DD, Ezio dla Ciebie!
W następnych dniach skupiałam się
na pracy. To mnie trochę rozluźniało. Ezarel próbował mnie „pocieszyć” w mniej,
lub bardziej (głównie mniej) zabawny sposób. Miiko nie dawała mi żadnych
zajmujących zadań, głównie robiłam eliksiry. Uzupełniłam też swój pasek
alchemika o podstawowe leki, małą łopatkę, opatrunki i nóż.
- Chyba będzie mi potrzebna torba
alchemika, a nie pasek. – Powiedziałam do Purroya śmiejąc się.
- Musisz o tym pogadać z Purriry.
– Odparł mrucząc.
- Oh… Gardienne… - Podbiegła do
mnie Ykhar. Nie rozmawiałam z nią od czasu tamtej rozmowy z Miiko… W zasadzie
celowo jej unikałam… Do teraz nie jestem pewna czemu.
- Wyglądasz na zasapaną.
- W sumie to Cię szukałam, Miiko
ma dla Ciebie zadanie. Oh, Gardienne… Jesteś jeszcze na mnie zła? Naprawdę Cię
przepraszam! Widzisz, Miiko kazała nam Ci nie mówić, nie chciała robić Ci
fałszywych nadziei, no a wiesz co się stanie jak przeciwstawisz się Miiko… A właściwie,
to kto Ci o nich powiedział?
- Nie powiem Ci. – Uśmiechnęłam
się zadziornie. – Wtedy będziemy kwita.
- Myślałam, że to był Valkyon.
- Nie, do niego też się nie
odzywam… Ale chyba pora się uspokoić… Byłam zła, ale… Nie dam rady tutaj żyć
jak nie zacznę choć trochę wam ufać. A właśnie, Ykhar… Misja?
- Oh, zupełnie zapomniałam! Musisz
iść z Ezarelem, Ewelein i Alajeą na górę płatków burzy. Potrzebujemy paru
roślin stamtąd, właśnie jest na nie sezon.
- Rozumiem…
- Miiko ma dla Ciebie słodki
strój, oj, miałam nie mówić… Ale nie powiedziałam Ci jaki to – Zatkałam jej
usta dłonią.
- Ej, ej, bo jeszcze mi wygadasz!
– Zaśmiałam się.
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
- O, widzę, że już w lepszym
humorze? – Zapytała Miiko, gdy weszłam do Sali u boku Ykhar. Pozostali już tam
byli.
- Pójdziecie poszukać
odpowiednich ziół, Yhkar… - Mała Brownie podała wszystkim listę. – Podzielicie
się na dwie mniejsze grupy. Ezarel i Gardienne nad jezioro…
- Co? – Elf wyraźnie
zaprotestował. – Dlaczego znowu ja mam się z nią męczyć?
- Alajea nie może iść nad
jezioro…
- Więc niech one dwie – Wskazał
na mnie – Idą na szczyt!
- Też nie chcę iść z tym
zniewieściałym elfem! – Wysyczałam przez zęby
- Że co, przepraszam!?
- Wszyscy wiedzą, że elfy są
zniewieściałe… No wiesz, chodzą w sukieneczkach i śpiewają do drzewek…
- Pff.. Ci ludzie! Powinniście
skończyć z tymi frazesami na nasz temat!
- Oh, możesz się przyznać, nikt
nie będzie miał Ci za złe…
- DOSYĆ! – Miiko wrzasnęła na
całą salę. – Idziecie razem i dopóki nie przestaniecie skakać sobie do gardeł
wszystkie misje będziecie wykonywać razem
- Ale… - Elf zaczął, ale nie dane
mu było skończyć
- BEZ DYSKUSJI!
- Ty zacząłeś – Syknęłam w jego
stronę, ale widząc wzrok Miiko szybko się do niej zwróciłam. – Kontynuuj.
Usłyszałam, jak Ewelein szepce do
Ezarela.
- Zamienimy się na miejscu, Miiko
nas nie sprawdzi, mogę z nią iść, pewnie ciężko sobie radzić z człowiekiem…
- Cicho tam! Jak już mówiłam.
Alajea nie może iść nad jezioro, a Ezarel zna się najlepiej na roślinach
słodkowodnych. Gardienne jest tu nowa, musi się dopiero nauczyć o wyprawach,
nie będę kazała jej iść zbyt daleko, a ty! – Wskazała na Ezarela – Masz ją
wszystkiego nauczyć.
Zaklął pod nosem.
- A, mam też coś dla was. – Dała
każdej z nas po komplecie ciepłych ubrań. Każdej inny kolor. Żółta dla Alajei,
niebieska dla Ewelein. Mnie trafiła się klasyczna.
- Wyruszacie jutro z rana. –
Oznajmiła.
Niestety, pomimo planu Ewelein
(której nie zapomniałam nazywania mnie per człowiek) nie udało nam się
rozdzielić. Alajea nie chciała słyszeć o wodzie, a okazało się, że Ewelein nie
do końca wie jak sobie poradzić z niektórymi roślinami. Choć była świetnym
lekarzem, jedną z roślin trzeba było wydobyć w odpowiedni, delikatny sposób.
Tłumaczenie Ezarela „na szybko” Niewiele pomogło.
- Posłuchaj, zajmie nam to parę
godzin, potem się spotkamy… Tyle wytrzymasz?
- Wiesz, że ja to słyszę? To co
mówiłaś do tego zniewieściałego typa w sali też słyszałam…
- Też nie chcesz z nim iść,
prawda?
