Następnego dnia poszliśmy z Nevrą
I Miiko na łąkę. Leiftan został pilnować kryształu.
- Nie martw się, księżniczko,
jakby ktoś chciał Cię skrzywdzić to ja Cię ochronię! – Nevra przysunął się
bliżej. Nie miałam nawet siły się opierać. Jak przesadzi wtedy pomyślimy. Na
razie był niegroźny.
Miiko obserwowała mnie kątem oka.
Udawałam, że nie zwracam na to uwagi. Po prostu nie miałam siły na to wszystko.
- Może zjemy dzisiaj razem
kolację…? – Uśmiechnął się do mnie ujmując moją dłoń.
Na mój brak reakcji puścił mnie z
ciężkim westchnieniem.
- Wiem, że to wygląda jak wygląda….
Ale musisz się z tego otrząsnąć.
- Nevra, zostaw.
Miiko chyba uznała, że tak będzie
bezpieczniej. Miała rację, najchętniej bym już stąd poszła. Tym razem
przebiegło bez większych problemów. Miiko udało się zrobić ładny wieniec, który
powiesiła na specjalnym słupie, aby się obsuszył. Wielu mieszkańców schroniska
i okolic przychodziło od czasu do czasu do kiosku centralnego, aby go
podziwiać. Nie widziałam w tym nic niezwykłego, ale dla nich najwidoczniej było
to ważne.
Na kilka dni wróciłam do pracy.
Nie ruszały nie nawet głupie dowcipy Ezarela, który zapewne dla żartu wrzucił
parę tęczowych skarabeuszy, jadowitych biedronek i kremowych gąsienic do misy z
przekąskami w Sali Alchemicznej. Niestety na tę „niespodziankę” natknęła się
Ewelein, którą elf ku mojemu zdziwieniu zaczął straszliwie przepraszać. Zdałam
sobie też sprawę, że oboje często spędzają razem czas. Ostatnio byli w ogrodzie
muzyki, czasem zostają po pracy robiąc razem porządki. Wspomniałam o tym Ykhar
któregoś wieczoru.
- No tak, to nic dziwnego, są
przyjaciółmi od dzieciństwa, wszyscy o tym wiedzą, poza tym doskonale do siebie
pasują, nie sądzisz?
Pomyślałam o tym przez chwilę. W
sumie oboje są elfami. Ewelein jest ładna, mądra i ma klasę. Ezarel jest…
- Jesteś pewna, że nie ma dla
Ewelein innych, bardziej rozgarniętych elfów?
Ykhar tylko się roześmiała.
- Ewelein przyznała mi się
kiedyś, że Ezarel jej się podoba, a od razu widać, że Ezarel szaleje za nią, po
prostu nie da się tego przeoczyć, jak igły w stogi siana! Nie, zaraz, cos
pomieszałam… W każdym razie, gdyby we mnie ktoś się tak podkochiwał
zauważyłabym od razu!
Biedny Kero…
W końcu przyszedł wielki dzień
powitania wiosny. Na obrzeżach kwatery rozstawiono stoły, wszystko działo się
pod gołym niebem, choć było nieco chłodno. My pomagaliśmy ze wszystkim. Uczta
nie była zbyt obfita. Polegała głównie na pieczeniu samodzielnie różnych rzeczy
nad ogniskiem. Ogromnym ogniskiem! Miiko wygłosiła przemowę, powitała raz
jeszcze wszystkich w nowym roku i życzyła miłej zabawy wbijając słup z wieńcem
we wzniesienie. Nastały wiwaty, a potem zaczęła się zabawa.
Dowiedziałam się, że jeśli w
ciągu tygodnia wiatr zrzuci wieniec ze słupa, Eldaryę czeka rok nieszczęść. Dlatego
trochę oszukują i przywiązują go nicią…
Zabawa trwała do wieczora.
Piekliśmy warzywa i mięso, z naciskiem na warzywa, potem, gdy zrobiło się już
ciemno nastały tańce przy ognisku. Miiko była jednak czujna, prawie wszyscy
strażnicy byli zagonieni turami do pilnowania imprezy. Mi Miiko dała wolne. Z
chyba wiadomych powodów. Ezarel dosiadł się do mnie chwilę później.
- Właśnie się zastanawiałem, kto
wziął tego robaczywego ziemniaka! – Wykrzyknął.
Tym razem nie dałam się nabrać.
- Wiesz, że lubię kremowe gą… -
Zamilkłam i westchnęłam głęboko.
- Wspominałaś kiedyś, że miałaś
chowańca w swoim świecie… Co to było dokładnie?
- Kot.
- Oh… Lubisz futerkowe
zwierzaczki?
- Mhm.
- Wiesz, w Alei Łuków jest dużo
chowańców, jestem pewien, że Jamon pozwoli Ci się z nimi bawić.
- Ta.. – Zmarszczyłam brwi. –
Jamon pilnuje chowańców?
- Kiedy stoi na straży bramy
widzi je wszystkie.
