poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział XXXVIII

Ponoć w 12 odcinku Ewelein na nas nakrzyczała... Może mi ktoś to podesłać?
PS. Dowaliłam Gardzi. Sami chcieliście!



Opuściłam przychodnię już następnego dnia. Miiko przyszła wyjaśnić całe zajście Valkyonowi. Chciałam wyjść, ale nalegała, abym została. Widziałam jego zdumienie, gdy dowiedział się, że mam w sobie część kryształu. Zadawał wiele pytań co do tego, ale ostatecznie Miiko nie znała odpowiedzi na żadne. Podejrzewała jedynie, że na to mogło mieć wpływ moje nagłe pojawienie się w Sali Kryształu, albo to, że Oracle na mnie wskazała. Zapytałam, czy to możliwe, że taka się urodziłam… Nigdy nie miałam takich badań, ale Miiko od razu odrzuciła tę opcję. Kryształ rozbił się dopiero w zeszłym roku.
Później przyszła Ewelein. Podeszła do Miiko i bardzo smutno pokręciła głową. Miiko spojrzała na mnie z niepokojem.
- Co? O co chodzi?
- Przekładamy spotkanie na wieczór, Ewelein, przekaż wszystkim. Gardienne… Jest coś… O czym musisz wiedzieć. Miałam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, ale… - Położyła mi rękę na ramieniu.
- Zaraz… - Valkyon odezwał się i podparł ręką na łóżku, ostrożnie, żeby czasem nie przygnieść Floppy. – Chyba nie chcecie jej zabić?
- Nie… Odpoczywaj. To… To sprawa między mną a Gardienne.
Wyszłyśmy, ja z walącym sercem, jednak zdawało się, że Miiko także. Gdy oddaliłyśmy się od przychodni lisica zatrzymała się gwałtownie i odwróciła się do mnie.
- Gardienne… Niestety podczas wczorajszego wydarzenia zostało rannych kilka chowańców…
Serce mi stanęło.
- Serafina została ranna?
- Gardienne… Wczoraj zginął jeden z chowańców. Ewelein robiła wszystko, co mogła, ale… Twoja Serafina przed chwilą…
Oparłam się o ścianę. Serafina. Moja mała serafina… Serafina, którą tu przyniosłam, którą sama znalazłam! Moja przyjaciółka… Moja…
- Mogę… Ją… zobaczyć?
- Oczywiście…
Miiko wprowadziła mnie do czegoś w rodzaju lecznicy dla zwierząt. Na ręku Miiko usiadł chowaniec, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Maleńki, różowy smok, skrzydła miał niczym okwiecone, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Podeszłam do stolika, na którym leżała moja mała przyjaciółka. Jej ogon był całkowicie odrąbany toporem. Ewelein cicho się odsunęła. Pogłaskałam ją po łebku. Nie była jeszcze całkiem zimna. Ręka mi drżała.
Drzwi gwałtownie się otworzyły. Odwróciłam się, do środka wszedł Valkyon. Floppy pobiegła do Serafiny i trąciła ją łebkiem, ale ta się nie poruszyła.
- A więc to… Zrobiłem… - Powiedział cicho.
- Valkyon! Mówiłam Ci, żebyś został w łóżku!
Ale ten tylko spojrzał na mnie smutno.
- To nie Twoja wina.
- Pamiętam… Serafina wzięła w pyszczek Floppy i z nią uciekła…
Jeszcze więcej łez napłynęło mi do oczu. Obie tak bardzo się lubiły. Patrzyłam na Valkyona. Z jednej strony bardzo teraz pragnęłam, żeby go nienawidzić… Ale ta niema rozpacz na jego twarzy…
- Pochowamy ją… Razem? – Zapytałam go zanim ugryzłam się w język.
Przytaknął powoli, najwyraźniej nie spodziewał się takiego pytania. Miiko zdawała się również tego nie spodziewać. Wyraźnie chciała coś powiedzieć (prawdopodobnie zaprotestować) ale się powstrzymała.
- Jak tylko poczujesz się lepiej… Oczywiście…
- Czuję się dobrze. – Zawahał się. – Jest jakieś konkretne miejsce?
