Przepraszam, wyszły mi trzy części D: Postaram się dodać ostatnią jak najszybciej.
Chłopak już chciał się rozebrać,
ale dziewczyna przerwała mu.
- O nie, nie, ja to zrobię!
- Chcesz mnie przebrać, jak małe
dziecko?!
- Ooo… Tak! I zamknij oczy!
Nie chcąc się kłócić chłopak w
postaci dziewczyny zrobił to, o co go proszono.
- Tylko nie podglądaj!
Poczuł, że ktoś zapina mu stanik,
nie było to przyjemne, najchętniej chodziłby bez niego.
- Wstań!
Posłuchał. Zaczerwienił się
lekko, gdy zdejmowano mu jego bokserki. W tej kwestii kobiece ciało miało
jednak swoje plusy. Czuł, jak ręce Gardienne zakładają mu ładne, koronkowe
majteczki, które… Okropnie drapały.
- Nie masz innych?
- Obecnie nie… Musisz wytrzymać,
będą po południu.
Resztę mógł już ubrać sam. Na
szczęście dla niego Gardienne udało się znaleźć jakieś spodnie. Jakoś nie
chciał paradować w sukience, to już by było za wiele.
Wyszedł i udał się do pokoju
swojej siostry. Ta akurat miała gościa.
- Karenn, musimy pogadać.
- To ja was zostawię. – Krzyknęła
Alajea i wyszła. Karenn natomiast stanęła naprzeciw niego z wyrazem furii na
twarzy.
- Ooo… Nie! To my musimy
porozmawiać! Nie powiedziałaś mi nawet, że mój brat Ci się podoba, a ja tu się
dowiaduję, że wychodzisz z jego pokoju w jego bokserkach z cycami na wierzchu!
Nevra przeklął głośno. Był pewny,
że nikt go nie widział, ale widać Gardienne nie miała jego wampirzego wzroku i
słuchu.
- Karenn do jasnej…! To ja, Twój
brat!!
Wampirzyca zrobiła dość dziwną
minę.
- Słuchaj, to był chyba
najgłupszy żart jaki…
- Nie, to naprawdę JA! Kiedy
miałaś pięćdziesiąt lat stłukłaś wazon z różami matki, a ja pomogłem Ci ukryć
dowody!
- Skąd ty o tym…!?
- Wypiłem wczoraj ten eliksir,
który leżał na twojej szafce!
Karenn pobladła.
- Zaraz potem wpadłem na
Gardienne na korytarzu. – Wyjaśnił. – I tak, wiem, że podmieniłaś eliksiry.
Byłem już u Gardienne, pożyczyła mi ubrania, jak mi nie wierzysz, możemy razem
do niej pójść, wtedy sama się przekonasz.
- Mam kłopoty… Prawda?
- I to jeszcze jakie… Szczególnie,
jeśli to nie zejdzie! A teraz chodź, musimy iść do Ezarela i znaleźć odtrutkę…
- N-nie, czekaj! Dostałam
ultimatum, jeśli jeszcze raz obleję zostanę zawieszona, Nev, proszę…
- Nie myśl sobie, że… - Zaczął,
ale przerwała mu
- A kto bez pozwolenia wypił eliksir
z mojego pokoju, hmn? Co jeszcze w nim robiłeś?
Nevra, a raczej ciało Gardienne
przygryzło wargę.
- Posłuchaj, najpierw pójdziemy
do Gardienne… Poza tym, chyba nie chcesz, żeby pozostali dowiedzieli się, że
jesteś w jej ciele…
- Co w tym złeg.. –
- Ezarel nie da Ci żyć przez
lata.
- Słuszna uwaga…
Wrócili. Gardienne czekała na
nich
- Nareszcie… - Powiedziała.
- Nie chwal dnia przed zachodem
słońca, Gardie… Jeszcze masz ogon Ciralaka, prawda? Jeśli dobrze pamiętam, tak…
dodałam kiść koki, więc eliksir przestanie działać w ciągu 24 godzin od
zażycia. O której wpadłeś na Gardienne?
- Miałam iść jeść kolację… Około
20.
- Tak, jadłaś ze mną. Jak
przyszłaś była 20:10. – Wampirzyca przytaknęła
- Ale jak poszedłem spać o 21 nie
widziałem żadnych zmian w ciele…
- Musiały zadziałać z
opóźnieniem. Zapytam Ezarela, ale z tego co zrozumiałam, 24 godziny od zażycia.
- Karenn ma rację, tak działa
liść koki. – Gardienne przytaknęła przyjaciółce. – Tylko co teraz robimy?
- Myślę, że jeden dzień jakoś
wytrzymam… Ale jeśli nie minie po 24 godzinach powiem, komu trzeba – Zagroził. –
Trzeba tylko wymyślić, co zrobić, żeby nie iść na misję przez cały dzień…
- Miałeś coś dzisiaj robić?
- Tak… Dwie proste misje,
przynieść parę składników Purroyowi i pójść przebadać pewną grotę w lesie, ah,
i jeszcze złożyć Miiko raport w sprawie broni, ale to mogę tutaj napisać, ktoś
będzie musiał jej go zanieść.
- Ona zacznie coś podejrzewać,
jeśli powiemy, że ty nie mogłeś przyjść – Zauważyła Gardienne.
- Musimy wymyślić jakiś powód. –
Mruknął wampir – tylko wiarygodny.
- Powiemy, że jesteś chory. –Zasugerowała
faelien.
- Ewelein przyleci tu szybciej,
niż zdążysz powiedzieć Wyrocznia. – Burknął.
- Zostaw to mnie! – Karenn poderwała
się – Wiem, jak to zrobić.
I wybiegła.
- Karenn, do jasnej…! – Wstał i
podbiegł do drzwi, ale w tym momencie rozległo się pukanie.
- Gardienne? – To była Ykhar.
- O nie… Co teraz…?! – Nevra przygryzł
wargę.
- Do szafy…! – I zanim zdążył zaprotestować
dziewczyna wrzuciła go między swoje ciuchy zatrzaskując drzwi. – Już, już!
Otworzyła.
- Co Cię do mnie sprowadza?
- Ah, mamy mało ludzi w ekipie
sprzątającej, wszyscy są zajęci. Byłam u Karenn, ale nigdzie jej nie ma,
pomożesz nam?
- Ja… Uh..
- To zajmie tylko godzinkę,
proszę! Postawię Ci śniadanie!
- No… Niech będzie, zgoda. –
Powiedziała i udając, że woła do swojego chowańca powiedziała – Nie wychodź
nigdzie, dopóki nie wrócę!
A on utknął w szafie…
W międzyczasie toczyła się inna
rozmowa…
~*~
- Ewelein, taki nagły wypadek!
- Tak, co się stało? – Wstała –
Coś Cię boli?
- Nie, chodzi o mojego brata
wiesz… Wczoraj wypił butelkę sfermentowanego soku, który miałam wyrzucić, ale
zapomniałam. Wieczorem nic mu nie było, ale rano uderzyło z pełną mocą… Masz
coś na zatrucia?
- Hmn… Niech do mnie przyjdzie,
zbadam go…
- Utknął w toalecie… - Karenn
szepnęła udając, że nie chce, by ktokolwiek słyszał.
- Aż tak?
- Biega co chwilę, w ogóle nie
chciał tu przyjść, wiesz, mówił, że mu przejdzie. No i nie chciał, żeby Ezarel robił
sobie z niego żarty…
- No dobrze… Zanieś mu to –
Podała jej buteleczkę. – Powinno mu przejść w ciągu godziny.
- Dziękuję Ci bardzo!
- Ale niech przyjdzie do mnie
później, zgoda?
- Tak, pewnie!
~*~
Karenn wróciła do pokoju
przyjaciółki, niego tam jednak nie zastała.
- Gardienne?
- Wyszła, jestem w szafie wypuść
mnie!
Wampirzyca zrobiła to nie kryjąc
śmiechu.
- Z Ewelein załatwione, masz. –
Podała mu flakonik – To na zatrucia.
- Co ty jej powiedziałaś?
- Że siedzisz w kiblu, słuchaj,
wieczorem, jak eliksir przestanie działać będziesz musiał do niej pójść. Jak
będzie chciała Cię widzieć wcześniej, powiem, że śpisz, ale nie bój się,
wychodzi koło dwunastej i nie będzie jej aż do wieczora. Po prostu Ci się już
polepszy.
- Ty mała paskudo..! Wszystkie
porcje Twoich malin do końca miesiąca są moje!
- To co teraz?
- Musisz iść do Ykhar i przenieść
moją misję zwiadowczą na jutro, możesz powiedzieć, że jestem chory… - Westchnął
– Ale mogłaś wymyślić coś innego.
- To było najbardziej wiarygodne.
– Zrobiła słodkie oczy – No dobrze, co dalej?
- Ktoś musi zrobić za mnie misję
u Purroya – Spojrzał na nią wymownie.
- Chyba nie mam wyboru… -
Westchnęła głęboko.