To zakończenie, które wam dzisiaj przedstawię miało być jednak zakończeniem głównym ale stety (niestety?) zmieniłam zdanie w połowie pisania fanfiction. Mam nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba. Enjoy!
PS. Zaznaczam wam kolorem miejsce, w którym się zaczyna "kolejna" historia. Ale możecie też przeczytać całość i sobie odświeżyć!
Obudziłam się w dziwnym miejscu.
Łóżko było miękkie, a pościel delikatna w dotyku. Ale coś tu nie pasowało.
Wokół było dużo świec, Pokój był ciemny, na podłodze były czarne płytki, lśniły
w blasku świec. Tylko łóżko, białe, jasne…
- Wreszcie się obudziłaś.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam.
Obok mnie na brzegu łóżka siedział mężczyzna w masce.
- Spałaś kilka dni.
Dotknął palcem mojego policzka.
Przejechał po nim.
- Czego… Ode mnie chcesz? – Zapytałam,
gdy odzyskałam mowę.
Zdjął maskę. Zobaczyłam go. Oczy,
takie same jak u Ezarela. Długie, elfie uszy, włosy, które wprost wypadły mu
spod maski. Długie, dokładnie takie, jakie zapamiętałam. Tak… Już pamiętam…
- Mikael. – Powiedziałam cicho.
Uniósł mój podbródek, zbliżył się
do mnie.
- Dzisiaj wszystko możemy
zmienić. Mogę Cię wreszcie uwolnić.
- O czym ty… - Coś przeszkadzało
mi i spadało co chwila na moją twarz. Poprawiłam to coś. – Zaraz… To nie jest
moje ubranie… Spojrzałam na siebie.
Miałam na sobie coś, co wyglądało
jak suknia ślubna.
- Znowu… Znowu mnie przebrałeś?!
– Warknęłam na niego. Bałam się. Nigdy się tak nie bałam. Chociaż nie… Nie, nie
mogłam się bać, to Mikael, Mikael by mnie nie skrzywdził… Mikael ma dobre,
czyste serce…
- Możemy to zakończyć. Skoro nie
chcesz stąd odejść… Skoro nie chcesz umrzeć… Jest jeszcze jedna opcja.
- Dlaczego miałabym chcieć
umrzeć!?
Spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie umrzesz naprawdę. Odrodzisz
się na nowo, na ziemi.
- Jak to „odrodzę”?! A co z moimi
przyjaciółmi, z moją rodziną…?!
- Odradzasz się od setek lat.
- Ja… C-co? – Kimkolwiek ten
człowiek nie był, a raczej ten elf, wiedziałam jedno. Był chory psychicznie.
- Tak samo ja… Nie powiedziałem
Ci, że to zrobię…
- Obiecaj, obiecaj mi, że
będziesz szczęśliwy. Obiecaj, że znajdziesz kogoś, kogo pokochasz, że założysz
rodzinę… Obiecaj, że nigdy nie będziesz sam…
- Obiecuję.
- Ty… - Spojrzałam na niego, ale
już po chwili złapałam się za głowę. – Obiecałeś mi, że będziesz… Szczęśliwy.
- Nie mogłem być szczęśliwy… -
Przytulił mnie do siebie. – Nie bez Ciebie. Znalazłem żonę, tak jak chciałaś…
Ale ty nadal byłaś w moim sercu. Nie potrafiłem jej kochać, więc… Podzieliłem
swoją duszę.
- Jak to… Podzieliłeś swoją
duszę?
- To starożytna, zakazana
alchemia. Zabrałem część swojej duszy, tę która Cię kochała… Dzięki temu mogłem
żyć szczęśliwie, tak jak chciałaś. Jednak po tym, gdy moje ciało „umarło”, a
dusza, która w nim była odeszła, ta dusza przejęła je. Musiałem spalić
wszystkie księgi, wszystkie dowody… Podłożyłem ogień w bibliotece. Żebyś mogła
być szczęśliwa.
- J-ja nie rozumiem…
- Ale teraz możemy być
szczęśliwi… Razem! - Przybliżył się do
mnie. Przytulił mnie mocniej. – Zniszczymy kryształ, uwolnimy się od tego..!
Wtedy już wiedziałam, że…
Że tego właśnie pragnę… To
dziwne, ale wspomnienia i uczucia zaczynały do mnie wracać.
- To nie zadziałało tak, jak
chcieliśmy, prawda? – Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Nie zauważyłam, kiedy
nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Zawsze Cię kochałem. – Szepnął.
