wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział LI



Widząc moje zdezorientowanie Mikael delikatnie ujął moją rękę…  Po czym wcisnął ją w szczelinę w ścianie. Naprawdę był bardzo delikatny… Dotąd myślałam, że to szczelina jak każda inna, wiele ich tu było. Wyczułam coś jednak, tak jak wtedy w jeziorze.
- Dużo masz tutaj takich ukrytych szczelin? – Zapytałam.
- Wyglądają najbardziej naturalnie, nikt w nich nie będzie grzebać. – Odpowiedział. – Dobrze poznałem ten budynek… Kiedyś nie było tu lochów. No… Naciśnij.
Zrobiłam to. Usłyszałam dziwny dźwięk. Woda z jeziorka zaczęła opadać.
- Musimy iść. – Powiedział.
Poprowadził mnie w dół. Najpierw było dość stromo, ale objął mnie mocno ramieniem, żebym się nie przewróciła. Kawałek dalej skręciliśmy w mniejszy zakamarek i doszliśmy już do szczelnie zamkniętej klapy. Otworzył ją i zeszliśmy schodami w dół. Mikael dokładnie zamknął za sobą przejście. Pociągnął za wajchę znajdującą się na końcu schodów. Usłyszałam szum wody.
- Tu jest ciemno. – Powiedział i chwycił mnie za rękę.
Szliśmy bardzo długo, może nawet pół godziny. Nic dziwnego, że gdy wyszliśmy byliśmy już daleko w lesie.
- Musimy skręcić. Las jest monitorowany, idziemy.
Szliśmy w stronę plaży. Zeszliśmy kamiennym zejściem. Byłam już strasznie zmęczona, musiało być koło czwartej rano. Mikael pomagał mi w każdy możliwy sposób, ale nie narzucał się, gdy chciałam zrobić coś sama. Wydawał się być szczęśliwy, że idę z nim dobrowolnie.
W końcu ruszyliśmy płytką wodą kawałek dalej. Obeszliśmy kwaterę… I wspięliśmy się na małą wysepkę. Usiadłam na chwilę na brzegu.
- Chodź, już czas…
- Daj mi chwilę… - Powiedziałam. – Muszę odpocząć.
- Nie zabijaj go, nie niszcz ciała.
Usłyszałam. Musiałam myśleć szybko.
- Mikael… Usiądź ze mną na chwilę…
Znów spojrzał złowrogo.
- Przecież nie ucieknę, siadaj… Chciałam Cię o coś zapytać… w sumie o parę rzeczy zanim odejdę. I tak już za późno, żebym się z tego wycofała, jeśli będziesz chciał, siłą wrzucisz mnie do tego portalu.
Usiadł.
- Powiedz mi… - Szukałam w myślach tematu zaczepienia – Dlaczego byłeś taki zły na mnie wtedy w ogrodzie?
Przyglądał mi się przez chwilę, po czym zdjął maskę.
- Myślałem, że mnie rozpoznasz…
- To znaczy? – Zapytałam ostrożnie. Na szczęście go nie zdenerwowałam.
- Myślałaś, że ja to Ezarel… Ale wiesz, kim jestem, prawda?
- Chyba tak. – Powiedziałam szybko, chociaż wcale nie wiedziałam. Nie chciałam go jednak denerwować, więc dodałam szybko – Ale Ezarel przypomina mi Ciebie, bo macie takie same oczy. Twoje oczy są bardzo piękne, a… Moja dusza niekompletna, prawda?
Ostrożnie przytaknął.
- Ale Twoje oczy coś we mnie obudziły. Musiały być dla mnie ważne.
Niespodziewanie przytulił mnie do siebie. To było tak nagłe, że aż się przeraziłam, ale nie robił mi niczego złego.
- Ja nie… - Mówił wolno, jakby szukał w głowie swoich myśli. – Nigdy nie chciałem Cię krzywdzić. Chcę Twojego dobra.
- Opowiem Ci bajkę…
- Chciałem, żebyś była szczęśliwa.
- Ale czy ty jesteś szczęśliwy…? – Zapytałam.
- Nie… Ty nadal nie jesteś wolna… Znajdę sposób… Znajdę go. To nie miało tak zadziałać, to nie miało tak być…! – Miałam wrażenie, że mówi jak szaleniec. Jest źle, nie powinnam była doprowadzać go do takiego stanu, ale…
- Ciało!
To była moja szansa. Sięgnęłam jedną ręką, żeby go objąć, drugą sięgnęłam do paska. Miałam ze sobą nóż, leki… Bandaże… Nie mogłam uszkodzić ciała, ale… Fiolki? Nie pamiętam, żebym je tu wkładała… Ez…! Jesteś kochany! Tylko co jest z czym, musiałabym je zobaczyć w świetle.
- Mikael… Już wszystko będzie dobrze… Przybliżyłam go do siebie i pozwoliłam jego głowie oprzeć się na moim ramieniu, tak, żeby nie widział, co robię. Ścisnął mnie mocno, trochę za mocno, ledwie łapałam oddech. Wyjęłam pierwszą fiolkę… To zapali ogień… Wyjęłam drugą… Mgła. Dobre do ucieczki, ale nie to mi teraz potrzebne, jeszcze dwie fiolki Trzecia? Jest! Środek nasenny. Odsunęłam jedną ręką Mikaela od siebie. Nie patrz na ręce… Tak, patrzy mi w oczy. Otworzyłam fiolkę i chlusnęłam zawartością prosto na jego twarz. Zakryłam się chustą.
Środek nie zaczął jednak działać od razu. Mikael zauważając co się święci rzucił się na mnie i powalił mnie na ziemi. Uderzyłam dość mocno o kamienie, łzy napłynęły mi do oczu.
- Ty…! Powinienem był Cię zabić…!- Wycedził
Próbowałam walczyć, szamotać się i nie oddychać jednocześnie. Stoczyliśmy się w dół, wpadłam plecami w wodę. Mikael padł bezwładnie na mnie.
- Jak długo to działa?! – Zapytałam sama siebie. - Musze go związać…
Ból przeszkadzał, było ciężko mi go zabrać, ale na szczęście miałam linę. Zawiązałam bardzo ciasno, będą go boleć ręce, ale trudno. Tylko teraz… Jak ja mam go zanieść do kwatery!? Nie dam rady go tak daleko zaciągnąć! Zaczynało świtać, nie mam jak wezwać pomocy…!
Coś podpłynęło do wysepki. Odwróciłam się przerażona ale był to tylko chowaniec. Widywałam go wcześniej w straży.

