piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział XX



Moje stosunki z Ykhar wyraźnie się poprawiły. Nawet dała się namówić na wspólne zjedzenie kolacji. Porozmawiałyśmy trochę. Brakowało mi tego. Nie wspominałam jej, że słyszałam tamtą rozmowę. Chyba nie byłaby tym faktem zadowolona. Spostrzegłam kątem oka Nevrę. Wychodził właśnie, chyba jadł samotnie… Czyżby nadal był przybity? Pożegnałam się szybko z Ykhar i poszłam za Nevrą mijając w drzwiach Alajeę.
- Nevra, czekaj! – Zawołałam za nim. Zatrzymał się z uśmiechem.
- Co jest, stęskniłaś się już za mną?
- Nie… Po prostu chciałam Ci porządnie za wszystko podziękować… No i przeprosić… Za szalik i… I wszystko.
- Wydawało mi się, że mamy to już za sobą? – Odparł zdziwiony, odwróciłam wzrok.
- No bo… Ostatnio dużo czasu spędzasz samotnie… Myślałam… No..
- Oooh, martwisz się o mnie? – Wykonał swój uśmiech numer 5.
- A ty byś się na moim miejscu nie martwił? W końcu to wszystko przeze mnie…
- Hej, hej, hej, nie dołujemy się i nie przez Ciebie, poza tym mówiłem Ci, że ostatecznie i tak wygrałem. A siedzę sam, bo idę na misję wcześniej, a nie chciałem iść głodny. Pozostali mają wolne, tylko wy z Ykhar poszłyście tak wcześnie. Poza tym myślałem, że się posprzeczałyście… - Uniósł brew, nie dałam się sprowokować.
- Ależ skąd, zwykła babska sprzeczka, takich są tysiące…
- Skoro tak twierdzisz… - Uśmiechnął się i odszedł wcześniej czochrając mnie po głowie. Nie przepadam za nim, ale… Cieszę się, że już mu lepiej. No i… Uratował mi życie. Uśmiechnęłam się lekko. Przyzwyczaję się do niego.
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Następnego ranka czułam się rześka i wypoczęta. Odbyłam też krótką rozmowę z Valkyonem, którego zapewniłam, że nic mi nie będzie, a nie chcę, żeby dziewczyny chodziły same po lesie. Chyba mi uwierzył, nawet jeśli twierdził, że Ykhar jest w lśniącej straży i dałaby sobie radę.
- Hey. – Przywitałam syrenę w miejscu spotkania.
- Cześć kochana! -  Przywitała mnie uściskiem. Zastanawiam się, czy teraz gra, czy tylko wtedy naprawdę uważała mnie za podłą osobę kradnącą innym facetów… W sumie miała do tego prawo, głupio wyszło. – To co, idziemy? To chyba będzie miła przechadzka, w końcu dali Ci najłatwiejszy teren.
- T-tak…
Zaczęłyśmy iść. Czułam się nieswojo, ale Alajea cały czas się uśmiechała. Przechadzałyśmy się tam i z powrotem kilkakrotnie, znów obrałyśmy kierunek w stronę lasu. Powoli kończył się czas obchodów
- W sumie ta Twoja choroba, to przydatna rzecz.
- Słucham?
Weszłyśmy głębiej. To nie był już nasz teren, ale Alajea cały czas szła dalej.
- No wiesz, dobra metoda, sprawiasz wrażenie delikatnej i skupiasz na sobie uwagę.
- Do czego zmierzasz? I… czy nie odchodzimy za daleko?
- Do niczego. Przecież nic Ci nie będzie.
- Nie chcę tam iść. – Powiedziałam stanowczo.
- Oj uspokój się, chcę tylko coś sprawdzić. – Nie podobała mi się ta cała sytuacja, ale syrena szła dalej. – nie masz się czego bać, przecież nic się nie dzieje. Ezarel sprawdził już wszystkie substancje z tej części lasu – Zaczęłam rozpoznawać te drzewa, byłam już tutaj… - Żadne z nich nie ma prawa wywołać u Ciebie takiej reakcji, więc sprawa jest jasna… Nie zapominaj, że ja też jestem w tej straży.
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że symuluję?!
