Po rozmowie z Niną nieco mi ulżyło. Musiało być jej bardzo
ciężko, ale nie mogę jej za to winić. Była samotna, to wszystko. Samotna… Tak
jak ja teraz.
Zobaczyłam Rozalię na końcu korytarza. Biegła w moją stronę,
szybko wsiadłam do windy. Poczułam wielką gulę w gardle na wspomnienie ich
uścisku. To było oczywiste, że Lysander zawsze wolał Rozę. Miała styl, klasę…
Była o wiele ładniejsza, bardziej dojrzała… Nie chciałam z nią teraz rozmawiać.
Winda zjechała aż na parter. Od razu wybiegłam ze szpitala.
Słyszałam za sobą tylko krzyk pielęgniarki wołającej za mną, że po szpitalu nie
należy biegać. Na szczęścia autobus akurat stał. Po drodze moje myśli nadal
tkwiły przy tamtej scenie. Dlaczego
zapomniał tylko o mnie…?
Zaczęłam mąć rękami skrawek sukienki. Rozalia dzwoniła
kilkakrotnie. W końcu wyłączyłam telefon. Wszystko zaczęło się powoli układać w
całość. Po prostu… Nigdy mu tak naprawdę na mnie nie zależało… Spojrzałam przed
siebie. W przedniej szybie odbijały się promienie słońca, choć ciemne chmury z
daleka zapowiadały burzę.
- Lysander nie jest
osobą, która by się Tobą zabawiła. – Powiedział mi w głowie cichy głos,
brzmiący trochę jak Rozalia.
- Ale mógł wypełnić
sobie Tobą pustkę po Rozie… - Przełknęłam ślinę. – Mógł sobie tylko wmawiać, że Cię kocha.
- Późno wróciłaś… - Mój ojciec od razu zwrócił
uwagę na czas.
- Coś się stało?
Wiedziałam, że rodzice od razu
się zorientują. Nie mogę dać niczego po sobie poznać. Na pewno zdenerwowaliby
się tym, że przejmuję się nastoletnią
miłością. Zmusiłam się do uśmiechu i starając się udawać zadowoloną z dnia
opowiedziałam im, że Lysander powoli wraca do zdrowia, a jego obrażenia nie
były aż tak poważne. Nic nie wspomniałam o jego amnezji, i tak go nie znają,
nie muszą wiedzieć wszystkiego. Wieczorem po prostu padłam na łóżko. Nie
włączyłam jeszcze telefonu. Obiecałam Lysandrowi, że jutro też go odwiedzę… Ale
wiedziałam, że tego nie zrobię.
* * *
Była niedziela, ale ja nie
zamierzałam nigdzie wychodzić. I tak przecież miałam szlaban. Idąc na śniadanie
znów udałam uśmiech. Naleśniki w ogóle nie miały dla mnie smaku. Ale jadłam,
żeby skupić się na czymkolwiek. Miałam dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń
od Rozy i dwa od Kastiela. Nawet on nie dawał mi spokoju. Będę musiała zapomnieć
o Lysandrze, szczególnie, że przeniesie się pewnie na wieś do rodziców. Znów
poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku. Przecież i tak wyjedzie. Po co mam sobie
cokolwiek wmawiać. Nigdy mnie nie kochał. Odejdzie i zniknie z mojego życia.
Włączyłam konsolę. Przejrzałam
wszystkie gry, ale zaraz potem wyłączyłam ją. Armin nie byłby ze mnie
zadowolony. Znowu dzwoni Rozalia.
- … To nie ma sensu. –
Powiedziałam do siebie cicho. Nie ważne, jak bardzo starałam się o tym nie
myśleć, wciąż widziałam ten obraz… Wyglądał tak szczęśliwie, gdy ją obejmował…
Może Rozalia zerwie z Leo… I będzie z Lysandrem…?
Usiadłam na łóżku. Rodzice byli w
salonie, oglądali telewizję. Zobaczyłam leżący na biurku nóż do papieru. Przez
chwilę poczułam, że powinnam po niego sięgnąć. Powstrzymałam się jednak. Zawsze
gardziłam dziewczynami, które cięły się, by zwrócić na siebie uwagę… Ale…
Wzięłam go w ręce. Jeszcze nigdy
tego nie robiłam. Szybko przejechałam nim po skórze, nawet go nie przycisnęłam,
ale syknęłam z bólu i upuściłam go. Telewizor był głośny, rodzice niczego nie
usłyszeli. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Bardziej przestraszyłam się tego,
co zrobiłam, niż samego bólu. Krwi nie było dużo, a rana nie była głęboka. Ale
nie mogę jutro iść tak do szkoły… Wytarłam porządnie nóż i przemknęłam się do
łazienki, żeby umyć rękę. Piekła pod wodą z mydłem, zagryzłam zęby. Schowałam się w pokoju, na szczęście rodzice
już do mnie nie weszli, krzyknęli tylko dobranoc. Krew szybko przestała lecieć,
kreska jednak była widoczna. Co ja zrobiłam…?
wooo
OdpowiedzUsuńwooo
OdpowiedzUsuńNom całkiem ciekawe i fajnie się czyta :P
OdpowiedzUsuńJuż to uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nowe..♥♥♡
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nowe..♥♥♡
OdpowiedzUsuń