- Ty nie jesteś czasem chowańcem Leiftana? – Zagadnęłam do niego. Co ja robię… Littlest Pet Shop normalnie!
Ale Panalulu uniósł łeb, po czym położył się, jakby na coś czekał. Gdy nie wiedziałam o co chodzi zniecierpliwiony pacnął mnie ogonem.
- Zaniesiesz go?!
Chowaniec powoli przytaknął a ja „zapakowałam” Mikaela na jego grzbiet. Dla pewności jeszcze go przywiązałam. Panalulu był dość szybki. Musiałam biec, aby dotrzymać mu kroku. Zgrabnie wspiął się po kamiennym zejściu i nim się spostrzegłam byliśmy przy branie. Nikogo jednak tam nie było. Dlaczego nikt nie pilnuje bramy?! 
W końcu jednak zrozumiałam. Było już po czasie śniadania… a ja się nie pojawiłam.
Panalulu zaniósł Mikaela aż pod same drzwi.
- Dziękuję. – Szepnęłam, ale ten tylko na mnie spojrzał i wbiegł do środka.
Wtaszczyłam Mikaela po schodach w dół. Raz niechcący uderzyłam go w ramię, gdy mi się lekko ześliznął, ale nic mu się nie stało. Zaczął się jednak budzić. Niedobrze…
Wzięłam go znów na ramiona i wtaszczyłam wreszcie do Sali Kryształu. WSZYSCY tutaj byli. Nawet Panalulu, który był teraz w ramionach Leiftana. Zobaczyli mnie całą zakrwawioną i poodzieraną, z zakrwawionym i poodzieranym Mikealem na plecach i… Zamarli.
- Gardienne?! – Miiko ruszyła w moją stronę, ale krzyknęłam do niej, żeby się zatrzymała.
- Czy on jest… Martwy?! – Ykhar zrobiła się zielona na twarzy.
Położyłam Mikaela tuż przed kryształem.
- Przyniosłam Ci go! – Krzyknęłam. - Tak jak chciałaś!
Oracle wyłoniła się z kryształu. Mikael też już skojarzył chyba co się dzieje. Szarpnął się, ale byłam dumna, ze swoich więzów.
- Skończmy to… - Usłyszałam, jak wyrocznia zwraca się do niego. – Nie chcę widzieć, jak cierpisz…
- Wystarczy, że zniszczymy kryształ, że ich zabijemy! – Oczy Mikaela zaczęły błyszczeć niebezpiecznie. Oracle powoli pokręciła głową.
- Ja ją tu sprowadziłam, Mikaelu.
Usłyszałam cichy jęk Ezarela.
- Dzięki niej mam dość mocy, by móc stanąć tu teraz przed Tobą… By móc z Tobą porozmawiać. Ba, udało mi się na chwilę opuścić to miejsce…
Mikael uspokoił się.
- Wiem, co zrobiłeś…Ja też to zrobiłam…
Spojrzał na nią z rozpaczą. Nikt z pozostałych nie zdawał sobie sprawy o co chodzi, ale ja rozumiałam przypominając sobie wyjazd za las…