- Tak… Chcę ją pochować tam, gdzie Yvoni. – Otarłam łzy, które i tak ściekały mi po twarzy. Białowłosy podszedł do mnie i delikatnie wytarł mi palcem łzy, które znowu napłynęły. Objęłam go, a on pogładził mnie po plecach. Wydawało się, że już wszystko w porządku, skoro nawet coś takiego nie sprawiło, że znów oszalał. Wyglądało na to, że uzupełnienie brakującej maany wystarczyło.
Poszliśmy razem godzinę później. Ja trzymając Serafinę w ramionach, Valkyon z wielką łopatą. Miiko koniecznie chciała, żeby ktoś jeszcze z nami poszedł, ale zapewniłam ją, że Valkyon nie jest niebezpieczny.
Widziałam, że mężczyzna bardzo to przeżywa, może dlatego potrafiłam mu wybaczyć. Zabrał Floppy ze sobą. Chciał, żeby też mogła pożegnać się z moją małą przyjaciółką.
Valkyon wykopał dół obok Yvoni. Żałowałam, że nie mogę po raz ostatni zobaczyć błękitnych oczu Serafiny patrzących we mnie figlarnie, jak to zwykła robić. Jej oczy były zamknięte, a ja nie śmiałam ich ruszać, ba, bałam się z początku w ogóle jej dotknąć… Gdy grób był już dość głęboki ułożyliśmy w nim Serafinę. Valkyon musiał przytrzymać Floppy, gdyż ta chciała wskoczyć do dołu. Wrzuciłam do środka trochę kwiatów i kremowych gąsienic, a Valkyon zakopał moją małą przyjaciółkę głęboko pod ziemią. Zrobiłam jej ładny krzyżyk i wbiłam go w ziemię, rzuciłam na wierzch jeszcze parę kwiatów.
Siedzieliśmy tam chyba z godzinę patrząc na grób. Valkyon nawet nie zaprotestował. Starł cierpliwie i czekał na mnie. Nie wiem, czy to z powodu poczucia winy, czy jego wewnętrznego spokoju, ale byłam mu za to wdzięczna.
- Idziemy… - Powiedziałam w końcu.
- Jesteś pewna? Możemy jeszcze zostać…
- Nie… chodźmy. Na pewno już się o nas martwią.
- Zapewne, jest tu chyba z pół straży…
Rozejrzałam się zdziwiona. Z początku nikogo nie zauważyłam, jednak po chwili… Uszy Ykhar zza jednego z drzew… Kawałek dalej… To chyba ogon Kero.
- Przyszli mnie chyba pilnować… - Powiedział cicho.
- Wracamy. – Powiedziałam głośno. – Nie musicie się już chować…
Wyszli… Ykhar, Kero, Karenn i Chrome. Dwóch ostatnich schowało się tak dobrze, że w ogóle ich nie dostrzegłam.
- Martwiliśmy się… - Zaczęła cicho Ykhar, ale ja pokręciłam głową.
- Jest w porządku.
Mała Brownie spojrzała na Valkyona i położyła mu rękę na klacie (prawdopodobnie dlatego, że nie sięgała ramienia). Valkyon uśmiechnął się do niej smutno.
Wróciliśmy do kwatery głównej. Ykhar upewniła się, że coś zjem i odpocznę. Czułam pustkę w sercu. Małe łóżeczko Serafiny było teraz puste, zapas kremowych gąsienic leżał w pudełku. Wzięłam je i zaczęłam jeść jedną po drugiej
- Zajadasz smutki?
Nawet nie zauważyłam, kiedy Ezarel wszedł.
- Powinieneś pukać…
- Pukałem.
- Będziesz gruba, jak będziesz się tak obżerać.
- Tutejsze jedzenie przecież tak nie działa. Potrzebujesz czegoś? – Zapytałam zdawkowo.
- Miiko chciała wszystkich poinformować, że wieczorem odbędzie się zebranie. Ty też musisz przyjść.
Zawahał się, po czym położył mi rękę na głowie i poczochrał mnie po włosach
- Nie martw się. Serafina na pewno była z Tobą szczęśliwa. Też kiedyś straciłem chowańca…
Pociągnęłam nosem starając się ukryć łzy.
- Valkyon żyje i jest z nami. Ja… - Przygryzł wargę, spojrzałam na niego. – Stałaś się naszą nadzieją. – Powiedział cicho. Szkoda, że nie mieliśmy Cię wcześniej…