- Dlaczego nie powiedziałeś…?
- Chciałem, żebyś była
szczęśliwa…
- Bez Ciebie?
- Zawsze pragnąłem zobaczyć Cię w
sukni ślubnej…
Objął mnie, potem byłam już pod
nim.
- Kocham Cię… - Szepnął… -
Najbardziej we wszechświecie…
Ubrałam się rankiem, moje ciało
wciąż było rozgrzane. Jeszcze nie byliśmy wolni.
- Mikael… - Obudziłam go
pocałunkiem. Zawsze o tym marzyłam.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął
się. Moje serce wciąż dygotało na jego widok. Wstał i objął mnie delikatnie.
- Musimy to zrobić… - Powiedział.
- Zróbmy to dzisiaj.
Spojrzał na mnie pytająco. Tak
mało mówił, od tak dawna z nikim nie rozmawiał…
- Najważniejsi w straży są teraz
na tutaj, na misji. Jeśli się pośpieszymy, wrócimy na noc do kwatery.
- Leiftan też tu jest?
- Nie, on jest tam gdzie ja.
Wstaliśmy.
- Wiesz, co się wtedy stanie,
prawda?
- Wahasz się…? – Zapytałam.
- Nie, chyba nie… Po prostu nie
chcę zrobić niczego wbrew Tobie…
- Będą mieli kilka tygodni zanim
Maana całkiem zniknie z tego świata. Zdążą uciec.
Czekałam przy wejściu do
kryjówki. Mikael przyprowadził dwa Rawisty, te same, które ciągnęły powóz
Nevry. Pomógł mi wsiąść na jednego z nich, sam zasiadł na drugim.
- To ich spowolni… Choć na pewno
zauważą ich brak.
- Jedźmy, nie mogą nas złapać.
Ruszyliśmy. Mikael doskonale znał
ten las, prowadził nas przez najkrótsze, a jednocześnie bezpieczne ścieżki.
- Wjeżdżamy bramą? – Zapytałam.
- Nie. Nie chcemy zwracać na
siebie uwagi, musimy zrobić to szybko. – Przybliżył do mnie wierzchowca – Nie
martw się. Jestem przy Tobie… Już zawsze będę.
Uspokoiło mnie to. Wiedziałam, że
jestem z nim bezpieczna. Wiedziałam też, że to co robię jest samolubne, ale…
Nigdy nie chciałam, by moje życie było jednym wielkim heroizmem! Tez pragnęłam
być szczęśliwa, czy to złe?! Nikt nie może mnie winić za to, że chcę być wolna!
Że nie chcę cierpieć! Mikael to rozumiał. On zawsze mnie rozumiał.
- Kocham Cię…! – Powiedziałam
drżąc z emocji.
Gdy dojechaliśmy chowance były
już bardzo zmęczone. Mikael zostawił je blisko wodopoju. Od razu się doń
rzuciły.
- Tędy – Powiedział.
Weszliśmy ukrytym przejściem do
ciemnego korytarza. Mikael ujął moją dłoń. Serce biło mi jak szalone. Byłam
szczęśliwa, szczęśliwa jak nigdy dotąd. Moje wieczne więzienie zbliża się ku
końcowi.
Mikael pchnął dźwignię.
Usłyszałam szum spływającej wody.
Słyszałam swoje dudniące kroki,
gdy wchodziliśmy po schodach w górę… Słyszałam je odbijające się echem po Sali
drzwi. Aż w końcu razem pchnęliśmy już ostatnie drzwi, dzielące nas od naszego
szczęścia.
Miiko była tam razem z Leiftanem.
Gdy mnie zauważyła od razu podskoczyła.
- Gardienne! Uff, dzięki wielkie,
jesteś cała! Kim jest ten elf? – Zapytała.
- Uratował mnie. – Odpowiedziałam
z uśmiechem.
W tym momencie Leiftan się
uspokoił.
- Miło mi Cię poznać. – Skłonił
się do Miiko. – Ciebie również… - Podszedł do Leiftana i bez ostrzeżenia wbił
mu nóż prosto w serce.
Minęły sekundy, zanim do Miiko
dotarło co się stało. Zaufanie, które w nich wzbudziłam już minęło. Została
tylko rozpacz. W momencie gdy Leiftan upadł bezwładnie na podłogę, Miiko wydała
z siebie krzyk. Krzyk, jakiego dotąd nie słyszałam, ściskający za serce,
przepełniony bólem krzyk. Padła na kolana przy ciele swojego największego
sługi. Teraz jednak, w jej głosie wyczułam, że był to dla niej ktoś więcej.
