czwartek, 8 czerwca 2017

Rozdział I



Minęło już trochę czasu i powoli pogodziłam się z myślą o tym, że zostanę tu na zawsze. Wciąż ciężko mi rozmawiać z chłopakami, a już szczególnie z Miiko, która, choć ciężko mi to przyznać, chciała dla mnie jak najlepiej. Nie było to dla mnie łatwe, ale incydent z Alajeą pomógł mi zapomnieć… Mój chowaniec był gdzieś teraz w okolicach Jaspisu i pewnie nieprędko wróci… Znów poczułam straszny przypływ tęsknoty za domem.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
- Gardienne? – To była Miiko, otworzyła drzwi słysząc moje zaproszenie.
Minę miała niepewną, ostatnio zawsze taką miała, gdy ze mną rozmawiała. Co jednak mnie zdziwiło, miała ze sobą walizkę, a co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, podała mi ją.
- Mam się wyprowadzić…? – Zapytałam. Już by mnie to nie zdziwiło.
- Nie… Dostajesz misję. Pojedziesz do rodziny Huang Hua jako gość. Sama Huang Hua Cię zaprosiła, zostaniecie tam przez trzy dni.
- Zostaniemy? – Nie umknęła mi liczba mnoga w jej wypowiedzi.
- Tak, pojedziesz z szefami straży… Nie rób takiej miny, nie kazałabym Ci z nimi jechać, ale Huang Hua UPARŁA się, że mam Cię również zaprosić… Spakuj się, proszę, wyruszacie o świcie.
- Super…
Miiko wyszła z przepraszającą miną. W sumie ostatnio nie miałam wielu okazji, by porozmawiać z chłopcami, kto wie, skoro mam tu zostać, to może i nawet dobrze mi to zrobi?
Wstałam z łóżka z nową nadzieją, podeszłam do szafy i zaczęłam się pakować. Pojadę z stroju od Miiko, tak będzie wygodniej, ale na pewno wezmę ten zestaw, który ubrałam na przyjazd Huang Hua, na pewno jej się spodoba… Po namyśle wzięłam też moje ubrania z ziemi. Byłam z nimi dość zżyta. Dobrałam też pasek z podstawowymi lekami, zawsze się przyda, kilka ubrań i dodatków, które kupiłam na targu, a także stroje, które przyniósł mi chowaniec. Spakowałam się chyba na cały rok! Cóż, widocznie kobiety tak mają, Miiko chyba o tym wiedziała przynosząc mi tak wielką walizkę.
Ponieważ było jeszcze wcześnie, postanowiłam pójść na targ wybrać sobie jeszcze jedną sukienkę odpowiednią na tę okazję. Purrina okazała się mieć świetny gust, wybrała mi też pierścionek z wyprzedaży.
- Brakuje mi jeansów.
- Czego?
- To takie spodnie z mojego świata…
- Rozumiem… Mamy dużo spodni. – Zamruczała wskazując na stragany, podziękowałam jednak. To nie było to, czego chciałam.
Zjadłam obiad z Alajeą i Karenn na stołówce. Syrena była wprost zachwycona
- Jak ja Ci zazdroszczę! – Zaszczebiotała.
- Czyli jednak Cię biorą? Nie wiem, czemu Miiko tak się wzbraniała, przecież Dama Huang Hua Cię bardzo lubi…
- Nie mam pojęcia… - Powiedziałam, a znając ciekawość Karenn szybko zmieniłam temat. – Ale kupiłam na tę okazję śliczną sukienkę… A jakie kolczyki!
Wampirzyca spojrzała na mnie niepewnie, ale widząc podniecenie przyjaciółki na wieść o moich nowych ciuchach, porzuciła temat.
Nie spotkałam chłopców przez cały dzień, tylko wieczorem widziałam, jak Ewelein daje Ezarelowi paczkę leków i eliksirów na podróż. Elf nie odezwał się jednak do mnie ani słowem, może dlatego, że mnie nie widział, gdyż schowałam się za schodami. Nie wiem, jak ja dam w ogóle radę spędzić z nimi pół dnia w powozie, skoro mam problem porozmawiać z nimi minutę…
