Minęło już trochę czasu i powoli pogodziłam
się z myślą o tym, że zostanę tu na zawsze. Wciąż ciężko mi rozmawiać z
chłopakami, a już szczególnie z Miiko, która, choć ciężko mi to przyznać,
chciała dla mnie jak najlepiej. Nie było to dla mnie łatwe, ale incydent z
Alajeą pomógł mi zapomnieć… Mój chowaniec był gdzieś teraz w okolicach Jaspisu
i pewnie nieprędko wróci… Znów poczułam straszny przypływ tęsknoty za domem.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
- Gardienne? – To była Miiko,
otworzyła drzwi słysząc moje zaproszenie.
Minę miała niepewną, ostatnio
zawsze taką miała, gdy ze mną rozmawiała. Co jednak mnie zdziwiło, miała ze
sobą walizkę, a co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, podała mi ją.
- Mam się wyprowadzić…? –
Zapytałam. Już by mnie to nie zdziwiło.
- Nie… Dostajesz misję.
Pojedziesz do rodziny Huang Hua jako gość. Sama Huang Hua Cię zaprosiła,
zostaniecie tam przez trzy dni.
- Zostaniemy? – Nie umknęła mi
liczba mnoga w jej wypowiedzi.
- Tak, pojedziesz z szefami
straży… Nie rób takiej miny, nie kazałabym Ci z nimi jechać, ale Huang Hua
UPARŁA się, że mam Cię również zaprosić… Spakuj się, proszę, wyruszacie o
świcie.
- Super…
Miiko wyszła z przepraszającą
miną. W sumie ostatnio nie miałam wielu okazji, by porozmawiać z chłopcami, kto
wie, skoro mam tu zostać, to może i nawet dobrze mi to zrobi?
Wstałam z łóżka z nową nadzieją,
podeszłam do szafy i zaczęłam się pakować. Pojadę z stroju od Miiko, tak będzie
wygodniej, ale na pewno wezmę ten zestaw, który ubrałam na przyjazd Huang Hua,
na pewno jej się spodoba… Po namyśle wzięłam też moje ubrania z ziemi. Byłam z
nimi dość zżyta. Dobrałam też pasek z podstawowymi lekami, zawsze się przyda,
kilka ubrań i dodatków, które kupiłam na targu, a także stroje, które przyniósł
mi chowaniec. Spakowałam się chyba na cały rok! Cóż, widocznie kobiety tak
mają, Miiko chyba o tym wiedziała przynosząc mi tak wielką walizkę.
Ponieważ było jeszcze wcześnie,
postanowiłam pójść na targ wybrać sobie jeszcze jedną sukienkę odpowiednią na
tę okazję. Purrina okazała się mieć świetny gust, wybrała mi też pierścionek z
wyprzedaży.
- Brakuje mi jeansów.
- Czego?
- To takie spodnie z mojego
świata…
- Rozumiem… Mamy dużo spodni. –
Zamruczała wskazując na stragany, podziękowałam jednak. To nie było to, czego
chciałam.
Zjadłam obiad z Alajeą i Karenn
na stołówce. Syrena była wprost zachwycona
- Jak ja Ci zazdroszczę! –
Zaszczebiotała.
- Czyli jednak Cię biorą? Nie
wiem, czemu Miiko tak się wzbraniała, przecież Dama Huang Hua Cię bardzo lubi…
- Nie mam pojęcia… -
Powiedziałam, a znając ciekawość Karenn szybko zmieniłam temat. – Ale kupiłam
na tę okazję śliczną sukienkę… A jakie kolczyki!
Wampirzyca spojrzała na mnie
niepewnie, ale widząc podniecenie przyjaciółki na wieść o moich nowych
ciuchach, porzuciła temat.
Nie spotkałam chłopców przez cały
dzień, tylko wieczorem widziałam, jak Ewelein daje Ezarelowi paczkę leków i
eliksirów na podróż. Elf nie odezwał się jednak do mnie ani słowem, może
dlatego, że mnie nie widział, gdyż schowałam się za schodami. Nie wiem, jak ja
dam w ogóle radę spędzić z nimi pół dnia w powozie, skoro mam problem
porozmawiać z nimi minutę…
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju.
Mój chowaniec jeszcze nie wrócił z wyprawy. Pewnie spotkamy się dopiero, kiedy
wrócę. Poprosiłam już Alajeę, żeby miała na niego oko do czasu mojego powrotu,
chyba się polubiły, chociaż Alajea raz by go prawie zabiła… Naprawdę nie mam
pojęcia, jak ta dziewczyna to robi.
