środa, 25 stycznia 2017

Rozdział XL



Informacja o pierścionku, zapewne dzięki Ykhar, rozniosła się szybko. Tak szybko, że dotarła nawet do samej Ewelein. Elfica miała lekki wyraz radości i triumfu na twarzy. Nic dziwnego, zapewne jest z tego powodu szczęśliwa. Pogratulowałyśmy jej wraz z Ykhar i Karenn. Oczywiście na nasze prośby obiecała, że wszystko nam opowie. Przy Ezarelu nikt nie starał się pokazać, ze cokolwiek wie. Elf zapytał nas raz, co się dzieje, ale nikt mu nie odpowiedział…
- Teraz już wiemy, czemu urwał się wtedy wcześniej z pracy! – Powiedziała Alajea, która już wróciła na swoje stanowisko. Zachowywała się trochę tak, jakby wcześniejsze wydarzenia nie miały miejsca. Zaakceptowałam to. W końcu razem pracujemy i chciałabym mieć z nią dobre stosunki.
Nawet Miiko zdawała się być zadowolona z sytuacji.
- Szykuje nam się ślub w straży… Nareszcie jakaś dobra wiadomość! – Pokiwała przychylnie głową.
Tego ranka poszłam do ogrodu muzyki. Pogoda była wyraźnie ciepła, szkoda było z tego nie skorzystać. Siedzenie w pokoju bez Serafiny po prostu mnie dołowało. Zdziwiłam się jednak widząc tam postać elficy pogrążonej w przemyśleniach.
Cześć, Ewelein! – Przywitałam ją z uśmiechem. – Jak się masz? Mogę usiąść?
- Hej… Jasne.
- Coś się stało? – Zapytałam widząc jej twarz. Nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w wodę. Wydawała się bardzo zamyślona. Zrobiło mi się trochę głupio, że jej przeszkodziłam… Chyba chciała pobyć sama.
- Wiesz… - Zaczęła nagle. – Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.
- Ale.. Co?
- Małżeństwo… To znaczy… Kocham Ezarela… Albo myślę, że go kocham. Przyjaźnimy się od dzieciństwa, nasze rodziny się znają i świetnie się z nim dogaduję. Tylko… Nie czuję się jeszcze gotowa.
- Wiem doskonale, co czujesz. – Powiedziałam z westchnieniem. Spojrzała na mnie pytająco. – Zanim trafiłam do Eldaryi, właśnie skończyłam studia i przyszła dla mnie pora na wejście w dorosłe życie. Nie czułam się wcale gotowa, ale… Nie miałam wyboru. Jeśli naprawdę nie czujesz się gotowa na coś takiego, po prostu z nim porozmawiaj. Jeśli Cię kocha na pewno zrozumie.
Uśmiechnęła się blado.
- Jesteś taka słodka… Ale tutaj nie ma za bardzo odwrotu. Jeśli się nie zgodzę, to już na zawsze. Taka jest nasza zasada… Taki elfi zwyczaj. – Posłała mi uśmiech. – Ale… Dziękuję Ci.
Wstała w końcu. Zdawała się być teraz dawną sobą.
- Teraz wiem, że powiem „tak”.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Dlaczego? Może dlatego, że Elfica nie była pewna swoich uczuć? Elfie zaręczyny muszą być strasznie smutne. Albo się zgodzisz, albo już nigdy dany chłopak Cię nie poprosi. Zastanawiałam się poważnie, czy nie porozmawiać o tym z Ezarelem, żeby dał jej czas… Ale czy powinnam? Czy to moja sprawa… Ślub to jednak coś… Większego. A walentynki już jutro! Jeśli chcę coś zdziałać, muszę zdecydować się szybko!
Ezarel był w Sali alchemicznej. Rozejrzałam się, był sam.
- Potrzeba Ci czegoś? – Zapytał, był wyraźnie zajęty.
- N-nie… Po prostu… Myślałam, że będę mogła pobyć tutaj sama, nie myślałam, że tu będziesz…
- Nie masz swojego pokoju?
