Informacja o pierścionku, zapewne
dzięki Ykhar, rozniosła się szybko. Tak szybko, że dotarła nawet do samej
Ewelein. Elfica miała lekki wyraz radości i triumfu na twarzy. Nic dziwnego,
zapewne jest z tego powodu szczęśliwa. Pogratulowałyśmy jej wraz z Ykhar i
Karenn. Oczywiście na nasze prośby obiecała, że wszystko nam opowie. Przy
Ezarelu nikt nie starał się pokazać, ze cokolwiek wie. Elf zapytał nas raz, co
się dzieje, ale nikt mu nie odpowiedział…
- Teraz już wiemy, czemu urwał
się wtedy wcześniej z pracy! – Powiedziała Alajea, która już wróciła na swoje
stanowisko. Zachowywała się trochę tak, jakby wcześniejsze wydarzenia nie miały
miejsca. Zaakceptowałam to. W końcu razem pracujemy i chciałabym mieć z nią
dobre stosunki.
Nawet Miiko zdawała się być
zadowolona z sytuacji.
- Szykuje nam się ślub w straży…
Nareszcie jakaś dobra wiadomość! – Pokiwała przychylnie głową.
Tego ranka poszłam do ogrodu
muzyki. Pogoda była wyraźnie ciepła, szkoda było z tego nie skorzystać.
Siedzenie w pokoju bez Serafiny po prostu mnie dołowało. Zdziwiłam się jednak
widząc tam postać elficy pogrążonej w przemyśleniach.
Cześć, Ewelein! – Przywitałam ją
z uśmiechem. – Jak się masz? Mogę usiąść?
- Hej… Jasne.
- Coś się stało? – Zapytałam
widząc jej twarz. Nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w wodę. Wydawała się
bardzo zamyślona. Zrobiło mi się trochę głupio, że jej przeszkodziłam… Chyba
chciała pobyć sama.
- Wiesz… - Zaczęła nagle. – Nie
jestem pewna, czy to dobry pomysł.
- Ale.. Co?
- Małżeństwo… To znaczy… Kocham
Ezarela… Albo myślę, że go kocham. Przyjaźnimy się od dzieciństwa, nasze
rodziny się znają i świetnie się z nim dogaduję. Tylko… Nie czuję się jeszcze
gotowa.
- Wiem doskonale, co czujesz. –
Powiedziałam z westchnieniem. Spojrzała na mnie pytająco. – Zanim trafiłam do
Eldaryi, właśnie skończyłam studia i przyszła dla mnie pora na wejście w
dorosłe życie. Nie czułam się wcale gotowa, ale… Nie miałam wyboru. Jeśli
naprawdę nie czujesz się gotowa na coś takiego, po prostu z nim porozmawiaj.
Jeśli Cię kocha na pewno zrozumie.
Uśmiechnęła się blado.
- Jesteś taka słodka… Ale tutaj
nie ma za bardzo odwrotu. Jeśli się nie zgodzę, to już na zawsze. Taka jest
nasza zasada… Taki elfi zwyczaj. – Posłała mi uśmiech. – Ale… Dziękuję Ci.
Wstała w końcu. Zdawała się być
teraz dawną sobą.
- Teraz wiem, że powiem „tak”.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu.
Dlaczego? Może dlatego, że Elfica nie była pewna swoich uczuć? Elfie zaręczyny
muszą być strasznie smutne. Albo się zgodzisz, albo już nigdy dany chłopak Cię
nie poprosi. Zastanawiałam się poważnie, czy nie porozmawiać o tym z Ezarelem,
żeby dał jej czas… Ale czy powinnam? Czy to moja sprawa… Ślub to jednak coś…
Większego. A walentynki już jutro! Jeśli chcę coś zdziałać, muszę zdecydować
się szybko!
Ezarel był w Sali alchemicznej.
Rozejrzałam się, był sam.
- Potrzeba Ci czegoś? – Zapytał,
był wyraźnie zajęty.
- N-nie… Po prostu… Myślałam, że
będę mogła pobyć tutaj sama, nie myślałam, że tu będziesz…
- Nie masz swojego pokoju?
- Ykhar chce mnie koniecznie
gdzieś wyciągnąć…
Przerwał to co robił i wskazał na
kanapę. Usiadłam.
- Nadal Serafina…?
