poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział XVII



Wbiegłam do swojego pokoju, szybko przekręciłam zamek w drzwiach I chwyciłam dziennik. Dopisałam jedną literę.
M _ _ a e l
- M-ael. – Powiedziałam na głos. Nic mi nie świtało. Z jakichś przyczyn jednak wiedziałam, że to ta litera na końcu.
- Musisz stąd odejść.
Wzdrygnęłam się. Potrząsnęłam głową starając się wyrzucić to z myśli. Zrezygnowana wróciłam do laboratorium.
Ezarel okazał się dobrym nauczycielem. Od razu było widać, że posiada ogromną wiedzę o alchemii i wszystkich roślinach w okolicy. Podczas rozmowy dowiedziałam się, że wiele przepisów stracili przez pożar w bibliotece wieki temu, czasem jednak znajdywali kopie lub rękopisy. Ezarel pochwalił mi się, że spory zasób był znaleziony w jego starym rodzinnym domu.
- Nasza rodzina była alchemikami od pokoleń. – Mówił. – Mój pra, pra dziadek był liderem straży Absyntu, później został awansowany do straży Lśniącej, chronił kryształ, tak, jak teraz robi to Miiko.
- Masz się czym pochwalić… U mnie w domu zawsze wychwalano moją kuzynkę, Katherine. Poszła na farmację… Ja zawsze byłam do niczego z chemii.
- Chemia i alchemia to dwie różne sprawy. Poza tym… Przepuszczam, że właśnie przez Twoje umiejętności alchemiczne byłaś z chemii do niczego. Pewnie Ci się mieszało jedno z drugim. Ile mikstur chemicznych robiłaś?
- Żadnej. Mieliśmy tylko teorię.
- Tylko..? – wyraźnie się zdziwił. – Chyba uczył was jakiś cymbał… Nie da się nauczyć warzyć mikstury samą teorią…
- Nie mieliśmy się nauczyć warzyć mikstury… Tylko nauczyć się pierwiastków… No i było mnóstwo zadań. Sprawdzaliśmy jakie reakcje zajdą jak dodamy na przykład wapień do kwasu azotowego… - Patrzył na mnie, jakby mnie pierwszy raz zobaczył. – I wtedy wychodzi wodór…
- Aha…
- Nic z tego nie rozumiesz?
Uśmiechnął się szeroko.
- Nic a nic.
Lekcje alchemii były przyjemne. Może dlatego, że Ezarel podczas nich w ogóle sobie ze mnie nie żartował. Choć nie stracił swojego poczucia humoru, kiedy po zajęciach podał mi do wytarcia rąk zabarwiony niebieską farbą ręcznik, próbując mnie wkręcić, że moje ręce zabarwiły się, ponieważ za długo trzymałam w nich arkaniczny pył i muszę natychmiast zgłosić się do Ewelein. Na szczęście Kero uświadomił mnie, że to żart, zanim poszłam męczyć biedną elficę, która i bez tego miała nawał roboty…
Gdy miałam już iść na obiad, dopadła mnie Miiko.
- O, Ciebie właśnie szukałam. Pójdziesz dziś wieczorem na misję z Nevrą, Chrome wyjaśni Ci szczegóły, mam dużo pracy.
- Chrome?
Jednak Miiko już poszła…
Słyszałam to imię już wcześniej. Nie musiałam jednak długo szukać.
- A więc to ty jesteś ta nowa? – Podszedł do mnie pies, a raczej człowiek z uszami i ogonem przypominającym psie… Albo raczej wilcze. Nie wyglądał na zadowolonego. Od razu uderzyło mnie, jaki jest młody. – Misja jest dla Ciebie. M o j a misja. – Warknął na mnie.
- Przepraszam, co? – nie podobało mi się jego nastawienie.
- Ja miałem iść na tę misję… - Mruknął wyraźnie niezadowolony.
- I to moja wina, że nie idziesz?
- … Nie. – Burknął.
- Więc pretensje nie do mnie. Jesteś już dorosły, powinieneś sam załatwiać swoje sprawy, zamiast zachowywać się w ten sposób. A teraz mów co to za misja.
Moje słowa chyba nieco zbiły go z tropu.
- Ponoć widziano w lesie dziwnego chowańca. Miiko chce, abyście to sprawdzili. Macie się spotkać o 18 w Sali drzwi.
- Rozumiem. Dziękuję Ci. – Uśmiechnęłam się do niego promiennie. – I nie przejmuj się. Miiko jest trochę… Czasem nieprzyjemna, przejdzie jej. Mnie już drugi raz chciała wsadzić do lochu, więc zawsze mogło być gorzej.
Zostawiłam Chrome’a, wydawał się trochę mniej przybity. Po obiedzie przebrałam się w strój od Nevry. W końcu chyba będziemy musieli się skradać. Dodatkowo przyjrzałam się dziwnym spodniom z patchworku, które przyniosła mi Serafina.
- Ukradłaś je jakiemuś bezdomnemu…? – Zapytałam głaszcząc ją po głowie. Wyglądała na bardzo dumną z siebie.
Wczesnym wieczorem spotkałam się z Nevrą w umówionym miejscu. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Coś się stało? – Zapytałam go, gdy szliśmy w stronę bramy.
- Normalne problemy głowy straży. – Uśmiechnął się do mnie jak zwykle. – Czemu pytasz? Martwisz się o mnie?
- Chrome też był dzisiaj przybity…
- Ah tak… - Wyraźnie nie spodobała mu się ta informacja. – Nie przejmuj się nim, to jeszcze dzieciak.
Atmosfera zrobiła się jakby napięta. Odniosłam nieprzyjemne wrażenie, że ta dwójka raczej się nie lubi… Szliśmy w milczeniu. Zrobiło się już ciemno, zapytałam Nevrę, czemu szukamy w nocy, ale ten nieco szorstko odpowiedział mi, że tylko w nocy stworzenie się pojawia. Usłyszeliśmy hałas dobiegający z zarośli.
- Poczekaj tu. – Powiedział do mnie i poszedł w tamtą stronę. Nie chciałam się sprzeczać. Po chwili jednak pożałowałam. Zaczęłam czuć się niepewnie. Rozejrzałam się dokoła. Miałam wrażenie, że… Widzę krew…



Cofnęłam się. Coś warczało za mną okropnie. Odwróciłam się i krzyknęłam.



Zobaczyłam dziwnego cienistego psa. Miał troje świecących ślepi. Zaczęłam uciekać w stronę, w którą poszedł Wampir.
- Nevra! Nevra!! – Krzyczałam za nim, ale nie było odpowiedzi. A co jeśli jego to coś też załatwiło…? Usłyszałam jakby jęk zmieszany z ujadaniem. Zwierzę uciekło.
- Nic Ci nie jest?! – Przybiegł do mnie… Chrome! Za nim biegła dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Miała zielone oczy i różowo-czarne włosy.
- N-Nevra… On nie wrócił, gdzieś pobiegł…
- Słyszeliśmy jak go wołasz… - Powiedziała dziewczyna. – Jestem Karenn… Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada…Hej!
Oboje chwycili mnie. Krew… Wszędzie, krew…



- Ja… Musicie znaleźć Nevrę…
- Gardienne!!! – Usłyszałam wołanie.
- Już nie musimy.- Powiedział Chrome. Nevra pojawił się zziajany i wyraźnie blady.
- Chrome?! Karenn? Co wy tu robicie?! – Warknął na nich wyraźnie zły – Wy ją nastraszyliście!?
- O-oni… Uratowali mi życie… - Powiedziałam cicho, starając się powstrzymać drżenie. Nevra dopiero teraz na mnie spojrzał.
- Co jej się stało?! – Podbiegł do mnie i obejrzał. – Jesteś ranna?
Pokręciłam głową, że nie.
- Tu był ponurak. Gonił ją. – Karenn powiedziała poważnie.
- Udało nam się go spłoszyć, ale jak już było po wszystkim ona nagle zaczęła się osuwać…
- Gardienne? – Zwrócił się do mnie.
- Źle się czuję… - Krew, była wszędzie… Nevra oparł mnie o pień drzewa. Kątem oka dostrzegłam, że i ono było całe od krwi.
- Wygląda coraz gorzej… - Zauważył wilk. Chrome i Nevra spojrzeli na siebie. Wyglądało na to, że mimo wyraźnego sporu podjęli tymczasowy rozejm.
- Powiedz mi, co Ci jest? - Wampir zwrócił się do mnie.
- Ja… Nie wiem… Niedobrze mi.. – Zasłoniłam usta dłonią. Nie mogłam znieść tego widoku, dlaczego im on nie przeszkadzał?
- Musisz stąd odejść…
- Gardienne… Słyszysz mnie?!
- Musisz stąd odejść…
Usłyszałam ciche przekleństwo.
- Biegnijcie przodem! Gardienne! Spójrz na mnie!
Ktoś mną chyba potrząsał…
- Musisz stąd odejść…
Poczułam, że ktoś mnie podnosi… Ale potem widziałam już tylko siwą mgłę.
- Wiem wszystko, co dzieje się w Eldaryi. Czuję każde cierpienie tego świata. Widzę prawdę nawet tam, gdzie jej nie widać…
- To minie, jeśli będziesz daleko. Wiem, jak to zrobić.
- Wolałabym móc tu zostać… Poznać ten świat, o którym już dawno zapomniałam… Ale to niemożliwe, prawda?
Ktoś przejechał mi po włosach. Zobaczyłam zarys jego oczu.
- Wybacz mi, ale nie… To nie w mojej mocy. Musisz stąd odejść…

2 komentarze:

  1. No to standardowe pytanie, którego nie może zabraknąć: ,,Kiedy next?" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no w takim momencie >,< przebiłaś Polsat dziewczyno XD

    OdpowiedzUsuń