Rozpakowaliśmy się, każde z nas
zajęło jeden pokój. Choć były podobnej wielkości, jestem pewna, że Ezarel
wybrał ten większy. Nic jednak nie powiedziałam, nie chciałam kolejnych kłótni,
poza tym pokoje wcale aż tak się nie różniły.
Niestety, okazało się, że meble
owszem były, ale wyposażenie już nie. Trzeba było kupić szklanki, garnki,
sztućce… A to kolejne koszta.
- Proponuję też kupić szafę
zamykaną na klucz.
- Po co?
- Tam schowamy dary dla Huang
Hua.
- Nie wystarczy, że zamkniemy
dom?
- Pamiętaj, że właścicielka na
pewno ma zapasowe klucze, to dodatkowe zabezpieczenie. – Wyjaśniłam – Trzeba
sprzedać jeszcze coś… Ale to już w innym lombardzie, najlepiej trochę
oddalonym, tak na wszelki wypadek.
Sprawdziłam w telefonie jakieś
lombardy, szybko znalazłam jeden kilka przystanków tramwajem stąd. Tym razem
zamknęłam mieszkanie i poszliśmy razem z Ezarelem.
- Dobra, to tak… Najpierw
kierunek lombard!
W lombardzie tym razem był mniej
miły pan. Użyłam tej samej historyjki co ostatnio, mężczyzna jednak nie bardzo
chciał ze mną współpracować.
- A pan nie ma w tej sprawie nic
do powiedzenia? – Zwrócił się do Ezarela, wyraźnie nie chciał prowadzić
interesów z kobietą.
- To jej biżuteria – Skwitował
Ezarel. – Ja się wolę nie odzywać, bo jeszcze się rozmyśli.
Ezarel 1 sprzedawca 0!
W tym momencie mężczyzna podał
wyjątkowo niską cenę.
- To nie jest więcej warte –
Burknął.
- Chodźmy stąd, kochanie. –
Odezwał się elf dziwnie akcentując ostatni wyraz – Ten pan chyba nie zna się na
cenach biżuterii…
Ostatecznie utargował ponad 5
tysięcy.
Ezarel 2 sprzedawca 0.
- Nie wiedziałam, że umiesz się
targować. – Przyznałam. – Skąd wiedziałeś, jakiej ceny żądać?
- Pamiętałem, ile dostałaś za
prawie te same pierścionki ostatnio, powiedziałaś też, że to mniej niż są
warte. – Uśmiechnął się do mnie – Moje misje też nieraz wymagały tego typu
umiejętności. – Odrzekł z dumą. – Poza tym… Kobiety nie potrafią się widać
targować!
- Kretyn!
Bałam się, przynajmniej w
najbliższym czasie sprzedawać więcej. Może przesadzam, ale boję się, że robiąc
coś takiego zwrócimy na siebie uwagę. Ezarel zgodził się ze mną. Lepiej, żeby
nas tu nie wykryli.
Zrobiliśmy krótką listę.
Uznaliśmy, że będziemy robić kilka tur, ze sklepów do mieszkania. Najpierw
wybraliśmy się po ubrania.
- O, to jest fajne! – Powiedział
głośno Ezarel wskazując na spodnie – Wydają się dobrze dopasowane.
- Ooo… Nie, nie, nie! Nie
będziesz nosił rurek, tylko geje noszą rurki!
Ezarel już więcej się nie
odezwał…
Wybrałam mu kilka zestawów i
wysłałam do przymierzalni. Kupiliśmy dwie pary jeansów, dwie pary eleganckich
materiałowych spodni, jedne materiałowe, bardziej luźne. Wszystko w dość
uniwersalnych kolorach. Wzięliśmy też dwie eleganckie koszule, dwa T-shirty i
coś na wierz. Na razie musi wystarczyć. Zaopatrzyłam go też w jesienną kurtkę w
razie, gdyby było zimno. On sam wybrał sobie też bieliznę i skarpety oraz dwie
pary butów.
- Mam już dość tego
przymierzania… - Odburknął.
- Spokojnie, bo teraz ja!
