REKLAMA: https://www.wattpad.com/story/98215070-trucizna
fajne opowiadanie :D
Obudziłam się w dziwnym miejscu.
Łóżko było miękkie, a pościel delikatna w dotyku. Ale coś tu nie pasowało.
Wokół było dużo świec, Pokój był ciemny, na podłodze były czarne płytki, lśniły
w blasku świec. Tylko łóżko, białe, jasne…
- Wreszcie się obudziłaś.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam.
Obok mnie na brzegu łóżka siedział mężczyzna w masce.
- Spałaś kilka dni.
Dotknął palcem mojego policzka.
Przejechał po nim.
- Czego… Ode mnie chcesz? –
Zapytałam, gdy odzyskałam mowę.
Zdjął maskę. Zobaczyłam go. Oczy,
takie same jak u Ezarela. Długie, elfie uszy, włosy, które wprost wypadły mu
spod maski. Długie, dokładnie takie, jakie zapamiętałam. Tak… Już pamiętam…
- Mikael. – Powiedziałam cicho.
Uniósł mój podbródek, zbliżył się
do mnie.
- Dzisiaj wszystko możemy
zmienić. Mogę Cię wreszcie uwolnić.
- O czym ty… - Coś przeszkadzało
mi i spadało co chwila na moją twarz. Poprawiłam to coś. – Zaraz… To nie jest
moje ubranie… Spojrzałam na siebie.
Miałam na sobie coś, co wyglądało
jak suknia ślubna.
- Znowu… Znowu mnie przebrałeś?!
– Warknęłam na niego. Bałam się. Nigdy się tak nie bałam. Chociaż nie… Nie, nie
mogłam się bać, to Mikael, Mikael by mnie nie skrzywdził… Mikael ma dobre,
czyste serce…
- Możemy to zakończyć. Skoro nie
chcesz stąd odejść… Skoro nie chcesz umrzeć… Jest jeszcze jedna opcja.
- Dlaczego miałabym chcieć umrzeć!?
Spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie umrzesz naprawdę. Odrodzisz
się na nowo, na ziemi.
- Jak to „odrodzę”?! A co z moimi
przyjaciółmi, z moją rodziną…?!
- Odradzasz się od setek lat.
- Ja… C-co? – Kimkolwiek ten
człowiek nie był, a raczej ten elf, wiedziałam jedno. Był chory psychicznie.
- Tak samo ja… Nie powiedziałem
Ci, że to zrobię…
- Obiecaj, obiecaj mi, że
będziesz szczęśliwy. Obiecaj, że znajdziesz kogoś, kogo pokochasz, że założysz
rodzinę… Obiecaj, że nigdy nie będziesz sam…
- Obiecuję.
- Ty… - Spojrzałam na niego, ale
już po chwili złapałam się za głowę. – Obiecałeś mi, że będziesz… Szczęśliwy.
- Nie mogłem być szczęśliwy… -
Przytulił mnie do siebie. – Nie bez Ciebie. Znalazłem żonę, tak jak chciałaś…
Ale ty nadal byłaś w moim sercu. Nie potrafiłem jej kochać, więc… Podzieliłem
swoją duszę.
- Jak to… Podzieliłeś swoją
duszę?
- To starożytna, zakazana
alchemia. Zabrałem część swojej duszy, tę która Cię kochała… Dzięki temu mogłem
żyć szczęśliwie, tak jak chciałaś. Jednak po tym, gdy moje ciało „umarło”, a
dusza, która w nim była odeszła, ta dusza przejęła je. Musiałem spalić
wszystkie księgi, wszystkie dowody… Podłożyłem ogień w bibliotece. Żebyś mogła
być szczęśliwa.
- J-ja nie rozumiem…
- Ale teraz możemy być
szczęśliwi… Razem! - Przybliżył się do
mnie. Przytulił mnie mocniej. – Zniszczymy kryształ, uwolnimy się od tego..!
Wtedy już wiedziałam, że…
Że nie chcę tego. Nie chciałam
niszczyć kryształu.
- Wtedy wszyscy umrą…!
- Będą mieli dość czasu by odejść
i znaleźć inne schronienie…
- Nie! – Krzyknęłam. Wtedy
wiedziałam, że posunęłam się za daleko. Oczy, tak podobne do tych roześmianych
oczu Ezarela zwęziły się nagle.
- Czyli wybierasz śmierć…?
- Nie!!! – Krzyknęłam. Odsunęłam
się od niego, ale przytrzymał mnie.
Wyciągnął nóż, ale zawahał się.
- Uciekaj. – Powiedział. Wyglądał
jakby sam siebie powstrzymywał. Czyżby tam w środku była jeszcze jakaś cząstka
prawdziwego Mikaela…? Nie kwestionowałam. Od razu ruszyłam biegiem przed
siebie, gubiąc się w korytarzach. Nie słyszałam kroków za sobą, chyba mnie nie
gonił, albo gonił, ale w innej części tego przeklętego miejsca.