Nazajutrz ubrałam się w strój od
Miiko, tak jak planowałam. Sprawdziłam jeszcze raz, czy wzięłam wszystko co
potrzebne. Zastanawiałam się, dlaczego jej nie odmówiłam… Mogłam wymóc na niej,
żeby napisała do Huang Hua, że jestem chora… Symulować? Nie, teraz już za
późno, widziano mnie na śniadaniu.
Przypomniałam sobie dzisiejsze
śniadanie. Było wcześnie, więc pojawili się na nim tylko Ezarel, Nevra i
Valkyon. Natychmiast usiadłam na drugim końcu sali. Ezarel próbował mnie
zaczepić, ale szybko uciekłam… Do dziś na historia z pocałunkiem… A najgorsze
jest to, że…
Pokręciłam głową. Nie, nie
chciałam tego!
Zatrzasnęłam walizkę, zostawiłam
trochę jedzenia dla mojego chowańca i poszłam przed bramę. Czekały na nas już
dwa dwuosobowe powozy i Miiko.
- Wszystko macie? Oh, witaj,
Gardienne, dobrze spałaś? – Widocznie starała się być miła. – Tak, Nevra
pojedzie z Gardienne a Ezarel z…
- Już wybraliśmy siedzenia –
Wtrącił się Valkyon, Nevra mu potakiwał.
- Ale…
- Valkyon obiecał mi, że usiądzie
ze mną, musimy porozmawiać o tej misji w której lud G…
- Tak, tak tak!!! – Powiedziała szybko
Miiko i spojrzała na nich z byka. – Pogadajcie sobie już… ugh! Tylko… We dwoje.
- Kolejne coś o czym nie powinnam
wiedzieć? – Zapytałam.
Miiko zrobiła dziwną minę.
- Dobrze… Opowiem Ci o tym jak
wrócisz z misji i Huang Hua, ale tylko najważniejsze rzeczy… Wybacz, ale o tej
misji nie wie nikt poza szefami straży…
- Rozumiem…
- Tak… Czyli Valkyon i Nevra w
wozie z…
- Prowiantem! – Wykrzyknął Nevra,
po czym dodał – i oczywiście z mapą i kompasem… Odpowiadam za bezpieczne
dotarcie do celu.
- Oczywiście… Czyli Gardienne i Ezarel
w powozie z darami dla Huang Hua i jej ludu.
- Co to za dary? – Zapytałam.
Skoro już jechałam, chyba mam prawo wiedzieć.
- Głównie klejnoty. Huang Hua
lubi błyskotki. Z resztą widziałaś, ile tego miała na sobie.
Przytaknęłam. Spojrzałam na Ezarela.
Domyślam się, że Nevra i Valkyon są w zmowie, żeby mi dokuczyć.
Pozostali członkowie straży,
którzy zapewne dopiero wstali przyszli się z nami pożegnać. Tylko Alajea ledwo
zdążyła, akurat wsiadałam do wozu. Do Ezarela, który siedział tuż obok nie
odezwałam się ani słowem. Przedzieliłam nas swoją walizką, było ciasno, ale tak
jakoś czułam się lepiej. A może histeryzuje? Nawet nie zwrócił uwagi, że
powinnam postawić walizkę pod siedzeniem.
Ezarel był wyjątkowo milczący,
przynajmniej jak na siebie. Kilka razy miałam wrażenie, że chce podjąć rozmowę,
ale tego nie zrobił.
Jechaliśmy właśnie przy bardzo
stromym zboczu, Valkyon i Nevra byli daleko przed nami.
- Dlaczego zachowują taki odstęp?
– Spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Tu często dochodzi do obrywów
skalnych, trzeba być ostrożnym.
- Nie było inne trasy?
- Jest, ale zajmuje pięć godzin
dłużej… Ale przejedziemy tylko kawałek i…
Usłyszeliśmy hałas, Ezarel
natychmiast zatrzymał powóz.
- No to chyba jakieś żarty…
- Nie, to się dosyć często zdarza…-
Elf nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok mojej reakcji
- Jesteście niepoważni?! Mogło
nas zasypać!!
- Spokojnie, lawinę słychać z
daleka, widzisz? Zatrzymaliśmy się w porę. Bardziej mnie martwi przedostanie
się na drugą stronę… - Spoważniał na chwilę.
