piątek, 17 lutego 2017

Rozdział XVII



Zdania były niemniej podzielone. Spora część faery twierdziła, ze skoro Oracle sama mnie wybrała, coś w tych moich słowach musi być. Z drugiej strony jednak niektórzy twierdzili, że Miiko dała się omamić jakiemuś człowiekowi, który koło wyroczni nawet nie stał.
Mery dużo dodawał mi otuchy. Odwiedzał mnie ostatnio dość często. Słyszałam nawet, jak chwalił się kolegom, że jesteśmy przyjaciółmi… I tak lubię tego malucha.
Udało mi się uprosić Miiko o jakiś fotel w Sali kryształu. Stanie tam cały dzień albo siedzenie na zimnej podłodze wcale nie były dobre. Teraz jednak spędzałam tam popołudnia. Zwykle brałam sobie coś do roboty, jakąś dobrą książkę, czy nawet swojego chowańca do towarzystwa. Dzięki temu Miiko miała trochę wolnego i wreszcie mogła gdzieś wyjść. Słodka, mała Ykhar mówiła mi nawet ostatnio, że Miiko straszliwie ciężko pracuje, bo „Nawet w czasie wolnym omawia z Leiftanem różne rzeczy”. Nic jej nie powiedziałam. W końcu tajemnice się Ykhar za bardzo nie trzymają… Ale to jedna z niewielu jej wad.
Z berłem też przestałam się rozstawać. Przywykłam już do noszenia go wszędzie ze sobą i po jakimś czasie przestało mi przeszkadzać.
Dopiero po kilku dniach wróciłam do Sali Alchemicznej, ale atmosfera nie była już tak napięta.
- Witaj, Gardienne. – Ewelein powitała mnie z uśmiechem. – Dobrze się czujesz?
- Tak, już lepiej, dziękuję… - Powiedziałam nieco zbita z tropu. Chociaż… Pewnie Leiftan z nią porozmawiał? Co jej powiedział?
Byłyśmy same. Ewelein zaprosiła mnie, żebym usiadła. Zrobiłam to.
- Posłuchaj… Leiftan rozmawiał ze mną ostatnio.
Oho, bezpośrednio…
- Powiedział, że bardzo ciężko Ci tutaj bez rodziny i po tamtych wydarzeniach… Chciałam Ci tylko powiedzieć, że możesz ze mną porozmawiać, jeśli tego potrzebujesz.
Ewelein… Po tym wszystkim nadal miła. Łzy stanęły mi w oczach ze wzruszenia i przytuliłam ją. Po prostu. Może rzeczywiście tego potrzebowałam? Ona też mnie objęła.
- No już… - Poklepała mnie po plecach. – Mamy dużo pracy, pomożesz mi, prawda?
- Oczywiście!
Miło było robić mikstury z Ewelein. Dawała mi dużo ciekawych wskazówek, chyba pierwszy raz byłam z nią tutaj sam na sam. Niestety kiedy doszła Alajea, Ewelein poszła jej pomóc, a ja znów zaczęłam myśleć.
Ezarel jest podobny do Mikaela, bo Mikael to przecież jego pradziadek. Ma po nim oczy… Ale włosy najwidoczniej przeszły od strony żony Mikaela. Rysy twarzy ma inne, muszą być od drugiej strony rodziny, uszy też trochę inne… Moje oczy też były takie same jak u mojej prababci, tylko, że moje prawdziwe, a raczej dawne „Ja” nigdy nie opuściło Eldaryi… Czy miała dzieci? A może tutaj biega mnóstwo moich dzieci a ja nawet o tym nie..
- Ałć! – Skaleczyłam się przy cięciu. – Przepraszam Ewelein, zamyśliłam się…
- Nic nie szkodzi. Spędziłyśmy tu już parę godzin, może już pójdziemy? Alajeo, Ezarel powinien wkrótce przyjść, pomoże Ci. – Syrena przytaknęła, ale po chwili zwróciła się do nas.
- Właściwie to dlaczego Gardienne jeszcze tutaj pracuje? Jest w końcu w lśniącej straży!
- Ale sercem wciąż tutaj! – Powiedziałam uśmiechając się promiennie. – Poza tym tam nie ma za wiele pracy samej w sobie a siedzenie samej przez cały dzień nie jest przyjemne. Tutaj miło mi się… Relaksuje!
- Ah tak, to miło! – Syrena uśmiechnęła się i wróciła do pracy. Jak ona potrafi się uśmiechać, ten uśmiech wygląda jakby naprawdę był prawdziwy!
Poszłyśmy razem z Ewelein na obiad, potem na zakupy. Trochę pogadałyśmy, atmosfera była naprawdę luźna. Gdy usiadłyśmy by odpocząć przy kiosku centralnym zdecydowałam, że muszę o to zapytać.