- Ykhar chce mnie koniecznie gdzieś wyciągnąć…
Przerwał to co robił i wskazał na kanapę. Usiadłam.
- Nadal Serafina…?
- Uh.. Powiedzmy, że kilka rzeczy na raz… Wiesz, niedługo będzie ślub mojej najlepszej przyjaciółki. Z ziemi. – Dodałam, gdy dziwnie się na mnie spojrzał. Historyjkę oczywiście sobie wymyśliłam. – Obiecałyśmy sobie, że każda z nas będzie świadkiem na ślubie drugiej… Ale tu chodzi o coś poważniejszego… Miałam ją odwieźć od ślubu.
- Dlaczego?
- Zwierzyła mi się, że nie jest na to gotowa, że wolałaby poczekać, ale bała się, że jak odrzuci propozycję, albo poprosi o czas on pomyśli, że ona go nie chce…
- Mhm… Ale nie sądzisz, że jeśli ją kocha, to to… Zrozumie?
- Dokładnie! Ale ona wciąż się boi. Nie wiem, jak się to skończyło… Mówiła, że może przez te pół roku do ślubu zdąży się „przygotować”, ale… Nie wiem, czy byłabym szczęśliwa na jej miejscu czując tą niepewność… No i znali się krótko. Chciała go lepiej poznać.
- Ile się znali?
- Niecałe dwa lata.
- Dla elfa to rzeczywiście krótko… Dla człowieka także?
Przytaknęłam.
- Jeśli spotykasz się z kimś raz, może nawet kilka razy w tygodniu, nie znasz go aż tak dobrze. Czasem okazuje się, że po ślubie jeden z małżonków twierdzi, że tamten się zmienił. A tak naprawdę po prostu nie znali go od tej strony. Inaczej się z kimś mieszka i widzi, jak reaguje na zapchany włosami odpływ, a inaczej jak się je romantyczną kolację.
- Zrozumiałe. – Zamyślił się. – Ja bym raczej sugerował, że coś planuję… Żeby miała czas powiedzieć, że chce zaczekać. Wiesz, u nas jak się już da pierścionek i elfica go odrzuci, nie ma już drugiej szansy, dlatego robi się to bardzo ostrożnie, albo nawet dyskutuje się to z drugą osobą. U was ponoć robi się niespodzianki.
- Tak… Ale można powiedzieć podczas „Zaczekajmy z tym” i da się spróbować ponownie.
- Ja bym się obraził…
- Przed chwilą mówiłeś, że byś zrozumiał!
- Wiesz, jak wyglądają elfowe zaręczyny? Trzeba coś powiedzieć PRZED. Na elfickie zaręczyny patrzy cała okolica.
- Ohh…
- Gdyby elfia partnerka się nie zgodziła, niedoszły narzeczony byłby pośmiewiskiem. A co do Twojej koleżanki… Wiem, że nie masz na to wpływu, ale jestem pewien, że wybierze co słuszne. No i pomyśl, może kiedyś zobaczysz jak wygląda wesele w Eldaryi!
- T-tak myślisz? Coś się szykuje?
- Wkrótce walentynki. Największy czas oświadczyn.
- Ah… - Starałam się uśmiechnąć. – Dziękuję… Za rozmowę i w ogóle… Bardzo tęsknię za Serafiną, a teraz jeszcze to… Naprawdę rozmowa z Tobą dużo mi pomogła.
Drzwi do Sali otwarły się na oścież.
- Ezarel! Powiedz wszystkim, żeby wysłali swoje chowance…! – Miiko zawołała. Zobaczyła mnie, trochę się jakby zmieszała.
Mimowolnie łzy napłynęły mi do oczu.
- Dzięki za pocieszenie… Ez… Ja już pójdę.
Nie próbował mnie zatrzymywać.
- Mój chowaniec odpada.
Wargi Miiko przybrały postać cienkiej kreseczki.
- Ezarel… Zniknął chowaniec Kero, trzeba go znaleźć.
- Wysłałem mojego bardzo daleko… Nie wróci co najmniej do jutra rana.
Miiko zaklęła gdy się oddalałam. Chowaniec Kero zniknął? Biedny Kero! Musi być zrozpaczony… Zapomniałam na chwilę o Ślubie Ezarela. Teraz w mojej głowie pojawił się tylko obraz mojej Serafiny, którą straciłam… Nie mogę pozwolić, żeby i Kero stracił swojego przyjaciela!