Wyszedł. No tak, Miiko też o tym mówiła… Stracili wiele osób przez zniszczenie kryształu. Nagle poczułam, że tego wszystkiego jest dla mnie za wiele. Chciałam być kimś ważnym, chciałam robić coś pożytecznego, ale nigdy nie myślałam… Nigdy nie chciałam odpowiadać za ludzkie życia! Z Valkyonem się udało, ale chyba tylko dlatego, że tak dobrze go znałam… Co jeśli nie uda się z innymi?
Ukryłam twarz w dłoniach…
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Wieczorem poszłam na zebranie. Trochę się spóźniłam, ale Miiko nic mi nie powiedziała, tylko wskazała mi krzesło. Mam nadzieję, że nie było już widać zapuchniętych oczu…
- Tak więc, jak mówiłam… - Spojrzała na mnie – Żaden faery nie ucierpiał. Mimo to, zawieszam w działaniu straży na okres tygodnia Valkyona.
Widziałam minę białowłosego. Wydawał się tym przybity.
- To nie jest kara. – Powiedziała szybko – To raczej… Środek zapobiegawczy.
Valkyon przytaknął w milczeniu, a lisica kontynuowała.
- Chciałabym, żebyś wypoczął przez ten czas, zrelaksował się trochę… Zrobił sobie małe wakacje… Oczywiście na ten czas zorganizujemy Ci zastępstwo.
Miiko opowiedziała o sytuacji ze mną. Widziałam zdziwione, zszokowane a nawet przerażone spojrzenia, miałam wrażenie, że wzrok tych wszystkich faery wydłubuje mi dziurę w brzuchu… Rozległy się szepty, ale lisica natychmiast wszystkich uciszyła.
- Pewnie słyszeliście już plotki, chcę rozwiać wszystkie wątpliwości… Da się ocalić tych, którzy cierpią na niedobór maany. – Zacisnęłam wargi. Nie byłam pewna, czy temu podołam. To mnie przerastało… - Ale nie możemy obiecać, że zawsze się uda. Dlatego, jeżeli nie będzie to naprawdę konieczne, nie zabijajcie takich osób! Zamknijcie je gdzieś, uśpijcie lub ogłuszcie na czas, aż nasza… Tajna broń przybędzie.
Ku mojemu zdziwieniu wskazawszy na mnie palcem oznajmiła
- Oracle wybrała ją tego dnia, gdy pojawiła się w naszej bazie. Nie wiemy, skąd u niej te moce, ani jak działają… Ale ona jest naszą jedyną nadzieją. Chcę, abyście mieli na nią oko, aby nikt jej nie skrzywdził.
Poczułam, że blednę. Wszyscy się na mnie patrzyli.
- To kolejny powód dla którego spotykamy się w tak małym gronie. Nie chcę, żeby KTOKOLWIEK spoza was dowiedział się o niej.
Zauważyłam, że nie ma tu Alajei… Wciąż była zawieszona. Miiko kontynuowała.
- W każdej misji wymagającej oddalenia się od kwatery chcę, aby towarzyszył jej jeden z dowódców straży.
Dalej mówiła o kłopotach ze zwariowanymi chowańcami grasującymi w całym kraju. Miiko z ciężkim sercem poleciła zabijanie ich. Wiem, że tego nie chciała, ale nie mogła mnie prosić, żebym przekonywała chowańce, by wróciły do zmysłów. Później zajęła się sprawą wieńca, mieliśmy iść jutro z nią i Nevrą zrobić nowy wieniec, gdyż tamten oczywiście przepadł. Nie spodobało się to jednak mieszkańcom, którzy czekają na uroczystość.
Gdy spotkanie się zakończyło padłam na łóżko. Odruchowo powiedziałam Serafinie dobranoc. Znowu ogarnął mnie smutek…

4 komentarze:

  1. No dobra dowaliłaś XD tego się niespodziewałam 😌
    A rozdział jak zwykle na poziomie👌

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Serafina [*]
    Noo fakt dowaliłaś o.O
    Ale życzę weny i chęci do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ^Popieram! Szyk i elegancja! :)

    OdpowiedzUsuń