Ezarel zbliżył się do ekranu
mojego telefonu.
- Chyba… Nie będziemy mieszkać w
tym? – Zapytał zaniepokojony. Nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie
roześmiać.
- Nie, nie… tu są zdjęcia.
- Zdjęcia..?
Otworzyłam aparat, zrobiłam mu
zdjęcie i pokazałam mu.
- Niesamowite! To tak, jakbyś
zaklęła mnie w tym urządzeniu… Chyba nie zamknęłaś tam mojej duszy, co?
- Nie, spokojnie. To tylko zdjęcie.
Tak jakby… Kopia obrazu rzeczywistego, który akurat jest w tym momencie… -
Patrzył na mnie niepewnie, chyba nie do końca zrozumiał. – To trochę jak
idealny obraz.
- Oh…
- W każdym razie, poszukajmy
mieszkania.
Siedzieliśmy nad tym dobrych
kilka godzin. Najpierw chciałam wynająć kawalerkę. Okazało się jednak, że
raczej nie wyżyjemy zbyt długo w jednym pokoju. Postanowiliśmy poszukać
dwupokojowych, jednak już teraz doszło do kłótni nad rozdzieleniem pokoi. Mimo
wszystko udało nam się dojść do porozumienia. Poszukaliśmy najtańszych mieszkań
do 2000zł, trzypokojowych. Na takie było nas stać, przynajmniej na razie. Potem
można, a raczej trzeba pójść do pracy.
- A to?
- Odpada, za drogie.
- Pisze 2000zł, tyle możemy
wydać, sama tak mówiłaś.
- Tak, ale są jeszcze koszty
ukryte.
- To znaczy?
- Sam zobacz. – Pokazałam mu opis
ogłoszenia. 2000zł + czynsz 650zł
- Niezła zagrywka…
Szukaliśmy dalej.
- Ale syf…
- Tego nie weźmiemy…
Było kilka ogłoszeń, które nas
zainteresowały, jednak potrzebowaliśmy mieszkania wolnego od zaraz, a nie za
miesiąc, co znacznie uszczupliło nasz wybór.
Wykonałam dwa telefony do mieszkań, które się nadawały, ale zostały już
zarezerwowane.
- A to? Jest ładne i w cenie.
Może nie ma komfortów, ale…
- Odpowiada mi. – Ezarel
postanowił nie robić problemów, choć widziałam, że to mieszkanie dalekie od
jego standardów.
Zadzwoniłam, po krótkiej rozmowie
umówiliśmy się na obejrzenie go jutro o jedenastej rano.
- No, został nam cały wieczór…
Szczerze mówiąc padam ze zmęczenia.
- Macie w tym zegarek,
niesamowite! – Ezarel bawił się telefonem – Przydałoby się nam coś takiego w
Eldaryi, od razu wiesz co się dzieje.
- Tak, ale wtedy przeciwnicy też
by to mieli. – Zauważyłam.
- A propos, w Twoim świecie są
też nasi ludzie, wiesz o tym?
- Nie, nie wiedziałam. Ale… W
takim razie czemu nie powiedziałeś, możemy się z nimi skontaktować!
- No właśnie nie możemy… Nigdy
ich nie widziałem, nawet nie wiem, jak się nazywają. To będzie cud jeśli na
jakiegoś wpadniemy.
- Nie macie jakiegoś tajnego
kodu, czy czegoś takiego?
- Może i mamy, ale ja go nie
znam. Nigdy nie byłem na misji po żywność. Domyślam się jednak, że pracują w
takim miejscu, żeby mieć do niej lepszy dostęp. – Zamyślił się.
- Przy okazji, też musimy sobie
znaleźć pracę…
Spodziewałam się protestów, albo
tekstów typu „szlachta nie pracuje” ale usłyszałam jedynie
- Chyba masz rację… Tylko gdzie?
W waszym świecie nie mam… Kwalifikacji.
- Do pracy z ludźmi też się nie
nadajesz. Za mało wiesz o tym świecie, możesz nas wydać… Jedyne co mi
przychodzi na myśl to… - Wiedziałam, że mu się to nie spodoba – praca fizyczna.
Rzeczywiście się skrzywił, ale
nadal nie zaprotestował. Chyba musiał to przemyśleć.
- Jeszcze mamy trochę czasu,
przeszukamy oferty… Na razie skupmy się na mieszkaniu.
Dyskutowaliśmy jeszcze trochę,
szukając też wyjść awaryjnych z sytuacji. Jeśli nie uda nam się wynająć jeszcze
mieszkania poszukamy innego hotelu.
- Po prostu graj w moje gry, albo
w ogóle się nie odzywaj i będzie w porządku.
Wynieśliśmy się z hotelu około
dziesiątej rano, po śniadaniu. Ezarel wyraźnie źle spał, narzekał na bóle
pleców i wciąż ziewał.
Dotarliśmy pod odpowiedni adres
przed jedenastą, ale kobieta wpuściła nas mimo wcześniejszej godziny.
- Państwo już z walizkami? –
Zapytała zdziwiona – Chyba się państwo już zdecydowali!
- Widzi pani, taka niemiła
historia, my jesteśmy z Warszawy, mieliśmy już zarezerwowane mieszkanie,
wczoraj mieliśmy się wprowadzić, ale gdy przyjechaliśmy kobieta uznała, że
jednak postanowiła zostawić mieszkanie swojej córce i zostaliśmy na lodzie z
bagażami!
- Ah, no widzi pani, są tacy
ludzie… - Przyglądała się Ezarelowi dziwnie – To pani… brat?
- Nie, nie… To mój… - Spojrzałam
na pierścionek na ręce – Narzeczony! – Pokazałam dłoń kobiecie. Na szczęście
nachyliła się nad pierścionkiem i nie zobaczyła miny Ezarela.
- Ah, to gratulacje! Widzę,
zaczynacie wspólne życie…
Najpierw obejrzeliśmy mieszkanie.
Okazało się jednak, że nie ma wszystkich mebli, które były w ogłoszeniu.
- A gdzie łóżka z dwóch pokoi? –
Zapytał Ezarel starając się brzmieć normalnie.
- Ah… Musiałam je zabrać, mam
jeszcze jedno mieszkanie, wprowadziła się tam rodzina z dziećmi, a łóżko, które
mieli było w fatalnym stanie… Nie wspomniałam o tym w ogłoszeniu? Ale państwo są
przecież niedługo przed ślubem, prawda? To chyba nie problem? Jest duża
rozkładana sofa w salonie.
Ezarel już chciał się odezwać,
ale powstrzymałam go szybko.
- Ależ nie, oczywiście, że nie
problem! Chciałam tylko czasami zaprosić mamę na noc.
- Mogę państwu załatwić tamte
łóżka, ale dopiero w przyszłym tygodniu…
- Nie, nie, załatwimy we własnym
zakresie, dziękuję!
Pozostałe rzeczy nam odpowiadały.
- Takie duże mieszkanie…
Planujecie państwo założyć wkrótce rodzinę?
- Może jeszcze nie teraz… -
Mruknął Ezarel.
- Chcieliśmy wziąć moją teściową
pod nasz dach na jakiś czas, biedna kobieta, została sama po śmierci męża.
- Oh, bardzo mi przykro. –
Kobieta zwróciła się do elfa, ale ten zapewnił ją, że już się z tym pogodził.
Na szczęście nie robił scen.
Spisaliśmy umowę. Zrobiliśmy to
na mnie, gdyż Ezarel nie miał dokumentów. Oczywiście kobieta zapytała go o
imię.
- Ezarel. – Odpowiedział, zanim
zdążyłam go powstrzymać.
- Ezarel? – Spojrzała na niego
zdziwiona.
- Tak, urodził się we Francji,
jego ojciec był francuzem! – Odpowiedziałam szybko.
- Ah, rozumiem.
Wszystko poszło sprawnie, udało
nam się nawet utargować 50zł z ceny, byłam więc zadowolona. Zapłaciliśmy
pierwszą wpłatę miesięczną, porozmawialiśmy jeszcze chwilę i dostaliśmy nasze
upragnione klucze.
- Co to jest „Francuz”? – Zapytał
mnie wreszcie elf, gdy kobieta wyszła. – Brzmiało jak obelga…
- Nie ufasz mi? – Zapytałam szczebiocząc.
- I co Ci odwaliło z tym narzeczonym?!
- Nie tak głośno, sąsiedzi nas usłyszą!
– Warknęłam. – Niektórzy ludzie w wieku tej kobiety nie są przyjaźnie
nastawieni do tego, że dziewczyna mieszka z „kolegą”. Nawet do chłopaków robią
problemy, narzeczony lepiej brzmi. Nie chciałam też robić z Ciebie brata, bo wpadlibyśmy
przez imię!
Odburknął coś niezrozumiałego.
- W każdym razie budżet nam się
właśnie bardzo uszczuplił, a nie mamy dwóch łóżek. Musimy jeszcze kupić jakieś
ubrania, nie możemy codziennie chodzić w tym samym.
- Nie możemy kupić kilku par tych samych ubrań? – Zdziwił się.
- Na ziemi tak się nie chodzi…
- Coraz mniej lubię tą Twoją „ziemię”.
– Westchnął elf.
Hahahahaha narzeczony :D
OdpowiedzUsuńBiedny Ez... Jego duma została stargana:)
A mi pasuje, że mają tylko jedno łóżko. ;>
OdpowiedzUsuńBoże kocham tego fanfica *0*
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już o mnie zapomniałaś! .O_O.
UsuńTo źle myślałaś 😏
Usuń