Co było przynętą.. Strona księgi…? Zatrzymałam się przy bibliotece, ale pokręciłam głową. Zamiast tego pobiegłam na targ i kupiłam potrzebną rzecz. Jeśli nie jest gdzieś daleko…
Wyszłam za bramę i pobiegłam w kierunku lasu. Nawoływałam ptaka trzepocząc kartką. Natknęłam się nawet dwukrotnie na młode serypheony, ale zignorowałam je. Ten Kero był dorosły.
- Gardienne!? – Usłyszałam zdziwiony głos.
- Chrome?
- Co ty tutaj robisz, czemu sama wyszłaś!
- Szukam chowańca Kero…
- Idiotka… Nie powinnaś wychodzić sama!
- Ty wyszedłeś!
- Tak, ale… Ja to co innego. – zawahał się. – Powiem, że poszłaś ze mną. – Powiedział w końcu, jakby robił mi ogromną przysługę.
- Dzięki, Chrome… Też go szukasz?
- Wszyscy go szukają… Miał przynieść ważną wiadomość z wioski za lasem. Powinien być tutaj już wczoraj, więc Miiko wysłała notę do wioski i… Odesłali wiadomość, że Serypheon dawno już wyruszył. Wiadomość otrzymaliśmy drugim chowańcem, ale… Naszego nigdzie nie ma.
Weszliśmy już w głąb lasu, kiedy usłyszeliśmy jakiś nieprzyjemny szelest w krzakach.
- Kryj się! – Szepnął do mnie Chrome. Oboje padliśmy na ziemię licząc na to, że to coś, cokolwiek to było nas nie usłyszało. Czekaliśmy w napięciu… A z krzaków wyłonił się…
- Serypheon! – Krzyknęliśmy razem z Chromem.
Ptak miał złamane skrzydło i wyraźnie kuśtykał.
- Ktoś wyrwał mu siłą list… Jest źle… - Powiedział Chrome blednąc. – Musimy się pośpieszyć i zdać raport Miiko.
Moją uwagę jednak zwróciły też krzaki, z których ptak wyszedł. Skarciłam się w duchu, ze nie mamy na to czasu, ale…
- Gardienne, co ty robisz?
Ale ja już właziłam w gęstwinę gałęzi. Za nimi była mała polanka. Przeczołgałam się dalej, Chrome za mną z chowańcem na rękach.
- Coś tam zauważyłaś?! – Zapytał zaintrygowany. Milczałam, nie wiedziałam, co mnie tam pcha… Zobaczyłam kwiat. Dziwny, ogromny, nigdy takiego nie widziałam. Domyślałam się też, co mnie do niego przywiodło. Zapach.
- Co to jest? – Zapytałam Chrome’a
- Nie wiem… Nigdy takiego nie widziałem.
Obszedł roślinę, która sięgała mu do samej głowy. Włożyłam rękę między płatki. Poczułam okropny ból i szybko wyjęłam rękę pokrytą kolcami cierni.
- Mam nadzieję, że nie są trujące – Powiedział. To mnie wcale nie uspokoiło…
- Masz coś, czym mogłabym owinąć dłoń?  - Powiedziałam, kiedy pociekła mi łza po wyrwaniu sobie z ręki kolca
- Chcesz to zrobić jeszcze raz? Jesteś niemożliwa…- Wyciągnął z kieszeni chustę i podał mi ją. Owinęłam dłoń, i z bijącym sercem, wcale nie chcąc tego robić włożyłam ją tam z powrotem. Wyczułam to. Rozwinęłam lekko chustę i mimo bólu wyciągnęłam odłamek kryształu.
Wilkołak wytrzeszczył oczy.
- A więc to prawda… Wyczuwasz je…
Przytaknęłam.
- Wracajmy. Serypheon źle wygląda.
Spojrzałam na chowańca. Rzeczywiście, wydawał się marnieć.
- Biegnijmy! – Powiedziałam i ruszyliśmy w stronę kwatery.

3 komentarze:

  1. Tyyyy wredna... zostaw biednego chowańca :D
    Przez chwilę myślałam, że może to Ezarel oświadczy się Gardzi a nie Ewelain XD

    OdpowiedzUsuń