Zdania były niemniej podzielone. Spora
część faery twierdziła, ze skoro Oracle sama mnie wybrała, coś w tych moich
słowach musi być. Z drugiej strony jednak niektórzy twierdzili, że Miiko dała
się omamić jakiemuś człowiekowi, który koło wyroczni nawet nie stał.
Mery dużo dodawał mi otuchy.
Odwiedzał mnie ostatnio dość często. Słyszałam nawet, jak chwalił się kolegom,
że jesteśmy przyjaciółmi… I tak lubię tego malucha.
Udało mi się uprosić Miiko o
jakiś fotel w Sali kryształu. Stanie tam cały dzień albo siedzenie na zimnej
podłodze wcale nie były dobre. Teraz jednak spędzałam tam popołudnia. Zwykle
brałam sobie coś do roboty, jakąś dobrą książkę, czy nawet swojego chowańca do
towarzystwa. Dzięki temu Miiko miała trochę wolnego i wreszcie mogła gdzieś
wyjść. Słodka, mała Ykhar mówiła mi nawet ostatnio, że Miiko straszliwie ciężko
pracuje, bo „Nawet w czasie wolnym omawia z Leiftanem różne rzeczy”. Nic jej
nie powiedziałam. W końcu tajemnice się Ykhar za bardzo nie trzymają… Ale to
jedna z niewielu jej wad.
Z berłem też przestałam się
rozstawać. Przywykłam już do noszenia go wszędzie ze sobą i po jakimś czasie
przestało mi przeszkadzać.
Dopiero po kilku dniach wróciłam
do Sali Alchemicznej, ale atmosfera nie była już tak napięta.
- Witaj, Gardienne. – Ewelein
powitała mnie z uśmiechem. – Dobrze się czujesz?
- Tak, już lepiej, dziękuję… -
Powiedziałam nieco zbita z tropu. Chociaż… Pewnie Leiftan z nią porozmawiał? Co
jej powiedział?
Byłyśmy same. Ewelein zaprosiła
mnie, żebym usiadła. Zrobiłam to.
- Posłuchaj… Leiftan rozmawiał ze
mną ostatnio.
Oho, bezpośrednio…
- Powiedział, że bardzo ciężko Ci
tutaj bez rodziny i po tamtych wydarzeniach… Chciałam Ci tylko powiedzieć, że
możesz ze mną porozmawiać, jeśli tego potrzebujesz.
Ewelein… Po tym wszystkim nadal
miła. Łzy stanęły mi w oczach ze wzruszenia i przytuliłam ją. Po prostu. Może
rzeczywiście tego potrzebowałam? Ona też mnie objęła.
- No już… - Poklepała mnie po
plecach. – Mamy dużo pracy, pomożesz mi, prawda?
- Oczywiście!
Miło było robić mikstury z
Ewelein. Dawała mi dużo ciekawych wskazówek, chyba pierwszy raz byłam z nią
tutaj sam na sam. Niestety kiedy doszła Alajea, Ewelein poszła jej pomóc, a ja
znów zaczęłam myśleć.
Ezarel jest podobny do Mikaela,
bo Mikael to przecież jego pradziadek. Ma po nim oczy… Ale włosy najwidoczniej
przeszły od strony żony Mikaela. Rysy twarzy ma inne, muszą być od drugiej
strony rodziny, uszy też trochę inne… Moje oczy też były takie same jak u mojej
prababci, tylko, że moje prawdziwe, a raczej dawne „Ja” nigdy nie opuściło
Eldaryi… Czy miała dzieci? A może tutaj biega mnóstwo moich dzieci a ja nawet o
tym nie..
- Ałć! – Skaleczyłam się przy
cięciu. – Przepraszam Ewelein, zamyśliłam się…
- Nic nie szkodzi. Spędziłyśmy tu
już parę godzin, może już pójdziemy? Alajeo, Ezarel powinien wkrótce przyjść,
pomoże Ci. – Syrena przytaknęła, ale po chwili zwróciła się do nas.
- Właściwie to dlaczego Gardienne
jeszcze tutaj pracuje? Jest w końcu w lśniącej straży!
- Ale sercem wciąż tutaj! –
Powiedziałam uśmiechając się promiennie. – Poza tym tam nie ma za wiele pracy
samej w sobie a siedzenie samej przez cały dzień nie jest przyjemne. Tutaj miło
mi się… Relaksuje!
- Ah tak, to miło! – Syrena uśmiechnęła
się i wróciła do pracy. Jak ona potrafi się uśmiechać, ten uśmiech wygląda
jakby naprawdę był prawdziwy!
