piątek, 13 stycznia 2017

Rozdział XXXIII



Sesja... Sesja zbliża się wielkimi krokami O_O
Ale! Jeśli ktoś ma wypisane po angielsku dialogi z pozostałych odcinków mogę przetłumaczyć... Cisaya ma do 10. Także ten, no... Bardzo chętnie. (po sesji, ale chętnie. Jasna marchwiu, dlaczego nie mogę mieć ferii na sesje? D:)

Obudziłam się rano wyjątkowo wypoczęta. Choć było jeszcze wcześnie postanowiłam wstać od razu. Dzisiaj po raz pierwszy będę strzelać do ruchomego celu, trochę się stresowałam, ale byłam dobrej myśli. Rano jednak czekały mnie jeszcze ćwiczenia z Ezarelem, a wieczorem nauka walki nożem z Nevrą. Pracowita sobota, dobrze, że już jutro jest niedziela! Ubrałam się szybko. Serafina zdawała się wyjątkowo zdziwiona. Zaskrzeczała.
- Hej, hej, o co chodzi?
Nadal patrzyła na mnie nieco dziwnie. Uspokoiła się dopiero po dłuższej chwili, gdy miałam już buty na nogach.
- Głodna, co? – chciałam dać jej jedzenie, ale miała już pełną miskę. Co jest…?
Potrząsnęłam głową. Pewnie nakarmiłam ją wczoraj. Wyszłam.
- Witaj Karenn! – Zwróciłam się do wampirzycy, która szła przede mną. – Myślałam, że jesteś jeszcze na misji!
- Gardienne?! – Aż podskoczyła na mój widok, o co chodzi? Widziałam się dzisiaj w lustrze, nie miałam nic na twarzy. – Co ty tu robisz?
- Wstałam wcześniej… Mam dzisiaj dużo zajęć, pomyślałam, że się przygotuję…
- Chodź. – Złapała mnie za rękę, prowadziła mnie prosto do Sali kryształu.
- Zaraz… Zrobiłam coś nie tak, o co chodzi?
Otworzyła drzwi i wprowadziła mnie prosto przed oblicze wścieklej Miiko.
- Co jest, nie mam teraz czasu na…! – Wdarła się, ale spojrzała na mnie zaskoczona i od razu zwróciła się do Karenn. – Co ona tu robi?
- O co wam dzisiaj chodzi!? – Odepchnęłam wampirzycę. – Nic nie zrobiłam!
O dziwo Jamon podszedł do mnie gdy dziewczyny stały nieco zmieszane.
- Gardienne w porządku? – Zapytał.
- Tak… Znaczy… Tak myślę. Coś się tutaj stało? Chyba nie chcecie mnie znowu wtrącić do więzienia, co? – Spojrzałam niepewnie, ale ork pokręcił głową.
- Gardienne długo spała.
- Nie prawda, jest jeszcze wcześnie.
- Gardienne… - Miiko podeszła do mnie i położyła mi ręce na ramionach. Nigdy tego nie robiła.. – Czy wiesz jaki mamy dzień?
- Sobotę. – Odpowiedziałam bez wahania. Lisica spojrzała na Karenn.
- Idź z Karenn do Ewelein. Zaraz tam dołączę, wszystko Ci wyjaśnimy. Jamon, znajdź Ezarela, Nevrę i Valkyona, przyprowadź ich do przychodni.
Karenn pociągnęła mnie za sobą, znowu…
- O co chodzi? – Zapytałam sfrustrowana.
- O to, że dziś poniedziałek. Chodź.
- Ale… Zrobiłam coś nie tak?
- Nie, spokojnie… Wszystko Ci powiemy, mnie przy tym nie było nie jestem najlepszą osobą, żeby Ci to wyjaśnić.
- No… Dobrze…
Valkyon wyszedł z kuźni. Zawołał do nas.
- Gardienne się obudziła?
- Tak, idź do Miiko, albo czekaj tutaj… Zaraz po Ciebie przyjdą. – I otworzyła drzwi do przychodni. Ewelein siedziała już przy biurku. Na głowie miała opatrunek.
- Ewelein! Co Ci się stało!? – Wykrzyknęłam od razu. Spojrzała na mnie i wstała szybko.
- To nic takiego. – Powiedziała szybko. – Obudziłaś się tak? W porządku?
Tak… - Odpowiedziałam zbita z tropu.
- Nic nie pamięta. – Dorzuciła Karenn. – Byłam z nią u Miiko, kazała mi ją tutaj przyprowadzić.
- I bardzo dobrze. Chodź, Gardienne, siadaj.
Usiadłam, nadal niepewnie. Ewelein zaczęła mi zadawać różne pytania, odpowiadałam. Na niektóre nie znałam odpowiedzi.
