sobota, 10 czerwca 2017

Rozdział III



Na szczęście dla nas robił się już ranek.
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego grzybowy krąg nie zadziałał. – Ezarel lamentował.
Lamentował tak już od co najmniej godziny… Zrobił listę składników potrzebnych na otworzenie portali w inny sposób, ale nie wszystkie przepisy znał.
- Trzeba będzie kombinować…
- Po pierwsze, trzeba będzie stąd iść, żeby nie pomyśleli, że jacyś menele tu nocują. Przebierz się w coś czystego, ja założę moją sukienkę z ziemi… Tylko nie podglądaj.
Wlazłam w krzaki i szybko się przebrałam. Słyszałam, jak Ezarel robi to samo. Kiedy wyszłam i spojrzałam na elfa, zbladłam…
- Co ty masz na sobie?!
- Ubranie…
- Nie możesz tak wyglądać! Przecież nie zwiniemy komuś ubrań jak na filmach, to tak nie działa…
- Nie będę chodził w czyichś ciuchach! – Zaprotestował, ale uciszyłam go gestem dłoni.
- Pokaż mi swoje ubrania, coś wybierzemy.
Udało nam się dopasować coś tak, by wyglądało w miarę ludzko, albo przynajmniej, żeby się zanadto nie wyróżniał. Pozbyliśmy się sznurowych i jedwabnych dodatków, wyszło całkiem przyjemnie.
- Jak rozumiem w modzie ludzkiej panuje prostota.- Odparł niezadowolony.
- Uwierz mi, za głowę byś się złapał, jakbyś zobaczył, co panuje w modzie ludzkiej…

~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~

- To chowaniec Nevry, przyniósł list… - Powiedziała Ykhar przyciskając się do ściany, nie przepadała za tym chowańcem, trochę się go bała. Szczególnie po tym, jak Ezarel powiedział jej, że widział jak dorosły Gallytrot zjada Pimpla. Fakt króliczego podobieństwa oczywiście nie ma tu nic do rzeczy!
- Pokaż mi to. – Miiko, prawdopodobnie swoim dumnym i pewnym siebie zachowaniem sprawiła, że wilk był jej posłuszny. Oddał list, który trzymał w pysku. – Ah, lawina skalna… Oh, miałam nadzieję, że nam się jakoś uda! Trudno.
- Coś się stało, Miiko? – Ykhar spojrzała zaniepokojona, ale Kitusne szybko pokręciła głowa.
- Znowu zapadła się droga przy zboczu. Wszyscy cali, ale Ezarel i Gardienne muszą znaleźć inną drogę. Nevra napisał, że jadą opuszczoną ścieżką leśną.
- Nie zgubią się?
- Chyba nie… Ezarel już kiedyś tamtędy jechał, to było chyba kilka lat temu… Myślę, że trafią. Jeśli nie, na pewno Nevra ich znajdzie.
- Tak, masz rację. – Odparła Ykhar z uśmiechem, całkowicie już uspokojona.

~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~

Udało nam się znaleźć dość tani hotel, albo raczej hotelik. Warunki były marne, ale cena odpowiednia. Weszliśmy do środka.
- Dzień dobry, ja i moja służąca chcielibyśmy wynająć pokój! – Ezarel zaczął bez jakiejkolwiek konsultacji ze mną.
Kobieta za ladą spojrzała na niego dziwnie.
- Haha, mój kolega żartuje – Poklepałam go po plecach i pociągnęłam za teraz już ludzko wyglądające ucho. – Chcielibyśmy pokój dwuosobowy z osobnym łóżkiem.
Zapłaciliśmy za jedną noc. Kobieta jeszcze coś mruczała o „dziwnej młodzieży i do tego te niebieskie włosy!” Usiedliśmy w naszym pokoju i zamknęliśmy się od środka.
- Dlaczego nie możesz być moją służącą? – Zapytał elf zupełnie poważnie.
- W dzisiejszych czasach nie ma służących Ezarelu…
- Jak to? To kto sprząta u szlachty w domu?
- Szlachty też nie ma. Jak jesteś bardzo bogaty, zatrudniasz sobie sprzątaczkę, która przyjeżdża na kilka godzin, sprząta, bierze pieniądze i wraca do domu.
- I nie bierzesz jej nigdzie ze sobą?! – Wyraźnie się zdziwił.
- Nie… Jak jesteś biedniejszy sprzątasz sam.
- Jako szef straży dawno nie powierzano mi misji polegających na sprzątaniu.
- Nie ma problemu, szybko sobie przypomnisz.
Elf skrzywił się, chyba miał nadzieję, że zaproponuję, że to ja będę sprzątać. W pokojach obok nie było nikogo, naprzeciwko byli jacyś dość hałaśliwi studenci. Ezarel miał nietęgą minę, ale mi to było na rękę. Można było spokojnie porozmawiać, bez nerwów, że ktoś nas podsłucha.
- Posłuchaj, lepiej będzie, jeśli na razie tu zostaniesz. Nikomu nie otwieraj.
- Ale…! – Chciał zaprotestować, jednak przerwałam mu.
- Ktoś musi tego pilnować – Wskazałam na bagaże. – Pójdę coś sprzedać i jak najszybciej wynajmiemy mieszkanie. Coś taniego, jakąś kawalerkę. Co jeszcze… Zrobimy zapasy jedzenia…
- Umieram z głodu… - Burknął. Głodny był naprawdę nieznośny.
- Zaraz coś nam kupię, dobrze? Sama jestem głodna. – No tak, nie jedliśmy nic od wielu godzin.- Kupię nam też komórki, żebyśmy mogli zawsze być w kontakcie, gdyby coś się stało. Wezmę takie na kartę, boję się brać cokolwiek na niepewny dowód osobisty. Nauczę Cię ich używać. Kupię Ci taką najprostszą, żebyś od razu nie zepsuł.
- Czemu miałbym zepsuć?
- To trudne urządzenie dla początkujących… Ale wszystkiego Cię nauczę, stopniowo, ok?
Starałam się zachować cierpliwość. Szczególnie, że tak naprawdę straszliwie się bałam. Nigdy nie robiłam nic nielegalnego, było tyle rzeczy, przez które mogliśmy wpaść. Elf chyba zauważył mój niepokój, bo powiedział.
- Postaram się nie sprawiać kłopotów.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że to nie tylko mój problem, że utknęliśmy tu razem i… Że on także się boi. Uśmiechnęłam się lekko.
- Poradzimy sobie.
- Nie wątpię. Dalej szefie!
- Szefie?
- Właśnie mianowałem Cię szefem straży ludzkiej! – Powiedział tonem władczej Miiko.
- Ah, czyli jesteśmy równi rangą?
- Bez przesady!
Pokoik był mały, zaledwie dwa łóżka przedzielone szafką nocną i jedna duża szafa. Mogliśmy spokojnie rozmawiać siedząc na łóżkach naprzeciw siebie. Była też mała toaleta z prysznicem, do którego jednak wolałabym nie wchodzić widząc bród przy kranach i odpływie. Wstałam z łóżka, wzięłam klucze ze stolika i zamknęłam Ezarela od zewnątrz. Wytłumaczyłam mu, że gdyby weszła jakaś sprzątaczka, o ile jakakolwiek do tego syfu przychodzi, aby grzecznie podziękował i odmówił sprzątania.
Wyszłam. W kieszeni kurtki ukryłam kilka pierścionków i naszyjnik. Choć wiedziałam, że ich w ogóle nie widać, ciągle się odwracałam, jakby ktoś wiedział, że mam kosztowności i każdy był potencjalnym złodziejem. Chyba łapią mnie jakieś schizy.
Zachciało mi się pić. Właśnie zdałam sobie sprawę, że zostawiłam Ezarela nie tylko bez jedzenia, ale i bez wody… Mam nadzieję, że nie pił tej z kranu… Zapomniałam mu powiedzieć, żeby tego nie robił.
- Będzie dobrze… Będzie dobrze… - Mówiłam do siebie. Weszłam do papierniczego i kupiłam zeszyt i długopis. Przyda się do organizacji. Musiałam trzymać je w ręku, ale to nic.
Weszłam do lombardu.
- Witam, dzień dobry – Powiedziałam. Za ladą stał starszawy pan, wydawał się przyjazny. Chyba gwiazdy mi sprzyjają! (nawiązanie autorki do SF xD)
- Witam, w czym mogę służyć? – Zapytał uprzejmie.
- Chciałabym sprzedać biżuterię po babci.
- Ah tak? – Zainteresował się.