Wyszliśmy z powozu. Valkyon i
Nevra już byli przy zapadlisku.
- Nie uprzątniemy tego zbyt
szybko… - Usłyszałam głos wampira
- Nawet, jeśli wezwiemy pomoc,
zajmie to co najmniej cały dzień… Nic wam się nie stało?
- Cali i zdrowi, co nam mogło
zrobić kilka kamyczków?
- Nie ma co tego sprzątać, pojedziecie
inną drogą. Poinformujemy Huang Hua, że się spóźnicie. Wyślę też chowańca z
wiadomością do Miiko. – Nevra odkrzyknął nam. Usłyszeliśmy jak wracają, po
chwili ruszyli dalej prosto.
Milczałam. Wróciliśmy do powozu i
zmieniliśmy kierunek. Szybko wjechaliśmy w gesty las, ścieżka była tak
zarośnięta, że ledwie widoczna. Podziwiałam słońce przemykające przez liście
drzew, promienie lekko oświetlały drogę. Przypomniał mi się dzień, w którym
przybyłam do Eldaryi… Ile już minęło? Rok? Chyba jeszcze nie…
Westchnęłam głęboko. Ezarel
spojrzał na mnie
- Posłuchaj, ja… Oni to zrobili,
żebyśmy porozmawiali… Nie prosiłem ich o to.
- Rozumiem. – Burknęłam, nawet o
tym teraz nie myślałam.
- Wyjaśniłem Ci już wszystko…
Obawiam się, że w najbliższym czasie nie wrócisz do domu… Uznaliśmy, że to było
dla Ciebie najlepsze…
- Leiftan już mi to wyjaśnił. O
to już nawet nie jestem zła… - Spojrzałam na niego z determinacją. – WIESZ o co
mi chodzi. Brzydzę się Tobą. Tylko ta podróż się skończy i nie będę musiała z
Tobą już siedzieć nawet w jednym pomieszczeniu.
Ezarel zamilkł. Wyraźnie
przygasł, chyba byłam zbyt ostra, ale… Jeszcze mi nie przeszło. Normalnie już
by mi dogryzł… Chyba naprawdę się tym przejął. Jechaliśmy i jechaliśmy. Las
robił się coraz gęstszy. Ezarel uniósł się nagle na swoim siedzeniu.
- Słyszałaś? – Zapytał, ale nie
czekając na odpowiedź skręcił gwałtownie w lewo.
Nie usłyszałam, ale zobaczyłam.
Coś jak bramę, była cała świetlista.
- Cholera…! – Usłyszałam jak Elf
zaklął głośno i zrozumiałam. Ktoś zobaczył nas z prawej strony, atakowali nasz
powóz…
- Oni otworzyli tu… Portal! –
Wykrzyknęłam, ale elf mnie nie słuchał.
Trafili nasz powóz prosto w
zaczepy trzymające wierzchowca. Rawist uciekł a my zaczęliśmy się staczać po
zboczu.
- O nie, nie nie…! Padnij! –
Krzyknął do mnie i przygniótł mnie swoim ciałem. Usłyszałam tylko świst nad
głową, nic nie widziałam. Gdy otworzyłam oczy oślepił mnie okropny blask.
Słyszałam jakieś krzyki, Ezarel trzymał mnie mocno, ale spadliśmy oboje z powozu,
który rozbił się na pobliskim drzewie.
Rozejrzałam się. Była noc,
nigdzie nie było widać żadnego portalu, żadnych ludzi. Tylko my. My i
zniszczony powóz.
- Gdzie my… - Powiedziałam
powoli, ale wiedziałam, gdzie byliśmy. – Jestem w domu… - Powiedziałam cicho.
Ta ta taaam! Wygrał Ezarel xD Na biednego Nevrę nikt nawet nie zagłosował... D:
Ta ta taaam! Wygrał Ezarel xD Na biednego Nevrę nikt nawet nie zagłosował... D:
O Matko *.*
OdpowiedzUsuńCiekawie zaczęłaś <3 Jestem ciekawa reakcji Ezarela na tą całą sytuację :D
Weny i chęci do pisania <3
Pozdrawiam :*
A mnie ciekawi reakcja Eza na półkę ze słodyczami w supermarkecie. :D
OdpowiedzUsuńPrzecież Ez wróci do domu...
Usuńja bym głosowała na Nevre ale za późno znalazłam bloga xD
OdpowiedzUsuń