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju. Mój chowaniec jeszcze nie wrócił z wyprawy. Pewnie spotkamy się dopiero, kiedy wrócę. Poprosiłam już Alajeę, żeby miała na niego oko do czasu mojego powrotu, chyba się polubiły, chociaż Alajea raz by go prawie zabiła… Naprawdę nie mam pojęcia, jak ta dziewczyna to robi.
Nazajutrz ubrałam się w strój od Miiko, tak jak planowałam. Sprawdziłam jeszcze raz, czy wzięłam wszystko co potrzebne. Zastanawiałam się, dlaczego jej nie odmówiłam… Mogłam wymóc na niej, żeby napisała do Huang Hua, że jestem chora… Symulować? Nie, teraz już za późno, widziano mnie na śniadaniu.
Przypomniałam sobie dzisiejsze śniadanie. Było wcześnie, więc pojawili się na nim tylko Ezarel, Nevra i Valkyon. Natychmiast usiadłam na drugim końcu sali. Ezarel próbował mnie zaczepić, ale szybko uciekłam… Do dziś na historia z pocałunkiem… A najgorsze jest to, że…
Pokręciłam głową. Nie, nie chciałam tego!
Zatrzasnęłam walizkę, zostawiłam trochę jedzenia dla mojego chowańca i poszłam przed bramę. Czekały na nas już dwa dwuosobowe powozy i Miiko.
- Wszystko macie? Oh, witaj, Gardienne, dobrze spałaś? – Widocznie starała się być miła. – Tak, Nevra pojedzie z Gardienne a Ezarel z…
- Już wybraliśmy siedzenia – Wtrącił się Valkyon, Nevra mu potakiwał.
- Ale…
- Valkyon obiecał mi, że usiądzie ze mną, musimy porozmawiać o tej misji w której lud G…
- Tak, tak tak!!! – Powiedziała szybko Miiko i spojrzała na nich z byka. – Pogadajcie sobie już… ugh! Tylko… We dwoje.
- Kolejne coś o czym nie powinnam wiedzieć? – Zapytałam.
Miiko zrobiła dziwną minę.
- Dobrze… Opowiem Ci o tym jak wrócisz z misji i Huang Hua, ale tylko najważniejsze rzeczy… Wybacz, ale o tej misji nie wie nikt poza szefami straży…
- Rozumiem…
- Tak… Czyli Valkyon i Nevra w wozie z…
- Prowiantem! – Wykrzyknął Nevra, po czym dodał – i oczywiście z mapą i kompasem… Odpowiadam za bezpieczne dotarcie do celu.
- Oczywiście… Czyli Gardienne i Ezarel w powozie z darami dla Huang Hua i jej ludu.
- Co to za dary? – Zapytałam. Skoro już jechałam, chyba mam prawo wiedzieć.
- Głównie klejnoty. Huang Hua lubi błyskotki. Z resztą widziałaś, ile tego miała na sobie.
Przytaknęłam. Spojrzałam na Ezarela. Domyślam się, że Nevra i Valkyon są w zmowie, żeby mi dokuczyć.
Pozostali członkowie straży, którzy zapewne dopiero wstali przyszli się z nami pożegnać. Tylko Alajea ledwo zdążyła, akurat wsiadałam do wozu. Do Ezarela, który siedział tuż obok nie odezwałam się ani słowem. Przedzieliłam nas swoją walizką, było ciasno, ale tak jakoś czułam się lepiej. A może histeryzuje? Nawet nie zwrócił uwagi, że powinnam postawić walizkę pod siedzeniem.
Ezarel był wyjątkowo milczący, przynajmniej jak na siebie. Kilka razy miałam wrażenie, że chce podjąć rozmowę, ale tego nie zrobił.
Jechaliśmy właśnie przy bardzo stromym zboczu, Valkyon i Nevra byli daleko przed nami.
- Dlaczego zachowują taki odstęp? – Spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Tu często dochodzi do obrywów skalnych, trzeba być ostrożnym.
- Nie było inne trasy?
- Jest, ale zajmuje pięć godzin dłużej… Ale przejedziemy tylko kawałek i…
Usłyszeliśmy hałas, Ezarel natychmiast zatrzymał powóz.
- No to chyba jakieś żarty…
- Nie, to się dosyć często zdarza…- Elf nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok mojej reakcji
