świecie, w którym jego nie ma. Będzie żyła wiecznie…

- Chcę żyć z Tobą..! – Powiedziała tak żałośnie, że aż poczułam żal w sercu. – Tylko tego pragnę! Byłam głupia! Nawet, jeśli nigdy nie będę wolna, to będąc z Tobą byłam naprawdę szczęśliwa! – Widziałam łzy w jej oczach. Oczy Mikaela też się zeszkliły.
- Także tego pragnąłem… Ale… Myślałem, że Twoje szczęście mi wystarczy…
- Żadne z nas nigdy go nie wybrało…
Przykucnęła przy nim i chwyciła go za ręce. Choć jej ciało nie było prawdziwe, wyglądało na to, że jej dusza jest silniejsza niż by się mogło wydawać.
- To już nie jestem ja… - Powiedziała cicho wskazując na mnie. – A on to nie jesteś ty… Wiesz o tym. – Zaakcentowała, jednak nie wskazała na nikogo.  – Jednak wciąż możemy żyć razem… A może pewnego dnia nam się uda… To nadal część mojej duszy, to może się udać!
Teraz łzy spływały po twarzy Mikaela strumieniami.
- Kocham Cię… Zawsze Cię kochałem, zawsze chciałem być z Tobą! Skrzywdziłem Alisę…
- To ja Cię do tego zmusiłam… Gdybym wiedziała wcześniej… Też zawsze Cię kochałam. Ale wszystko może się teraz zmienić…
Rozplotła jego więzy.
- Chodź ze mną… Tylko tego pragnę.
Mikael rozmasował swoje ręce, po czym chwycił za wyciągniętą w jego stronę dłoń Oracle. Spojrzał na mnie i szepnął „dziękuję” po czym znikł w krysztale. Zanim jednak ktokolwiek zdołał odetchnąć, lub coś powiedzieć, kryształ zaczął powiększać się, aż w końcu urósł dwukrotnie.
- Nie wierzę…! – Usłyszałam głos Miiko za sobą. Musiała tu podejść, kiedy nie patrzyłam.
Oracle znów wyłoniła się z kryształu, a za nią… Dusza Mikaela. Trzymali się za ręce… Uśmiechali się. Pierwszy raz widziałam, aby Oracle się uśmiechała.
- Wiele już dla nas zrobiłaś… I nie śmiem prosić Cię o więcej, przyjaciółko. – Zwróciła się do mnie – Jeśli takie jest Twoje życzenie, odeślę Cię teraz do domu…
- NIE!!! – Usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się.
Ezarel stał z wyciągniętą ku mnie dłonią, która już powoli opadała. Najwyraźniej sam zdał sobie właśnie sprawę z tego co zrobił.
Ezarel… Ezarel, który zawsze był przy mnie… Ezarel, który rozśmieszał mnie w trudnych chwilach… Ezarel, który dbał o moje bezpieczeństwo…
Położyłam dłoń na pasku
Ezarel, którego kochałam…
Dopiero teraz to zrozumiałam. To nigdy nie był Mikael, to nie była dusza Mikaela. To był Ezarel i to właśnie Ezarel skradł moje serce. Ja już nie jestem Oracle…
Odwróciłam się powoli.
- Ja już jestem w domu… - Powiedziałam, a głos łamał mi się z powodu napływających łez. – To zawsze był mój dom.
Odwróciłam się, pobiegłam w stronę elfa i rzuciłam mu się w ramiona. On objął mnie powoli. Usłyszałam zamykanie drzwi, potem ktoś znowu wyszedł… Nie dbałam o to, nie dbałam o nic. Pragnęłam tylko być z nim… Być z nim na zawsze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- Ewelein… Ykhar podeszła do elfki, ale ta wyglądała na dziwnie spokojną.
- Tak? – Zapytała.
- Ja… Wszystko z Tobą w porządku?
- Muszę naszykować leki, trzeba ją opatrzyć. – Uśmiechnęła się.
- Nie przeszkadza Ci to…? – Zapytała cicho
- Nie… To nadal mój przyjaciel, ale zawsze myślałam, że muszę wyjść za Ezarela, ze to mój obowiązek, że inni oczekują tego ode mnie… A teraz… - Uśmiechnęła się. – Teraz jestem wolna.

FIN


Ale w sumie… Niekoniecznie koniec. Zakończyłam główny wątek. I jestem z tego dumna! Teraz będę wstawiać od czasu do czasu kontynuacje. Nie będzie to jednak aż tak regularne aż dotychczas i może się zdarzyć, że pewnego dnia to porzucę. Mimo to zajrzyjcie czasem, gdyż co jakiś czas na pewno coś się tutaj pojawi. Mam nadzieję, że wam się podobało! Proszę, napiszcie, co myślicie, będę bardzo wdzięczna! Jeśli macie jakieś prośby, też piszcie, MOŻE je zrobię. Liczę, że jeszcze tu wpadniecie!