- Jak nazywa się „Ael?”
- Nie wiem…
- Kogo spotkałaś wczoraj?
- Wiele osób… Nevrę, Ezarela, Alajeę…
- Dość. Czujesz się tu zamknięta, uwięziona?
- Nie…! Przestańcie mnie o to pytać, nigdy tak nie twierdziłam!
- Gardienne, spokojnie… Nikt tutaj nie chce zrobić Ci krzywdy, ani nic Ci wypomnieć.
Ktoś zapukał. Ewelein pozwoliła wszystkim wejść, w przychodni zrobiło się ciasno. Wszyscy wyglądali na nieco zaniepokojonych… Ale Ezarel wyglądał najgorzej. Miał straszne wory pod oczami, wydawał się też być blady.
- Ez…? Jesteś chory? – Zapytałam, ale odwrócił wzrok… Też się odwróciłam. Nie rozumiem, co się dzieje…
- Nie trzymajmy jej już w tej niepewności. – Nevra przerwał ciszę i klepnął Ezarela w plecy.
Zaczęli mi opowiadać. Najpierw Ewelein o tym jak sobotniego wieczoru poprosiła mnie o przysługę. Jak się rozdzieliliśmy. Zbierałyśmy jakieś kwiaty, coś zaczęło mi świtać, przerwałam jej.
- Take… Jasnożółte, błyszczące?
- Dokładnie. Ja poszłam przed bramę… Uznałam, że tak będzie bezpieczniej. Nie chciałam puszczać tam Ciebie, a Jamon miał wszystko na oku. Potem ruszyłam Aleją łuków. Wtedy ktoś mnie ogłuszył, upadłam i zraniłam się lekko w głowę, ale to nic poważnego.
- A gdzie Alajea…? – Zapytałam zdając sobie wreszcie sprawę, że syreny nie ma.
- Ktoś wrzucił ją do studni. – Widzą moją minę Elfica dodała – Nic jej się nie stało, wciąż odpoczywa w swoim pokoju.
- Ah…
- Jamon usłyszał hałasy. – Powiedział nagle. – Jamon pójść i zobaczyć zamaskowany mężczyzna dusi Gardiennie. Jamon zobaczył Gardienne się broni i ucieka, to Jamon pobiegł za napastnik, ale Jamon go zgubił… - Zrobił smutną minę, a Miiko poklepała go po ramieniu.
- I on mi usunął… Pamięć?
- I tu się zaczyna dziwnie. Jamon nas poinformował, że zniknęłaś. Nevra pobiegł się szukać od razu, my pozostali obmyślaliśmy plan.
- Wtedy nagle – Wampir się wtrącił – Zobaczyłem, że biegniesz. Złapałem Cię za rękę, pytałem, czy nic Ci nie jest, ale zaczęłaś krzyczeć, żebym Cię puścił i że musisz znaleźć Mikaela…
- Mikael… - Powiedziałam szybko. Rozbolała mnie głowa. Ewelein od razu znalazła się u mojego boku.
- W porządku…?
- Ja… Znam to imię…
- My też je znamy. – Powiedziała nagle Miiko. – Przybiegłaś do nas i od razu rzuciłaś się w ramiona Ezarela.
- Ezarela? Czemu Ezarela?
- Bo Mikael to mój pradziadek… - Powiedział nagle elf. Trochę… Zdębiałam.
- Potem jakby przestałaś zauważać, że istniejemy… Instruowałam Ezarela co ma robić, żebyś nie dostała przypadkiem ataku paniki. Nie wiedziałam, jak może zareagować osoba z wizjami, jeśli się je nagle przerwie. Twoja była tak silna, że straciłaś świadomość.
- Nikt mnie nie kontrolował?
- Byłaś świeżo po leku. – Ewelein oparła mnie trochę przymusowo o oparcie krzesła. – To niemożliwe.
- Może jakieś antidotum…
- Nie ma antidotum.
W zeszycie Mikaela też żadnego nie było… Czyli naprawdę…
- Ale czemu ja tej wizji nie pamiętam!? Ona musiała być ważna…!
- Nie wiemy. Gardienne, to pierwszy taki przypadek, nikt nie wie, jak to działa. Jedyne, co mamy to to co mówiłaś. Zamaskowany mężczyzna coś wie. Mówiłaś, że on Ci powiedział, że Mikaela nie ma, a ty ucieszyłaś się, bo rozpoznałaś go w Ezarelu.
Ykhar przemówiła po Miiko. Nie zauważyłam nawet, że razem z Kero tu weszli…
- Przejrzeliśmy wszystkie dokumenty. Okazuje się, że Mikael był szefem lśniącej straży i opiekunem kryształu… Jednak nie mamy żadnych większych informacji o nim…