- Jesteście niepoważni?! Mogło nas zasypać!!  
- Spokojnie, lawinę słychać z daleka, widzisz? Zatrzymaliśmy się w porę. Bardziej mnie martwi przedostanie się na drugą stronę… - Spoważniał na chwilę.
Wyszliśmy z powozu. Valkyon i Nevra już byli przy zapadlisku.
- Nie uprzątniemy tego zbyt szybko… - Usłyszałam głos wampira
- Nawet, jeśli wezwiemy pomoc, zajmie to co najmniej cały dzień… Nic wam się nie stało?
- Cali i zdrowi, co nam mogło zrobić kilka kamyczków?
- Nie ma co tego sprzątać, pojedziecie inną drogą. Poinformujemy Huang Hua, że się spóźnicie. Wyślę też chowańca z wiadomością do Miiko. – Nevra odkrzyknął nam. Usłyszeliśmy jak wracają, po chwili ruszyli dalej prosto.
Milczałam. Wróciliśmy do powozu i zmieniliśmy kierunek. Szybko wjechaliśmy w gesty las, ścieżka była tak zarośnięta, że ledwie widoczna. Podziwiałam słońce przemykające przez liście drzew, promienie lekko oświetlały drogę. Przypomniał mi się dzień, w którym przybyłam do Eldaryi… Ile już minęło? Rok? Chyba jeszcze nie…
Westchnęłam głęboko. Ezarel spojrzał na mnie
- Posłuchaj, ja… Oni to zrobili, żebyśmy porozmawiali… Nie prosiłem ich o to.
- Rozumiem. – Burknęłam, nawet o tym teraz nie myślałam.
- Wyjaśniłem Ci już wszystko… Obawiam się, że w najbliższym czasie nie wrócisz do domu… Uznaliśmy, że to było dla Ciebie najlepsze…
- Leiftan już mi to wyjaśnił. O to już nawet nie jestem zła… - Spojrzałam na niego z determinacją. – WIESZ o co mi chodzi. Brzydzę się Tobą. Tylko ta podróż się skończy i nie będę musiała z Tobą już siedzieć nawet w jednym pomieszczeniu.
Ezarel zamilkł. Wyraźnie przygasł, chyba byłam zbyt ostra, ale… Jeszcze mi nie przeszło. Normalnie już by mi dogryzł… Chyba naprawdę się tym przejął. Jechaliśmy i jechaliśmy. Las robił się coraz gęstszy. Ezarel uniósł się nagle na swoim siedzeniu.
- Słyszałaś? – Zapytał, ale nie czekając na odpowiedź skręcił gwałtownie w lewo.
Nie usłyszałam, ale zobaczyłam. Coś jak bramę, była cała świetlista.
- Cholera…! – Usłyszałam jak Elf zaklął głośno i zrozumiałam. Ktoś zobaczył nas z prawej strony, atakowali nasz powóz…
- Oni otworzyli tu… Portal! – Wykrzyknęłam, ale elf mnie nie słuchał.
Trafili nasz powóz prosto w zaczepy trzymające wierzchowca. Rawist uciekł a my zaczęliśmy się staczać po zboczu.
- O nie, nie nie…! Padnij! – Krzyknął do mnie i przygniótł mnie swoim ciałem. Usłyszałam tylko świst nad głową, nic nie widziałam. Gdy otworzyłam oczy oślepił mnie okropny blask. Słyszałam jakieś krzyki, Ezarel trzymał mnie mocno, ale spadliśmy oboje z powozu, który rozbił się na pobliskim drzewie.
Rozejrzałam się. Była noc, nigdzie nie było widać żadnego portalu, żadnych ludzi. Tylko my. My i zniszczony powóz.
- Gdzie my… - Powiedziałam powoli, ale wiedziałam, gdzie byliśmy. – Jestem w domu… - Powiedziałam cicho.



Ta ta taaam! Wygrał Ezarel xD Na biednego Nevrę nikt nawet nie zagłosował... D:

4 komentarze:

  1. O Matko *.*
    Ciekawie zaczęłaś <3 Jestem ciekawa reakcji Ezarela na tą całą sytuację :D
    Weny i chęci do pisania <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie ciekawi reakcja Eza na półkę ze słodyczami w supermarkecie. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja bym głosowała na Nevre ale za późno znalazłam bloga xD

    OdpowiedzUsuń