Sama nakupiłam sobie również
ogrom ubrań. Ezarel narzekał, że wydałam połowę naszych pieniędzy na same
ubrania. Rzeczywiście, tak chyba było.
Odnieśliśmy wszystko do
mieszkania. Każde z nas ułożyło sobie wszystko w swojej szafie. Mieliśmy po
jednej szafie, identycznej, rozsuwanej. Na jednej stronie 5 półek, na drugiej
wieszak i szuflada.
- Zmęczyła mnie ta bieganina… -
Westchnął Ezarel padając na sofę – No i umieram z głodu.
- Możemy pójść coś zjeść… Chyba
należy nam się jakiś ciepły posiłek. Co powiesz na pizzę?
- Czym jest pizza?
- Zobaczysz, najlepsza rzecz na
świecie!
Pizzeria znajdowała się
niedaleko. Po drodze zostawiliśmy klucz do dorobienia, żeby każde z nas miało
jeden. Włożyłam telefon do nowo zakupionej torebki, także pieniądze i portfel
wylądowały właśnie tam. Dałam trochę pieniędzy Ezarelowi na wszelki wypadek,
włożył je do portfela, który z kolei powędrował do jego kieszeni w spodniach.
Złożyliśmy zamówienie. Ezarel nie
krył podziwu co do pizzy.
- To jest wspaniałe, wyśmienite!
- Nie tak głośno… - Zrobiłam się
cała czerwona, ludzie na nas patrzyli – Pizza to najzupełniej normalna rzecz…
- Zachwyt co do posiłku jest u
was nie na miejscu?
- Nie, raczej nie…
- Jesteście dziwni… Kucharz
powinien się cieszyć, że nam smakuje.
- Czeka Cię jeszcze wiele nauki,
Ezarelu.
Odebraliśmy klucze. Najedzony
Erazel, to szczęśliwy Ezarel! Najpierw zajęliśmy się rzeczami niezbędnymi.
Znaleźliśmy tańszy market i tam kupiliśmy rzeczy typu talerze, sztućce,
plastikowa miska, czy suszarka na ubrania. W drogerii dokupiliśmy też mydło,
szampon i dwa żele pod prysznic, jeden męski, drugi damski.
Znów odnieśliśmy rzeczy, czas
zleciał nam straszliwie szybko. Ezarel zajął się lekami, poukładał je dokładnie
w szafce, dokupiliśmy trochę, plastry, nożyczki, inne leki, które wybrał elf,
po przeczytaniu składów. Ja poukładałam w łazience środki czystości,
podłączyłam lodówkę i usiadłam na kanapie.
- Zapomnieliśmy ręczników. –
Burknęłam.
- Strasznie dużo wydaliśmy…
- Wiem. – Przegryzłam wargę. – Od
jutra szukamy pracy. Spokojnie, mamy jeszcze dość pieniędzy, do końca miesiąca
spokojnie nam starczy. Może do tego czasu uda nam się wrócić do Eldaryi. Musimy
jeszcze zdobyć łóżka, zamówię jakieś przez Internet.
Padło na rozkładane wersalki.
Udało nam się zdobyć dwie dość tanie, używane. Myślałam, że Ezarel zacznie
narzekać, ale… Nic nie mówił. Od czasu, gdy tu jesteśmy wydaje się być jakiś
przygaszony.
- Wiesz, Gardienne…
- Hmn?
- Teraz rozumiem co czujesz.
- Co masz na myśli?
- To co Ci zrobiłem, ja… Gdybym
tego nie zrobił, mielibyśmy gdzie mieszkać i…
Nie zamierzałam mu w tym pomagać,
po prostu na niego patrzyłam
- I… Sam teraz jestem daleko od
domu, nie wiem, czy i kiedy uda nam się wrócić
- Ty jeszcze masz dokąd… -
Skwitowałam.