Spojrzała na mnie, zdradzonym,
przerażonym spojrzeniem. Przyłożyłam palec do ust.
- Ciii… On nie umarł. On już
zawsze będzie szczęśliwy. – Powiedziałam do niej. Usłyszeliśmy trzask, potem
tupot. Karenn wraz z Chromem wbiegli do Sali, ale było już za późno. Kryształ
był rozbity. Ze środka wypadło nagie ciało Oracle. Mikael podniósł nóż, ale
znieruchomiał.
- Pozwól mi… - Powiedziałam i
podeszłam bliżej.
- Zaraz… Co tu się dzieje?! –
Chrome próbował do mnie podbiec, Miiko zapłakana wzięła berło i wycelowała w
Mikaela.
Ten jednak był szybszy, uderzył
ją w dłoń. Coś chrupnęło, Miiko wydała okrzyk bólu. Nie patrzyłam co działo się
z tyłu za mną, wzięłam nóż i poderżnęłam gardło budzącej się mnie samej…
Odwróciłam się. Chrome leżał na
podłodze nieprzytomny. Karenn gdzieś pobiegła, prawdopodobnie po pomoc…
Podeszłam do Mikaela.
- Teraz my…
- Tak.. – Odpowiedział. Pocałował
mnie. – Spotkamy się tam.
- Będziemy szczęśliwi…
Wyciągnęłam swój nóż. Mikael
wziął ode mnie swój. Czułam jak wbija go w moje serce, czułam, jak moja ręka
zatapia nóż w jego piersi. Piękna, radosna śmierć…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Gardienne! – Usłyszałam głos
mojej matki – Mikael przyszedł!
Natychmiast zerwałam się z łóżka.
Zeszłam na dół szczerząc się od ucha do ucha.
- Cześć Gardienne. – Ucałował
mnie lekko, zawstydzony robiąc to przy mojej mamie. – Właściwie to zawsze
chciałem zapytać… Dlaczego imię Gardienne? – Zwrócił się do mojej mamy. Ta
uśmiechnęła się blado.
- Trochę… Na cześć mojej
zaginionej kuzynki. Pewnego dnia wyszła na spacer i nigdy już nie wróciła.
- Bardzo mi przykro… -
Powiedział, chyba zrobiło mu się głupio. Chwyciłam go za rękę, by dodać mu
otuchy.
- To stara historia, nie przejmuj
się. – Poklepała go po plecach. – No, ja
wychodzę, Gardie, moja zmiana zaraz się zacznie.
- Twoja mama pracuje w aptece,
prawda? – Mikael zapytał, gdy weszliśmy na górę.
Poznałam go w liceum. Gdy tylko
się spotkaliśmy od razu się w sobie zakochaliśmy… Choć minęło trochę czasu,
zanim to sobie powiedzieliśmy.
- Tak, tata jest dentystą.
- Tak, to wiem… - Powiedział
bezwiednie dotykając dłonią policzka. Już się z moim tatą poznali. – Co dzisiaj
robimy?
- Wypuścili kolejną część The
Elder Scrolls, chcesz zagrać? – Zapytałam.
Uśmiechnął się.
- Chętnie.
Stworzyliśmy postać. Głośno
wyrażałam swoje niezadowolenie, ze postacie są takie brzydkie, ale Mikaelowi to
nie przeszkadzało.
- Zrób sobie kota, koty są ładne.
- Hej, Mikael… Jak myślisz,
fajnie byłoby tak żyć w świecie fantasy, prawda? Z elfami, smokami, wróżkami… -
Uśmiechnęłam się.
Mikael zaśmiał się, pociągnął
mnie na łóżko i przytulił.
- Wolę Cię tu i teraz. Myślę, że
tak jest najlepiej.
Nasze usta złączyły się w
namiętnym pocałunku. Mikael miał racje. Tak było najlepiej. Byłam szczęśliwa…
Te zakończenie też jest fajne :) Ale jednak tamte zawładnęło moim sercem <3
OdpowiedzUsuńPrzed oczami miałam krzyczącą Miko i wypływającą z kryształu Oracle :D Kocham twoje pisanie :)
Zgadzam się, to zakończenie jest niezłe, ale tamto zakończenie jest lepsze ^.^ Mam nadzieję, że wstawisz niedługo jakąś kontynuacje, ciekawi mnie co dalej <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń