Cieplak niestety stracił już
swoje działanie. A szkoda, oddałabym wiele, by móc go teraz dostać. Dostałam za
to Herbatę Valkyona. Nevra oddał swoją Ezarelowi. Musieliśmy przystanąć, kiedy
miał wyjątkowo paskudny atak kaszlu.
- Trzymajcie się, niedługo
dojdziemy…
Chrome puścił się przodem, miał
powiadomić wszystkich w centrali. Ostatecznie dogoniliśmy go w połowie drogi i
po ostrej reprymendzie od Nevry pognał prosto do celu.
Kiedy wróciliśmy Miiko czekała na
nas w drzwiach. Na widok Ezarela opatulonego w szalik z moich legginsów
zrobiła… Dziwną Minę. Widząc mnie z wprawdzie już założoną bluzką, ale świecącą
gaciami w koronki jej mina wyrażała jeszcze mniej zrozumienia sytuacji niż
przedtem.
- Wchodźcie szybko.. Ewelein
naszykowała wam już łóżka i gorący napar…
Chłopaki natychmiast zapakowali
Ezarela do łóżka, zdjęli z niego moje ubrania, pomogli mu założyć piżamę i
opatulili w ciepłe koce. Ewelein zajęła się nim najpierw. Ykhar dała mi miskę z
gorącą wodą, żebym mogła wymoczyć nogi i przyniosła mi z pokoju moją piżamę.
Tak samo jak Ezarel przebrałam się za kotarą.
- Zapalenie oskrzeli. –
Stwierdziła Ewelein. – Już prawie przeszło na płuca, ale jak szybko zadziałamy,
to da się tego uniknąć.
Dała mu zastrzyk za kotarą. Nawet
nie jęknął.
- Leż w łóżku i za parę dni
dojdziesz do siebie.
- Już za parę dni? – Odezwałam
się.
- Tak… Mamy dobre leki. –
Uśmiechnęła się do mnie. – Teraz Twoja kolej. – Odsunęłam się widząc strzykawkę
w jej dłoni, a ta zaśmiała się – Taki żart, najpierw Cię zbadamy!
Wygląda na to, że złapało mnie
tylko lekkie przeziębienie. Ewelein nie mogła wyjść z podziwu.
- Mimo wszystko chciałabym, żebyś
została tutaj na noc. Wypocznij, rozgrzej się… Poproszę kogoś, by przyniósł wam
potem gorącej zupy.
- Rety, umieram z głodu… -
Westchnęłam. – A-psik!
Położyła obok mnie pudełko
chusteczek.
- Skoro masz apetyt znaczy, że
nic Ci nie będzie. Wypij tylko napar, dwa razy dziennie przez trzy dni, a katar
zniknie zanim się obejrzysz!
W końcu się przespałam. Miiko
była tutaj, żeby mnie „przesłuchać” ale Ewelein lekko mówiąc wyrzuciła ją
twierdząc, że potrzebujemy odpoczynku. Obudziłam się dopiero pod wieczór.
- Ez? – Uniosłam powiekę. Nie był
już zakryty kotarą. Wyglądał już znacznie lepiej.
- Hmn?
- Jak się czujesz?
- W porządku…
Wstałam i usiadłam na jego łóżku.
- Zarazisz się.
- Nie zarażę… - Uśmiechnęłam się
łagodnie – Wiesz… Musisz przywyknąć do tego, że ktoś Cię dotyka…
Westchnął niezadowolony, ze
poruszyłam temat.
- Pewnego dnia przyjdzie do
Ciebie Ewelein w seksownej bieliźnie mówiąc, że ma na Ciebie ochotę, a ty jej
powiesz „Oh, wybacz… Mnie się nie dotyka, ale ja chętnie popatrzę!”
Zrobił się czerwony.
- Oho, komuś wróciła gorączka…
- Nie wiem o co Ci chodzi…
- Wiem już, czemu wtedy byłeś
taki zły, że ze mną idziesz… Tu nie chodziło o to, że idziesz „ze mną” tylko o
to, że nie idziesz „z nią”.
Nastała chwila milczenia. Ezarel
odwrócił wzrok.
- Przepraszam. Gdyby mnie tu nie
było… Pewnie poszlibyście razem.
- Nie bądź głupia… Uratowałaś mnie.
Gdyby Ciebie tam nie było, wszystko mogłoby się skończyć inaczej. Dostałbym
hipotermii… I odmroziłyby mi się uszy. – Uśmiechnął się lekko.
- Do twarzy Ci w mojej sukience.
- Nie przeginaj…
- Przypominasz mi go.
- Kogo?
- „Ael’a”
- Oh…
Znowu milczenie. Przerwane jego
kaszlem.
- Śpij… Musisz odpoczywać.
- Ty także.
- Mi nic nie jest… posiedzę. Mów,
jakbyś czego potrzebował. Mogę pójść do kuchni po herbatę dla Ciebie. Wiesz… -
Powiedziałam nagle, zanim ugryzłam się w język.
- Co?
- N-nie… Nic.
- Kładź się. Jak czegoś będę
potrzebował, jesteś dwa łóżka obok…
- Tak… Po prostu się boję.
- Czego?
- Nie wiem…
- Mam u Ciebie dług… Więc… Jakby
coś się działo… Możesz mnie wezwać. Ale daję ci bilet na tylko jedno wezwanie,
użyj go dobrze!
Uśmiechnęłam się.
- Może to głupie, ale… Boję się,
że już nie wrócę do domu.. Ale z drugiej strony nigdy nie umiałam znaleźć sobie
tam miejsca. Tu czuję się obco… Ale w końcu znalazłam swoje miejsce w straży
Absyntu. Jestem użyteczna, robię coś, co umiem i tym pomagam wszystkim. Może
nie jest to nic… Niesamowitego, czy wspaniałego… Ale pomagam… Nikt nie mówi mi,
że ktoś tam (szczególnie kuzynka) jest lepszy ode mnie. Wiem, że rodzice mnie
kochali, ale… Był już czas abym zaczęła prawdziwe życie, a ja… Nie wiedziałam
jeszcze co w tym życiu właściwie chcę robić. Jeśli teraz wrócę.. Kim będę?
Patrzył na mnie spokojnie, po
czym położył rękę na mojej ręce. Tylko na chwilę, zaraz ją zabrał, ale
doceniłam ten gest…
- Po prostu nie wiem już… Gdzie
jest moje miejsce.
- Nie jestem w stanie na to Ci
odpowiedzieć… Ale cieszę się, że wpadłaś do nas. Ah, wiem, gdzie Twoje miejsce
jest teraz.
Uniosłam wzrok.
- W łóżku!
- Ez….
Ale on patrzył na mnie łagodnie.
- Idź spać… Rano będzie lepiej.
- Dziękuję… - Pociągnęłam nosem.
- Wciąż masz katar?
- Tak…
Położyłam się. Ezarel podniósł
się na łóżku, wiedziałam, że na mnie patrzy, ale położyłam się tyłem do niego.
Nie pamiętam, kiedy znowu
usnęłam. Chyba potrzebowaliśmy snu. Gdy się obudziłam, Ewelein dawała Ezarelowi
krem na odmrożenia, żeby mógł wysmarować sobie palce, uszy i stopy.
- Obudziłaś się? Czujesz się
dobrze? – Przyłożyła mi dłoń do czoła
- Czuję się głodna.
Pielęgniarka zaśmiała się.
- Nie mam pojęcia, jakim cudem
udało Ci się z tego wyjść bez szwanku…
- Zjadłam owoc cieplaka.
Ewelein pobladła.
- Nic Ci nie było, on jest
trujący!
- Nie, kiedy się go upiecze.
- Próbowaliśmy już go podgrzewać.
- Nie można go ugotować czy
podgrzać. Trzeba go piec w ogniu tak długo, aż skórką będzie czarna… Aż się
zwęgli. Jest dobra, gdy owoc w środku jest miękki.
- Zadziwia mnie, skąd ty wiesz
takie rzeczy…
- Od mojej przodkini. Ael jej
kiedyś powiedział.
- A… ha… - Uniosła brew. – A ta
przodkini powiedziała Ci…?
- No… widziałam wizję. Wcześniej
przychodziły same… Tym razem poprosiłam i się pokazała.
- Chodź ze mną, Gardienne. –
Zaprowadziła mnie do swojego biurka i podała flakonik z okropnie cuchnącym
płynem. – Wypij to.
- Eee… A muszę? Nie mam już
kataru.
- Musisz.
Zdecydowałam się jej zaufać.
Wypiłam i natychmiast się skrzywiłam.
- Poinformuj mnie, jeśli będziesz
miała jeszcze wizje.
- Zaraz… Ty ich chyba nie
przerwałaś?! Przodkini mi pomaga…!
- Nie jesteśmy pewni, czy to
Twoja „przodkini” – Do środka weszła Miiko. – Widzę, że czujesz się lepiej…
Chciałabym, żebyś przyszła do mnie.
- Zaraz, jak to?! O co chodzi?!
- Uspokój się i chodź…
Ewelein skinęła na mnie, poszłam
za Miiko. Ezarel pomachał mi tylko.
- O co chodzi? Co to ma znaczyć?
- Uspokój się… - Miiko wskazała
mi, że mam stanąć przed nią. W Sali byli też Valkyon, Chrome, Nevra, Alajea i
Ykhar. Zajęłam miejsce. – Uważamy, że możesz być kontrolowana. Przejrzeliśmy
wszystko i nie znaleźliśmy żadnej osoby kończącej się na „ael” w czasach, gdy
kobiety były już w straży.