- Nie prowadzicie jakichś zapisków…? – Zapytałam z nadzieją.
- Gardienne… - Ezarel znowu przemówił. – Wiesz, ile żyją elfy? Wiesz, ile to było lat temu?
Dotarło to do mnie.
- Nawet ja nie wiedziałem, jak mój pradziadek wygląda…
- Podejrzewamy po tym co mówiłaś, że mógł Cię tutaj nielegalnie trzymać… To znaczy tej Twojej przodkini. Ale z drugiej strony … To skomplikowane. Z jednej strony musiał ją trzymać brew jej woli… W końcu czuła się więziona… Z drugiej zdawało się, że jest do niego bardzo przywiązana… Jednak nie mamy żadnych informacji. Przykro mi.
Przypomniała mi się Oracle wskazująca na mnie palcem… Czemu akurat teraz?
- Musisz stąd odejść… - Powiedziałam z wolna – Jeśli nie chcesz stąd odejść, musisz umrzeć…
Spojrzeli na mnie wszyscy.
- To mi powiedział… To sobie przypominam. Ten nieznajomy. Zamaskowany mężczyzna. To z nim tańczyłam na balu… Ezarel… A czy to możliwe, żeby Mikael jeszcze żył?
Prychnął.
- Chyba żartujesz… Przed chwilą Ci mówiłem…
- Dobrze, już dobrze… Rozumiem, przepraszam.
- Podejrzewamy jednak, że przodek Ezarela mógł zrobić coś nielegalnego… Chociaż z tego co udało nam się dowiedzieć był bardzo szanowany.
- Umarł tutaj? To znaczy… Nie odszedł do mojego świata, prawda?
- Tak… Tu jest pochowany.
Poczułam ukłucie żalu w sercu. Dlaczego?
- Spróbujemy to zbadać. Jeśli będziesz miała jeszcze jakąkolwiek wizję, powiedz nam o tym natychmiast.
- Dobrze. – Odparłam pusto. Spojrzałam na Ezarela. Ewelein z nim rozmawiała, ale elf pokręcił tylko głową. Musi być mu ciężko. To dziwna sytuacja. Cały mój dobry humor  z rana znikł jak bańka mydlana. – Ez… Przepraszam za tamto.
Spojrzał na mnie i westchnął.
- Nie Twoja wina.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie… - Znowu westchnął. – Nie odbieraj tego w ten sposób. Muszę trochę odpocząć.
Wyszedł.
- Nienawidzi mnie. – Powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
- Nie myśl tak. – Nie spodziewałam się tych słów akurat od Ewelein. – Jest mu ciężko, bo wygląda na to, że jego bardzo szanowany przodek z którego całe życie był dumny, był zamieszany w coś nielegalnego…
- Tylko… To może głupie, ale mam takie uczucie w sercu, że… Że tak nie było.
- Co masz na myśli? – Teraz Miiko przypatrywała mi się badawczo.
- To bardziej jakby… Inni zrobili coś sprzecznego z jego poczuciem dobra… Nie… Nie wiem, jak to ubrać w słowa, w każdym razie… Jestem pewna, że Mikael był dobry. Nie skrzywdził by nikogo. Na pewno nie zrobiłby niczego złego!
- Dobrze, już dobrze, rozumiem. – Odparła Lisica, ale zdawała się nie być do końca pewna. Było mi głupio… Przeze mnie Ezarel mógł stracić reputację…

4 komentarze:

  1. Biedny Ezio. Rozdział genialny, cieszę się, że dałaś radę napisać go pomimo nadchodzącej sesji! ♥ Fabuła coraz bardziej się rozkręca, tak trzymaj :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no ciekawie się robi 😏 podziwiać, że mimo sesji dalej starasz się regularnie dodawać rozdziały ^,^ ❤ czekam na dalsze rozdziały ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu będzie ciężko... Bo oczywiście uczniom teraz się przypomniało, że trzeba poprawić cały zaległy semestr w 2 tygodnie...Chociaż ja pozwalam poprawiać na bieżąco....

      Usuń
    2. Spoko, nie musisz się śpieszyć. Najważniejsze byś się obowiązkami teraz zajęła ;) . Rozdziały mogą poczekać ^,^

      Usuń