- Tak… - Muszę coś naopowiadać, żeby nie wyglądało, że mi się śpieszy. – Widzi pan, właśnie się zaręczyłam… - Pokazałam mu pierścionek na palcu. Ten, który kupiłam dosłownie wczoraj w Eldaryi. Jeszcze nie wybraliśmy nawet daty ślubu, pewnie w przyszłym roku, ale pomyślałam, że mogłabym wyprawić większe wesele za pieniądze z biżuterii babci.
- Nie szkoda pani, sprzedawać pamiątek? – Nie wiem, czy wydało mu się to dziwne, czy coś podejrzewa… Oh, uspokój się Gardienne!
Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie, zostawiłam sobie te, które najbardziej przypominały mi babcię. Choć zmarła, gdy byłam jeszcze młoda. Miała tego pełno, kochała błyskotki, wie pan, jakie były kobiety w tamtych czasach.
Mężczyzna przyjrzał się pierścionkowi na moim palcu. Wyglądał na drogi, chyba łyknął, że mogę mieć coś kosztownego.
- Proszę pokazać…
Wyszłam bez pierścionka i naszyjnika, ale za to z ładnymi czterema tysiącami w ręku. Choć wiedziałam, że mogły być więcej warte, to mi na razie wystarczyło. Schowałam pieniądze szybko do kieszeni kurtki. Nie lubię nosić przy sobie takich pieniędzy. W jednej kieszeni, tej z kosztownościami dałam większość, do drugiej tyle, by wystarczyło na sprawunki. Zrobiłam sobie listę w zeszycie.
- Coś do jedzenia i wodę. Prawdopodobnie chleb, jakiś serek, żeby nie trzeba było kupować masła, nie mamy w końcu lodówki..
- Podstawowe leki: Przeciwbólowe, na żołądek, na zatrucia… - Wciąż myślałam o wodzie Ezarela… - Coś na grypę i na gardło.
To powinno wystarczyć na początek. Jeszcze tanie telefony, czy coś jeszcze? Na razie chyba nie… A, może plastry!
Kupiłam wszystko i wróciłam z siatkami do naszego pokoju, kupiłam jeszcze trochę owoców i krakersy. Ezarel zapisał już chyba cały swój notes. Wiele kartek walało się po podłodze.
- Wróciłam.
- Tak…
Postanowiłam mu nie przeszkadzać, chyba robił coś ważnego. Bez słowa podałam mu wodę. Wziął ją i wypił prawie całą butelkę. Dobrze, że kupiłam aż trzy.
- Uhh… Myślałem, że zdechnę z pragnienia, ta woda tutaj w ogóle nie nadaje się do picia!
- Mam nadzieję, że jej nie piłeś…
- Spróbowałem, ale wyplułem. Nie jestem głupi. – Wyprostował się i w końcu na mnie spojrzał. – Jak poszło?
- Kupiłam jedzenie, zrobimy sobie kanapki. Kurczę! – Powiedziałam nagle.
- Hmn?
- Nie mamy noża, nie mam czym rozsmarować…
- Mam nóż… Może się nada? No, pokaż, co tam masz, umieram z głodu!!
Udało nam się przygotować jedzenie, zjedliśmy pół bochenka chleba, cały serek, jaki kupiłam i kilka owoców. Objedzeni padliśmy na łóżka.
- Okropnie miękki materac, nie wiem, jak ja się tu wyśpię.
- Miękki, to ty jesteś. – Skwitowałam, ale elf spojrzał na mnie poważnie.
- Nie mam swoich maści przeciwbólowych! Będą mnie rano boleć plecy!
- Kupiłam podstawowe leki… Ale fakt, nie ma tu maści na plecy.
- Widzisz, nie spisałaś się!
Walnęłam w niego poduszką.
- Trudno było zdobyć jedzenie? – Zapytał. Miał minę, jakby było mu nawet przykro, że zmusza mnie do czegoś tak trudnego zostawiając mnie z tym samą. Ta bezsilność musiała go dobijać.
- Nie, kupujesz w sklepie, jeśli masz pieniądze… Gorzej było tu to wszystko przynieść.
Opowiedziałam mu, jak udało mi się sprzedać trochę rzeczy w lombardzie, a także o kupnie telefonów.
- Tobie kupiłam zwykły, stary model bez bajerów. Jak nauczysz się go obsługiwać, a jeszcze tu będziemy to kupię Ci lepszy. Usunęłam niepotrzebne rzeczy i zapisałam Ci już mój numer
Pokazałam mu podstawowe rzeczy, jak dzwonić i jak pisać. Dość szybko załapał, choć pytał o wiele szczegółów i często prosił o powtórzenie instrukcji. Zadzwonił do mnie kilka razy, wszystko działało bardzo dobrze. Sprawdziłam, ile mamy pieniędzy. Kupując telefony z drugiej ręki udało mi się trochę zaoszczędzić.
- Ja wzięłam smartfona z pakietem rozmów i Internetu. Ty masz sam pakiet rozmów i 30 darmowych smsów bodajże… W każdym razie poszukam nam teraz mieszkania.

2 komentarze:

  1. Aj, bałam się, że ktoś ją napadnie z tymi 4-ema tysiami. Albo, że jej wypadną. D:
    W ogóle ciekawa byłaby scena, gdyby właśnie jakaś grupa ich napadła, a tu zonk, bo Ez potrafi się świetnie bić i by ich wszystkich poskładał. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jak Ezarel poradzi sobie w ludzkim świecie :D
    Coraz ciekawsze te opowiadanie :)
    Życzę weny i chęci do pisania <3

    OdpowiedzUsuń