- Uh.. Powiedzmy, że kilka rzeczy
na raz… Wiesz, niedługo będzie ślub mojej najlepszej przyjaciółki. Z ziemi. –
Dodałam, gdy dziwnie się na mnie spojrzał. Historyjkę oczywiście sobie
wymyśliłam. – Obiecałyśmy sobie, że każda z nas będzie świadkiem na ślubie
drugiej… Ale tu chodzi o coś poważniejszego… Miałam ją odwieźć od ślubu.
- Dlaczego?
- Zwierzyła mi się, że nie jest
na to gotowa, że wolałaby poczekać, ale bała się, że jak odrzuci propozycję,
albo poprosi o czas on pomyśli, że ona go nie chce…
- Mhm… Ale nie sądzisz, że jeśli
ją kocha, to to… Zrozumie?
- Dokładnie! Ale ona wciąż się
boi. Nie wiem, jak się to skończyło… Mówiła, że może przez te pół roku do ślubu
zdąży się „przygotować”, ale… Nie wiem, czy byłabym szczęśliwa na jej miejscu
czując tą niepewność… No i znali się krótko. Chciała go lepiej poznać.
- Ile się znali?
- Niecałe dwa lata.
- Dla elfa to rzeczywiście
krótko… Dla człowieka także?
Przytaknęłam.
- Jeśli spotykasz się z kimś raz,
może nawet kilka razy w tygodniu, nie znasz go aż tak dobrze. Czasem okazuje
się, że po ślubie jeden z małżonków twierdzi, że tamten się zmienił. A tak
naprawdę po prostu nie znali go od tej strony. Inaczej się z kimś mieszka i
widzi, jak reaguje na zapchany włosami odpływ, a inaczej jak się je romantyczną
kolację.
- Zrozumiałe. – Zamyślił się. –
Ja bym raczej sugerował, że coś planuję… Żeby miała czas powiedzieć, że chce
zaczekać. Wiesz, u nas jak się już da pierścionek i elfica go odrzuci, nie ma
już drugiej szansy, dlatego robi się to bardzo ostrożnie, albo nawet dyskutuje
się to z drugą osobą. U was ponoć robi się niespodzianki.
- Tak… Ale można powiedzieć
podczas „Zaczekajmy z tym” i da się spróbować ponownie.
- Ja bym się obraził…
- Przed chwilą mówiłeś, że byś
zrozumiał!
- Wiesz, jak wyglądają elfowe zaręczyny?
Trzeba coś powiedzieć PRZED. Na elfickie zaręczyny patrzy cała okolica.
- Ohh…
- Gdyby elfia partnerka się nie
zgodziła, niedoszły narzeczony byłby pośmiewiskiem. A co do Twojej koleżanki…
Wiem, że nie masz na to wpływu, ale jestem pewien, że wybierze co słuszne. No i
pomyśl, może kiedyś zobaczysz jak wygląda wesele w Eldaryi!
- T-tak myślisz? Coś się szykuje?
- Wkrótce walentynki. Największy
czas oświadczyn.
- Ah… - Starałam się uśmiechnąć.
– Dziękuję… Za rozmowę i w ogóle… Bardzo tęsknię za Serafiną, a teraz jeszcze
to… Naprawdę rozmowa z Tobą dużo mi pomogła.
Drzwi do Sali otwarły się na
oścież.
- Ezarel! Powiedz wszystkim, żeby
wysłali swoje chowance…! – Miiko zawołała. Zobaczyła mnie, trochę się jakby
zmieszała.
Mimowolnie łzy napłynęły mi do
oczu.
- Dzięki za pocieszenie… Ez… Ja
już pójdę.
Nie próbował mnie zatrzymywać.
- Mój chowaniec odpada.
Wargi Miiko przybrały postać
cienkiej kreseczki.
- Ezarel… Zniknął chowaniec Kero,
trzeba go znaleźć.
- Wysłałem mojego bardzo daleko…
Nie wróci co najmniej do jutra rana.
Miiko zaklęła gdy się oddalałam.
Chowaniec Kero zniknął? Biedny Kero! Musi być zrozpaczony… Zapomniałam na
chwilę o Ślubie Ezarela. Teraz w mojej głowie pojawił się tylko obraz mojej
Serafiny, którą straciłam… Nie mogę pozwolić, żeby i Kero stracił swojego
przyjaciela!
