Przestałam czuć już odór
stęchlizny. Tylko czyste, świeże powietrze lasu. Chłopaki odwalili kawał dobrej
roboty przez te parę dni. Odetchnęłam kilka razy i od razu poczułam się lepiej.
Jednak było tu straszliwie cicho. Brakowało mi ptaków i innych zwierzątek w
lesie… Choć nie pająków… Przynajmniej nie ma tutaj też komarów. Jakiś mały
pimpel kicnął niedaleko mnie. Nastroszył uszu, rozejrzał się uważnie. Zobaczył
mnie, ale nie uciekł. Uśmiechnęłam się, przykucnęłam i wyciągnęłam do niego
rękę. Podszedł do mnie i dał się pogłaskać. Usłyszałam jakiś szelest za sobą,
odwróciłam się, ale nikogo tam nie było.
- Musiało mi się wydawać, tak, mały?
– Ale króliczek już gnał w stronę polany.
Poszłam dalej, coraz głębiej. Las
nie był tu jeszcze do końca sprzątnięty. Choć ciała zabrano ślady krwi wciąż
były widoczne. W końcu ją zobaczyłam, a raczej to, co po niej zostało… Same
zgliszcza. Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Otarłam je szybko.
- Cześć Yvoni. – Uklękłam przy
niej. – Trzeba by Cię pochować, prawda? Pewnie tutaj właśnie chciałabyś zostać,
tu, gdzie Twoje drzewo.
Zakasałam rękawy. Szybko okazało
się, że kopanie w ziemi gołymi rękami nie było dobrym pomysłem. Gleba była
twarda i sucha. Tym razem wyraźnie usłyszałam szelest za sobą. Odwróciłam się
gwałtownie.
- Ezarel…
- Tak daleko się nie dokopiesz.
Jedyne co przy sobie mam to łopatka ogrodowa… Ale to lepsze niż gołe dłonie. –
Podał mi ją.
- Dziękuję… Skąd wiedziałeś, że
tu będę?
- Nie wiedziałem. Przyszedłem tu
posprzątać, ale…
- Posprzątać…- Pomyślałam.
- Pewnie chcesz zostać sama. –
Powiedział szybko i odszedł skąd przyszedł… Miałam wrażenie, że nie tylko jego
stopy słyszałam… Użyłam łopatki, którą mi dał. Wsypałam prochy do ziemi i
zagrzebałam. Dokładnie w tym miejscu chciała mnie zabić… W tym miejscu zdarłam
swoje palce do krwi zdejmując z niej pieczęć… I w tym miejscu uratowała mi
życie.
Znów musiałam otrzeć łzy. Ale
byłam szczęśliwa… Coś we mnie w środku zaznało w końcu spokoju.
Wróciłam do kwatery. Już szłam do
swojego pokoju, kiedy usłyszałam wrzaski Miiko dochodzące z Sali kryształu.
- I MAM ROZUMIEĆ, ŻE
KAZALIŚCIE J E J TO POSPRZĄTAĆ?! Czy wy nie macie za grosz
empatii?!?!
- Nic jej nie kazaliśmy… Po
prostu zobaczyliśmy, że tam idzie, poszliśmy za nią, żeby sprawdzić, czy
wszystko gra, patrzymy, a ona kopie dziurę… - Usłyszałam głos Nevry.
- Zdawało się, ze sama chciała to
zrobić, więc dałem jej swoją łopatkę.
- Postaliśmy tam chwilę – Tym
razem Valkyon… - A potem wróciliśmy po rzeczy i przyszliśmy zdać raport.
- Mogliście jej chociaż pomóc…
Uchyliłam lekko drzwi. Jamon
spojrzał na mnie, ale przyłożyłam palec do ust dając mu do zrozumienia, żeby
nic nie mówił. Chyba się wahał, ale ostatecznie milczał.
- Już mówiłem. Wyglądała, jakby
sama chciała to zrobić…
- Nie powinniście zostawiać jej
samej! Wróg czyha wszędzie!
- Cześć Miiko. – Udawałam, że
dopiero weszłam. – Czemu tak krzyczysz?
