wtorek, 24 stycznia 2017

Rozdział XXXIX



Następnego dnia poszliśmy z Nevrą I Miiko na łąkę. Leiftan został pilnować kryształu.
- Nie martw się, księżniczko, jakby ktoś chciał Cię skrzywdzić to ja Cię ochronię! – Nevra przysunął się bliżej. Nie miałam nawet siły się opierać. Jak przesadzi wtedy pomyślimy. Na razie był niegroźny.
Miiko obserwowała mnie kątem oka. Udawałam, że nie zwracam na to uwagi. Po prostu nie miałam siły na to wszystko.
- Może zjemy dzisiaj razem kolację…? – Uśmiechnął się do mnie ujmując moją dłoń.
Na mój brak reakcji puścił mnie z ciężkim westchnieniem.
- Wiem, że to wygląda jak wygląda…. Ale musisz się z tego otrząsnąć.
- Nevra, zostaw.
Miiko chyba uznała, że tak będzie bezpieczniej. Miała rację, najchętniej bym już stąd poszła. Tym razem przebiegło bez większych problemów. Miiko udało się zrobić ładny wieniec, który powiesiła na specjalnym słupie, aby się obsuszył. Wielu mieszkańców schroniska i okolic przychodziło od czasu do czasu do kiosku centralnego, aby go podziwiać. Nie widziałam w tym nic niezwykłego, ale dla nich najwidoczniej było to ważne.
Na kilka dni wróciłam do pracy. Nie ruszały nie nawet głupie dowcipy Ezarela, który zapewne dla żartu wrzucił parę tęczowych skarabeuszy, jadowitych biedronek i kremowych gąsienic do misy z przekąskami w Sali Alchemicznej. Niestety na tę „niespodziankę” natknęła się Ewelein, którą elf ku mojemu zdziwieniu zaczął straszliwie przepraszać. Zdałam sobie też sprawę, że oboje często spędzają razem czas. Ostatnio byli w ogrodzie muzyki, czasem zostają po pracy robiąc razem porządki. Wspomniałam o tym Ykhar któregoś wieczoru.
- No tak, to nic dziwnego, są przyjaciółmi od dzieciństwa, wszyscy o tym wiedzą, poza tym doskonale do siebie pasują, nie sądzisz?
Pomyślałam o tym przez chwilę. W sumie oboje są elfami. Ewelein jest ładna, mądra i ma klasę. Ezarel jest…
- Jesteś pewna, że nie ma dla Ewelein innych, bardziej rozgarniętych elfów?
Ykhar tylko się roześmiała.
- Ewelein przyznała mi się kiedyś, że Ezarel jej się podoba, a od razu widać, że Ezarel szaleje za nią, po prostu nie da się tego przeoczyć, jak igły w stogi siana! Nie, zaraz, cos pomieszałam… W każdym razie, gdyby we mnie ktoś się tak podkochiwał zauważyłabym od razu!
Biedny Kero…
W końcu przyszedł wielki dzień powitania wiosny. Na obrzeżach kwatery rozstawiono stoły, wszystko działo się pod gołym niebem, choć było nieco chłodno. My pomagaliśmy ze wszystkim. Uczta nie była zbyt obfita. Polegała głównie na pieczeniu samodzielnie różnych rzeczy nad ogniskiem. Ogromnym ogniskiem! Miiko wygłosiła przemowę, powitała raz jeszcze wszystkich w nowym roku i życzyła miłej zabawy wbijając słup z wieńcem we wzniesienie. Nastały wiwaty, a potem zaczęła się zabawa.
Dowiedziałam się, że jeśli w ciągu tygodnia wiatr zrzuci wieniec ze słupa, Eldaryę czeka rok nieszczęść. Dlatego trochę oszukują i przywiązują go nicią…
Zabawa trwała do wieczora. Piekliśmy warzywa i mięso, z naciskiem na warzywa, potem, gdy zrobiło się już ciemno nastały tańce przy ognisku. Miiko była jednak czujna, prawie wszyscy strażnicy byli zagonieni turami do pilnowania imprezy. Mi Miiko dała wolne. Z chyba wiadomych powodów. Ezarel dosiadł się do mnie chwilę później.
- Właśnie się zastanawiałem, kto wziął tego robaczywego ziemniaka! – Wykrzyknął.
Tym razem nie dałam się nabrać.
- Wiesz, że lubię kremowe gą… - Zamilkłam i westchnęłam głęboko.
- Wspominałaś kiedyś, że miałaś chowańca w swoim świecie… Co to było dokładnie?
- Kot.
- Oh… Lubisz futerkowe zwierzaczki?
- Mhm.
- Wiesz, w Alei Łuków jest dużo chowańców, jestem pewien, że Jamon pozwoli Ci się z nimi bawić.
- Ta.. – Zmarszczyłam brwi. – Jamon pilnuje chowańców?
- Kiedy stoi na straży bramy widzi je wszystkie.
- Ah…