Co było przynętą.. Strona
księgi…? Zatrzymałam się przy bibliotece, ale pokręciłam głową. Zamiast tego
pobiegłam na targ i kupiłam potrzebną rzecz. Jeśli nie jest gdzieś daleko…
Wyszłam za bramę i pobiegłam w
kierunku lasu. Nawoływałam ptaka trzepocząc kartką. Natknęłam się nawet
dwukrotnie na młode serypheony, ale zignorowałam je. Ten Kero był dorosły.
- Gardienne!? – Usłyszałam
zdziwiony głos.
- Chrome?
- Co ty tutaj robisz, czemu sama
wyszłaś!
- Szukam chowańca Kero…
- Idiotka… Nie powinnaś wychodzić
sama!
- Ty wyszedłeś!
- Tak, ale… Ja to co innego. –
zawahał się. – Powiem, że poszłaś ze mną. – Powiedział w końcu, jakby robił mi
ogromną przysługę.
- Dzięki, Chrome… Też go szukasz?
- Wszyscy go szukają… Miał
przynieść ważną wiadomość z wioski za lasem. Powinien być tutaj już wczoraj,
więc Miiko wysłała notę do wioski i… Odesłali wiadomość, że Serypheon dawno już
wyruszył. Wiadomość otrzymaliśmy drugim chowańcem, ale… Naszego nigdzie nie ma.
Weszliśmy już w głąb lasu, kiedy
usłyszeliśmy jakiś nieprzyjemny szelest w krzakach.
- Kryj się! – Szepnął do mnie
Chrome. Oboje padliśmy na ziemię licząc na to, że to coś, cokolwiek to było nas
nie usłyszało. Czekaliśmy w napięciu… A z krzaków wyłonił się…
- Serypheon! – Krzyknęliśmy razem
z Chromem.
Ptak miał złamane skrzydło i
wyraźnie kuśtykał.
- Ktoś wyrwał mu siłą list… Jest
źle… - Powiedział Chrome blednąc. – Musimy się pośpieszyć i zdać raport Miiko.
Moją uwagę jednak zwróciły też
krzaki, z których ptak wyszedł. Skarciłam się w duchu, ze nie mamy na to czasu,
ale…
- Gardienne, co ty robisz?
Ale ja już właziłam w gęstwinę
gałęzi. Za nimi była mała polanka. Przeczołgałam się dalej, Chrome za mną z chowańcem
na rękach.
- Coś tam zauważyłaś?! – Zapytał
zaintrygowany. Milczałam, nie wiedziałam, co mnie tam pcha… Zobaczyłam kwiat.
Dziwny, ogromny, nigdy takiego nie widziałam. Domyślałam się też, co mnie do
niego przywiodło. Zapach.
- Co to jest? – Zapytałam
Chrome’a
- Nie wiem… Nigdy takiego nie
widziałem.
Obszedł roślinę, która sięgała mu
do samej głowy. Włożyłam rękę między płatki. Poczułam okropny ból i szybko
wyjęłam rękę pokrytą kolcami cierni.
- Mam nadzieję, że nie są trujące
– Powiedział. To mnie wcale nie uspokoiło…
- Masz coś, czym mogłabym owinąć
dłoń? - Powiedziałam, kiedy pociekła mi
łza po wyrwaniu sobie z ręki kolca
- Chcesz to zrobić jeszcze raz?
Jesteś niemożliwa…- Wyciągnął z kieszeni chustę i podał mi ją. Owinęłam dłoń, i
z bijącym sercem, wcale nie chcąc tego robić włożyłam ją tam z powrotem.
Wyczułam to. Rozwinęłam lekko chustę i mimo bólu wyciągnęłam odłamek kryształu.
Wilkołak wytrzeszczył oczy.
- A więc to prawda… Wyczuwasz je…
Przytaknęłam.
- Wracajmy. Serypheon źle
wygląda.
Spojrzałam na chowańca.
Rzeczywiście, wydawał się marnieć.
- Biegnijmy! – Powiedziałam i
ruszyliśmy w stronę kwatery.
Tyyyy wredna... zostaw biednego chowańca :D
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę myślałam, że może to Ezarel oświadczy się Gardzi a nie Ewelain XD
Też tak myślałam xD
UsuńTo by było za bardzo przewidywalnoniemądre.
Usuń