- Ah…
Zmarszczył brwi. Po chwili
dosiadła się do nas Ewelein i zajęli się rozmową. Elfica oczywiście próbowała
mnie też zaciągnąć do jakiejś konwersacji, niestety bezskutecznie. Wciąż nie
mogłam się pogodzić ze stratą ukochanego zwierzaka. Ciekawe, czy mój kot
jeszcze o mnie pamięta? Czy rodzice dają mu mleko? Zawsze im mówiłam, żeby tego
nie robili, bo koty nie mogą pić mleka… Ponoć… Jednak mimo wszystko dawałam mu
zawsze do wylizania wieczko od jogurtu. Dużo bym oddała za coś słodkiego, ale
tutaj niczego takiego nie było… Chyba, że…
Wzięłam jedno eskimo z misy dla
chowańców. Smakowało naprawdę jak lody, chociaż większość zebranych patrzyła na
mnie dziwnie. Później wpadłam na kolejny pomysł gotowania. Nadziałam na patyki
pączki bambusa i miętowy stek. Upieczone równie dobrze smakowały. Zaczęły też
wydzielać bardzo przyjemny zapach… No… Przyjemny dla mnie i chowańców, zaraz
koło mnie zebrały się trzy Becole i jeden Minaloo. Podzieliłam się z nimi.
Jakaś kobieta faery skomentowała głośno.
- Takich rzeczy się nie piecze!
To ta ludzka dziewczyna, prawda?
- Zapach jest okropny… Mówiłem,
żeby nie trzymać jedzenia dla chowańców blisko stołu!
Ignorowałam. Poszłam tylko na
drugą stronę ogniska. Usiadłam razem z chowańcami, Becole nawet przestały mi
przeszkadzać. Oparłam głowę na wielkim ciele Minaloo i spojrzałam w gwiazdy. Nie
doceniałam wcześniej nieba. Dziś było wyjątkowo dobrze widać gwiazdy. Jestem w
Eldaryi już całe pół roku. Kiedy to przeleciało? Tęsknię za domem, ale… Czuję,
że za tym światem również bym tęskniła…
- Zbudź się piękna!
Otworzyłam oczy. Stał nade mną
Nevra. Pozostali wygasali ognisko, musiałam usnąć, był już na pewno środek
nocy.
- Do południa wszyscy jutro mają
wolne – Powiedziała Miiko – Wyśpijcie się i wypocznijcie.
Wszyscy goście już dawno się
rozeszli. Nevra podał mi rękę i pomógł mi wstać. Minaloo wciąż służył mi za
poduszkę i nawet nie śmiał się ruszyć. Ziewnął głęboko, gdy wstałam,
przeciągnął się i pobiegł w stronę kwatery głównej.
- Już koniec? – Zapytałam sennie.
Nevra objął mnie ramieniem.
- Mogę Cię zanieść do łóżka,
jeśli chcesz. – Mrugnął do mnie.
- Ugh… Podziękuję. – Wstałam pomagając
sobie jego ręką, ale odsunęłam się od razu. – W czym mogę pomóc?
- Weź ławki razem z Karenn. –
Machnął ręką w stronę wampirzycy.
Poszłyśmy, ona tyłem, ja przodem.
Nie przeszkadzało jej to. Poodnosiłyśmy ławki idąc kilka tur. Valkyon sam wziął
cały stół. Ykhar była pod prawdziwym wrażeniem. W końcu, gdy już naprawdę
przemarzłam (w nocy spadło poniżej zera) skończyliśmy i mogłam wrócić do mojego
ciepłego, wygodnego łóżka.
Założyłam piżamę i grube
skarpety. Rankiem jednak śnieg stopniał, a mnie było już za ciepło. Wiosna
zaczęła wracać, choć Ykhar wyjaśniła mi, że zima jeszcze przez dwa miesiące
może nawracać i mam uważać, żeby się nie zaziębić. Wyobraziłam sobie Serafinę
biegającą po łące. Zrobiło mi się smutno. Wiedziałam jednak, że to tylko
kwestia czasu, aż się z tego otrząsnę, tylko, że… Teraz… Jeszcze za wcześnie. Wciąż
było mi ciężko.
- Wkrótce walentynki! – Ykhar oznajmiła
radośnie.
- Co robicie w Eldaryi na
walentynki? – Zapytałam zaciekawiona. Nie wiedziałam w ogóle, że mają to
święto.
- Cóż… Na ziemi ponoć daje się
czekoladki, prawda?
- No… Tak. Choć najbardziej tak
się to obchodzi w Japonii. My na przykład wychodzimy gdzieś razem.
- U nas to jest różnie, raz tak,
raz tak…
- A… Aha.
- Ale swojej sympatii często daje
się plecionki, takie sznurkowe… No i to jest największy okres zaręczyn. –
Powiedziała podekscytowana. – A ja widziałam dzisiaj, jak Ezarel kupował p i e
r ś c i o n e k!
Zakrztusiłam się kompotem.
- Ezarel? – Zapytałam, gdy tylko
odzyskałam głos. – Ale myślisz, że…
- Że wkrótce oświadczy się
Ewelein!
Ezarel chce się żenić…? To mną
zwyczajnie wstrząsnęło…
Ty Polsacie >,<
OdpowiedzUsuńTy ty polsacie jeden !!
OdpowiedzUsuńJak możesz to zrobić dla Ezia T^T
Łamiesz mi serduszko </3
O NIE.. KAŻDY NIECH FACET SIĘ ŻENI TYLKO NIE EZAREL...
OdpowiedzUsuńI NIE Z TA ELFKA...STANOWCZO SIĘ NIE ZGADZAM SŁYSZYSZ...