- Podzieliłem swoją duszę.
- Jak to… Podzieliłeś swoją duszę?
- To starożytna, zakazana alchemia. Zabrałem część swojej duszy, tę która Cię kochała…

Moja miłość do Mikaela zawsze we mnie pozostanie. Nawet, gdy wszystko inne odrodzi się w świecie, w którym jego nie ma. Będzie żyła wiecznie…

- Chcę żyć z Tobą..! – Powiedziała tak żałośnie, że aż poczułam żal w sercu. – Tylko tego pragnę! Byłam głupia! Nawet, jeśli nigdy nie będę wolna, to będąc z Tobą byłam naprawdę szczęśliwa! – Widziałam łzy w jej oczach. Oczy Mikaela też się zeszkliły.
- Także tego pragnąłem… Ale… Myślałem, że Twoje szczęście mi wystarczy…
- Żadne z nas nigdy go nie wybrało…
Przykucnęła przy nim i chwyciła go za ręce. Choć jej ciało nie było prawdziwe, wyglądało na to, że jej dusza jest silniejsza niż by się mogło wydawać.
- To już nie jestem ja… - Powiedziała cicho wskazując na mnie. – A on to nie jesteś ty… Wiesz o tym. – Zaakcentowała, jednak nie wskazała na nikogo.  – Jednak wciąż możemy żyć razem… A może pewnego dnia nam się uda… To nadal część mojej duszy, to może się udać!
Teraz łzy spływały po twarzy Mikaela strumieniami.
- Kocham Cię… Zawsze Cię kochałem, zawsze chciałem być z Tobą! Skrzywdziłem Alisę…
- To ja Cię do tego zmusiłam… Gdybym wiedziała wcześniej… Też zawsze Cię kochałam. Ale wszystko może się teraz zmienić…
Rozplotła jego więzy.
- Chodź ze mną… Tylko tego pragnę.
Mikael rozmasował swoje ręce, po czym chwycił za wyciągniętą w jego stronę dłoń Oracle. Spojrzał na mnie i szepnął „dziękuję” po czym znikł w krysztale. Zanim jednak ktokolwiek zdołał odetchnąć, lub coś powiedzieć, kryształ zaczął powiększać się, aż w końcu urósł dwukrotnie.
- Nie wierzę…! – Usłyszałam głos Miiko za sobą. Musiała tu podejść, kiedy nie patrzyłam.
Oracle znów wyłoniła się z kryształu, a za nią… Dusza Mikaela. Trzymali się za ręce… Uśmiechali się. Pierwszy raz widziałam, aby Oracle się uśmiechała.
- Wiele już dla nas zrobiłaś… I nie śmiem prosić Cię o więcej, przyjaciółko. – Zwróciła się do mnie – Jeśli takie jest Twoje życzenie, odeślę Cię teraz do domu…
- NIE!!! – Usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się.
Ezarel stał z wyciągniętą ku mnie dłonią, która już powoli opadała. Najwyraźniej sam zdał sobie właśnie sprawę z tego co zrobił.
Ezarel… Ezarel, który zawsze był przy mnie… Ezarel, który rozśmieszał mnie w trudnych chwilach… Ezarel, który dbał o moje bezpieczeństwo…
Położyłam dłoń na pasku
Ezarel, którego kochałam…
Dopiero teraz to zrozumiałam. To nigdy nie był Mikael, to nie była dusza Mikaela. To był Ezarel i to właśnie Ezarel skradł moje serce. Ja już nie jestem Oracle…
Odwróciłam się powoli.
- Ja już jestem w domu… - Powiedziałam, a głos łamał mi się z powodu napływających łez. – To zawsze był mój dom.
Odwróciłam się, pobiegłam w stronę elfa i rzuciłam mu się w ramiona. On objął mnie powoli. Usłyszałam zamykanie drzwi, potem ktoś znowu wyszedł… Nie dbałam o to, nie dbałam o nic. Pragnęłam tylko być z nim… Być z nim na zawsze.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
- Ewelein… Ykhar podeszła do elfki, ale ta wyglądała na dziwnie spokojną.
- Tak? – Zapytała.
- Ja… Wszystko z Tobą w porządku?
- Muszę naszykować leki, trzeba ją opatrzyć. – Uśmiechnęła się.
- Nie przeszkadza Ci to…? – Zapytała cicho
- Nie… To nadal mój przyjaciel, ale zawsze myślałam, że muszę wyjść za Ezarela, ze to mój obowiązek, że inni oczekują tego ode mnie… A teraz… - Uśmiechnęła się. – Teraz jestem wolna.