- Więc się przyznajesz? – Odwróciła się do mnie, zaczęła iść tyłem. – Biedny Ezarel, zarywał noce, żeby się dowiedzieć, co Ci jest..
- Nie symuluję! – Warknęłam na nią.
- Nawet Valkyon się Tobą zainteresował, a przecież jego ciężko czymś zaciekawić… No i ta cała sytuacja z Nevrą… Od tamtej pory jesteście bardzo blisko.
- Wcale nie jesteśmy, nawet go nie lubię!
- Pojawiłaś się tu znikąd i wlizujesz się w łaski każdego z szefów straży, czy to nie dziwne…?
- Alajea! – Zawołałam za nią, jednak ona nie odebrała mojego wołania w odpowiedni sposób.
- O co chodzi? Boisz się wyznać, że…
Podbiegłam do niej w ostatnim momencie. Nadepnęła idąc tyłem na martwe ciało i mało brakowało, a wpadłaby do dziury, z której ostatnio musieli ratować mnie Valkyon i Ezarel.
- C-co…?! – Spojrzała zdziwiona. Trzymałam ją za rękę.
- Gdybyś mniej gadała, a więcej patrzyła pod nogi nam obu byłoby teraz prościej! – Warknęłam. – Nie wiś tak, wspinaj się, nie utrzymam Cię tak!
Zamarłam. Spojrzałam w dół. Ciała, wszędzie… Jeszcze bardziej rozłożone niż przedtem.
- Gar… Gardienne? – Alajea spojrzała na mnie wyraźnie przerażona, zaczęła wymykać mi się z rąk…
Ktoś złapał mnie za rękę od tyłu, krzyknęłam przerażona, ale był to Nevra. Karenn podbiegła z drugiej strony i pomogła nam wciągnąć Alajeę na górę.
- Co wy tu robicie?! To nie wasz teren, Gardienne! – Spojrzał na mnie wyraźnie wściekły. Drżałam. Czy o to samo ciało potknęłam się przedtem?
- Potknęłam się o jakiś korzeń.. – Wydyszała syrena, ale Nevra nadal wyglądał na rozgniewanego.
- Nie o to pytałem, co tu robicie?!
- Nevra, weźmy ją stąd… - Wampirzyca wskazała na mnie. Nevra westchnął. Zaczęłam iść chwiejnie w ich stronę, Karenn przytrzymała mnie, dopóki nie wyszliśmy na cyprysową polanę, tam Karenn oparła mnie o drzewo. Tym razem było trochę lepiej. Byłam bardziej świadoma.
- Wyjaśnisz mi to w końcu? – Powiedział do Alajei, która miała już łzy w oczach
- To moja wina.. – Powiedziałam cicho. Odwrócił się do mnie. – Zaczęłyśmy się kłócić o jakąś błahostkę… Skupiłyśmy się na tym, ja … Nie patrzyłam, gdzie idę… Alajea też i w końcu się potknęła i… Przepraszam.
- Powinnyście bardziej uważać… Nic Ci się nie stało?
- Nie…
- Co się dzieje? – Pojawili się Valkyon i Ykhar. Mężczyzna natychmiast do mnie podbiegł. – Gardienne… Znowu?!
- Poszły zbyt głęboko w las… - Burknął Wampir.
- Co?! Dlaczego, przecież Miiko wyznaczyła nam rejony! – Ykhar spojrzała na Alajeę, która podchwyciła moją historyjkę.
- Pokłóciłyśmy się… Nie patrzyłyśmy gdzie idziemy… Ostatecznie poszłyśmy za daleko.
Zwróciłam się do Valkyona.
– Alajea potknęła się o  c o ś  przy dole. – Spojrzałam mu w oczy. Zrozumiał.
- Ykhar… Pójdziemy tam? Może jest tam jakaś wskazówka.
- Jestem pewna, że to był korzeń. – Alajea pokręciła głową, ale Valkyon był nieugięty.
- Poczekaj… - Powiedziałam nagle. – Proszę… Nie mówcie nikomu, że znowu… Że to się znowu stało.
- Nie uważasz, że Miiko powinna wiedzieć? – Mała Brownie podeszła i ukucnęła przy mnie. – W końcu to się powtarza, możemy mieć wskazówkę..
- Nie, to było to samo miejsce co wtedy, to na pewno coś stamtąd… To nic nie przyniesie dobrego – Starałam się mówić mniej chaotycznie- Gdybym tam nie poszła nic by mi nie było… - Spojrzałam jej w oczy – Naprawdę…
- Zabierzesz ją? – Valkyon zapytał Nevrę, ale nie czekał na odpowiedź. Ykhar pognała za nim.