Poszłyśmy razem z Ewelein na
obiad, potem na zakupy. Trochę pogadałyśmy, atmosfera była naprawdę luźna. Gdy
usiadłyśmy by odpocząć przy kiosku centralnym zdecydowałam, że muszę o to
zapytać.
- Ewelein… Kochasz Ezarela?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem. – Powiedziała po
chwili. – Bardziej… Zawsze byłam pewna, że z nim będę i nie widziałam innej
opcji. Ale on mnie nie kocha.
- Więc to Ci wtedy powiedział?
Tego Ykhar chciała się dowiedzieć.
- Tak… Zawsze myślałam, że… On
myśli tak samo jak ja… Dlaczego pytasz?
- Ja… Nie jestem pewna…
- Kochasz go? – Wypaliła.
Dlaczego pyta mnie tak bezpośrednio! Chociaż… Ja też ją tak zapytałam…
- Ewelein… Nie wiem. – Zakryłam twarz
w dłoniach, musiałam jej to powiedzieć. – Kocham Mikaela. – Powiedziałam to…
Powiedziałam.
- Mikaela już nie ma… Ale Ezarel
Ci go przypomina, prawda?
Pokiwałam głową.
- Myślę… Myślę, że ciągnie mnie
to Ezarela, bo… Bo widzę w nim JEGO. Nigdy nie chciałam… - „Nie chciałam Ci go
zabierać” chciałam powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Chciałabym tylko, żebyś nie
robiła niczego, co mogłoby go zranić… To wszystko.
Ewelein… Przypominała mi królową
śniegu. Zimna i dumna… Ale w środku paliło się ciepłe serce. Chociaż może
bardziej przypominała mi Elsę, niż klasyczną królową śniegu.
- Chyba już dość osób zraniłam…
Nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Z Ykhar na szczęście udało się wszystko
wyjaśnić. Ale Alajea… A ja naprawdę nic nie czuję do Nevry. Lubię go, ale nic
poza tym.
Ewelein spojrzała na mnie ciepło.
- Wiem o tym. Nevra wyraził się
jasno, że bardzo stanowczo go odrzucasz. Chyba nie może tego zrozumieć, myślał,
że ludzkie kobiety kochają wampiry. Była taka książka… Zenit?
- Zmierzch?! Nie cierpię tej
książki!
- Więc ją znasz?
- Taa… Przeczytałam połowę parę
lat temu, ale nie podobała mi się. Wampir to powinien być wampir, a nie… Laluś.
Pierwszy raz w życiu słyszałam
taki śmiech u Ewelein.
- Oczywiście nie uważam, że Nevra
jest… Lalusiem. Ale do… „naszego” wampira mu wiele brakuje.
Pośmiałyśmy się trochę. Dobrze,
że Nevra tego nie słyszał!
Dyskutowałyśmy potem trochę. To
jednak zaczęło się, gdy wracałyśmy już do kwatery.
- Opowiem Ci bajkę…
- Jaką? – Zapytałam. Ewelein
odwróciła się do mnie.
- Co jaką?
- Jaką bajkę?
- Nic nie mówiłam…
- Zrobię to … Nie wiedziała, że
będzie taka … Popełniła błąd, który kosztował ją … do końca życia … kryształy…
Złapałam się za głowę. Ewelein
chwyciła mnie za ramię.
- Gardienne? Znowu wizja?
Przytaknęłam.
- Bardzo niespójna…
- O czym była?
- Jakieś pojedyncze, wyrwane z
kontekstu słowa… Nie jestem pewna. Coś o kryształach.
- Mhm… To bardziej formalność,
ale powiedz Miiko.
Przytaknęłam. Powiedziałam o tym
Miiko ale i tak szybko zapomniałam o tamtej wizji.
Zaczęło robić się coraz cieplej.
Dni mijały bardzo spokojnie, głównie przesiadywałam w Sali Kryształu, spędzałam
popołudnia z Ykhar lub Ewelein, albo pracowałam z Ezarelem i Alajeą w pracowni
alchemicznej.
- Możesz go już Ewoluować. –
Powiedziała mi Ykhar pewnego dnia, gdy wpadła do mojego pokoju na ploteczki.
- Ewoluować? – Spojrzałam na Artemisa.
Jaki on był malutki! Delikatny, słodki…
- Tak, to proste. Myślę, że jest już
na to gotowy.
- Ale… Nie zmieni się w coś
brzydkiego, prawda?
- Nie, nie! – Powiedziała szybko –
Uwierz mi, dorosły Valuret może latać i jest przepiękny!
- Ale… Charakter mu się nie
zmienia, prawda? – Przypomniałam sobie stare pokemony, które zdarzało mi się oglądać
za młodu.