- Oczywiście, że nie chcę!
- Ale musisz wytrzymać. Oboje
musicie. Postaramy się szybko uwinąć. Nie chciałam Cię urazić, tylko wiesz…
- Co? – Ezarel spojrzał na nią
wrogo.
- Tylko stwierdzam fakt –
Mrugnęła do mnie tak, żeby on nie widział. – Jesteś nowa i z Tobą jest więcej
użerania…
- Ech, niech będzie.- Chyba
Ewelein znała trudny charakter Ezarela lepiej niż ktokolwiek inny. Możliwe, że
chciała po prostu go udobruchać… Albo mnie.
Ezarel zajął się rozmową z
Ewelein, ja z Alajeą. Zdawała się zachowywać normalnie opowiadając o „tych
wszystkich fascynujących roślinach”. Elf unikał mnie aż do miejsca, w którym
mieliśmy się rozdzielić.
- To już? No proszę, w dobrym
towarzystwie czas szybko płynie – Powiedział do elficy. Zacisnęłam zęby.
- Postarajcie się nie pozabijać..
– Powiedziała nam na odchodne, a syrena pomachała nam ręką – Spotkamy się tutaj
jak skończymy. Obstawiam 4 godziny.
Ezarel ruszył w lewo nie
odezwawszy się do mnie słowem. Niech mu tak będzie! Bucefał!!
Szliśmy tylko chwilę, gdy
zobaczyliśmy jezioro. Nie zostało skute w pełni lodem chyba tylko dlatego, że
wodospad na to nie pozwalał. Nie umiałam powstrzymać okrzyku zachwytu.
- Tu. – Powiedział do mnie
wreszcie wskazując na schody na szczyt wodospadu. Weszliśmy. Rzeka była dość
rwąca. Może nie aż tak głęboka, ale szeroka. Na drugą stronę prowadził drewniany
most.
- Strój i nie przeszkadzaj.
- Miałeś mnie uczyć!
- Wykonanie misji jest
ważniejsze. Dam Ci książkę potem.
- Zniewieściały elf. –
Prychnęłam.
- Nie ma sprawy. I tak nie ma
gorszej obelgi niż c z ł o w i e k.
Stałam tak może z godzinę, Ezarel
musiał się nieźle nagimnastykować, żeby zebrać dalej położone rośliny i nie
wpaść do wody. Usłyszałam nagle okropny skrzek.
- Ez? – Zapytałam, ale ten się
nawet nie odwrócił.
- To Crowmero, chowaniec, nie
przeszkadzaj.
- Ale Ez..! – Krzyknęłam.
Crowmero leciał prosto na niego…! – EZ DO JASNEJ !@$#%&
- Odwrócił się, w tym samym
momencie ptak wepchnął go do wody.
- Ezarel!! – Wbiegłam na most i w
ostatniej chwili go złapałam, prąd prawie go porwał. Złapał się mostu drugą
ręką, ale coś zaczęło mnie dziobać – Ał!! – Krzyknęłam, dziobnął mnie w rękę
tak mocno, że puściłam elfa, na szczęście ten trzymał się mostu. Wyjął coś z o
torby i rzucił w ptaszysko.
Crowmero zawył i zaskrzeczał, po
czym poleciał na kraniec mostu, ten sam, z którego przyszliśmy…
- On dziobie line!!! –
Krzyknęłam.
- Biegnij! – Krzyknął do mnie,
posłuchałam. Zaczęłam biec w stronę ptaka, ale było już za późno, jedna lina
puściła, moje nogi wpadły do wody. Złapałam się drugiej liny.
- W drugą!
Pobiegłam na drugi kraniec.
Ezarel trzymając się mostu także starał się tam dotrzeć, ale ledwie sięgał
drewnianych stopni. Podałam mu rękę, żeby pomóc mu wyjść z wody akurat w
momencie, gdy puściła ostatnia lina. Prąd był strasznie silny, że ledwie mogłam
elfa utrzymać…
- Wszystko w porządku? – Trząsł się
cały… Było straszliwie zimno w ciepłym ubraniu od Miiko, a co dopiero po takiej
lodowatej kąpieli.
- A wygląda w porządku?
- Mówiłam Ci, żebyś się odwrócił,
trzeba było mnie posłuchać! – Odeszłam od niego kawałek dalej. Już wyszedł z
wody, niech sobie radzi! Taki zaradny elf!
Rozejrzałam się dokoła.
- Trzeba jakoś wrócić. To
ptaszysko na szczęście odleciało, ale z mostu już nie skorzystamy… Z tej strony
nie ma schodów?
- Nie, Niestety…
- Więc trzeba będzie jakoś
zejść..
- Powodzenia. Może latem, ale na
tej zlodowaciałej skale najprędzej się zabijesz. – Prychnął.
- To co proponujesz?
- Poczekać na pomoc. Ewelein i
Alajea zaczną się martwić jak nie wrócimy.
- Zanim to się stanie miną
godziny!
- A masz lepszy pomysł? Proszę
bardzo! – Dygotał. Słyszałam szczękanie jego zębów. Nie jest dobrze…
- Więc utknęliśmy tutaj…?
Ojejku dziękuję ❤ Rozdział jak zawsze cudny *,* czekam na dalszą część❤
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj, jak wrócę z uczelni. W sumie już napisany, ale zapomniałam o jednej rzeczy, a teraz nie mam czasu, bo na autobus się spóźnię.
UsuńOki to czekam ^,^
Usuń