- Nie bardzo rozumiem.
- W dawnych czasach tylko
mężczyźni byli w straży. – Brownie wyjaśniła. – Dlatego Twoja przodkini nie
mogła tam być…
- Podejrzewamy – Lisica znów
podjęła. – Że możesz być kontrolowana. Napój, który podała Ci Ewelein powinien
złamać kontrole nad umysłem. To znaczy, że jeśli nie będziesz miała wizji, byłaś
kontrolowana. Jeśli wizje wrócą, nasza teoria jest obalona.
- Nadal czegoś nie rozumiem. –
Miiko uniosła brew – Ktokolwiek by mnie nie kontrolował, zawsze mi… Pomagał.
- To mogła być pułapka. Musisz
być mniej naiwna… Nie każdy będzie Cię chronił jak my.
Opuściłam wzrok. Tak bardzo
zżyłam się z tymi postaciami, ze nie przyszło mi na myśl, że może to być swego
rodzaju manipulacja moją osobą. Może miałam im zaufać?
- W każdym razie zawołałam Cię tu
jeszcze w innej sprawie. Nie chcę przesłuchiwać Ezarela dopóki nie poczuje się
lepiej… Powiesz nam, co się wydarzyło? Alajeo – Zwróciła się do niej. –
Przypomnij waszą wersję.
- Wróciłyśmy wraz z Ewelein ze
szczytu. Strasznie zmarzłyśmy, ale po Ezarelu i Gardienne nie było śladu.
Czekałyśmy chyba z godzinę, palce mi tak odmarzły, że…
- Do rzeczy. – Powiedziała
zniecierpliwiona.
- Cóż… Chciałyśmy pójść ich
szukać, ale w połowie drogi zaatakował nas wściekły Crowmero. Czekałyśmy, aż
się wycofa, ale ani myślał. Minęło trochę czasu i stwierdziłyśmy, że lepiej iść
po pomoc. Wróciłyśmy i przyszłyśmy do Ciebie.
- A ja wysłałam po was ekipę. –
Lisica machnęła wachlarzem swoich ogonów. – Co się działo z wami?
Opowiedziałam wszystkim o ataku
chowańca, zerwanym moście i o tym, jak Ezarel wpadł do wody. Potem o rozpaleniu
ogniska, a także o tym, że jego stan coraz bardziej się pogarszał, aż w końcu
zjadłam owoc cieplaka i oddałam mu całą swoją garderobę poza butami i rzecz
jasna bielizną. Na prośbę Miiko opowiedziałam dokładniej o tym, jak ów owoc
znalazłam i jak dowiedziałam się co z nim zrobić, by stał się jadalny.
- I tak jestem w szoku, że się
nie przeziębiłaś… Zjedzenie tego owocu rozgrzało Cię aż tak bardzo?
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Nie… - Powiedziałam powoli –
Czułam się, jakby było tak z dziesięć stopni w plusie.
- To nadal chłodno… - Skwitował
Valkyon. Miiko spytała tuż po nim.
- I mimo wszystko oddałaś
Ezarelowi wszystkie ubrania?
- Przecież mówiłam Ci, w jakim
był stanie…
- Sama też nie byłaś w
najlepszym, na pewno strasznie przemarzłaś.
Patrzyłam na nią przez chwilę, po
czym uśmiechnęłam się najbardziej szczerze i promiennie od ostatnich dni.
- Tak ale… Rodzinę trzeba
chronić, prawda?
Wszyscy spojrzeli na mnie
zdziwieni. Miiko powoli się uśmiechnęła. Chyba jeszcze nie widziałam tak miłego
uśmiechu z jej strony.
- Tak… Masz rację.
- Ah… A-psik!
- Może powinnaś się jeszcze
położyć…
- Nie, to tylko katar… -
Pociągnęłam nosem. – Założę maseczkę i wracam do pracy! Ktoś musi zastąpić pana
zniewieściałego, co chodzi w moich sukienkach.
- Wolałabym, żebyś nie nakichała
do mikstur.
- Nie nakicham, słowo harcerza!
W końcu wróciłam do domu i w końcu mogłam przeczytać nowy rozdział❤
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńJak skończymy święta wyprawiać.
UsuńOki ^,^ tak poza tym to Wesołych Świąt ❤
Usuń<(")
OdpowiedzUsuńWysyłam Ci tego spóźnionego pingwina, aby dał Ci wenę, czas i niemęczące się palce do pisania! Wesołych Świąt (spóźnione) i szczęśliwego nowego roku.(na zaś)
Sesja mnie goni, toteż skupiam się na nauce, ale jestem do przodu także niedługo pewnie coś wstawie. Nawet zaczęłam :P
UsuńJuż kończę!
Usuń