- Ewelein… Kochasz Ezarela?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem. – Powiedziała po chwili. – Bardziej… Zawsze byłam pewna, że z nim będę i nie widziałam innej opcji. Ale on mnie nie kocha.
- Więc to Ci wtedy powiedział? Tego Ykhar chciała się dowiedzieć.
- Tak… Zawsze myślałam, że… On myśli tak samo jak ja… Dlaczego pytasz?
- Ja… Nie jestem pewna…
- Kochasz go? – Wypaliła. Dlaczego pyta mnie tak bezpośrednio! Chociaż… Ja też ją tak zapytałam…
- Ewelein… Nie wiem. – Zakryłam twarz w dłoniach, musiałam jej to powiedzieć. – Kocham Mikaela. – Powiedziałam to… Powiedziałam.
- Mikaela już nie ma… Ale Ezarel Ci go przypomina, prawda?
Pokiwałam głową.
- Myślę… Myślę, że ciągnie mnie to Ezarela, bo… Bo widzę w nim JEGO. Nigdy nie chciałam… - „Nie chciałam Ci go zabierać” chciałam powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Chciałabym tylko, żebyś nie robiła niczego, co mogłoby go zranić… To wszystko.
Ewelein… Przypominała mi królową śniegu. Zimna i dumna… Ale w środku paliło się ciepłe serce. Chociaż może bardziej przypominała mi Elsę, niż klasyczną królową śniegu.
- Chyba już dość osób zraniłam… Nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Z Ykhar na szczęście udało się wszystko wyjaśnić. Ale Alajea… A ja naprawdę nic nie czuję do Nevry. Lubię go, ale nic poza tym.
Ewelein spojrzała na mnie ciepło.
- Wiem o tym. Nevra wyraził się jasno, że bardzo stanowczo go odrzucasz. Chyba nie może tego zrozumieć, myślał, że ludzkie kobiety kochają wampiry. Była taka książka… Zenit?
- Zmierzch?! Nie cierpię tej książki!
- Więc ją znasz?
- Taa… Przeczytałam połowę parę lat temu, ale nie podobała mi się. Wampir to powinien być wampir, a nie… Laluś.
Pierwszy raz w życiu słyszałam taki śmiech u Ewelein.
- Oczywiście nie uważam, że Nevra jest… Lalusiem. Ale do… „naszego” wampira mu wiele brakuje.
Pośmiałyśmy się trochę. Dobrze, że Nevra tego nie słyszał!
Dyskutowałyśmy potem trochę. To jednak zaczęło się, gdy wracałyśmy już do kwatery.
- Opowiem Ci bajkę…
- Jaką? – Zapytałam. Ewelein odwróciła się do mnie.
- Co jaką?
- Jaką bajkę?
- Nic nie mówiłam…
- Zrobię to … Nie wiedziała, że będzie taka … Popełniła błąd, który kosztował ją … do końca życia … kryształy…
Złapałam się za głowę. Ewelein chwyciła mnie za ramię.
- Gardienne? Znowu wizja?
Przytaknęłam.
- Bardzo niespójna…
- O czym była?
- Jakieś pojedyncze, wyrwane z kontekstu słowa… Nie jestem pewna. Coś o kryształach.
- Mhm… To bardziej formalność, ale powiedz Miiko.
Przytaknęłam. Powiedziałam o tym Miiko ale i tak szybko zapomniałam o tamtej wizji.
Zaczęło robić się coraz cieplej. Dni mijały bardzo spokojnie, głównie przesiadywałam w Sali Kryształu, spędzałam popołudnia z Ykhar lub Ewelein, albo pracowałam z Ezarelem i Alajeą w pracowni alchemicznej.
- Możesz go już Ewoluować. – Powiedziała mi Ykhar pewnego dnia, gdy wpadła do mojego pokoju na ploteczki.
- Ewoluować? – Spojrzałam na Artemisa. Jaki on był malutki! Delikatny, słodki…
- Tak, to proste. Myślę, że jest już na to gotowy.
- Ale… Nie zmieni się w coś brzydkiego, prawda?
- Nie, nie! – Powiedziała szybko – Uwierz mi, dorosły Valuret może latać i jest przepiękny!
- Ale… Charakter mu się nie zmienia, prawda? – Przypomniałam sobie stare pokemony, które zdarzało mi się oglądać za młodu.
- Nie, dlaczego? – Zapytała tak szczerze zdziwiona, że naprawdę jej uwierzyłam.
- No dobrze, to… Jak to zrobić?
Ykhar wszystko mi wyjaśniła i po chwili moim oczom ukazał się zupełnie nowy Valuret!