- Dasz radę iść? – Zapytał. Przytaknęłam, ale… Nie umiałam znaleźć siły by wstać. Wampir westchnął ponownie i kucnął przy mnie. – Obejmij mnie. – Powiedział.
- C-co!?
- Za szyję, zaniosę Cię. Tak będzie wygodniej, niż na plecach. Koło bramy dam Ci iść, żeby się nie wydało.
Objęłam go powoli, a on chwycił mnie za plecy i pod kolanami.
- Coś się stało? – Karenn zwróciła się do Alajei, ale ta szybko zaprzeczyła.
Zgodnie z umową Nevra odstawił mnie przed bramą, podziękowałam mu. Dalej dałam radę iść sama, dość szybko doszłam do siebie. Alajea milczała przez całą drogę. Wciąż dudniło mi w głowie to, co o mnie powiedziała… Ale rzeczywiście, to wszystko mogło się wydawać podejrzane. I Ezarel… To tym był taki zajęty przez ostatnie dni? To dlatego nie poszedł na misję? Czułam się strasznie winna… Karenn położyła mi rękę na ramieniu.
- Nie martw się, dojdziemy do tego, co tam z Tobą się dzieje.
Uśmiechnęłam się do niej lekko.
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Po południu Miiko wezwała mnie do siebie. Miała dziwną minę…
- Słyszałam, że znowu miałaś atak…
Serce mi stanęło.
- Skąd… o tym wiesz?
- Powinnaś mi mówić takie rzeczy! – Powiedziała stanowczo. – Narobisz nam więcej kłopotu, jeśli coś Ci się nagle stanie, niż mówiąc, że się źle czujesz!
- Ale..
- Cisza! Teraz ja mówię, nie będziesz szła na misję, dopóki nie dowiemy się, co Ci szkodzi.
- Ale.. Nie możesz…!
- Mogę! – Płomień pojawił się na jej ręce. – To moje ostatnie słowo! A z Nevrą i Karenn jeszcze sobie porozmawiam o przemilczani niektórych rzeczy przede mną…
- Alajea…
Poszłam do niej natychmiast.
- Alajea!
- Spojrzała na mnie ze swoim zwykłym uśmiechem
- Witaj kochana, lepiej się już czujesz? Naprawdę się przestraszyłam wtedy w lesie, zrobiłaś się wtedy nagle taka blada i…
- Powiedziałaś Miiko! – Przerwałam jej. – Dlaczego to zrobiłaś?!
- Bo się martwiłam! Słuchaj, przepraszam Cię za tamto, naprawdę myślałam, że symulujesz, teraz już wiem, że tak nie jest… Uznałam, że Miiko powinna wiedzieć, w końcu to bardzo ważne, nie chciałabym, żeby coś Ci się przytrafiło… Szczególnie, że teraz czuję się winna…
- Ale mówiłam Ci, nic mi nie jest, dopóki nie idę w głąb lasu…!
- Lepiej dmuchać na zimne! – Powiedziała poważnym tonem. – Nie martw się, Ezarel i Ewelein na pewno szybko znajdą przyczynę tego wszystkiego, poza tym pomyśl o tym inaczej, przynajmniej trochę sobie… Odpoczniesz!
Chyba jednak wolałam, kiedy mnie nie lubiła… Zostałam zamknięta w kwaterze.
- Musisz stąd odejść…
Zadrżałam.
- Znowu źle się czujesz? – Zapytała szybko.
- Nie, tylko jest mi trochę chłodno, chyba jesień zbliża się wielkimi krokami, co? Pójdę po jakieś okrycie…
Zamknęłam się w pokoju i padłam na łóżko. Serafina wtuliła się wpychając łebek pod moją pachę. Może jutro będzie lepiej…?


Wybacz DD, Ez jeszcze będzie ^^

5 komentarzy:

  1. DD hmmm ciekawe o kogo chodzi XD poczułam się zaszczycona ^^ XD
    A rozdział jak zawsze zajebisty *,*
    I jak zawsze czekam na więcej
    ~(^з^)-♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Spalić na stosie Aleję XD
    Życzę weny i chęci do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jesteś ta z wattpada *,*
      U cb też czekam na nowy rozdział*,*

      Usuń
    2. Na tym wattpadzie się trzeba logować, ne?

      Usuń
    3. W jakim sensie? Chodzi ci o to, żeby coś przeczytać czy o coś innego? Bo kiedyś się nie trzeba było logować z tego co pamiętam

      Usuń