- Oh… To ty…
- Tak… Dziewczyny mówiły, że
wszyscy sprzątają las… Pomyślałam, że pomogę i chociaż Ją pochowam… Oh, Ez,
Twoja łopatka. – I udając, że uznałam ich miny za pytające powiedziałam. –
Ezarel dał mi ją, kiedy przyszedł posprzątać tamtą część lasu… - Wyjaśniłam.
- Ah, to tam wtedy zniknąłeś! –
Nevra zachował się tak naturalnie, że gdybym nie wiedziała, uwierzyłabym w tę
scenkę. Valkyon jednak był widocznie poddenerwowany.
- Zastanawiałem się, gdzie wtedy
byłeś.
- W każdym razie… Co tu robisz? –
Tym razem odezwała się Miiko.
- Przyszłam zdać raport. Yvoni
została pochowana pod swoim drzewem.
- Rozumiem.
- Mogę już iść? Od jutra wracam
do pracy.
- Jesteś pewna? – Valkyon
wyraźnie się o mnie martwił, ale uśmiechnęłam się do niego. – Tak. Właśnie tego
potrzebowałam. Ah, Ez… Dziękuję… Że pozwoliłeś mi to zrobić samej…
Przytaknął bez słowa.
- No już, uśmiechnijcie się!
Niewiele takich pięknych i słonecznych dni czeka nas w najbliższym czasie! –
Odwróciłam się do nich z uśmiechem. – Już po wszystkim, nikt już tam nie zginie.
Uśmiech był szczery. Czułam ten
przyjemny spokój, jakiego nie czułam już dawno
- A skoro moja rola tutaj już się
skończyła… Może będę mogła jakoś wrócić do domu! – Wykrzyknęłam radośnie.
- Wiesz, że grzybowy krąg Cię tam
nie zabierze…
- Oj Miiko..! Myślę, że Oracle
chciała, żebym tu trafiła, a skoro zrobiłam swoje… To pewnie znajdzie sposób,
żeby mnie odesłać! Pewnie macie tonę pracy, pójdę już! – Powiedziałam pełna
optymizmu. Musze przepisać dla nich dziennik i napisać książkę kucharską zanim
wyjadę! Tylko oni mieli jakieś takie… Nietęgie miny.
W nocy obudziły mnie jakieś
stuki. Serafina wyjrzała przez okno, wyglądała na zdenerwowaną. Wyjrzałam.
Chciałam krzyknąć ale powstrzymałam się w porę. Zamaskowany mężczyzna. Pomachał
do mnie dając mi do zrozumienia, że mam za nim pójść…
Zawahałam się, była druga w nocy…
Zdecydowałam się jednak. Wzięłam w rękę pierwsze lepsze okrycie i wyszłam w
piżamie. Wszędzie było cicho, nie spotkałam nikogo. Nagle ktoś złapał mnie za
usta i pociągnął. Serce biło mi jak szalone, ale siedziałam cicho. Nieznajomy
odezwał się do mnie po raz pierwszy… A jego głos… Miałam wrażenie, że gdzieś go
już słyszałam.
- Oszukali Cię. Są sposoby, byś
mogła wrócić do swojego świata.
- C-co?
- Oni Ci nie ufają… - Położył
dłoń na mojej twarzy
- Jakie sposoby…?
- Portale do Twojego świata. Tak
zdobywa się pożywienie. Oni wiedzą, jak je aktywować, ale nie chcą Ci pomóc. –
Dotykał mnie w tak delikatny sposób… Poczułam, że mogę mu ufać, tylko…
Dlaczego? Dopiero po chwili poczułam coś jeszcze, jakby ostrzeżenie gdzieś
głęboko we mnie.
- To nie on. – Usłyszałam głos w swojej głowie.
- Yvoni…?
Odsunął się.
- Dlaczego zabiłeś Yvoni?
- Ktoś tam jest? – Usłyszałam czyiś
głos. Odwróciłam się, ale nieznajomego już nie było.
- To tylko ja! – Odezwałam się. –
Nie mogę spać…
Ewelein podeszła do mnie
zdziwiona.
- Oh, rozumiem… Chcesz coś na
sen?
- Nie, nie… Myślę, że świeże
powietrze najlepiej mi zrobi… - Starałam się powstrzymać drżenie złości.