FIN


Ale w sumie… Niekoniecznie koniec. Zakończyłam główny wątek. I jestem z tego dumna! Teraz będę wstawiać od czasu do czasu kontynuacje. Nie będzie to jednak aż tak regularne aż dotychczas i może się zdarzyć, że pewnego dnia to porzucę. Mimo to zajrzyjcie czasem, gdyż co jakiś czas na pewno coś się tutaj pojawi. Mam nadzieję, że wam się podobało! Proszę, napiszcie, co myślicie, będę bardzo wdzięczna! Jeśli macie jakieś prośby, też piszcie, MOŻE je zrobię. Liczę, że jeszcze tu wpadniecie!

5 komentarzy:

  1. O jejciu bardzo śliczne i ciekawe zakończenie. Nie mogę uwierzyć, że to opowiadanie się tak szybko skończyło. Mam nadzieję, że zrobisz jeszcze jeden rozdział o tym co działo się po zakończeniu. <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam jedno ale - wciąż nie było buzi! :C

    OdpowiedzUsuń
  3. *clap clap*
    Opowiadanie świetne i bardzo na poziomie. Niektórymi polskimi (bo o ang bardzo trudno) ff z Eldaryii byłam bardzo zawiedziona. Były albo "spieszone" albo ortografia na poziomie przedszkola. Twoje opowiadanie może być dumą polskiego fandomu.
    (A znicz zapalę dopiero, gdy na zawsze się z tym rozstaniesz. Narazie mam w gotowości zapałki [bo nke umiem w zapalniczki]) 🐧🐧

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakończenie świetne. Nie było przesadzone ani nic w nim nie brakowało. Najlepszy fanfic jaki czytałam, bohaterowie jak najbardziej utrzymali swoje charaktery i żaden wątek nie był zapomniany. Po prostu cud miód :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się T^T To było boskie <3 Mam nadzieję, że będziesz kontynuować :)
    Czytałam od początku twojego bloga od dnia gdy pierwszy raz go zareklamowałaś <3 I pozostanę do końca, aż w końcu sama przyznasz że koniec z pisaniem :D

    OdpowiedzUsuń