Weszłam do jednego z pokoi.
Wyglądał, jakby od dawna nikt do niego nie wchodził. Na wierzchu leżało
zdjęcie. Zakurzone, jednak w jednym miejscu kurz jakby starty palcami. Ktoś to
zdjęcie, albo raczej malowidło, niedawno dotykał. Mimo kurzu widać było, kto na
nim jest. Był to Mikael z jakąś błękitnowłosą elficą. Rozejrzałam się dookoła.
Tyle rzeczy… Stare, podniszczone zabawki, dziecięce ubranka, garnitur, suknie,
meble… Odradza się od setek lat…
Uderzyło mnie to… Jaki on musi
być samotny… Po kolei tracił wszystkich, których kochał, nie mógł w pełni
umrzeć…
- Zabiorę tę tajemnicę do grobu.
Wzdrygnęłam się. Jaką tajemnicę?!
Nie, nie ma czasu, muszę stąd uciekać. Nie ważne jak bardzo kociło mnie, by
przeszukać to miejsce. Wyszłam stamtąd pośpiesznie. Niedługo potem zaczęłam
słyszeć kroki. Gonił mnie…! Rozejrzałam się szybko, byłam już w tym miejscu…
Wcześniej poszłam w prawo, czyli teraz… W lewo!
Otwierałam każde drzwi, nogi bolały
mnie już straszliwie, w tych butach trudno było uciekać, ale lepiej takie buty
niż żadne… W końcu dostrzegłam dużo większe drzwi. Zamknięte od wewnątrz,
otworzyłam je szybko i pchnęłam. Były strasznie ciężkie. Promienie jasnego
słońca uderzyły mnie w oczy. Znów usłyszałam kroki, wybiegłam. Zamykanie drzwi
zajęłoby mi więcej czasu niż ucieczka. Biegłam przed siebie, po prostu przed
siebie modląc się, że jakoś go zgubię! Ale w końcu przestałam go słyszeć. Nie
miałam pojęcia, gdzie jestem.
Dopiero gdy naprawdę nie miałam
już siły dalej iść, przystanęłam. Padłam na kolana i dopiero wtedy wszystkie
emocje ze mnie wyszły. Zaczęłam beczeć jak małe dziecko. Zakazane magie,
wiecznie samotny Mikael, moje odradzanie się… Kim ja jestem? Kim ja byłam!? Kim
jest Mikael, co on wie, jaka tajemnica?!
Otarłam łzy skrawem spódnicy.
Doprowadziłam się jakoś do porządku. Byłam straszliwie głodna. Rozejrzałam się
dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawałoby się do jedzenia. Znalazłam
kilka miodowych owoców. Wiedziałam, że nie mają żadnych składników odżywczych,
ale przynajmniej zapełniły mój burczący żołądek. Robiło się ciemno. Zobaczyłam
wschodzący, pomarańczowy księżyc.
(Nie mogłam się oprzeć, piękny księżyc! Znaleziony w necie)
Pociągnęłam nosem. Znowu zbierało
mi się na płacz. Było mi zimno, byłam zmęczona, bałam się być w tym nieznanym
mi lesie pełnym dziwnych chowańców sama w nocy! Nagle coś wyczułam. Kryształ…
Był tu w pobliżu!
Natychmiast poczułam przypływ
energii, a raczej nadziei. Jeśli to ten sam… Jestem niedaleko wioski! Przeszłam
przez chaszcze, aż wreszcie po kilkunastu minutach znalazłam. Pobłyskiwał w
strumieniu. Rozpoznałam to miejsce. Tutaj spadłam! Wyciągnęłam z wody dość
spory kawałek i pobiegłam po wzniesieniu. Poznałam też miejsce, w którym
zaatakował mnie tamten potwór. Wyminęłam je najdalej jak mogłam, ale żeby nie
zboczyć z drogi. Znalazłam miejsce, w którym zbieraliśmy zioła…!
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Idź spać… - Valkyon położył
wielką dłoń na ramieniu Ezarela. - Rano pójdziemy tam jeszcze raz.
- Przynajmniej już nie robisz mi
wymówek, że „mieliśmy na was poczekać” – Elf westchnął. Trzymał w ręku ubranie.
Ubranie, które znaleźli kawałek dalej przy rzece. Razem z bielizną, rozrzucone,
jakby ściągane w pośpiechu.
Valkyon westchnął. Ykhar zapukała
do drzwi, weszła po chwili.
- Przyszła odpowiedź od Miiko. –
Powiedziała szybko. – Jest… Em… Zdenerwowana… Chce, żebyśmy dalej szukali
dopóki.. D-dopóki…
- Nie znajdziemy ciała. –
Powiedziała Ewelein wchodząc tuż za małą Brownie trzymając w ręce list.
Elf ukrył twarz w ubraniu, które
wciąż trzymał w dłoniach.