- Nie, dlaczego? – Zapytała tak
szczerze zdziwiona, że naprawdę jej uwierzyłam.
- No dobrze, to… Jak to zrobić?
Ykhar wszystko mi wyjaśniła i po
chwili moim oczom ukazał się zupełnie nowy Valuret!
- Oooh! – Powiedziałyśmy obie
jednocześnie. Chowaniec był przepiękny!
- Jest taki różowy, że chyba
powinien być dziewczynką! – Zaśmiałam się. Artemis naburmuszył się. – Oj weź… -
Pogładziłam go po głowie. – Nie chciałam! Ale Ezarel ucieszy się, jak go
zobaczy!
Wzięłam go na ręce (był dużo
cięższy!) i wybiegłam z pokoju w pośpiechu żegnając się Ykhar, która chyba
chciała go jeszcze wygłaskać…
Znalezienie Ezarela nie było
trudne.
- Ez, Ezarel, zobacz! – Wpadłam jak
burza do Sali alchemicznej. Ale w środku był nie tylko Ezarel, ale też Miiko.
- Oh, Gardienne, dobrze, ze… O,
to jest Artemis? Więc w końcu mogłaś go ewoluować. To znaczy, że dobrze o niego
dbasz… - Pogłaskała malucha. – W każdym razie dobrze, że jesteś. Widziano
zamaskowanego mężczyznę, próbował włamać się do kwatery. Zostań tutaj z
Ezarelem i Jamonem.
- Ja… Co?! – Nawet nie
zauważyłam, że Jamon tu był
- Pilnujcie jej! – Powiedziała do
chłopaków. Ezarel przytaknął, a Jamon stanął przy drzwiach niczym strażnik.
- Więc to jest Artemis? – Podjął Ezarel
i podrapał mojego malca za uchem. – No, chyba już czas wysyłać go na poszukiwania?
- Ale…!
- Jest już dość duży, nie możesz
go wiecznie więzić. To jego natura, na pewno ciągnie go na zewnątrz! – Ezarel skarcił
mnie nieznacznie. Nadęłam policzki.
- To skoro już musimy tutaj
czekać, zadamy się za jakąś pracę?
W tym momencie wpadł Valkyon.
- Oh, tu jesteś Gardienne! Miiko
kazała Cię znaleźć.
- Co się stało?
- Zamaskowany mężczyzna wrócił.
Mamy Cię znaleźć i zająć się Tobą…
- Miiko już tu wcześniej była. –
Przerwał mu elf. – Zostawiła Gardienne pod opieką moją i Jamona.
- Rozumiem… W takim razie również
zostanę. Nie wydano mi żadnych innych rozkazów. Powinniśmy iść do Sali
Kryształu.
- Miiko kazała zostać tutaj. –
Jamon powiedział.
- Nie, Valkyon ma rację! M… ten
mężczyzna może chcieć zniszczyć kryształ! – Prawie powiedziałam Mikael…
- Racja, chodźmy.
Jamon zawahał się, ale ruszył za
nami. Po drodze jednak spotkaliśmy Nevrę.
- Już w porządku. Uciekł nam, ale
nie ma go już na terenie straży.
- Miiko jest w Sali Kryształu? –
Zapytałam szybko.
- Tak, właśnie u niej byłem,
kazała mi iść po was… Tylko, że…
W głosie Nevry usłyszałam coś
niepokojącego.
- Tylko, że co? – Zapytał Valkyon.
- Ten mężczyzna zaatakował
Leiftana.
- Leiftana?! Ale nic mu nie
jest!?
- Tylko drobne rany. Jednak mało
brakowało, miałem wrażenie, że ten szaleniec chce go zabić. W każdym razie
Miiko jest… Em… Zdenerwowana. Lepiej tam teraz nie iść.
To zaczynało zachodzić trochę za
daleko…
O, fajnie że Ewe i Gardzia sobie już WSZYSTKO wyjaśniły. To było bardzo w porządku. W ogóle, to bardzo lubię Twoją Ewe, trafne porównanie z tą królową śniegu, chociaż jeśli chodzi o Elsę, to myślę, że Ewe nie jest aż tak, hm, wybuchowa? jak ona.
OdpowiedzUsuńNatomiast martwi mnie uczucie G do Eza... a raczej jego brak. ;-;
Nie brak. Raczej strach, że nie czuje tego co czuje do Eza, tylko do Mikaela, którego jej ez przypomina.
UsuńDodajesz mi otuchy. :c
UsuńRozdział cudo👌
OdpowiedzUsuńI ten uczuć.
OdpowiedzUsuńKiedy ff zmierza ku końcowi.
*Sniff*
Szykuję znicze.