Zmarszczył brwi. Po chwili dosiadła się do nas Ewelein i zajęli się rozmową. Elfica oczywiście próbowała mnie też zaciągnąć do jakiejś konwersacji, niestety bezskutecznie. Wciąż nie mogłam się pogodzić ze stratą ukochanego zwierzaka. Ciekawe, czy mój kot jeszcze o mnie pamięta? Czy rodzice dają mu mleko? Zawsze im mówiłam, żeby tego nie robili, bo koty nie mogą pić mleka… Ponoć… Jednak mimo wszystko dawałam mu zawsze do wylizania wieczko od jogurtu. Dużo bym oddała za coś słodkiego, ale tutaj niczego takiego nie było… Chyba, że…
Wzięłam jedno eskimo z misy dla chowańców. Smakowało naprawdę jak lody, chociaż większość zebranych patrzyła na mnie dziwnie. Później wpadłam na kolejny pomysł gotowania. Nadziałam na patyki pączki bambusa i miętowy stek. Upieczone równie dobrze smakowały. Zaczęły też wydzielać bardzo przyjemny zapach… No… Przyjemny dla mnie i chowańców, zaraz koło mnie zebrały się trzy Becole i jeden Minaloo. Podzieliłam się z nimi. Jakaś kobieta faery skomentowała głośno.
- Takich rzeczy się nie piecze! To ta ludzka dziewczyna, prawda?
- Zapach jest okropny… Mówiłem, żeby nie trzymać jedzenia dla chowańców blisko stołu!
Ignorowałam. Poszłam tylko na drugą stronę ogniska. Usiadłam razem z chowańcami, Becole nawet przestały mi przeszkadzać. Oparłam głowę na wielkim ciele Minaloo i spojrzałam w gwiazdy. Nie doceniałam wcześniej nieba. Dziś było wyjątkowo dobrze widać gwiazdy. Jestem w Eldaryi już całe pół roku. Kiedy to przeleciało? Tęsknię za domem, ale… Czuję, że za tym światem również bym tęskniła…
- Zbudź się piękna!
Otworzyłam oczy. Stał nade mną Nevra. Pozostali wygasali ognisko, musiałam usnąć, był już na pewno środek nocy.
- Do południa wszyscy jutro mają wolne – Powiedziała Miiko – Wyśpijcie się i wypocznijcie.
Wszyscy goście już dawno się rozeszli. Nevra podał mi rękę i pomógł mi wstać. Minaloo wciąż służył mi za poduszkę i nawet nie śmiał się ruszyć. Ziewnął głęboko, gdy wstałam, przeciągnął się i pobiegł w stronę kwatery głównej.
- Już koniec? – Zapytałam sennie. Nevra objął mnie ramieniem.
- Mogę Cię zanieść do łóżka, jeśli chcesz. – Mrugnął do mnie.
- Ugh… Podziękuję. – Wstałam pomagając sobie jego ręką, ale odsunęłam się od razu. – W czym mogę pomóc?
- Weź ławki razem z Karenn. – Machnął ręką w stronę wampirzycy.
Poszłyśmy, ona tyłem, ja przodem. Nie przeszkadzało jej to. Poodnosiłyśmy ławki idąc kilka tur. Valkyon sam wziął cały stół. Ykhar była pod prawdziwym wrażeniem. W końcu, gdy już naprawdę przemarzłam (w nocy spadło poniżej zera) skończyliśmy i mogłam wrócić do mojego ciepłego, wygodnego łóżka.
Założyłam piżamę i grube skarpety. Rankiem jednak śnieg stopniał, a mnie było już za ciepło. Wiosna zaczęła wracać, choć Ykhar wyjaśniła mi, że zima jeszcze przez dwa miesiące może nawracać i mam uważać, żeby się nie zaziębić. Wyobraziłam sobie Serafinę biegającą po łące. Zrobiło mi się smutno. Wiedziałam jednak, że to tylko kwestia czasu, aż się z tego otrząsnę, tylko, że… Teraz… Jeszcze za wcześnie. Wciąż było mi ciężko.
- Wkrótce walentynki! – Ykhar oznajmiła radośnie.
- Co robicie w Eldaryi na walentynki? – Zapytałam zaciekawiona. Nie wiedziałam w ogóle, że mają to święto.
- Cóż… Na ziemi ponoć daje się czekoladki, prawda?
- No… Tak. Choć najbardziej tak się to obchodzi w Japonii. My na przykład wychodzimy gdzieś razem.
- U nas to jest różnie, raz tak, raz tak…
- A… Aha.
- Ale swojej sympatii często daje się plecionki, takie sznurkowe… No i to jest największy okres zaręczyn. – Powiedziała podekscytowana. – A ja widziałam dzisiaj, jak Ezarel kupował p i e r ś c i o n e k!
Zakrztusiłam się kompotem.
- Ezarel? – Zapytałam, gdy tylko odzyskałam głos. – Ale myślisz, że…
- Że wkrótce oświadczy się Ewelein!
Ezarel chce się żenić…? To mną zwyczajnie wstrząsnęło…

3 komentarze:

  1. Ty Polsacie >,<

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty ty polsacie jeden !!
    Jak możesz to zrobić dla Ezia T^T
    Łamiesz mi serduszko </3

    OdpowiedzUsuń
  3. O NIE.. KAŻDY NIECH FACET SIĘ ŻENI TYLKO NIE EZAREL...
    I NIE Z TA ELFKA...STANOWCZO SIĘ NIE ZGADZAM SŁYSZYSZ...

    OdpowiedzUsuń