Wszyscy mnie oszukiwali… Ewelein, Miiko, Ezarel, nawet Valyon! YKHAR! – Pójdę już,
może w końcu usnę…
Ale nie usnęłam… Całą noc
myślałam o tym, co powiem Miiko. A już zaczynałam ją lubić!! Z samego rana
ruszyłam, by się z nią rozprawić.
- Miiko, musimy porozmawiać! –
Powiedziałam poważnie.
- Co znowu? Jestem zajęta!
- Okłamywaliście mnie!
- Uh… Co?
- Portale, wiem już o nich,
moglibyście mnie zabrać do domu, a zamiast tego więzicie mnie tutaj!
- Kto Ci o tym powiedział…?
- Ohhh.. Czyli to taka wielka
tajemnica przede mną, tak?! – Kipiałam ze złości. – Chcieliście mnie tu
zamknąć, tak?!
- Zamknąć? – Prychnęła. – Możesz śmiało
odejść, nikt Cię tu nie trzyma! Śmiało, pomogliśmy Ci, daliśmy ci schronienie,
jedzenie, a ty tak nam się odpłacasz?!
- Nikt mnie nie pytał o zdanie!
- A co mieliśmy Ci powiedzieć?!
Pakuj się i wynocha?! Nic nie wiedziałaś o tym świecie!
- Wrzuciłaś mnie do więzienia!
- A ty co byś zrobiła?! Pojawiłaś
się nagle w świętym miejscu, co?! Powinnam była raczej ci się ukłonić i
obwieścić twoje przybycie?
- Mogłaś dać mi szansę na
wyjaśnienie!
- Przecież dałam!
- Gdyby nie Kero nic byś nie
zrobiła!! - Odwróciłam się na pięcie i
wyszłam w kierunku centrali waląc drzwiami. Miiko dogoniła mnie po chwili.
- A ty gdzie się wybierasz?!
- Odchodzę, dałaś mi wybór, nie
chcę mieszkać w domu pełnym kłaców! – Zwróciłam uwagę chyba wszystkich w
okolicy.... – Jak mam zostać w miejscu, w którym nikomu nie ufam?!
- Wszystko Ci wyjaśnię… - Powiedziała,
wyglądała na zakłopotaną. – To nie tak, że Cię okłamaliśmy… Chodź, wróćmy do Sali,
tam wszystko Ci powiem.
Poszłam za nią. Nawet chłopaki
poszli za nami.
- Co, przyszliście oglądać
przedstawienie? – Syknęłam do nich. – Nawet ty, Valkyon… A Tobie ufałam! – Powiedziałam
plując jadem.
Miiko wyjaśniła mi wszystko. Czym
są portale, jak ich się używa, a także jak trudno jest je otworzyć.
Opowiedziała mi o ich cenie, a także o wojnach toczonych z ich powodu. Dowiedziałam
się, że osoba, która podróżuje przez kręgi czarownic, zmaterializuje się w
miejscu, który jest związany z jego głęboką "istotą" lub
pragnieniami. Dlaczego ja zmaterializowałam się tutaj…?
- Naprawdę… Jest nam bardzo
przykro. – Powiedziała w końcu. Wydawała się być szczera… Teraz, gdy się
uspokoiłam mogłam się nad tym spokojnie zastanowić. W zasadzie… Doskonale ich
rozumiem. Na miejscu Miiko też wolałabym nakarmić swój kraj niż wysłać jakąś
obcą dziewczynę do domu.
- Powinnaś była mi powiedzieć.
Zrozumiałabym to. Teraz po prostu czuję się… Obco. Byłam pewna, że mogę Ci
ufać, teraz już tego nie czuję.
- Nie przeginaj… - Powiedział
Ezarel. Spojrzałam na niego smutno. Potem zwróciłam się do Miiko.
- Straż jest Twoją rodziną,
prawda?
- Tak… - Powiedziała powoli.
Uśmiechnęłam się blado.
- Też chciałabym tak powiedzieć…
Wyszłam. Po prostu wyszłam.
Chciało mi się płakać…
Rozdział jak zawsze na poziomie 😘 czekam na nexta ❤
OdpowiedzUsuńWow :o mega :D kiedy kolejny??? Już nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuń