środa, 21 czerwca 2017

Wielki dzień Nevry - część druga



Przepraszam, wyszły mi trzy części D:  Postaram się dodać ostatnią jak najszybciej.

Chłopak już chciał się rozebrać, ale dziewczyna przerwała mu.
- O nie, nie, ja to zrobię!
- Chcesz mnie przebrać, jak małe dziecko?!
- Ooo… Tak! I zamknij oczy!
Nie chcąc się kłócić chłopak w postaci dziewczyny zrobił to, o co go proszono.
- Tylko nie podglądaj!
Poczuł, że ktoś zapina mu stanik, nie było to przyjemne, najchętniej chodziłby bez niego.
- Wstań!
Posłuchał. Zaczerwienił się lekko, gdy zdejmowano mu jego bokserki. W tej kwestii kobiece ciało miało jednak swoje plusy. Czuł, jak ręce Gardienne zakładają mu ładne, koronkowe majteczki, które… Okropnie drapały.
- Nie masz innych?
- Obecnie nie… Musisz wytrzymać, będą po południu.
Resztę mógł już ubrać sam. Na szczęście dla niego Gardienne udało się znaleźć jakieś spodnie. Jakoś nie chciał paradować w sukience, to już by było za wiele.
Wyszedł i udał się do pokoju swojej siostry. Ta akurat miała gościa.
- Karenn, musimy pogadać.
- To ja was zostawię. – Krzyknęła Alajea i wyszła. Karenn natomiast stanęła naprzeciw niego z wyrazem furii na twarzy.
- Ooo… Nie! To my musimy porozmawiać! Nie powiedziałaś mi nawet, że mój brat Ci się podoba, a ja tu się dowiaduję, że wychodzisz z jego pokoju w jego bokserkach z cycami na wierzchu!
Nevra przeklął głośno. Był pewny, że nikt go nie widział, ale widać Gardienne nie miała jego wampirzego wzroku i słuchu.
- Karenn do jasnej…! To ja, Twój brat!!
Wampirzyca zrobiła dość dziwną minę.
- Słuchaj, to był chyba najgłupszy żart jaki…
- Nie, to naprawdę JA! Kiedy miałaś pięćdziesiąt lat stłukłaś wazon z różami matki, a ja pomogłem Ci ukryć dowody!
- Skąd ty o tym…!?
- Wypiłem wczoraj ten eliksir, który leżał na twojej szafce!
Karenn pobladła.
- Zaraz potem wpadłem na Gardienne na korytarzu. – Wyjaśnił. – I tak, wiem, że podmieniłaś eliksiry. Byłem już u Gardienne, pożyczyła mi ubrania, jak mi nie wierzysz, możemy razem do niej pójść, wtedy sama się przekonasz.
- Mam kłopoty… Prawda?
- I to jeszcze jakie… Szczególnie, jeśli to nie zejdzie! A teraz chodź, musimy iść do Ezarela i znaleźć odtrutkę…
- N-nie, czekaj! Dostałam ultimatum, jeśli jeszcze raz obleję zostanę zawieszona, Nev, proszę…
- Nie myśl sobie, że… - Zaczął, ale przerwała mu
- A kto bez pozwolenia wypił eliksir z mojego pokoju, hmn? Co jeszcze w nim robiłeś?
Nevra, a raczej ciało Gardienne przygryzło wargę.
- Posłuchaj, najpierw pójdziemy do Gardienne… Poza tym, chyba nie chcesz, żeby pozostali dowiedzieli się, że jesteś w jej ciele…
- Co w tym złeg.. –
- Ezarel nie da Ci żyć przez lata.
- Słuszna uwaga…
Wrócili. Gardienne czekała na nich
- Nareszcie… - Powiedziała.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca, Gardie… Jeszcze masz ogon Ciralaka, prawda? Jeśli dobrze pamiętam, tak… dodałam kiść koki, więc eliksir przestanie działać w ciągu 24 godzin od zażycia. O której wpadłeś na Gardienne?
- Miałam iść jeść kolację… Około 20.
- Tak, jadłaś ze mną. Jak przyszłaś była 20:10.  – Wampirzyca przytaknęła
- Ale jak poszedłem spać o 21 nie widziałem żadnych zmian w ciele…
- Musiały zadziałać z opóźnieniem. Zapytam Ezarela, ale z tego co zrozumiałam, 24 godziny od zażycia.
- Karenn ma rację, tak działa liść koki. – Gardienne przytaknęła przyjaciółce. – Tylko co teraz robimy?
- Myślę, że jeden dzień jakoś wytrzymam… Ale jeśli nie minie po 24 godzinach powiem, komu trzeba – Zagroził. – Trzeba tylko wymyślić, co zrobić, żeby nie iść na misję przez cały dzień…
- Miałeś coś dzisiaj robić?
- Tak… Dwie proste misje, przynieść parę składników Purroyowi i pójść przebadać pewną grotę w lesie, ah, i jeszcze złożyć Miiko raport w sprawie broni, ale to mogę tutaj napisać, ktoś będzie musiał jej go zanieść.
- Ona zacznie coś podejrzewać, jeśli powiemy, że ty nie mogłeś przyjść – Zauważyła Gardienne.
- Musimy wymyślić jakiś powód. – Mruknął wampir – tylko wiarygodny.
- Powiemy, że jesteś chory. –Zasugerowała faelien.
- Ewelein przyleci tu szybciej, niż zdążysz powiedzieć Wyrocznia. – Burknął.
- Zostaw to mnie! – Karenn poderwała się – Wiem, jak to zrobić.
I wybiegła.
- Karenn, do jasnej…! – Wstał i podbiegł do drzwi, ale w tym momencie rozległo się pukanie.
- Gardienne? – To była Ykhar.
- O nie… Co teraz…?! – Nevra przygryzł wargę.
- Do szafy…! – I zanim zdążył zaprotestować dziewczyna wrzuciła go między swoje ciuchy zatrzaskując drzwi. – Już, już!
Otworzyła.
- Co Cię do mnie sprowadza?
- Ah, mamy mało ludzi w ekipie sprzątającej, wszyscy są zajęci. Byłam u Karenn, ale nigdzie jej nie ma, pomożesz nam?
- Ja… Uh..
- To zajmie tylko godzinkę, proszę! Postawię Ci śniadanie!
- No… Niech będzie, zgoda. – Powiedziała i udając, że woła do swojego chowańca powiedziała – Nie wychodź nigdzie, dopóki nie wrócę!
A on utknął w szafie…
W międzyczasie toczyła się inna rozmowa…
~*~
- Ewelein, taki nagły wypadek!
- Tak, co się stało? – Wstała – Coś Cię boli?
- Nie, chodzi o mojego brata wiesz… Wczoraj wypił butelkę sfermentowanego soku, który miałam wyrzucić, ale zapomniałam. Wieczorem nic mu nie było, ale rano uderzyło z pełną mocą… Masz coś na zatrucia?
- Hmn… Niech do mnie przyjdzie, zbadam go…
- Utknął w toalecie… - Karenn szepnęła udając, że nie chce, by ktokolwiek słyszał.
- Aż tak?
- Biega co chwilę, w ogóle nie chciał tu przyjść, wiesz, mówił, że mu przejdzie. No i nie chciał, żeby Ezarel robił sobie z niego żarty…
- No dobrze… Zanieś mu to – Podała jej buteleczkę. – Powinno mu przejść w ciągu godziny.
- Dziękuję Ci bardzo!
- Ale niech przyjdzie do mnie później, zgoda?
- Tak, pewnie!
~*~
Karenn wróciła do pokoju przyjaciółki, niego tam jednak nie zastała.
- Gardienne?
- Wyszła, jestem w szafie wypuść mnie!
Wampirzyca zrobiła to nie kryjąc śmiechu.
- Z Ewelein załatwione, masz. – Podała mu flakonik – To na zatrucia.
- Co ty jej powiedziałaś?
- Że siedzisz w kiblu, słuchaj, wieczorem, jak eliksir przestanie działać będziesz musiał do niej pójść. Jak będzie chciała Cię widzieć wcześniej, powiem, że śpisz, ale nie bój się, wychodzi koło dwunastej i nie będzie jej aż do wieczora. Po prostu Ci się już polepszy.
- Ty mała paskudo..! Wszystkie porcje Twoich malin do końca miesiąca są moje!
- To co teraz?
- Musisz iść do Ykhar i przenieść moją misję zwiadowczą na jutro, możesz powiedzieć, że jestem chory… - Westchnął – Ale mogłaś wymyślić coś innego.
- To było najbardziej wiarygodne. – Zrobiła słodkie oczy – No dobrze, co dalej?
- Ktoś musi zrobić za mnie misję u Purroya – Spojrzał na nią wymownie.
- Chyba nie mam wyboru… - Westchnęła głęboko.

4 komentarze:

  1. Hahah genialne :D Jeszcze ta akcja z szafą, aż mi się słodki flirt przypomniał 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć i czołem, kluski z rosołem! :D
    Dzisiaj (a raczej wczoraj) trafiłam na twojego bloga i o dziwo.. pochłonęłam wszystkie rozdziały :>. Po raz pierwszy w moim życiu zarwałam nockę na opowiadania, w ogóle na co kolwiek. Ale co ja poradzę, że tak bardzo mnie to wciągneło? :3 Mam nadzieje, że nie opuściłam jeszcze bloga i dalej będziesz kontynuować historię Eza jak i tę powyżej z naszym niezastąpionym flirciarzem :D
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże kocham cię ! masz jedno z lepszych opowiadań jeśli chodzi o el <3 dodaje cię do ulubionych xd <3

    OdpowiedzUsuń