- Powinienem był na was poczekać…
Ale nie byłem gotowy na Cheada, nie o tej porze roku…
- Nikt Cię nie wini… Ez, już
prawie północ, od rana musimy szukać… - Nevra odezwał się z łóżka, choć on sam
nie wydawał się senny i zdenerwowany.
Dziewczyny usiadły na łóżku
Valkyona.
- Przeszukaliśmy już całą rzekę
wzdłuż, okoliczną polanę i obrzeża. Jutro musimy udać się głębiej. Podzielimy
się jak przedtem, na dwie drużyny…
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wszędzie było już cicho. Gdyby
nie to, że gdzieniegdzie paliły się światła pomyślałabym, że wioska jest już
pusta. Nikt nie stał nawet na straży. Udałam się do „naszego” budynku. Nogi
uginały się pode mną, adrenalina opadła i zaczęłam czuć ból. Weszłam, drzwi
były otwarte. Widziałam jakąś kobietę wchodzącą do jednego z pokoi, chyba mnie
nie zauważyła… Muszę iść do nas…
Przeszłam przez korytarz. Krew
ciekła mi po nodze i znad policzka. Wreszcie, nasz pokój… Otworzyłam go, ale…
Był pusty. Rozejrzałam się szybko, nie było tu nikogo… Czyżby… Odjechali…? Beze
mnie? Nie, zaraz… Mój kufer i torba Ewelein… Muszą gdzieś tu być…! Pobiegłam na
drugą stronę, choć nogi bolały mnie niemiłosiernie i otworzyłam drzwi do pokoju
chłopaków. Biała suknia, którą miałam na sobie, choć brudna od krwi, ziemi i
trawy wciąż błyszczała. Wszyscy zamilkli nagle, spojrzeli na mnie w szoku.
Zobaczyłam Ezarela przyciskającego do piersi moje ubrania…
- Gardienne!!! – Krzyknęły dwie
osoby. Nevra od razu poderwał się z łózka, Valkyon podbiegł do mnie… Osunęłam
się, ale złapał mnie mocno i zaniósł na posłanie, które należało do elfa. Ten
natychmiast odłożył wszystko co miał w rękach i podszedł do mnie.
- Gardienne…!
Łzy pociekły mi po policzkach,
zmieszane z krwią z rany padły na poduszkę. Spojrzałam na nich.
- Kim ja jestem….? – Zapytałam w
końcu, zaniosłam się lekko, ale przełknęłam łzy. Spojrzeli na siebie
wystraszeni.
- Pamiętasz cokolwiek? – Ewelein
jako pierwsza zadziałała trzeźwo.
Pokręciłam szybko głową.
- N-Nie to mam na myśli. –
Pociągnęłam nosem i spojrzałam na elficę, jakby szukając u niej zrozumienia.
Pragnęłam, żeby mnie zrozumiała.
- Skąd ja się tu wzięłam?
Dlaczego urodziłam się w Eldaryi, ale przeniesiono mnie na ziemię?
- Urodziłaś się… W Eldaryi? –
Spojrzała na mnie zbita z tropu. – Ale mówiłaś, że…
Ukryłam twarz w dłoniach.
- Już nic nie rozumiem… - Nie
wytrzymałam, zaczęłam płakać. Ktoś pogładził mnie po włosach.
- Shh… Ewelein, daj jej coś na
uspokojenie, teraz nic się od niej nie dowiemy.
Dali mi coś do picia. Ewelein
zajęła się moimi ranami.
- Niech śpi… Ewelein powiedziała,
kiedy oczy zaczęły mi się zamykać. – Odeślijcie chowańca do Miiko.
- Dlaczego ona ma na sobie suknię
ślubną? – Zapytał w końcu Valkyon.
- Później… - Ykhar syknęła.
- On mnie wypuścił… -
Powiedziałam nagle. – On nie chciał tego robić… Nie panuje nad sobą. Kazał mi
uciekać, zanim… Straci kontrolę.
Spojrzeli na mnie, Ykhar kucnęła
przy mnie.
- Spokojnie. Jutro porozmawiamy,
odpocznij…
Przytaknęłam. I tak nie
wytrzymałabym już dłużej. Po prostu zasnęłam.
Trochę was rozpieszczam, uznajcie za rekompensatę za tyle dni bez rozdziału :)
Trochę was rozpieszczam, uznajcie za rekompensatę za tyle dni bez rozdziału :)
"A co z moimi przyjaciółmi, z moją rodziną…?!" - moja pierwsza myśl: spokojnie, w KG już o tym pomyśleli. ;X
OdpowiedzUsuńO matko jaka akcja *0* rozpieszczaj nas więcej <3
OdpowiedzUsuńJa tu się wczytałam a tu koniec :(
OdpowiedzUsuńAle zaskoczyłaś z Mikaelem
A u Ciebie jak z rozdziałami?
UsuńEeee.... Dobre pytanie :)
UsuńAle powiem, że leży i kwiczy :)