- Właśnie dlatego… Tak bardzo mi
przykro. – Przygryzł wargi – Ja… Nigdy nie powinienem był Cię wtedy pocałować,
nie powinienem był godzić się na podanie Ci tego eliksiru… Teraz dopiero widzę,
co tak naprawdę zrobiłem. Przez ten cały czas nawet nie wiem, jak z Tobą
rozmawiać, Gardienne… Ja…
Gapiłam się w podłogę. Przez te
wszystkie wydarzenia praktycznie o tym… Zapomniałam. Wstyd mi przyznać przed
samą sobą, ale potrzebowałam w tym momencie Ezarela. Gdyby mnie wtedy zostawił,
sama mogłabym nie dać sobie rady.
- Utknęliśmy w tym bagnie razem.
– Powiedziałam w końcu. – Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci to wybaczę… Ale faktem
jest, że gdybyśmy się teraz rozdzielili żadne z nas by sobie teraz nie
poradziło. – Mówiłam najbardziej sucho jak umiałam. Ezarel był cierpliwy,
pozwolił mi skończyć.
- W takim razie, postaram się Ci
pomóc najbardziej jak się da. W przetrwaniu czy tutaj, czy w Eldaryi, jeśli
będziesz chciała ze mną wrócić. – Usiadł obok mnie – Już rozumiem, jak musiałaś
się czuć w zupełnie obcym świecie… Kiedy już wrócimy, obiecuję, że zajmę się
Tobą. Wytłumaczę Ci wszystko, czego nie będziesz potrafiła zrozumieć.
W końcu na niego spojrzałam, był
poważny.
- Myślisz, że jesteś samotna,
Gardienne… Ale nie jesteś…
Chciał mnie dotknąć, ale
odepchnęłam jego rękę. Paradoksalnie właśnie teraz uderzyło mnie, jak bardzo
byłam tam samotna, jak samotna jestem teraz… Utknęłam w „moim” świecie z osobą,
która wyrządziła mi tak naprawdę najwięcej krzywd. Poza nim nie mam nikogo. Ta
myśl straszliwie mnie frustrowała.
- Gardienne?
- Co?! – Burknęłam opryskliwie.
- Ochronię Cię.
- Słucham!? – Warknęłam na niego.
– Niby przed czym mnie ochronisz?! – Otarłam szybko łzy, żeby ich nie widział.
- Przed czym będzie trzeba.
Znów miał te poważne spojrzenie,
które zupełnie do niego nie pasowało. Odwróciłam wzrok. Nie powiedziałam nic.
Patrzył na mnie i siedział przy mnie kilkanaście minut, w zupełnej ciszy. A ja
tak bardzo chciałam być teraz sama…
Wymknęłam się do łazienki.
Zamknęłam się tam na długo. Musiałam pomyśleć. Jednak na tyle długo, że Ezarel
w końcu zaczął się do mnie dobijać pytając, czy nie strułam się pizzą…
Pizzą…
- Zapomnieliśmy kupić jedzenie!-
Krzyknęłam wypadając z łazienki.
- Nie można jeszcze iść? –
Zapytał Elf wyraźnie zaskoczony moim nagłym otwarciem drzwi. – Właśnie chciałem
Cię pytać o kolację, umieram z głodu.
- Która godzina?
- 21:55…
- To już nie zdążymy – Padłam na
kanapę.
Wydawało się, że Ezarel już ma
zamiar coś powiedzieć, ale chyba rozmyślił się. Otworzył usta dopiero po
chwili.
- To może pójdziemy spać…?
Przytaknęłam bez słowa.
Aż mam ochotę na pizzę xD
OdpowiedzUsuńHej, o tej porze mogą jeszcze do monopolowego! Chociaż jedzenie tam może być ryzykowne...
OdpowiedzUsuńNa stacje benzynową xD
UsuńNiektóre kerfury otwarte 24h! Tylko trza na meneli i dresów uważać 🍉
OdpowiedzUsuńMoze wiecie, czy ktos juz napisal fajne opowiadanko ze swiata Eldki ale z Valkyonem? :P wiecznie tylko te Ezarele i Nevry, z przeblyskami na Leiftana. Czuje niedosyt.
OdpowiedzUsuńKochana,
OdpowiedzUsuńczy pojawi się następny rozdział? Bardzo mi się spodobało to opowiadanie c; jedno z lepszych jakie czytalałam c:
A wiesz co, w sumie mam znów czas by do tego wrócić...
Usuń