- Oooh! – Powiedziałyśmy obie jednocześnie. Chowaniec był przepiękny!
- Jest taki różowy, że chyba powinien być dziewczynką! – Zaśmiałam się. Artemis naburmuszył się. – Oj weź… - Pogładziłam go po głowie. – Nie chciałam! Ale Ezarel ucieszy się, jak go zobaczy!
Wzięłam go na ręce (był dużo cięższy!) i wybiegłam z pokoju w pośpiechu żegnając się Ykhar, która chyba chciała go jeszcze wygłaskać…
Znalezienie Ezarela nie było trudne.
- Ez, Ezarel, zobacz! – Wpadłam jak burza do Sali alchemicznej. Ale w środku był nie tylko Ezarel, ale też Miiko.
- Oh, Gardienne, dobrze, ze… O, to jest Artemis? Więc w końcu mogłaś go ewoluować. To znaczy, że dobrze o niego dbasz… - Pogłaskała malucha. – W każdym razie dobrze, że jesteś. Widziano zamaskowanego mężczyznę, próbował włamać się do kwatery. Zostań tutaj z Ezarelem i Jamonem.
- Ja… Co?! – Nawet nie zauważyłam, że Jamon tu był
- Pilnujcie jej! – Powiedziała do chłopaków. Ezarel przytaknął, a Jamon stanął przy drzwiach niczym strażnik.
- Więc to jest Artemis? – Podjął Ezarel i podrapał mojego malca za uchem. – No, chyba już czas wysyłać go na poszukiwania?
- Ale…!
- Jest już dość duży, nie możesz go wiecznie więzić. To jego natura, na pewno ciągnie go na zewnątrz! – Ezarel skarcił mnie nieznacznie. Nadęłam policzki.
- To skoro już musimy tutaj czekać, zadamy się za jakąś pracę?
W tym momencie wpadł Valkyon.
- Oh, tu jesteś Gardienne! Miiko kazała Cię znaleźć.
- Co się stało?
- Zamaskowany mężczyzna wrócił. Mamy Cię znaleźć i zająć się Tobą…
- Miiko już tu wcześniej była. – Przerwał mu elf. – Zostawiła Gardienne pod opieką moją i Jamona.
- Rozumiem… W takim razie również zostanę. Nie wydano mi żadnych innych rozkazów. Powinniśmy iść do Sali Kryształu.
- Miiko kazała zostać tutaj. – Jamon powiedział.
- Nie, Valkyon ma rację! M… ten mężczyzna może chcieć zniszczyć kryształ! – Prawie powiedziałam Mikael…
- Racja, chodźmy.
Jamon zawahał się, ale ruszył za nami. Po drodze jednak spotkaliśmy Nevrę.
- Już w porządku. Uciekł nam, ale nie ma go już na terenie straży.
- Miiko jest w Sali Kryształu? – Zapytałam szybko.
- Tak, właśnie u niej byłem, kazała mi iść po was… Tylko, że…
W głosie Nevry usłyszałam coś niepokojącego.
- Tylko, że co? – Zapytał Valkyon.
- Ten mężczyzna zaatakował Leiftana.
- Leiftana?! Ale nic mu nie jest!?
- Tylko drobne rany. Jednak mało brakowało, miałem wrażenie, że ten szaleniec chce go zabić. W każdym razie Miiko jest… Em… Zdenerwowana. Lepiej tam teraz nie iść.
To zaczynało zachodzić trochę za daleko…

5 komentarzy:

  1. O, fajnie że Ewe i Gardzia sobie już WSZYSTKO wyjaśniły. To było bardzo w porządku. W ogóle, to bardzo lubię Twoją Ewe, trafne porównanie z tą królową śniegu, chociaż jeśli chodzi o Elsę, to myślę, że Ewe nie jest aż tak, hm, wybuchowa? jak ona.
    Natomiast martwi mnie uczucie G do Eza... a raczej jego brak. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie brak. Raczej strach, że nie czuje tego co czuje do Eza, tylko do Mikaela, którego jej ez przypomina.

      Usuń
    2. Dodajesz mi otuchy. :c

      Usuń
  2. Rozdział cudo👌

    OdpowiedzUsuń
  3. I ten uczuć.
    Kiedy ff zmierza ku końcowi.
    *Sniff*
    Szykuję znicze.

    OdpowiedzUsuń